Kiedy jeden z moich kolegów wyszperał w Internecie, na stronie IPN, kilka nazwisk w „Indeksie represjonowanych w PRL z powodów politycznych” i mi je pokazał – nie mogłem uwierzyć i przeczytałem dwa razy. Nie, pomyłki nie było. Pod literą „B” znaleźliśmy od razu cztery nazwiska „bojowców” UPA schwytanych w roku 1947 przez polskie lub czechosłowackie organa bezpieczeństwa. Znalezienie się upowców na tej liście to swego rodzaju nobilitacja – „represjonowani z powodów politycznych” – to brzmi jak wyróżnienie i oddanie hołdu. Dodam tylko, że IPN nie zdecydował się umieścić w tym rejestrze np. Lecha Wałęsy, ale zdecydował się na umieszczenie członków sotni UPA grasujących w Bieszczadach, zabijających polskich żołnierzy i palących polskie wsie.
Podajmy
kilka przykładów. Wasyl Brewka (ur. 8 VIII 1915), analfabeta, członek
sotni „Hromenki” (tej z filmu „Żelazna sotnia”), Brał udział w atakach
na jednostki WP w Uluczu i w lesie k. Dobrzanki. Wyrok śmierci wykonano 1
X 1947 r. W kwestionariuszu wymienia się nazwiska „osób
represjonujących”, czyli w tym przypadku pracowników Wojewódzkiego
Urzędu Bezpieczeństwa w Rzeszowie i pionu sądowego w Grupie Operacyjnej
„Wisła”. Następny delikwent: Józef Boczkowski (ur. 8 VIII 1926), 4 klasy
szkoły powszechnej, członek UPA, brał udział w napadach na jednostki WP
i jednostki czechosłowackie. Następny: Bryliński Stefan (ur. 20 IX
1922), 5 klas szkoły powszechnej, członek sotni „Osypa”, potem
„Burłaki”, oskarżony m.in. o „usiłowanie oderwania od Państwa Polskiego
części jego obszaru”. Wyrok śmierci wykonano 28 IX 1948. I wreszcie
Bochniak Adam (ur. 5 X 1925), 4 klasy szkoły powszechnej, członek sotni
„Hrynia”, brał udział m.in. w ataku na Baligród i podpalaniu wsi
polskich. Wyrok śmierci wykonano 2 IV 1949 r.
To
tylko kilka przykładów – na liście figurują dziesiątki nazwisk członków
UPA. Powstaje pytanie – jak to się stało, że w tym rejestrze
umieszczono upowców? Jakie były przesłanki merytoryczne i polityczne?
Można łatwo się domyśleć, że za takim rozwiązaniem stoi grupa
pracowników IPN o wyraźnie probanderowskiej proweniencji. Są oni w IPN
od samego początku, kiedy instytucja ta była pod kontrolą Unii Wolności.
To ci pracownicy razem z naiwnymi polskimi historykami opracowali
sławetny „Atlas podziemia niepodległościowego”, w którym straty UPA w
walce w WP i KBW wliczono lekką rączką do strat polskiego podziemia!
Mimo że w ogromnej większości przypadków podziemie polskie zwalczało UPA
gdzie tylko się dało. Czy jednak hasełko „walki z komuną” może być aż
tak zaczadzające, by godzić się na taką manipulację? Czy w imię tej
obsesji mamy stawiać pod pręgierzem żołnierzy WP i KBW (w dużej części
pochodzących z Kresów, często członków Samoobrony i AK), a wynosić na
piedestał członków organizacji, która nosi na sobie piętno zbrodni
ludobójstwa? Czy polscy kierownicy IPN (najpierw Kieres, teraz Kurtyka)
nie mogą zrozumieć, że gdyby po 1945 roku nastała Polska „londyńska”, to
także rozprawiłaby się z UPA, bo chodziło tu nie tylko o zapewnienie
spokoju i bezpieczeństwa, ale i rację stanu? Kto więc w tej poronionej
logice jest zbrodniarzem a kto bohaterem – gen. Stefan Mossor,
przedwojenny oficer, wybitny sztabowiec, dowodzący Grupą Operacyjną
„Wisła”, czy analfabeta z sotni „Hromenki”? To wstyd, że musimy dzisiaj
zadawać takie pytania.
Pisałem
nie raz, że IPN to instytucja zbudowana na fundamentach fałszywej
ideologii, w dużej mierze antypolskich. Sprytnie podrzucona przez
pogrobowców UPA idea „walki z komuną” sprawia, że IPN poluje na Polaków z
WP i KBW a na listę represjonowanych wciąga analfabetów z sotni
„Hromenki”. I to ma być budowanie fundamentów „wolnej Polski”? Czy w
imię mitycznej walki z nie istnieją „komuną” musimy się jako państwo i
naród tak upokarzać? I do czego to wszystko doprowadziło? – do totalnej
kompromitacji w skali międzynarodowej, kiedy patron tej historycznej
wizji na Ukrainie, Wiktor Juszczenko, uznał Banderę „Bohaterem Ukrainy”.
IPN ma w tym swój udział, bo ściśle współpracował ze swoim
probanderowskim odpowiednikiem w Kijowie, dostarczając mu dokumenty
archiwalne na temat „prześladowań” UPA i wpisując na „listę
represjonowanych w PRL” członków tej zbrodniczej organizacji. Niech o
tym wiedzą ci wszyscy wrzeszczący, że zamach na IPN, to niemal zamach na
Polskę.
Jan Engelgard
(Pełny tekst artykułu redaktora Jana Engelgarda z tygodnika "MYŚL POLSKA".)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.