Współpraca Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów z sowieckim NKWD
Polacy nie chcą samostijności
Ukrainy, bo wiedzą, że tylko
Ukraina może im zadać
śmiertelny cios i rozwalić Polskę.
1. Agresja ukraińskich nacjonalistów na Polskę we wrześniu 1939 roku
Niewielu młodych (ale nie tylko
młodych) Polaków wie, że we wrześniu 1939 roku w agresji na Polskę u boku wojsk
niemieckich udział wzięły wojska słowackie i ukraińskie. Były to oddziały
współpracującego z Niemcami rządu ks. Józefa Tiso, które maszerując bez walk
przez nie broniony teren Bieszczadów w Baligrodzie dołączyły już do wojsk
niemieckich, oraz sformowany przez Abwehrę Legion Ukraińskich Nacjonalistów pod
dowództwem członków prowidu OUN Romana Suszki i
Osypa Bojdunyka. Składał się on z dwóch batalionów (kureni) i liczył
około 600 żołnierzy, a jeden z jego pododdziałów dotarł aż pod Lwów. Kureniami
dowodzili: por. Osyp Karaczewśkyj „Swoboda” oraz por. Jewhenij
Hutowicz „Norim”.
Zwykle, gdy odnośnie wydarzeń kampanii wrześniowej
1939 roku używane jest określenie ,,cios nożem w plecy’’, mamy na myśli agresję
ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku. Niestety do świadomości społecznej, do
dzisiaj nie przebiła się wiedza na temat
innego ciosu w plecy, który przyszedł od południa 1 września 1939 roku. Zadała
go faszystowska Słowacja księdza Józefa Tiso. Cios ten był o wiele bardziej
dotkliwszy od tego, który zadał Stalin 17 września, ponieważ uderzenie od
południa wojsk niemieckich i słowackich całkowicie zdezorganizowało polską
obronę i z góry przesądziło o polskiej klęsce we wrześniu 1939 roku. O tym
niewiele się mówi, przemilczając i bagatelizując znaczenie ciosu w plecy
zadanego zza południowej granicy. W agresji na Polskę z terytorium Słowacji,
oprócz niemieckiej 14 Armii i słowackiej Armii Polowej ,,Bernolak’’, wzięli
także udział nacjonaliści ukraińscy. Oni również zadali Polsce cios w plecy
zanim przyszedł on ze Wschodu. Daty 1 i 17 września 1939 roku są także
początkiem realizacji programu Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów z 1929
roku, a mianowicie wprowadzeniem w czyn fizycznej eksterminacji ludności
polskiej na Kresach, która już wtedy, w jej początkowej fazie miała cechy
zbrodni ludobójstwa, której późniejszą kulminacją było już przez nikogo nie
powstrzymywane, masowe ludobójstwo Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej
w latach 1943-1944.
Pierwsi zaczęli Ukraińcy. Nastąpiło to, jeszcze
zanim Armia Czerwona przekroczyła granicę II Rzeczypospolitej, bo około 12
września. Niemieckie jednostki w ślad za wycofującym się Wojskiem Polskim
wkroczyły wówczas na terytorium Galicji Wschodniej. Dla Organizacji
Ukraińskich Nacjonalistów był to sygnał do rozpoczęcia rebelii. Ukraińscy bojówkarze
opanowywali drogi, mosty, niszczyli linie komunikacyjne, zajmowali urzędy
pocztowe i posterunki, a nawet całe miasteczka.
Pod
kontrolą OUN znalazł się między innymi Stryj. Ukraińcy rozbrajali i mordowali
oddzielających się od jednostek żołnierzy, a nawet ostrzeliwali pomniejsze
oddziały. Dochodziło też do pierwszych, wyjątkowo brutalnych, ataków na polską
ludność cywilną. Do pacyfikacji doszło w Koniuchach, Potutorowie, Sławentynie
i kolonii Jakubowce. W miejscowościach tych wymordowano po kilkadziesiąt osób.
Ukraińska rebelia we wrześniu 1939 roku miała dwa aspekty:
dywersji zbrojnej tzw. V kolumny skierowanej przeciwko Wojsku Polskiemu i
administracji państwowej (posterunki policji, urzędy) oraz eksterminacyjny,
skierowany przeciwko ludności polskiej.
OUN
i Abwehra wspólnie zaplanowały wybuch antypolskiego powstania, co stało się
nieaktualne po agresji sowieckiej. W tej części omówione jest wystąpienie
zbrojne bojówek OUN i zwerbowanych przez nich chłopów ukraińskich przeciwko
Wojsku Polskiemu, policji państwowej i administracji II RP.
Już
3 września we wsi Kniahininek pow. Łuck Ukraińcy bestialsko zamordowali 7
ułanów WP śpiących w stodole.
Ukraińcy
rozpoczęli 10 września rebelię w rejonie Mikołajowa nad Dniestrem pow.
Żydaczów. Uzbrojeni zarówno w broń palną, jak też w siekiery, widły, kosy,
bagnety, noże itp., opanowali 10 wsi wprowadzając „władzę ukraińską”. Ich bandy
mordowały zarówno polską ludność cywilną, jak też i pojedynczych żołnierzy
polskich.
W
okolicy Stryja 11 września bojówki OUN rozbrajają żołnierzy WP, dochodzi do
walk. Nocą z 12 na 13 września bojówki OUN podejmują próbę opanowania miasta.
Dywersja została stłumiona przez Wojsko Polskie, a około 40 członków OUN
schwytanych z bronią w ręku rozstrzelano, natomiast we wsi Duliby 6 ukraińskich
dywersantów z OUN (dane ze sprawozdania OUN). Nocą z 11 na 12 września we
wsiach Stawyżany i Oborczyn (Małopolska Wschodnia) bojówki OUN rozbroiły i
wymordowały około 500 polskich żołnierzy. Dowódcą jednej z bojówek był były oficer
petlurowski Lew Szańkowśkij, późniejszy ukraiński „historyk”. Od 13 do 16
września w miasteczku Rozdół pow. Żydaczów bojówkarze OUN z udziałem około
tysiąca zwerbowanych przez nich ukraińskich chłopów z okolicznych wsi oraz z
Rozdołu uzbrojonych w broń palną, siekiery, kosy, bagnety, kołki itp. opanowali
miasteczko, ograbili Polaków i dokonali kilku mordów, m.in. 6 policjantów i 4
urzędników państwowych. 16 września oddział żandarmerii i policji państwowej z
Żydaczowa przywrócił porządek. We wsi Synowódzko pow. Stryj bojówki OUN
oraz okoliczni Ukraińcy napadają na pociąg oraz dokonują wielu akcji przeciwko
Polakom. Napady mają miejsce także w: Podhorcach pow. Stryj, Truskawcu pow.
Drohobycz, Mraźnicy pow. Drohobycz, Borysławiu pow. Drohobycz, Uryczu pow.
Stryj, Żukotyniu pow. Turka. W rejonie wsi Majdan pow. Drohobycz 15
września bojówka OUN zamordowała 6 Polaków z Borysławskiego Oddziału Obrony
Narodowej.
„W połowie września 1939 faszyści ukraińscy z Legionu
Ukraińskiego spalili żywcem 40 jeńców - żołnierzy Wojska Polskiego w stodole w
miejscowości Bystrzyca. Maszerując na tyłach wojsk niemieckich, poprzez Sanok,
Lesko, Ustrzyki Dolne i Sambor, legion dotarł do Komarna, gdzie otrzymał rozkaz
natychmiastowego zatrzymania się. Po drodze dokonywali mordów polskiej ludności
cywilnej oraz niszczyli polskie symbole narodowe”.
Z dymem puszczano także polskie dwory, ścigano
osadników wojskowych i ich rodziny. Według historyka Grzegorza Motyki
wydarzenia te były zapowiedzią masowej eksterminacji ludności cywilnej, której
ukraińscy nacjonaliści dokonali w latach 1943-1945 na Wołyniu i w Galicji
Wschodniej. „Po wybuchu wojny zaczęliśmy rozbrajać Polaków, gdzie się tylko
dało” – wspominał działacz OUN Semen Łewyćkyj „Kliszcz”.
Dlaczego jednak Ukraińcy zdecydowali się na tę
akcję, mimo że ich terytoria, zgodnie z sowiecko-niemieckim porozumieniem,
miały przypaść Stalinowi? Czy chodziło tylko o akt zemsty na znienawidzonych
Polakach? Otóż nacjonaliści do końca mieli nadzieję, że Niemcy na gruzach
państwa polskiego utworzą ukraińskie państewko złożone z Galicji Wschodniej i
Wołynia. Miało się ono stać ukraińskim Piemontem.
Ich
marzenia nie były pozbawione podstaw. Aż do 17 września Niemcy nie byli bowiem
pewni, czy Stalin wywiąże się ze swoich sojuszniczych zobowiązań. 12 września
na konferencji w Jełowej feldmarszałek Wilhelm Keitel zaprezentował trzy
możliwe scenariusze. Pierwszy: Niemcy dokonują rozbioru Polski z Sowietami.
Drugi: zagarniają województwa zachodnie i podpisują pokój z Polską. Trzeci:
tworzą państwo ukraińskie.
Im
dłużej Stalin zwlekał z atakiem, tym bardziej prawdopodobny stawał się wariant
numer trzy. 15 września szef Abwehry Wilhelm Canaris spotkał się z Andrijem
Melnykiem i dał mu zielone światło do kompletowania rządu. Dwa dni później
rozpoczęła się jednak sowiecka inwazja na Polskę i stało się jasne, że Niemcy
zrealizują pierwszy, najbardziej przez siebie pożądany, scenariusz. Ukraińcy
poszli w odstawkę.
2. Współpraca
Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów z sowieckim NKWD. Ich rola w masowych deportacjach
polskiej ludności Kresów na Syberię i do Kazachstanu oraz w ludobójstwie
polskich oficerów w Katyniu, Ostaszkowie, Starobielsku i Miednoje
Dzień 17 września dla Polaków na Kresach był prawdziwą
tragedią, agresja Związku Sowieckiego wyzbywała Polaków jakiejkolwiek nadziei
na możliwość obronienia Ojczyzny. Od zachodniej granicy atakowali Niemcy, od
południa z wojskami niemieckimi szły wojska słowackie oraz dwa bataliony
Legionu Ukraińskich Nacjonalistów, na wschód od Bugu wrogów było kilku. Na Wołyniu
i w Małopolsce Wschodniej byli to Sowieci, Ukraińcy, Żydzi oraz w wielu
miejscowościach grupki komunistów polskich. Na Wileńszczyźnie do Sowietów, a
potem do Niemców dołączyli Litwini z ich oddziałami szaulisów, zbrodniarzami z
Ypatingas Burys oraz litewskim Gestapo Saugumą.. Na Grodzieńszczyźnie i Polesiu
do Sowietów dołączyli Żydzi i białoruscy chłopi, tworzący bojówki
komunistyczne.
19
września grupa Ukraińców zamordowała Kazimierza Harsdorfa, właściciela wielu
dóbr w województwach stanisławowskim i tarnopolskim. Straszliwie skatowany za
pomocą noży i kijów skonał ukryty pod łóżkiem w chłopskiej chacie w majątku
Leszczańce.
Podobny
los spotkał Stanisława Falkowskiego, właściciela majątku Ostrzyca w
województwie poleskim. Początkowo ukrył się u znajomych Żydów z Janowa
Podlaskiego (nie wszyscy Żydzi byli nastawieni prosowiecko). Niestety
został wkrótce wytropiony przez komunistyczną milicję. Jej członkowie 22
września bestialsko zamordowali i ograbili Falkowskiego podczas konwoju do
Brodnicy.
Wstrząsające
były również okoliczności śmierci znanego ziemianina z Mołodowa Henryka
Skirmuntta. Razem z żoną Marią został on wyprowadzony do lasu i tam zgładzony
przy użyciu prymitywnych narzędzi. Według części relacji agonię poprzedziły
brutalne tortury. Oprawcy mieli im zedrzeć skórę z rąk, uderzać ich
kamieniami, zakopać żywcem…
Zasługi owych
„sąsiadów” dla służb NKWD w rozpracowaniu społeczności polskiej były ogromne i
w istotny sposób przyczyniły się do eksterminacji jej elit poprzez
aresztowania, egzekucje oraz zsyłki. Nikt ich do tej zdrady nie zmuszał, była
to kolaboracja z okupantem sowieckim ochotnicza, spontaniczna, dokonywana
często z satysfakcją.
To właśnie
oni byli wykonawcami przy masowych deportacjach Polaków na Sybir. Tego
jeszcze im było za mało, potrzebna im była władza absolutna, rządy terroru
wymierzone także w Żydów, z którymi pod sowietami dzielili się władzą. Taką
nadzieję dawali im Niemcy
Działalność ta była antylechicka
i polegała na fizycznej depolonizacji ziem od wieków zasiedlonych przez
Polaków, Rusinów i Żydów. Teraz coraz pewniej miejsca Polaków zajmowali
Rosjanie lub zruszczeni Ukraińcy. Polaków natomiast masowo, razem z rodzinami,
deportowano jak najdalej od miejsca zamieszkania, na Sybir albo w stepy
Kazachstanu bez nadziei na powrót; na katorżniczą pracę, na wynarodowienie i
śmierć głodową. Była to stalinowska
zbrodnia, do której jak najchętniej przykładali ręce, odpowiednio przez niego
poinstruowani podopieczni Szuchewycza.
Współpraca, jaką
podjęli członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów z sowieckim NKWD po 17
września 1939r., doprowadziła do wspólnych działań wymierzonych przeciwko
ludności polskiej na Kresach. Zakończyły się one masowymi deportacjami Polaków
na Sybir i do Kazachstanu.
Ukraińscy
nacjonaliści opanowali sowiecki aparat urzędniczy (wytknęła to nawet Stalinowi
Wanda Wasilewska) i układali listy osób przeznaczonych do deportacji. Listy osadników polskich były podawane Sowietom przez
Ukraińców. To oni najlepiej wiedzieli, kto był osadnikiem, a kto miejscowym,
kto był sympatykiem a kto wrogiem. Organizowali
transport- podwody- angażując do tego chłopów ukraińskich sympatyzujących z
OUN. Oni też z czerwonymi opaskami na rękawach warowali czujnie jak psy gończe,
żeby żaden Polak nie uciekł po drodze.
Oni też
transportowali polskich oficerów, którzy później zginęli w Katyniu,
Ostaszkowie, Starobielsku i Miednoje.
Jak dalece sięga odpowiedzialność przywództwa OUN i
osobiście Szuchewycza za ten polski dramat, na pewno wykaże przyszłość.
W przejętych w czasie
trwania Operacji Wisła przez polski wywiad wojskowy, dokumentów zachował się
list Tura z jego rozkazem do wszystkich członków OUN ( jeden z pseudonimów
Romana Szuchewycza, dowódcy UPA). Czytamy w nim m.in.:
,, Wywózki Polaków na
Sybir są wodą na nasz młyn, im więcej pozbędziemy się ich, z Zachodniej
Ukrainy, tym lepiej będzie dla nas. Tam, gdzie to tylko możliwe, należy
niepostrzeżenie współpracować z Moskalami w zakresie deportacji ludności
polskiej. Denuncjować w NKWD przede wszystkim domniemanych przywódców, wykrywać
ukrywających się i wskazywać NKWD miejsca ich ukrycia’’.
Swoich ratować,
wykupywać (głównie duchownych i inteligentów ), ułatwiać ucieczkę z transportu,
ostrzegać przed grożącym niebezpieczeństwem. Analogiczną politykę stosować wobec
Żydów, traktować ich na równi z Polakami jako wrogów Ukraińskiej rewolucji
Nacjonalistycznej’’.
Wywózka była prawie
natychmiastowa, po wejściu Sowietów na Wołyń. Coś mi tutaj nie pasuje. W tych
sprawach trochę się orientuję. Pisałem już o tym przy innej okazji. Ale
kolejno: listy osadników polskich były podawane Sowietom przez Ukraińców i
Żydów. To oni najlepiej wiedzieli, kto był osadnikiem, a kto miejscowym, kto
był sympatykiem a kto wrogiem. Sowieci dostawali gotowe listy. Pisałem i o tym,
że moich wujostwa Kurzydłowskich wywieziono z donosu Ukraińca. Nazwisko jego
było znane. Ciocia Kurzydłowska po powrocie z Syberii widziała zdrajcę w
Koszalinie. Dodam tylko, że Kurzydłowscy należeli do bardzo biednej rodziny.
Pisałem wielokrotnie i pytałem Ciocię, dlaczego nie zgłasza tego odpowiednim
władzom? Zawsze była krótka i jednoznaczna odpowiedź: „niech go Bóg pokarze. Ja
go karać nie będę”.
Niemożliwe stało się dla Polaków ukrywanie swojej
dotychczasowej pozycji społecznej, pełnionych funkcji, wykształcenia. Zdumiewa,
że przeciwko społeczności polskiej zjednoczyli się wówczas Żydzi i Ukraińcy.
Tworzyli wspólnie „czerwoną milicję”, „komitety selrady”, razem napadali na
domy i gospodarstwa Polaków, rabowali, zabijali, aresztowali, więzili,
„rozkułaczali”. Zasługą ich „internacjonalistycznej” współpracy było skuteczne
aresztowanie polskich elit oraz deportacje na Sybir. W wielu miejscowościach na
Polesiu, a także chociażby w Szumsku i we wsi Chodak na Wołyniu, Żydzi
zabronili używania języka polskiego. A gdy nadszedł czas holokaustu, to właśnie
Polacy nieśli im pomoc i ratunek kosztem śmierci swoich rodzin, a nawet
pacyfikacji całych wsi polskich, począwszy od pierwszego masowego mordu
mieszkańców wsi Obórki w dniach 11 - 14 listopada 1942 roku, gdzie policjanci
ukraińscy zamordowali 51 Polaków i wieś spalili, jako karę za „przechowywanie
Żydów”.
Słowo Polska zostało
wykreślone z map sowieckich. To, rzecz jasna, cieszyło banderowców – a do tego
zupełnego usatysfakcjonowania potrzebna im była fizyczna przewaga nad Polakami.
Znaleźli więc namiastkę władzy. Wstępowali do milicji i sowieckich służb
specjalnych, zajmowali urzędy terenowe eliminując z nich zupełnie Polaków.
Był
to skutek roznieconego nacjonalizmu ukraińskiego, ale także „zwykłej”
zachłanności ukraińskich chłopów rabujących Polakom dobytek. Zarówno z
przyzwoleniem „swobody 3 dni” danym przez wkraczających Sowietów, jak i bez
tego przyzwolenia, w warunkach anarchii w miażdżonym i deptanym przez dwóch
agresorów Państwie Polskim. W poczuciu bezkarności znajdowały ujście
najciemniejsze instynkty mordu, gwałtu i grabieży.
Ponad 10 tysięcy Polaków stało się ofiarą wkraczających
wojsk sowieckich, zabitych żołnierzy, policjantów i osób cywilnych oraz
rozstrzelanych oficerów po wzięciu do niewoli, często przy współudziale
Ukraińców i czasami Żydów.
Napady
nacjonalistów ukraińskich na cywilną ludność polską zaczęły się już od
pierwszego dnia wojny.
Wraz z Armią Czerwoną polską granicę przekroczyły oddziały
NKWD. Do ich zadań należało rozbicie struktur administracji II RP na
kresach wschodnich oraz zorganizowanie w ich miejsce organów władzy sowieckiej.
Oddziały te zajmowały budynki urzędów państwowych, banki, drukarnie, redakcje
gazet, konfiskowały papiery wartościowe i archiwa. Dokonywały masowych
aresztowań i często natychmiastowej egzekucji elit lokalnych według wcześniej
przygotowanych list proskrypcyjnych lub według wskazań zgłaszających się
do współpracy zwolenników nowej sowieckiej władzy, głownie Żydów i Ukraińców,
którzy „pozakładali czerwone opaski na rękawy i tworzyli tzw. czerwoną
milicję”. Tylko w okresie wrzesień – październik NKWD i „czerwona milicja”
zamordowały co najmniej kilkaset osób cywilnej ludności polskiej, żołnierzy WP
oraz policjantów.
Polityka depolonizacyjna
prowadzona przez władze stalinowskie, była zgodna z polityką OUN; udowodni to
zresztą kilka lat później UPA, która nie wywoziła – bo nie chciała i nie
potrafiła – lecz likwidowała na miejscu. Teraz
ta depolonizacja odbywała się tylko z pomocą kolaborujących urzędników
ukraińskich oraz milicji złożonej w
osiemdziesięciu procentach z miejscowych kolaborantów ukraińskich.
Napady na żołnierzy polskich nasiliły się od 17 września,
po agresji sowieckiej na Polskę.
Tego dnia we wsi Dryszczów pow. Brzeżany bojówkarze OUN
rozbroili dwie drużyny żołnierzy WP, którzy od strony Złoczowa szukali
przejścia przez wieś Koniuchy do granicy, a następnie wszystkich wymordowała w
pobliskim lesie, około 20 żołnierzy (Komański..., s 107). We wsi Jasienica
Solna pow. Drohobycz otoczyli odpoczywających w stodole 15 żołnierzy WP,
zamknęli wrota i podpalili – żołnierze spłonęli żywcem We wsi Taurów powiat
Brzeżany: „17 września 1939 r. podczas wycofywania się oddziałów Wojska
Polskiego w kierunku granicy rumuńskiej, do wsi Taurów przyjechał 20 osobowy
oddział żołnierzy polskich, z 12 wozami taborowymi. Przewozili oni sprzęt
wojskowy. Błądzącym żołnierzom zaofiarował pomoc miejscowy Ukrainiec o nazwisku
Semko Mowczka „Szalej”, który zaprowadził zmęczonych żołnierzy za wieś do
wąwozu, gdzie już czekali uzbrojeni bojówkarze OUN. Rozbroili kompletnie
zaskoczonych żołnierzy i wymordowali. Zwłoki zakopano w miejscu mordu, tabor z
końmi i sprzętem zagrabiono.
We wsi Leśniki pow. Brzeżany: ‘W nocy z 17 na 18 IX 1939
roku dowództwo nad Ukraińcami w Leśnikach objął Mikołaj Senyszyn syn Piotra.
Razem z Michałem Diakowiczem zorganizowali oni bandę. Wraz z całą wsią
(ukraińscy mężczyźni 16-60 lat) wzięli udział w morderstwie na moście w środku
wsi, na szosie Brzeżany - Rohatyn. Droga została zastawiona belkami. Każdy przejeżdżający
pojazd był zatrzymywany, a pasażerowie, bez względu na wiek i płeć mordowani.
Trupy odwożono do lasu; gdzie je zakopano, do dziś dnia nie wiadomo.
18
września: „Po południu w lasach koło Łapszyna (gm. Brzeżany) w zasadzkę
zastawioną przez bojówki wpadło 150 polskich policjantów. Nikt z tej grupy nie
ocalał. Organizatorami zasadzki i mordu byli: Dulęba, syn sołtysa z Łapszyna i
Wasyl Biłłaj z osady Bernardyny koło Gaiku. Po tym wydarzeniu wielu Ukraińców z
Łapszyna i Gaiku chodziło w mundurach i butach pomordowanych” (Kulińska…, jw.).
Tego dnia we wsi Majdan pow. Drohobycz miejscowi bojówkarze OUN, którymi
dowodził Stepan Hubysz, rozbroili i zamordowali 20 żołnierzy WP idących do
granicy.
We
wsi Olesin pow. Brzeżany: „W nocy z 18 na 19 IX 1939 r. jechał drogą z Budyłowa
do Kozowej oddział wojsk polskich samochodem i na furmankach. Został zatrzymany
nad rowem, który został specjalnie przekopany w poprzek drogi wiodącej Olesina,
w jarze. Oddział ten w liczbie 30 ludzi został wymordowany przez bandę z
Olesina i zagrzebany w dołach pod Olesinem, gdzie wydobywa się piasek. W
Olesinie na podwórku u Kusina Jana zamordowano trzech polskich oficerów”
Wg
danych OUN pomiędzy 29 sierpnia a 23 września 1939 roku jej członkowie zabili
796 Polaków i spalili co najmniej cztery polskie miejscowości, przy stratach
własnych 160 zabitych i 53 rannych. W akcjach dywersyjnych prowadzonych
przez oddziały specjalne OUN wzięło udział 7729 osób, w większości członków
grup militarnych OUN. Akcje te objęły 183 miejscowości polskie. Członkowie OUN
zdobyli jeden czołg, kilka samolotów i dział, 23 ciężkie i 80 lekkich karabinów
maszynowych, 3757 karabinów, 3445 pistoletów i 25 samochodów. OUN, głównie na
skutek akcji oddziałów Wojska Polskiego i policji, straciła 160 zabitych i 53
rannych. Spalono co najmniej 4 polskie miejscowości i zniszczono 1 most. Polska
kontrakcja spowodowała spalenie 5 wsi ukraińskich.
Dane
te odnośnie strat polskich są oczywiście znacznie zaniżone, jak też „sukcesy
militarne” OUN zawyżone.
W
wyniku ataków ukraińskich we wrześniu 1939 roku straciło życie około 6 - 8
tysięcy Polaków. Ofiarami byli zarówno zamieszkali tutaj sąsiedzi Polacy,
żołnierze Wojska Polskiego usiłujący przedostać się za granicę bądź powracający
do swoich domów po rozbiciu ich oddziałów, jak i cywilni uciekinierzy z Polski
centralnej, których pod okupacją sowiecką znalazło się ponad pół miliona,
głównie kobiet i dzieci.
Zbrodnie dokonane na Kresach na Polakach od
1 września 1939 roku do końca ekspatriacji ludności polskiej w 1946 roku nigdy
nie zostały rozliczone. Nauka polska (PAN, wydziały historyczne uniwersytetów,
IPN) nie zrobiła tego przez ponad 27 lat „wolnej Polski” , nawet na
płaszczyźnie opracowań historycznych, dokumentalnych, aby dać świadectwo
prawdzie i chociaż w ten sposób uczcić pamięć ofiar.
Zbrodnie ludobójstwa ukraińskich nacjonalistów,
dokonane na Polakach na przełomie września i października 1939 roku, były, jak
się miało okazać później pregenocydalną fazą ludobójstwa, które przypadło na
lata 1943-1944. Już wtedy we wrześniu 1939 roku – mogło dojść ze strony
nacjonalistów ukraińskich do ludobójstwa na Polakach porównywalnego z tym
popełnionym na Wołyniu w 1943 roku, a rok później w Małopolsce Wschodniej. OUN
miał bowiem, to ludobójstwo w stosunku do Polaków wpisane do swojego programu
przyjętego już w 1929 roku. Jeśli do tego ludobójstwa na szeroką skalę nie
doszło już wtedy w 1939 roku, to tylko dzięki temu, że po zajęciu Kresów przez
Sowietów, czerwona władza okupacyjna szybko zaprowadziła swoje własne porządki,
w których nie było miejsca dla ukraińskiego nacjonalizmu.
Jedną z najbardziej ponurych zbrodni ludobójstwa
obok dokonanego przez nich ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej,
jaką mają na swoich sumieniach ukraińscy szowiniści, praktycznie zupełnie nieznaną
większości Polaków jest współudział ukraińskich nacjonalistów z OUN na rozkaz
Romana Szuchewycza, w masowym mordzie polskich oficerów wziętych do niewoli
przez Armię Czerwoną po 17 września 1939 roku.
Udokumentowany i to
bardzo dobrze, jest gorliwy współudział OUN w zbrodni katyńskiej. Oddziały
pomocnicze NKWD, złożone wyłącznie z Ukraińców, transportowały polskich
oficerów, którzy później zginęli w Ostaszkowie, Katyniu, Starobielsku.
Prawdopodobnie bez zaciekłej i zapamiętałej współpracy i współdziałania
OUN z sowieckim NKWD, deportacje i zbrodnie popełnione przez sowietów na
Polakach, nigdy nie osiągnęłyby takiej przerażającej skali.
Udział nacjonalistów ukraińskich w agresji na
Polskę w 1939 roku u boku Niemiec i działaniach dywersyjno-terrorystycznych
przeciw Polsce jest ważnym faktem historycznym, którego nie wolno nigdy
pomijać. Dlatego jest rzeczą wysoce niesłuszną i amoralną przemilczanie roli,
jaką odegrali ukraińscy sojusznicy III Rzeszy w
zniszczeniu Polski w 1939 roku, a eksponowanie tylko wydarzenia z 17
września 1939 roku, lecz również z zupełnym pominięciem roli ukraińskich
nacjonalistów współdziałających samorzutnie z sowieckim aparatem bezpieczeństwa
w działaniach przeciwko państwu i narodowi polskiemu, które to zafałszowywanie
faktów historycznych czynione jest konsekwentnie od 1989 roku.
A wszystko w imię oderwanej od wszelkiej
rzeczywistości iluzji, idei tzw. ,,międzymorza’’, wymyślonej przez Jerzego Giedroycia,
prywatnie członka Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Idei nie tylko
samobójczej dla narodu polskiego, ale wręcz zbrodniczej, bo pchającej nas w
całkowicie nierealny sojusz z narodami, które zarówno wtedy czyli ponad
siedemdziesiąt lat temu, jak też i dziś te państwa i narody, wcale nie ukrywają
swojej zoologicznej wręcz nienawiści do Polski jako państwa i Polaków jako
narodu, dając niemal każdego dnia nowe dowody tej, ich odwiecznej wrogości wobec
Polaków, bezlitośnie prześladując polską mniejszość i odbierając jej resztki
należnych jej praw, bez jakiejkolwiek reakcji ze strony kolejnych rządów w
Warszawie, który to brak reakcji na swoje antypolskie działania, traktują jako
przyzwolenie na całkowite spacyfikowanie Polaków na obecnej Litwie, gdzie
brutalnie prowadzona jest przez Litwinów depolonizacja Wileńszczyzny, poprzez
likwidację polskich szkół, nauczania w języku polskim, mówienia po polsku oraz
zakazu używania polskiej pisowni w nazwiskach polaków zamieszkujących Litwę i
Wileńszczyznę oraz dwujęzycznych nazw ulic. Czynione jest to dokładnie w ten
sam sposób i takimi samymi metodami, jakimi Litwini pacyfikowali Polaków i
wszelkie oznaki polskości w czasach ich sojuszu z bolszewikami, a potem z Niemiecką
III Rzeszą w latach 1939-1944. Z kolei
na Ukrainie również likwiduje się polskie szkolnictwo, zabrania używania języka
polskiego, na frontonie polskiego liceum we Lwowie umieszcza się postać
ludobójcy Polaków, dowódcy UPA Romana Szuchewycza, stawia się dziesiątki
pomników ukraińskich zbrodniarzy takich jak Bandera, Szuchewycz, Kłaczkiwsij,
Enej i wielu innych. Świętem narodowym ustanawia się 14 października 1942 roku,
dzień powstania UPA, która wymordowała w bestialski sposób setki tysięcy
Polaków. A ostatnim gestem ,,przyjaźni’’ w stosunku do Polaków jest zakaz
zdawania matury w języku polskim przez dzieci polskiej mniejszości w kilku już
zaledwie polskich liceach na Ukrainie, jakie jeszcze cudem się tam ostały. Tak
właśnie wygląda ta prometejska, zupełnie
ślepa i bezrozumna idea ,,międzymorza’’, którą wszystkie polskie rządy,
począwszy od roku 1989 nadal promują w jakimś niewytłumaczalnym amoku, nie
wyciągając absolutnie żadnych wniosków z tragicznej przeszłości.
Banderowcy zdołali do swej haniebnej roboty
zwerbować właśnie Jerzego Giedrojcia. Niewątpliwie ogromny wpływ na ,,księcia
polskiej żurnalistyki’’ miał osobnik o nazwisku Bohdan Osdczuk – szczególnie
hołubiony stypendysta Hitlera przez obie frakcje OUN. Bohdan Osadczuk to
również niedoszły ochotnik do SS-Galizien, w 2001 roku będąc doradcą prezydenta
Aleksandra Kwaśniewskiego, odznaczony został przezeń Orderem Orła Białego
za….,,zasługi dla pojednania polsko-ukraińskiego. To bynajmniej nie żart.
Osadczukowi werbunek przyszedł łatwo ze względu na ,,słabość’’ Giedrojcia do
niektórych Ukraińców. Jednak nie tyle Osadczuk ,,zwerbował’’ Giedrojcia do OUN
na początku lat 90-ych ubiegłego wieku, ale stało się to dużo wcześniej, a
mianowicie jeszcze w 1939 roku na kilka miesięcy przed wybuchem drugiej wojny
światowej. Giedroyć bowiem poprzez swoją żonę skoligacony był z rodziną
Pełenśkych, z której to rodziny pochodził niejaki Zenowij (Zenon) Pełenśkyj,
przed wojną rezydent OUN w Rzymie, w którego to rzymskim mieszkaniu odbył się
27 sierpnia 1939 roku II powszechny Zbór OUN. O swoim skoligaceniu z osobami
powiązanymi z ukraińskim faszyzmem i integralnym nacjonalizmem Giedroyć, zataił
te informacje pomijając je całkowitym milczeniem w swojej ,,Autobiografii na
cztery ręce’’. Jednak mimo tego zatajenia, tak ważnych faktów ze swojego życia
i działalności, w jednym miejscu swych wspomnień Giedroyć chyba zupełnie niezamierzenie,
się wygadał – mówiąc, że po wrześniu 1939 roku jako współpracownik ( w
rzeczywistości urzędnik tejże ambasady ), w jej imieniu utrzymywał łączność z
krajem, za pośrednictwem swoich bardzo dobrych kontaktów z… Ukraińcami z UWO
czyli Ukraińskiej Wojskowej Organizacji, która to UWO, była zespołem bojówek
antypolskiej, zbrodniczej i terrorystycznej OUN, która przez pewien czas
przenosiła do Polski jego całą korespondencję.
Giedroyć był potem emisariuszem rządu emigracyjnego
w Londynie przez cały okres II wojny światowej, od rządu Sikorskiego począwszy.
Nasuwa się w związku z tymi wszystkimi faktami pytanie; czy władze rządu
emigracyjnego wiedziały z kim naprawdę mają do czynienia w osobie Jerzego
Giedroycia i komu naprawdę służy ten człowiek ? Tego jednak już nigdy się chyba
nie dowiemy.
3. Ponowny alians Organizacji Ukraińskich
Nacjonalistów z władzami sowieckimi i sowieckim aparatem bezpieczeństwa
przeciwko Polsce
Gdy
sowiecka Armia Czerwona ponownie wkroczyła na ziemie Drugiej Rzeczypospolitej w
lipcu 1944 roku, niedawny wróg OUN, Moskale, na powrót stał się ich
sojusznikiem, z którym ponownie weszli w ścisły alians. Tak pisał 2 listopada
1944 roku do PKWN, o odnowionej współpracy ukraińskich nacjonalistów spod znaku
OUN i UPA z sowieckim aparatem
bezpieczeństwa, ówczesny wojewoda lubelski Sidor.
,,Chodzi o osoby współpracujące z UB i NKWD. ,,Stwierdzonym jest, że w szeregu wypadków
zdecydowani nacjonaliści ukraińscy weszli w kontakt z NKWD i tam prowadzą
szkodliwą robotę przeciwpolską.’’
Kto nie jest
Ukraińcem na ukraińskiej ziemi, temu śmierć. To bezwzględne hasło UPA
wcielała w życie z całą konsekwencją i do końca. Nawet hitlerowcy i bolszewicy
nie odważyli się na takie otwarte głoszenie ludobójczych planów. W tym wypadku
sprawdziła się zasada o uczniu, który przerósł mistrza.
Jednak gdy ten mistrz opuszczał Kresy Wschodnie RP,
pociągnęła za nim cała chmara ukraińskich kolaborantów obawiających się kary
narodu, a przede wszystkim bolszewików. Ilu z nich pozostało w Polsce, na
Ziemiach Odzyskanych ? Zdaje się, że
sporo posługujących się własnymi nazwiskami, lub nazwiskami swoich polskich
ofiar. Tyczyło to policjantów ukraińskich i ubowców. Powojenne procesy
potwierdziły te fakty.
Nie było ich za
wiele, bo do tych ludzi szybko dotarło KGB i wciągnęło do służby na Polską
zgubę. To właśnie oni głównie dziś przesłaniają Polakom właściwą Ukrainę
‘’problem UPA’’.
Werbując ich spośród
około siedemdziesięciotysięcznej rzeszy Ukraińców na stałe zamieszkałych w
Polsce, wywiadowcze władze KGB doskonale wiedziały kto całym sercem nienawidzi
‘’lackiego plemienia od niemowlęcia w kołysce, do zgrzybiałego starca nad
grobem’’. A ponadto byli oni szantażowani nieustannie groźbą aresztowania, a
nawet deportacji. Dlatego agentów należy szukać przede wszystkim właśnie w
kręgach nacjonalistów ukraińskich.
Według pułkownika KGB
W. Timoszewskiego, wyrażonej na łamach moskiewskiego pisma ,,Argumenty i Fakty’’,
około 80% wszystkich agentów tej instytucji w Polsce rekrutowała się spośród
ukraińskich nacjonalistów ( banderowców i melnykowców ) – obywateli RP na stałe
zameldowanych w Polsce. Reszta to Żydzi i Niemcy. Polaków, ani przedstawicieli
innych grup narodowych pułkownik KGB nie wymienia.
Do tego jeszcze dochodziły różne petycje składane przez
Ukraińców na ręce Stalina błagające ,,wodza międzynarodowego proletariatu’’ i
,,ojca narodów sowieckich’’ o wzięcie ich pod swoją ,,wysoką rękę’’, co
oznaczało dosłownie oderwanie od Polski i przyłączenie do USRR dużych połaci
polskiej ziemi.
Na początku naszej działalności (UKC-Ukraiński Komitet
Centralny ) zaprosił na Preszowszczyznę
Organizacyjny Komitet Zjazdu ruskich mieszkańców Preszowszczyzny.
Przysłuchiwaliśmy się rozmowom – ludzie mówili dialektem galicyjskim języka
ukraińskiego. Zapytaliśmy i wyjaśnił: Że dążą do tego, by ich przyłączono do
Ukrainy (ZSRR). Gdy będziemy się nazywali się Ukraińcami, pewniejszym będzie,
że przyłączą nas do Ukrainy, a nie do Rosji. A my na to: ,,Nam by to również
pasowało’’. Doradzono nam, by napisać list do Stalina, że chcemy wejść w skład
Związku Radzieckiego. Wspólnymi siłami ułożyliśmy taki list… List ten do dnia
dzisiejszego leży w archiwum we Lwowie.
Meldunek sytuacyjny ( za wrzesień 1944 ) Inspektoratu Zamość
WiN:
,,NKWD prowadzi w dalszym ciągu intensywną akcję szpiclowską
bądź sami, bądź przy pomocy Milicji Obywatelskiej. Szpiclów werbuje się głównie
spośród ludności ukraińskiej… Milicja w powiecie tomaszowskim zmienia się
powoli w organizację bojówek ukraińskich’’.
I dalej: ,,Na trzy dni przed śmiercią, Wawrzyszak aresztował
w różnych wsiach 17Ukraińców za nielegalne posiadanie broni i kontakt z
banderowcami. W cztery godziny po śmierci Wawrzyszaka zostali oni… zwolnieni z
braku dowodów. Oczywiście żadnego śledztwa nie przeprowadzono. Na wszelkie akty
gwałtu ze strony banderowców przymyka się oczy’’.
Inny fragment meldunku wywiadowczego lubelskiego Okręgu WiN
przeznaczonego dla Głównej Komendy WiN w Warszawie:
,,Nadmieniam, że UPA na niektórych terenach zaczęła
prowadzić podwójną grę. Gra polega na tym, że swoich członków wciskają do
współpracy z NKWD. Ludzie ci mają za zadanie śledzenie prac naszej organizacji
(WiN). Są fakty, gdzie trzech Ukraińców mających kontakty z UB i NKWD zostało
schwytanych przez naszych ludzi. Wymienieni mieli rozpracowywać naszych ludzi.
Oprócz tego zdarzają się częste napady i rabunki na Polakach’’.
Inny meldunek (luty 1946 rok):
,,Wywiad stwierdził, że komendant miasta Brześcia major
Pietroń ma ścisły kontakt z mieszkańcami wsi Kopytków - Kubielem. Wymieniony
Kubiel miał rozgałęzioną sieć wywiadowczą na inne tereny… Nadmieniam, że wg. Uzyskanych informacji, na teren pow. Biała Podlaska
NKWD wysłało swoich agentów w ilości 600 ludzi…’’ Zasilili oni seciny UPA !
I ostatni meldunek z 1946 roku:
‘’Wojsko w sile
wzmocnionego batalionu okrążyło grupę NKWD udającą UPA w taki sposób, że
groziła im kompletna zagłada. Wtedy dowódca otoczonego oddziału, który poniósł
straty 30 zabitych i 60 rannych, zdecydował się na krok rozpaczliwy – na
dekonspirację. Zawezwanemu dowódcy wojska polskiego ujawnił kim jest.
W późniejszym czasie
wojsko polskie informowało również, że w latach 1945-1946 sowieckie lotnictwo,
dokonało przynajmniej kilku zrzutów zaopatrzenia w broń i amunicję dla
banderowskich kureni UPA operujących w Bieszczadach.
W kilka dni później polskie wsie biorące udział w obronie
Dynowa, zostały spacyfikowane… Zakonspirowana
w Rzeszowie… inspiracyjna komórka NKWD robi częste wypady na wsie ukraińskie i
tam namawia Ukraińców do walki z Polakami. Banderowcy oddawani władzom
sowieckim przez wojska polskie, w myśl umowy NKWD-UPA, są wypuszczani celem
wywierania zemsty na cywilnej ludności polskiej’’.
Uważa się, że około
80% informatorów KGB w Polsce rekrutowało się z upowskich szeregów. Oni też,
podobnie jak ounowcy, na życzenie KGB mieli obowiązek posyłać dzieci na studia
rusycystyczne aby ułatwić im w ten sposób kontakt z Moskwą.
Prof. Zygmunt Mańkowski, zasłużony w tropieniu zbrodniarzy
spod znaku OUN-UPA i SS Galizien, natknął się na list Chruszczowa w Centralnym
Państwowym Archiwum w Kijowie. Chruszczow,
mógł za pośrednictwem służb specjalnych, mieć kontakt z krajowym przywództwem
OUN-UPA – czego nie wyklucza m. in. Myron Matwijenko – szef służby bezpieki OUN
po Mykole Łebediu. Zatem 20 lipca, a więc jeszcze przed ogłoszeniem
,,Manifestu PKWN’’, ale zaraz po przekroczeniu Bugu przez Armię Czerwoną,
Chruszczow (być może także przekonany przez banderowców) uznał, że rejony te są
warte zachodu aby je od Polski oderwać. Stalina przekonywał kłamliwie, że są to
obszary zamieszkałe w większości przez Ukraińców i Rosjan, dlatego zgodnie z
,,prawem o samostanowieniu’’, należy włączyć je ,,w skład Związku Sowieckiego z
przyłączeniem do sowieckiej Ukrainy’’. Dalej Nikita Siergiejewicz pisał: ,, Do
sowieckiej Ukrainy należy przyłączyć Chełm, Hrubieszów, Zamość, Tomaszów,
Jarosław i niektóre inne przylegające do powyższych miejscowości. Z tych
rejonów można będzie utworzyć w składzie Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki
obwód chełmski z obwodem centralnym w Chełmie’’.
List nic nie mówił o ,,książęcym grodzie’’ Przemyślu; upomni
się o niego Nikita Siergiejewicz w październiku 1956 roku, w odpowiedzi na
powszechne wołania Polaków o zwrot Rzeczypospolitej Lwowa. Wtedy ten, już jako
gensek kompartii ZSRS, zagroził odłączeniem od Polski Przemyśla.
List Chruszczowado Stalina nie był znany, miał bowiem
charakter ściśle tajny, jak wszystko, co trafiało na biurko dyktatora, ale
zamiary Chruszczowa względem Polski, znane już były wcześniej. Ujawnił je on 1
marca 1944 roku na posiedzeniu Rady Najwyższej Ukraińskiej SRS, m.in. mówiąc:
,,Naród ukraiński będzie się domagał włączenia do ukraińskiego państwa
sowieckiego, rdzennie ukraińskich ziem, jakimi są Chełmszczyzna, Hrubieszów,
Zamość, Tomaszów, Jarosław’’. ,,Po ukazaniu się przemówienia Nikity w prasie
(Prawda Ukrajiny i Prawda z 6 III 1944) – oświadczył M. Matwijenko – na rozkaz Romana Szuchewycza przerzucone
zostały na tamte obszary dodatkowe kurenie UPA, aby już sprawę zabezpieczać.
Wiem, być może, że dotarły one do Chruszczowa, albo odbyto je na jego
polecenie. W każdym razie stanowisko Chruszczowa satysfakcjonowało nas i
zachęcało do przeciwpolskich działań’’,
czyli do rzezi.
Jurko Szuchewycz – Berezyńśkij twierdzi, że w czasie rozmowy
z ojcem ,,Tarasem Czuprynką’’ – hołownym komandyrem UPA ( mógł to być początek
lipca 1944 roku ), ten zapewniał syna, że Chełmszczyzna na pewno przypadnie
Ukrainie. Jurko sądzi, że jego ojciec ,,dużo wiedział, ale mało mówił, bo tego
wymagały prawidła konspiracji’’.
Jest to dowód
pośredni, że istniała, udowodniona zresztą już, antypolska zmowa OUN-UPA i
bolszewików, dotycząca nie tylko fizycznego unicestwienia Polaków, ale także
aneksji ich ziem tak, by Polska była mała i nic w Europie nie znaczyła. I chyba
przez pamięć na ów antypolski ,,alians’’ banderowsko-bolszewicki, Chruszczow,
jak tylko został gensekiem kompartii ZSRS, ogłosił amnestię dla UPA i rozkazał
wypuścić wszystkich rizunów z łagrów.
Komunizm i ukraiński nacjonalizm, to
dwie wielkie doktryny wymyślone przez osoby tej samej totalitarnej proweniencji
– choć o różnych nazwach: bolszewicka i nazistowska. To pokrewieństwo, a także
antypolskie ostrze banderowców i bolszewików, zaowocowało wreszcie tym, że
ułaskawieni banderowcy mogli zajmować posady państwowe. Przykładem konkretnym
jest postać Wasyla Kuka, kata Narodu Polskiego, który po ,,Czuprynce’’
odziedziczył schedę komandyra hołownego UPA. Świat o tym pamięta, zapomina
jedynie o tych zbrodniarzach, w tym też o Kuku - ,,Kowalu’’, Międzynarodowy
Trybunał Sprawiedliwości w Hadze.
Fakt odnowionego, antypolskiego sojuszu pomiędzy sowieckimi
bolszewikami a OUN potwierdza też Lucyna Kulińska pisząc: Nie tylko dowódcy UPA
byli bowiem zainteresowani oderwaniem od powojennej Polski jej
południowo-wschodnich terenów celem stworzenia tam jednostki terytorialnej o
nazwie ,,Zakierzoński Kraj’’. Również
czołowi przedstawiciele władz Ukraińskiej SRR i Komunistycznej Partii
Bolszewików Ukrainy z Nikitą Chruszczowem i Ołeksandrem Kornijczukiem ( mąż
Wandy Wasilewskiej, której ojcem chrzestnym był Józef Piłsudski ) na czele
zgłaszali po wojnie roszczenia do Chełma, Hrubieszowa, Przemyśla i ziem na
wschód od Sanu. Utrata tych ziem na rzecz ZSRR była zatem realna w wypadku
dalszego tolerowania działalności UPA.
I jeszcze jeden fakt potwierdzający dowody zebrane przez
profesorów Edwarda Prusa, Zygmunta Mańkowskiego i dr. Lucynę Kulińską na temat
ponownego sojuszu zawartego pomiędzy Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów, a
władzami sowieckimi i ich aparatem bezpieczeństwa, że celem tego aliansu była
całkowita i ostateczna fizyczna depolonizacja Polskich Kresów, jak również
oderwanie od Polski jej obecnych południowo – wschodnich ziem:
Kiedy na zachodnią
Ukrainę powróciła władza sowiecka, Szuchewycz jeździł z kolei pod fałszywym
nazwiskiem, ale za wiedzą i całkowitą zgodą, a także pod ochroną NKGB, do sanatorium
w Odessie. Faktem jest, że przed 1939 rokiem OUN była finansowana głównie przez
Niemcy, ale brała też pieniądze od ZSRR i Czechosłowacji, na rzecz, których
świadczyła w Polsce usługi wywiadowcze tak samo jak dla Niemiec. Do czego
jednak UPA potrzebna była Stalinowi po 1945 roku ? Być może do całkowitej
depolonizacji Kresów Wschodnich i zmuszenia resztek żyjących tam Polaków za
pomocą krwawego terroru, by ,,repatriowali’’ się do Polski Ludowej.
Na koniec, warto przytoczyć jeszcze historię zamachu na
pierwszego prowydnyka Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów pułkownika Jewhena
Konowalca, zamordowanego w zamachu bombowym w Rotterdamie 23 maja 1938 przez sowieckiego agenta NKWD Pawła
Sudopłatowa, który wcześniej zdobywszy zaufanie Konowalca, został jego najbliższym
współpracownikiem, a tego właśnie dnia,
w jednej z Rotterdamskich kawiarni wręczył mu bombonierkę z ładunkiem
wybuchowym, która zakończyła życie pierwszego wodza OUN.
Człowiekiem, który
ułatwił Sudopłatowowi dotarcie do Jewhena Konowalca i wejście w krąg jego
najbliższych współpracowników, obdarzonych przez prowydnyka największym
zaufaniem, był… Mykoła Łebed, który początek swojej kariery terrorysty,( był
nim przez całe swoje życie), zaczynał
jako agent sowieckiego NKWD, w strukturach OUN. To właśnie Mykoła Łebed,
pseudonim w NKWD ,,Orest’’, umożliwił sowieckim agentom dotarcie do osoby
Jewhena Konowalca, a potem jego fizyczną likwidację.
Nie przeszkadzało to jednak Łebediowi zostać potem agentem
niemieckiej Abwhery, a od kwietnia 1941 roku pełnić funkcji zastępcy Stepana
Bandery w OUN-B i kierować banderowską ludobójczą Służbą Bezpeky,
odpowiedzialną za bestialską śmierć setek tysięcy Polaków na Kresach
Rzeczypospolitej. Po zakończeniu wojny i swojej ucieczce na Zachód, Łebed został z kolei agentem amerykańskiej C.I.A,
opłacany przez nią i chroniony, aż do swojej śmierci w 1998 roku.
Tak wyglądają fakty. Taka jest prawda, która prędzej czy
później zajaśnieje pełnym blaskiem swojej chwały, nawet z mroków
najciemniejszej nocy. Prawda, ukazująca w całej pełni rolę ukraińskich
nacjonalistów w prowadzonej przez nich krwawej wojnie przeciwko państwu i
narodowi polskiemu, od samego początku istnienia OUN, w ścisłym sojuszu z dwoma
największymi i najbardziej zbrodniczymi totalitaryzmami w całej historii
ludzkości tj. III Rzeszą Niemiecką Adolfa Hitlera i Sowieckimi Bolszewikami.
Polscy patrioci znają prawdę i mają historię w swoich sercach. Nie mają jednak ani jednego, ani drugiego ludzie,
którzy mianowali się elitami tego kraju i narodu. Większość bowiem z nich chce tę prawdę ukryć,
wymazać z pamięci i historii, bo przeszkadza im w obecnych stosunkach, układach
i sojuszach. Jest dla nich wręcz zbędnym balastem w ułożeniu sobie
,,europejskich’’ stosunków z Ukrainą, a także Litwą. Ludzie ci zupełnie
lekceważą okrutne męczeństwo Polaków na Kresach Rzeczypospolitej, przez
używanie określeń wyłącznie propagandowych, a nie naukowych i zgodnych z faktami,
wobec ogromu ludobójstwa, które zostało dokonane na Polakach przez OUN-UPA w
latach 1943-1944. W czasie organizowanych przez siebie samych, kolejnych
rocznic związanych z martyrologią Polskiego Narodu, powtarzają znany już od
dawna wszystkim fakt, że PRL został zbudowany na fundamencie kłamstwa
Katyńskiego. Jednocześnie zupełnie ,,nie widzą’’, że system władzy politycznej,
jaki sami stworzyli w III RP, zbudowali i utrwalają coraz mocniej na
fundamencie kłamstwa Wołyńsko-Małopolskiego, którego to kłamstwa
założycielskiego obecnej Polski, umacniającej ten stan rzeczy, będzie ustawa o tzw. ,,Męczeństwie
Kresowian’’, będąca w tym brzmieniu, w jakim ją nam przygotowują rękami posła
Pis Michała Dworczyka, kontynuacją wcześniejszej uchwały sejmu RP z czasów
władzy PO, autorstwa Mirona Sycza, negacjonisty Wołyńskiego ludobójstwa i syna
banderowskiego zbrodniarza Ołeksandra Sycza, o tzw. ,,znamionach’’ ludobójstwa.
Naiwni sądzą, że na kłamstwie o przeszłości będą w stanie zbudować bezpieczną
teraźniejszość i przyszłość. Niestety tak się jednak nie da. Jest to
niemożliwe. Cienie przeszłości pozostają.
Jacek Boki
Elbląg 8-21 kwietnia 2016r.
Literatura źródłowa:
1. Antoni Mariański - Myśl Polska, nr
17-18 (26.04-3.05.2015)
2. Prof. dr. hab.
Edward Prus – Stefan Bandera – Symbol zbrodni i okrucieństwa – wyd. Nortom
3. Prof. dr. hab. Edward Prus – Taras Czuprynka –
Hetman UPA i Wielki Inkwizytor OUN – wyd. Nortom
4. Prof. dr. hab.
Edward Prus - Operacja Wisła – Fakty,
Fikcje, Refleksje – wyd. Nortom 1994 r.
5. Prof. dr. hab.
Edward Prus – Operacja Wisła – Fakty – Dokumenty wydanie V – wyd. Nortom 2010r.
6. Prof. dr. hab.
Edward Prus – Banderowcy – Defekt historii – wydawnictwo Na Rubieży 19
7. Prof. dr. hab.
Edward Prus – Ukochaj prawdę Ukraino PDF.
8. Stanisław Żurek –
Ukraińska rebelia na Kresach we wrześniu 1939r.
9. Stanisław Żurek –
Ludobójstwo Nacjonalistów Ukraińskich Dokonane na Polakach w Polsce Południowo
– Wschodniej w latach 1939-1948
10. Piotr Zychowicz -
Historia – Dorzeczy – Rebelia na Kresach 1939 str. 8-9
11. Bohdan Piętka –
Nacjonalizm ukraiński – Od Bandery do Majdanu – wyd. Capital 2015r.
12. Prof. Jacek Wilczur
– Wileński Pierścień Śmierci – Agencja Wydawnicza CB – 2012r.
13. Pis składa projekt
ustawy 11 lipca Dzień Pamięci Męczeństwa Kresowian
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.