Kolaborant Hitlera i zbrodniarz wojenny, oraz aliant WiN - Sotnik Jewhen Sztendera - Pryrwa
Jewhen Sztendera urodził się 2 stycznia 1924 roku we wsi Wolica Baryłowa. Uczył się w Sokalu i Bełzie. Członkiem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów został w roku 1940. Trzy lata później w 1943 roku wstępuje do UPA. W roku 1945, mimo bardzo młodego wieku, awansuje na dowódcę III Okręgu Wojskowego OUN – B, którym pozostaje do początku roku 1947. Jednocześnie w latach 1945 – 1946 był również dowódcą Odcinka Taktycznego UPA – Danyłiw. Jako sotnik ( Kapitan ), dowodził kureniem w skład którego wchodziły sotnie Dudy, Dawyda i Czausa. Od stycznia do lipca 1946 roku, był również referentem wojskowym Okręgu III, zaś w latach 1946–1947, awansuje na prowydnyka nadrejonu „Łyman”.
28 Odcinek Taktyczny „Danyłiw” – jeden z trzech odcinków taktycznych UPA, wchodzących w skład 6 Okręgu UPA.
Dowództwo 28 TW „Danyłiw’’
Dowódca:
Marijan Łukaszewycz „Jahoda” (od początku 1945 do 9 września 1945)
Jewhen Sztendera „Pryrwa”(od października 1945 do października 1946)
Wołodymyr Soroczak „Berkut” (od listopada 1946 do października 1947)
Szef Sztabu:
Piotr Łahoda „Hromowyj”, „Wujek” (od września 1946 do października 1947)
Pisarz:
„Ciatywa” (od września 1946 do lutego 1947)
Bogdan Chmel „Chmełyk” (od marca do października 1947)
Obszar działania
Działalność odcinka obejmowała następujący obszar:
wschodnia część powiatu tomaszowskiego
powiat hrubieszowski
powiat włodawski
południowa część powiatu bialskiego
Jednostki
Kureń UPA „Wowky” (dowódca „Jahoda, później „Berkut”)
Samodzielne sotnie
Sotnia „Łysa”
Sotnia „Krapka”
To również on, był głównym współorganizatorem, pełnego porozumienia z dowództwem jedynej struktury ,,polskiego’’ powojennego podziemia, która ochoczo wręcz dała się do niego namówić, a mianowicie, między UPA i WiN, którego to porozumienia, zawartego na piśmie, po rozmowach koalicyjnych, dotyczących wspólnych działań UPA i WiN przeciwko komunistom, podpisanego 21 maja 1945 roku, koło Rudy Różanieckiej, gdzie spotkali się przedstawiciele podziemia poakowskiego z dowódcami band UPA.
Giganci intelektu z WiN, radzą w Rudzie Różanieckiej 21 maja 1945 roku, z odpowiedzialnymi ludźmi z klasą z OUN - UPA, jak nazywali wówczas zwyrodniałych ukraińskich potworów spod znaku wideł i siekiery, morderców naszych rodaków... o wspólnej walce z komuną, w okresie trwania największego, banderowskiego ludobójstwa na Polakach, na całym Podkarpaciu i Lubelszczyźnie. Zuchy! Prawdziwi Europejczycy i pierwsi promotorzy antypolskiej idei tzw. Trójmorza, w/g durnych, oderwanych od wszelkiej rzeczywistości, rojeń na ten temat przedwojennych, sanacyjnych idiotów, których kretyńskie pomysły, wymyślone dla tych niedorozwojów, przez towarzyszy brytyjskich w dwudziestoleciu międzywojennym, powielają również dziś całkowicie bezmyślnie, obecni ,,geniusze'' z PiS, PO, i pozostałej reszty ich sejmowych przystawek. Jak widać szefom WiN w okresie czasu, gdy na całej Lubelszczyźnie i Podkarpaciu trwała wówczas nieprzerwana wcale ich wspólnym aliansem, które to porozumienie dowództwo WiN ostatecznie podpisało z banderowskimi bękartami diabła, tegoż właśnie dnia 21 maja 1945 roku w Rudzie Różanieckiej.
Skutkiem tych rozmów obu, do niedawna ,,wrogich’’ sobie stron, była dalsza, wspólna walka zbrojna, przeciwko nowej ,,komunistycznej’’ władzy, i który to wspólny przyjacielski wręcz alians, zawarty pomiędzy bandytami z UPA i dowództwem oddziałów Zrzeszenia WiN, doprowadziły bardzo szybko do wielu wspólnych akcji przeciwko funkcjonariuszom Milicji, Urzędu Bezpieczeństwa oraz Żołnierzom Wojska Polskiego, zaangażowanych wówczas w obronę polskiej ludności Lubelszczyzny i Podkarpacia, przed ludobójczym terrorem band UPA, które zostały w tym czasie… sojusznikiem żołnierzy Zrzeszenia ,,Wolność i Niezawisłość’’, którego jak widać w ogóle nie interesowało już w tamtym czasie i to w najmniejszym nawet stopniu, trwające przecież cały czas, bez żadnej chwili przerwy, ukraińskie ludobójstwo polskiej ludności Lubelszczyzny i Podkarpacia, bestialsko mordowanej tysiącami, przez...ukraińskich sojuszników WiN, którego to ich aliansu z rezunami spod znaku Tryzuba, stał się wspólny atak na Hrubieszów, w nocy z 26 na 27 maja 1946 roku, choć już kilka miesięcy wcześniej oddziały tych drugich, również wspólnie z bandytami z UPA, dokonywały wspólnych akcji zbrojnych, przeciwko żołnierzom Wojska Polskiego i funkcjonariuszom Milicji, których najdonioślejszym przykładem był, braterski atak na miejscowość i gminę oraz węzeł kolejowy w Werbkowicach, powiat Hrubieszów. Jako rzekomo jedyną taką, wcześniejszą wspólną akcję zbrojną WiN i UPA, przeciwko żołnierzom Wojska Polskiego, przytacza się dziś wyłącznie, ten ich właśnie braterski napad dokonany 6 kwietnia 1946 roku na Węzeł Kolejowy w Werbkowicach, gdzie bandyci z UPA, przy pełnej współpracy z oddziałami Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, zaatakowali tę miejscowość, zabijając wielu żołnierzy WP i rozbrajając, całkowicie zaskoczone atakiem placówki Wojska Polskiego. Jeśli ktoś sądzi, że tylko na tym zakończyły się tego dnia, przyjacielskie działania UPA i WiN w Werbkowicach, to bardzo się myli.
Po zakończeniu negocjacji, gdy delegacje podziemia polskiego i ukraińskiego podpisały już wiekopomne porozumienie, towarzysze broni, żołnierze AK-DSZ z herojami UPA, z oddziałów chroniących członków obu delegacji, zrobili sobie wspólną sweet focię, żeby mieć potem czym chwalić się wnukom. Tylko jest z tym mały problem do dziś, że akurat przymierzem z banderowskimi mordercami Polaków i kolaborantami Adolfa Hitlera, to chlubić się głośno i to do dnia dzisiejszego, raczej nie ma czym. Wieś Lubliniec Nowy (powiat Lubaczów), 21 maja 1945 roku.
Jak bowiem stwierdza ten bezdyskusyjny fakt ,,Meldunek Sytuacyjny Nr. 91 – 7 Odcinka Wojsk Ochrony Pogranicza’’, datowany również jeszcze tego samego dnia, że w czasie tego wspólnego napadu na Werbkowice dnia 6 kwietnia 1946 roku, UPA i WiN wysadzili w powietrze także most kolejowy, w odległości 500 metrów od sąsiedniej miejscowości Bełz. A także tej samej nocy, kiedy rozpoczęto napad na Werbkowice, zniszczono również na linii miejscowości Bełz – Sokal, jeszcze 5 innych mostów i jeden duży magazyn zbożowy.
,,Meldunek Sytuacyjny Nr. 91 – 7 Odcinka Wojsk Ochrony Pogranicza’’, ze wspólnego napadu UPA i WiN, dnia 6 kwietnia 1946 roku, na Werbkowice i okoliczne miejscowości tej gminy. Osobny meldunek, dotyczący ataku na węzeł kolejowy w Werbkowicach, dokonany tego samego dnia, kiedy to zamordowano tam, około 20 żołnierzy Wojska Polskiego... zniknął w sposób ,,cudowny'' z Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie. ( Fotokopia drugiego meldunku zamieszczonego powyżej, ze zbiorów autora )
Jednak pierwszą wspólną sojuszniczą akcją zbrojną UPA i WiN, jak pisze w swojej książce pt. ,,Ludobójstwo Nacjonalistów Ukraińskich na Polakach na Lubelszczyźnie w latach 1939 - 1947’’ , Śp. Już dziś Pan pułkownik Stanisław Jastrzębski, był dokonany przez obie te formacje razem, napad 20.02.1946 roku - na pododdział 9. Dywizji Piechoty w Werbkowicach, gdzie rozbrojono wtedy i bestialsko zamordowano 8 szeregowych żołnierzy Wojska Polskiego. ( Inne źródła, w tym meldunek właśnie z tego dnia, mówiący o tej zbrodni, dokonanej wówczas przez bandytów z UPA i ,,żołnierzy’’ WiN, na żołnierzach Wojska Polskiego, który ,,cudownie’’ wyparował z Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie, chyba nie przypadkiem, mówił o… 20 szeregowych, a nie tylko 8 żołnierzach Wojska Polskiego zamordowanych tego dnia w Werbkowicach przez ,,niezłomnych’’ bojowników z komuną z UPA i WiN.)
Szkoła podoficerska UPA „im. płk. Konyka” - 01.07.1946 roku,
na pierwszym planie Kapelan Wasyl Szewczuk – „Kadzidło”
Wracając do osoby Jewhena Sztendery – Pryrwy, to on również dowodził osobiście sotniami UPA , a polskimi oddziałami WiN, w ataku na Hrubieszów w nocy z 26 na 27 maja 1946 roku, a ze strony polskiej prawdopodobnie porucznik Wacław Dąbrowski - „Azja”. Tej nocy wśród grona atakujących polskie placówki w Hrubieszowie, był również obecny osobiście, sam dowódca okręgu wojskowego „San” i całego tzw. ,,Kraju Zakierzońskiego... Myrosław Onyszkewicz - Orest”
Januszek Onyszkiewicz - były Minister Obrony Czeciej Erpe, likwidator w 1993 roku - 9 Dywizji Zmechanizowanej, tej samej, która walczyła na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie z bandami UPA w obronie polskiej ludności tych ziem, i której żołnierze trzykrotnie obronili Birczę i jej mieszkańców, przed całkowitą zagładą z rąk banderowskich rezunów, którymi to wówczas zagonami bandytów z UPA, dowodził tam, nie kto inny, jak właśnie jego ukochany wujaszek Myrosław Onyszkiewycz - Orest we własnej osobie. Od zawsze zaprzysięgły wróg i destruktor państwa polskiego oraz niezwykle krwawy kat polskiego narodu. Januszek gorliwie podąża śladami swojego ukochanego wujcia Oresta, w niszczeniu czego się tylko da, przy każdej nadarzającej się okazji, co choćby tylko kojarzy się z Polską i Polakami, jak również wszystko to, co uosabia sobą polskość. Gorliwie wypełnia rozkaz wujaszka z 1944 roku, że Polacy, Polska i Polskość, mają zniknąć bez reszty!
Myrosław Onyszkiewycz - Orest - dowódca UPA tzw, ,,Kraju Zakierzońskiego''. Człowiek, który na początku kwietnia 1944 roku wydał osobisty rozkaz totalnej eksterminacji całej polskiej ludności Podkarpacia i Lubelszczyzny
Myrosław Onyszkiewicz „Orest” w więzieniu śledczym MBP, marzec 1948 rok. Tutaj już jak każdy banderowiec, okazał się być tylko nędznym, śmierdzącym tchórzem i zwykłym małym gnojkiem, godnym jedynie największej pogardy!
,,W nocy z 26 na 27 maja oddziały UPA (sotnie „Dudy", „Dawyda", „Jara", „Czausa" oraz bojówki Służby Bezpeky) liczące ok. 300 ,,żołnierzy’’ przemaszerowały do lasu, pomiędzy wsiami Trzeszczany i Podhorce, położonego w odległości 6 km na zachód od Hrubieszowa. „Tam - pisze dalej „Pryrwa" - mieliśmy się spotkać z oddziałami WiN, ale wczesnym rankiem przybył polski oficer, aby nas poinformować, że kpt. Książek (Stanisław Książek „Wyrwa", zastępca inspektora zamojskiego okręgu WiN ) nie przybędzie. Zjawi się zgodnie z zapowiedzią wraz z porucznikiem „Młotem" (Henryk Lewczuk) i porucznikiem „Ślepym" (Czesław Hajduk), dowódcami współuczestniczących w akcji oddziałów polskich".
Odprawa polskich i ukraińskich dowódców odbyła się w południe w obozie UPA. Uczestniczyli w niej ze strony polskiej: porucznik Kazimierz Witrylak - „Hel", zastępca komendanta Obwodu WiN Hrubieszów, wyznaczony do ustalenia szczegółów ataku z dowódcami UPA, a jednocześnie dowódca polskich sił biorących udział w akcji, kapitan Stefan Kwaśniewski „Wiktor", porucznik „Młot", wyznaczony do kierowania oddziałami WiN po wejściu do Hrubieszowa i porucznik „Ślepy", odpowiedzialny za ubezpieczenie całej operacji poza miastem. „Celem ataku było zniszczenie garnizonów NKWD i UBP, których budynek służył także jako miejscowe więzienie. Połączone siły UPA i WiN miały wejść do centrum miasteczka (...) omówiono szczegółowo pełny plan akcji i rozdzielono konkretne zadania bojowe" - wspomina „Pryrwa".
,,Jedno z najważniejszych zadań spoczywało na 120-osobowej grupie żołnierzy UPA, wzmocnionej dwoma sekcjami „torped", czyli rakietowych moździerzy niemieckich WGR wz. 41, odpalanych z prymitywnych wyrzutni, tzw. podstawek Kowalskiego. Grupa ta, dowodzona osobiście przez „Prirwę" miała przeprowadzić atak na siedzibę batalionu 98. pułku NKWD, który ufortyfikował się w dworku Du Chateau przy ul. 3 Maja. Oddział „Młota", wzmocniony jedną „torpedą", miał zdobyć siedzibę PUBP przy ul. Narutowicza (obecnie mieści się tam hrubieszowski sąd), a inne miały zaatakować budynki MO, likwidować funkcjonariuszy UB, i ubezpieczać całą akcję.
W czasie polsko-ukraińskich rozmów o przygotowaniach do wspólnej walki zbrojnej, Jan Zadrąg - „Ostoja", inspektor Inspektoratu WiN Chełm zapewnił kapitana Jewhena Sztenderę - „Pryrwę" o swoim entuzjastycznym podejściu do przyjaźni polsko-ukraińskiej i wspólnego przymierza w walce z Rosją oraz - jak pisze „Pryrwa" - podkreślił: „Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę być obecny w chwili, kiedy polsko-ukraińskie braterstwo broni przybiera realny kształt".
Po latach, jeden z polskich uczestników wspólnego spotkania dowództwa WiN z UPA koło Rudy Różanieckiej, który tak jak inspektor Inspektoratu WiN Chełm - Jan Zadrąg - ,,Ostoja’’, rozwodził się w rozmowie z Jewhenem Sztenderą – Pryrwą, ukazując tym samym swoją całkowitą naiwność polityczną i zarazem kompletny brak wyobraźni i instynktu samozachowawczego, o swoim dziecinnym, entuzjastycznym podejściu do przyjaźni polsko-ukraińskiej i wspólnym przymierzu w walce z Rosją, wypowiadając dokładnie w taki sam sposób, podobny stek bzdur i niedorzeczności, obnażający tym samym jego totalną ignorancję i bezdenną głupotę, zarówno jako polityka i oficera równocześnie, któremu nigdy nie powinno się powierzyć dowodzenia nawet polową kuchnią, a co dopiero choćby plutonem żołnierzy, nie mówiąc już o wysyłaniu takiego durnia na rozmowy z kimkolwiek, który wydalił był z siebie taką oto ,,mądrość’’: „Podczas rozmowy oglądaliśmy się nawzajem. Oglądali się ci, co wydawali rozkazy do zabijania. Same rozmowy przebiegały bardzo spokojnie, nasi rozmówcy to byli ludzie z klasą, widać było po nich doświadczenie i odpowiedzialność”.
Tak jak w przypadku ,,geniuszu’’ intelektualnego Jana Zadrąga - ,,Osoti’’, tak i tego tytana intelektu ze Zrzeszenia WiN, określającego krwawych rezunów z UPA, jako... ODPOWIEDZIALNYCH LUDZI Z KLASĄ, którymi najwyraźniej ci rzeźnicy są dla nich takimi nadal, to może postawcie jeszcze pomnik braterstwa broni WiN – UPA? No bo dlaczego nie?
W czasie tego wspólnego ataku na Hrubieszów, żołnierzy niepodległościowego podziemia z WiN i Ukraińskiej Powstańczej Armii’’, uwolniono z lokalnego więzienia 20 osadzonych w nim więźniów, z której to liczby... 15 byli to banderowcy, a tylko 5 Polacy. Nad ranem atakujący wycofali się, a za Ukraińcami ruszył pościg NKWD. Podczas akcji został ranny dowódca oddziałów UPA „Pryrwa” i od połowy czerwca przebywał na leczeniu w punkcie medycznym WiN. Po zlikwidowaniu przez WiN swoich formacji wojskowych współpraca ustała. Jak pisze w swojej książce pułkownik Stanisław Jastrzębski, atak WiN i UPA na Hrubieszów, nie był żadnym pokazem ich bohaterstwa i męstwa, albowiem to banderowcom zależało na tym najbardziej, by chociaż tak odgryźć się na Wojsku Polskim, Milicjantach i funkcjonariuszach UB, a na sołdatach NKWD, na samym końcu, bo od jednych i drugich, coraz mocniej po prostu dostawali w cztery litery, sądząc że tym atakiem coś jeszcze dla siebie ugrają. Przeliczyli się. Jedyną rzeczą, którą uzyskali było bowiem to, że jeszcze mocniej się do nich dobrano i rok później, było już praktycznie po nich!
Wracając jednak do osoby Jewhena Sztendery – Pryrwy, to klęsce OUN – UPA na Lubelszczyźnie i Podkarpaciu, w drugiej połowie roku 1947 dowodził rajdem swojej sotni UPA, z terenów Podlasia do ,,Prus Wschodnich’’, czyli do województwa olsztyńskiego, gdzie w Braniewie objął dowództwo nad całym ukraińskim podziemiem nacjonalistycznym, które zgodnie wcześniejszym rozkazem wydanym przez prowydnyka ,,Kraju Zakierzońskiego’’ – Jarosława Starucha – Stiaha, miało przenieść się w pomniejszonych składach osobowych, na nowe tereny, na które przesiedlona została ukraińska ludność Podkarpacia i Lubelszczyzny, i tam dalej kontynuować walkę zbrojną o samostijną Ukrainę. Pryrwa dowodził zbrojnymi bojówkami UPA na przełomie lat 1947 – 1948 na terenie całego ówczesnego województwa olsztyńskiego, gdzie dowodzone przez niego sotnie UPA i bojówki SB, dokonywały kolejnych zbrodni na polskiej ludności tych ziem, milicjantach i żołnierzach Wojska Polskiego. Walki z bandami UPA na terenie województwa olsztyńskiego trwały od drugiej połowy 1947 roku, aż do roku 1951, choć ostatnią bojówkę UPA na tych terenach, zlikwidowano ostatecznie dopiero wiosną 1958 roku. Jeszcze natomiast w roku 2018, Ukraińcy na tych terenach, wypierali się w żywe oczy, ordynarnie kłamiąc, że to nieprawda, iż oni prowadzili na terenach województwa olsztyńskiego po wojnie walkę zbroją z Polakami i polskim państwem, że to UB, podrzucało broń do ukraińskich domostw i szerzyło takie ,,nieprawdziwe’’ historię. Prawda okazała się banalna zaledwie dwa lata temu. Dziś bowiem dosłownie się chwalą i są dumni z tego, że przez kilka lat po zakończeniu drugiej wojny światowej, prowadzili w ówczesnym województwie olsztyńskim, jak i na Pomorzu Gdańskim i Zachodniopomorskim walkę zbrojną przeciwko. Jak to określając komunistom, a w rzeczywistości przeciwko Polakom i Polsce, jak również dokonując akcji sabotażowych, o czym dzisiaj bez owijania czegokolwiek w bawełnę, piszą zupełnie otwarcie na swoich stronach internetowych.
Jarosław Staruch, szef zakierzońskiego oddziału regionalnego OUN - „Stiah” i oficer organizacyjny II okręgu Mykoła Wynnyczuk - „Wir”
Wiosną 1948 roku Jewhen Sztendera – Pryrwa powrócił na Podlasie, na styk powiatów Włodawa i Biała Podlaska. Z różnych względów nie udało mu się nawiązać kontaktu z miejscowym kierownictwem i bojówkami pozostałymi na zimę na terenie nadrejonu ''Łewada''. Ze względu na to z kilkoma ludźmi udał się w marsz do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech.
Jewhen Sztendera - Pryrwa - 1951 rok
Od drugiej połowy 1948 roku w Niemczech, następnie ,,wyemigrował’’ do Kanady, a raczej został przygarnięty przez amerykańskie i kanadyjskie służby specjalne w ramach tzw. ,,Operacji Aerodynamic’’, czyli ukrywania w Ameryce, zbrodniarzy wojennych, którzy kolaborowali z Adolfem Hitlerem i III Rzeszą, i których przez całe następne dziesięciolecia amerykańska CIA i kanadyjski wywiad - CSIS - Canadian Security and Intelligence Service, wykorzystywali do walki przeciwko ZSRR i wszystkim państwom Europy Wschodniej.
Potem Pryrwa studiował zarówno w Niemczech, jak i w Kanadzie, uzyskując stopnie naukowe na University of Saskatchewan i University of Alberta, obie uczelnie to dosłownie siedliska ukraińskiego nazizmu. Od 1975 roku pracował w National Library of Canada. Współpracownik nacjonalistycznych ukraińskich, emigracyjnych banderowskich gadzinówek, takich jak: „Suczasna Ukrajina”, „Ukrajinśkyj Samostijnyk”, „Do zbroji”, „Ukrajinski Wisti” (Edmonton).
Od 1992 prowadził wykłady na Politechnice Lwowskiej imienia swego szefa… Stepana Bandery
Zmarł 23 sierpnia 2022 roku w Kanadzie, w wieku 98 lat. Po dwóch latach, pochowano Pryrwę 13 lipca we Lwowie, z honorami wojskowymi na cmentarzu Łyczakowskim. W pogrzebie Jewhena Sztandery uczestniczył mer Lwowa, znany polakożerca i gloryfikator banderowskich zwyrodnialców Andrij Sadowy, przyjaciel zdegenerowanych zarządców masy upadłościowej Czeciej Ukro - Polin z PiS, PO, PSL, Polski 2050 i Lewicy. Czyli wszystkich błaznów z Terytorium Przemarszu.
Pogrzeb we Lwowie 13 Lipca 2024 roku, sotnika UPA Jewhena Sztendery - Pryrwy
Z tyłu za żołnierzami kroczy uroczyście, w specjalnie założonych na taką podniosłą uroczystość - trampkach, mer Lwowa, banderowiec Andrij Sadowy
Ad rem dla wielbicieli WiN, wypróbowanych aliantów herojów z OUN - UPA, którzy wspólnie chcieli walczyć w latach 1945 – 1947… z komuną, bo taki sobie wymyślili, jako najważniejszy priorytet swojej działalności, w czasie, gdy najbardziej fundamentalną kwestią, było wtedy ocalenie za wszelką cenę na tych ziemiach, dalszego biologicznego istnienia naszych rodaków, jak również trwania na nich państwa polskiego! I, których to również opowieści wystruganych z banana o tym, że ówczesne porozumienie podpisane przez dowództwo WiN z UPA, doprowadziło w tamtym czasie, na tych terenach do… zupełnego wygaszenia ukraińskich zbrodni na polakach, które to niedorzeczności o ironio losu, powielane są nieustannie do dnia dzisiejszego, choć nie mają, absolutnie żadnych podstaw w jakichkolwiek faktach, i zarazem wdrukowywane są nieustannie nadal do głów, kolejnych pokoleń pustych dzbanów, by tym prostym sposobem, do reszty namieszać im w głowach, tak, że już w ogóle nie będą kiedykolwiek potrafili odróżnić, co jest w tym wszystkim prawdą, a co zwykłym, prymitywnym kłamstwem, mając w głowach przysłowiowy groch z kapustą, jaki z zimną, cyniczną premedytacją, a nawet z prawdziwą lubością, robią im kłamcy i fałszerze historii z IPN!!!
Pogrzeb żołnierzy 28 pułku 9 Drezdeńskiej Dywizji Piechoty Wojska Polskiego, poległych w walce z bandami UPA. Przemyśl - 29 czerwca 1946 roku
Gmina Werbkowice jak widać, aż trzykrotnie miała pecha do niezłomnych bohaterów z UPA i WiN, albowiem zaledwie na jeden dzień, przed ich atakiem na Hrubieszów, po raz trzeci, 25 maja 1946 roku napadli na tą miejscowość, w której podstępnie ujęli i zamordowali 24 żołnierzy Wojska Polskiego, których w większości stanowili kierowcy z Pierwszego Pułku Samochodowego oraz konwojenci z wojskowej jednostki wspomagającej transport zboża. Ustalono następujące ofiary: szer. szer. Jerzy Dzikowski (lat 23), Bolesław Dziuba (lat 23), Józef Grzelak (lat 24), M ieczysław Lentan (lat 23), Piotr Mroziak (lat 20), chorąży Franciszek Matysek (lat 26), szer. Zdzisław Obszewski (lat 24), szer. Eugeniusz Odrobina (lat 23), Kazimierz Ostrowski (lat 22), szer. Stanisław Pochwała (lat 24), szer. Tadeusz Rakowski (lat 23) szer. Roman Rębisz (lat 23), szer. Henryk Skoliński (lat 24), plut. Aleksander Seliga (lat 24), ppor. Antoni Wielgosz (lat 21) oraz 6 żołnierzy, których nazwisk nie zdołano ustalić.
Stanisław Jastrzębski - Ludobójstwo Nacjonalistów Ukraińskich na Polakach na Lubelszczyźnie w latach 1939 - 1947 - Wydawnictwo NORTOM - Wrocław 2007 r.
str. 105
No ta zbrodnia na prostych żołnierzach Wojska Polskiego, stanowi swoistego rodzaju przykład i wzór, jakich można by podawać wiele, zupełnie specyficznie, pojmowanej przez jednych i drugich ,,bohaterów niezłomnych'' z UPA i WiN, walki z komuną, cokolwiek ten bełkot w ich wydaniu znaczył.
Pogrzeb żołnierzy 28 pułku 9 Drezdeńskiej Dywizji Piechoty Wojska Polskiego, poległych w walce z bandami UPA. Przemyśl - 29 czerwca 1946 roku
Początkowo wydawało się, że skoro wojna została zakończona, nastąpi już trwały pokój. Dopóki stacjonowały na tym terenie wojska sowieckie lub polskie, w poszczególnych miejscowościach panował względny spokój, jednak w miarę przesuwania się frontu na zachód, ponownie zaczęło narastać zagrożenie ze strony band UPA. Mnożyły się napady i mordy Polaków, głównie w powiatach chełmskim, hrubieszowskim i tomaszowskim . Bandyci z trójzębem na czapkach, często przebrani w mundury sowieckie lub polskie, wpadali do polskich chat i zabijali wszystkich bez względu na płeć i wiek. Prawie bezkarnie atakowali również patrole wojska czy posterunki milicji, wyrzynali w pień całe ich załogi. W okrutny sposób obdzierali z mundurów i okradali żołnierzy zarówno czynnej służby, jak i zdemobilizowanych, powracających do domów. Wszyscy po potwornych torturach byli zabijani.
Stanisław Jastrzębski - Ludobójstwo Nacjonalistów Ukraińskich na Polakach na Lubelszczyźnie w latach 1939 - 1947 - Wydawnictwo NORTOM - Wrocław 2007 r.
Str. 24
Polegli w walce z bandami UPA 27 czerwca 1946 roku, dwaj dowódcy Szkoły Podoficerskiej imienia Czerwonego Sztandaru - 28 Pułku 9 Drezdeńskiej Dywizji Piechoty Wojska Polskiego, porucznik Zenon Kratko i porucznik Bronisław Rachwał
Oto niektóre daty i okoliczności zbrodniczych napadów UPA na żołnierzy Wojska Polskiego i milicję (MO) w miejscowościach województwa lubelskiego. 26.08.1945 - napad na komisję przesiedleńczą koło wsi Waręż: zamordowano 4 jej członków; 1.09.1945 - zasadzka na pododdział MO na szosie Bełz-Waręż: zamordowano, po uprzednich nieludzkich torturach, 19 milicjantów (inne źródło podaje 21 ofiar);
20.02.1946 - napad na pododdział 9. Dywizji Piechoty w Werbkowicach: rozbrojono i zamordowano 8 polskich żołnierzy;
28.02.1946 - napad sotni UPA „Brodycza” na garnizon Wojska Polskiego w m. Kamienna: zabito, według wersji ukraińskiej, 20 i raniono 30 żołnierzy;
9.03.1946 - napad sotni „Dudy”, „Hałajdy” i dwóch kuszczy SKW (197 ludzi) na stacją Lubycza oraz stacjonujący tam Oddział 3 DP: zabito 40 żołnierzy W P i 7 członków komisji przesiedleńczej, zniszczono most, spalono wagony kolejowe i rozpuszczono repatriantów ukraińskich;
9.03.1946 - napad UPA na 8 pp w Tomaszowie Lubelskim: zabito 13 żołnierzy i 3 oficerów, raniono 13 i uprowadzono 12, których uznano za zamordowanych;
20.03.1946 - napad sotni „Bira”, „Hrynia” i „M yrona” na strażnicę 38 Komendy Odcinka WOP w Jasielu: zamordowano 24 i wzięto do niewoli 79 żołnierzy, z których 20 puszczono, a pozostałych zamordowano;
28.03.1946 - napad sotni Jana Szymańskiego „Szuma” na posterunek MO w Liwczy (pow. Lubartów): zamordowano 31 milicjantów;
6.04.1946 - napad UPA na pododdział 5 pp w m. Chrobrów, zamordowano 5 żołnierzy WP;
16.04.1946 - zasadzka na pododdział Wojska Polskiego na drodze Uhnów-Rzeczyca; zabito 12 polskich żołnierzy. Napad opisany w: A. B. Szczęśniak, W. Z. Szota: Droga donikąd. Działalność organizacji ukraińskich nacjonalistów i jej likwidacja w Polsce. Warszawa 1973, s. 53 436;
18.04.1946 - napad kurenia „Żeleźniaka” na stację kolejową w Uhnowie i kompanię Wojska Polskiego ochraniającą przygotowany do wyjazdu transport ludności ukraińskiej: w walce poległo 30 i zostało rannych kilkunastu żołnierzy WP, spalono 10 wagonów kolejowych, w których zginęło 18 osób narodowości ukraińskiej;
25.04.1946 - we wsi Warszyn, gmina Dołhobyczów, bandyci UPA napadli na kolumnę samochodową Wojska Polskiego jadącą ze zbożem; napastnicy spalili 14 samochodów i zabili 30 osób, w tym 28 żołnierzy WP oraz 2 osoby cywilne - mężczyznę i kobietę;
6.05.1946 - napad sotni „Jara” i dwóch drużyn na garnizon WP we wsi Chorobrów; UPA zamordowała 20 żołnierzy WP;
28.05.1946 - napad kurenia „Berkuta” na Hrubieszów: straty Urzędu Bezpieczeństwa i WP, według wersji ukraińskiej, wyniosły 30 osób, wedługwersji polskiej 6 osób zabitych i 3 rannych37.
Podobnych zasadzek UPA na Polaków było znacznie więcej. Według ustaleń Ignacego Bluma, od października 1945 do marca 1948 roku w czterech powiatach województwa lubelskiego: tomaszowskim, hrubieszowskim. włodawskim i bielskim bandy upowców zorganizowały 60 ludobójczych napadów na jednostki Wojska Polskiego, KBW* i MO** i zamordowały 160 oficerów i żołnierzy, spaliły ponad 50 wsi i dokonały około 250 napadów na instytucje państwowe. Łącznie w latach 1944-1949 zginęło w obronie około 590 żołnierzy i 38 oficerów. Na drogach i bezdrożach działań UPA w tamtym okresie pozostało wiele niewinnych ofiar.
Stanisław Jastrzębski - Ludobójstwo Nacjonalistów Ukraińskich na Polakach na Lubelszczyźnie w latach 1939 - 1947 - Wydawnictwo NORTOM - Wrocław 2007 r.
Str. 25 – 26
Banderowski rezun schwytany przez żołnierzy Wojska Polskiego w 1947 roku
Pomnik dwóch pracowników SNB (Czechosłowackiej Agencji Bezpieczeństwa Państwowego) Emanuela Polaka i Jozefa Prośeka, poległych w maju 1948 roku, w walkach z banderowcami, przebijającymi się do zachodniej strefy okupacyjnej Niemiec.
Od sierpnia 1944 do lipca 1947 roku grasowało na tym terenie około 70 band ukraińskich, łącznie z SKW liczyły one ponad 7 tysięcy bandytów. Inne źródło podaje, że na wiosnę 1947 roku UPA liczyła około 9 tysięcy uzbrojonych ludzi.
Bandy te mordowały wszystkich Polaków, którzy dostali się w ich ręce, a cały majątek ofiar zagrabili lub zniszczyli. Bandy prowadziły także szeroką działalność sabotażową: zrywały tory kolejowe, niszczyły mosty i wiadukty.
Akcje te dezorganizowały zaplecze wojsk polskich i siały zamęt w kraju. Oprócz Polaków mordowali także swoich rodaków za dostarczanie państwu kontyngentów żywnościowych, chęć wyjazdu do ZSRR, a nawet na Ziemie Zachodnie, bądź za sympatię do polskiej władzy
Stanisław Jastrzębski - Ludobójstwo Nacjonalistów Ukraińskich na Polakach na Lubelszczyźnie w latach 1939 - 1947 - Wydawnictwo NORTOM - Wrocław 2007 r.
str 27
„Dla sojuszników WiN, Armii UPA nie ma żadnych granic. Szlak UPA na czesko-polskim przejściu granicznym”
Ileż prawdy o ludobójczej UPA i jej krwawych bojcach zawiera się w tym pierwszym zdaniu pod zdjęciem. Faktycznie nie było dla tej ukraińskiej formacji zagłady w służbie III Rzeszy, absolutnie ŻADNYCH GRANIC, ani moralnych, ani fizycznych, w bestialskim mordowaniu Polaków, Żydów, Węgrów, Czechów, Ormian, Białorusinów, Rosjan, a nawet tych wszystkich Ukraińców, którzy nie pałali do OUN - UPA i Stepana Bandery, jakimkolwiek afektem. Banderowcy, nie posiadali również, nawet śladowych oporów w mordowaniu na rozkaz swoich prowydnyków i sotennych, członków swoich własnych rodzin, a mianowicie własnych żon, dzieci, a jeśli padł taki rozkaz, to i także własnych rodziców, gdy otrzymali takie polecenie, który był sprawdzianem, z ich deklarowanej przez siebie wcześniej, przed wstąpieniem do UPA - prawdziwej ukraińskości. Byli potworami w ludzkich skórach, w każdym calu. Pozbawionymi wszelkich ludzkich uczuć i empatii w stosunku do kogokolwiek, nawet do siebie samych wzajemnie, albowiem gdyby ktokolwiek z nich, nagle otrzymał polecenie bezlitosnego zamordowania, swego kompana z sotni, musiał zrobić to natychmiast, bez żadnego zastanowienia czy wahania, gdyż w przeciwnym wypadku, także on zostałby zlikwidowany, wraz z tym, którego zabicia odmówił. Wszystko w UPA oparte było na fundamencie strachu, nienawiści i wzajemnej, totalnej nieufności, oraz donosicielstwie, która to tresura, prowadziła w szybkim tempie do bezwzględnego, ślepego posłuszeństwa we wszystkim swoim dowódcom i prowydnykom. Dlatego też, nie istniało dla bojców UPA, słowo GRANICA, w odniesieniu, do popełniania przez nich, nawet najbardziej niewyobrażalnych dla każdego normalnego człowieka, a zarazem niezwykle okrutnych i wyrafinowanych zbrodni, które doprowadzili do prawdziwej wirtuozerii. I z takimi to właśnie człowiekami ,,honoru'', ludźmi z klasą, jak się o zbrodniarzach z UPA, wypowiadali dowódcy WiN na Lubelszczyźnie, którzy zawarli z nimi dosłownie braterski sojusz w maju 1945 roku, bo sami także, jak banderowcy, nie mieli honoru, ani też... żadnej klasy!
Jacek Boki - 9 - 10 Październik 2024 r. Źródła:
Jewhen Sztendera
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jewhen_Sztendera
https://historia.fandom.com/pl/wiki/Jewhen_Sztendera
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jewhen_Sztendera
WYZNANIE „PRIRWY”
https://www.tygodnikzamojski.pl/artykul/1572/wyznanie-amp8222prirwyamp8221.html
Stanisław Jastrzębski - Ludobójstwo Nacjonalistów Ukraińskich na Polakach na Lubelszczyźnie w latach 1939 - 1947 - Wydawnictwo NORTOM - Wrocław 2007 r.
Gazeta Rzeczpospolita: Jak Polacy i UPA razem walczyli z komunistami
https://poland.mfa.gov.ua/pl/news/5810-stattya-v-gazeti-zhechpospolita-jak-polyaki-i-upa-razom-borolisya-z-komunistami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.