czwartek, 3 marca 2016

Polska bez Polski (Kiedy „czerwona Hajnówka” stanie się wreszcie „narodową Hajnówką”?)

Komentarz: Poniższy artykuł został przysłany na redakcyjną pocztę jako odpowiedź wobec artykułu/tłumaczenia pt: „„W polskiej Hajnówce odbył się marsz prawych radykałów na tle protestów okolicznych mieszkańców”, udostępnionego w dniu wczorajszym (02.03.2016) na łamach W-P. Serdeczne podziękowania dla Pani Natalii za udostępnienie artykułu oraz za materiały uzupełniające, do których linki znajdują się pod tekstem.

Dzień 1 marca obchodzony jest w Polsce jako Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” od 2011 r. Ale nie wszędzie jest to takie oczywiste. Są miejsca, gdzie trudno w tym czasie ujrzeć wywieszone flagi narodowe. Takim miejscem jest np. Hajnówka, niewielkie miasto położone na skraju Puszczy Białowieskiej – a więc niedaleko granicy z Białorusią. I właśnie o tę mniejszość białoruską się rozchodzi, a właściwie większość – w gminie Hajnówka przynależność do narodowości białoruskiej zadeklarowało aż 64,91% mieszkańców. Jeśli chodzi o samo miasto, to takową narodowość deklaruje 26,41% mieszkańców, jednak dość często zdarza się, że osoby narodowości polskiej wyznania prawosławnego identyfikują się bardziej z mniejszością białoruską niż z polskimi katolikami. A należy w tym miejscu odnotować, że większość stanowią wyznawcy prawosławia (ponad 70%). Pozostała ludność jest wyznania rzymskokatolickiego (ok. 25%) i protestanckiego (ok. 5%).

 

Wśród tego typu mieszanki narodowościowej i religijnej nietrudno o antagonizmy. A te ciągną się od wielu lat. Wystarczy sięgnąć do okresu międzywojennego. Wiosną 1919 r. Hajnówkę przejęły władze polskie. Już w tym samym roku do Hajnówki zaczęła napływać ludność nie tylko z Podlasia, ale też z odległych stron Polski: Mazowsza, okolic Lublina, Łodzi, Warszawy, Poznania, Bydgoszczy, a także z Wileńszczyzny i Polesia. Z Rosji powracali rodowici mieszkańcy. Osiedlali się tu także Żydzi, Niemcy i emigranci rosyjscy.
W roku 1920 dwukrotnie przetaczał się przez Hajnówkę front wojny polsko-bolszewickiej. W walce o miasteczko zginęło jedenastu polskich żołnierzy (cmentarz z tego okresu znajdował się przy wiadukcie PKP, obecnie w lasku na Międzytorach znajduje się mogiła żołnierzy polskich, która co poniektórych miejscowych miłośników komuny do tej pory razi w oczy).
Na terenie Puszczy Białowieskiej została rozwiązana białogwardyjska dywizja gen. Stanisława Bułak-Bałachowicza. Żołnierze tej dywizji osiedlili się w Hajnówce i Białowieży. W tym właśnie czasie wytworzyło się w Hajnówce społeczeństwo różnojęzyczne, wielogwarowe i zróżnicowane pod względem religijnym. Warto jednak wspomnieć, że przed wojną nie było tu ani jednej cerkwi – pierwsza hajnowska cerkiew została poświęcona 11 października 1942 r., a więc w czasie okupacji hitlerowskiej (i nie jest to przypadek…).
W międzywojniu Hajnówką często wstrząsały strajki. W czasie kryzysu światowego (1929-1933) znacznie zaostrzyły się stosunki społeczno-polityczne. Tzw. walki robotników z rejonu Hajnówki i Białowieży w latach 1931-33 były jednymi z największych oraz najbardziej zaciętych w skali dwudziestolecia międzywojennego. To wtedy właśnie Hajnówka zyskała przydomek „czerwona” z tej racji, że owe strajki były inspirowane przez różnej maści socjalistów. W końcu lat trzydziestych XX w. ilość strajków zmalała. Pasmo rozwoju hajnowskiej społeczności przerwała II wojna światowa.
We wrześniu 1939 r. Hajnówkę zajęli Niemcy, jednak nie na długo, gdyż już w II połowie września do miasta wkroczyły oddziały Armii Czerwonej i w ten sposób zaczęła się pierwsza okupacja sowiecka, która trwała do czerwca 1941 r. Miasto powtórnie okupowali hitlerowcy od 25 czerwca 1941 r. do lipca 1944 r. Sowieci ponownie zajęli Hajnówkę w dniu 18 lipca 1944 r., co nazywane jest „wyzwoleniem”, które to do dziś jest hucznie obchodzone przez miejscową ludność prawosławną, z władzami miasta na czele.
W Hajnówce po II wojnie światowej pozostało 5-7 tys. mieszkańców. Ludność oczekiwała na wyjaśnienie sprawy przynależności państwowej. 18 sierpnia 1944 r. przybyli do miasteczka przedstawiciele PKWN, odbył się wiec mieszkańców i wybrano Radę Gminną. W roku 1945 powstał Komitet Gminny PPR i Miejski Komitet PPS. Tyle mówi oficjalnie przyjęta wersja historii.
Jednak tuż po zakończeniu II wojny światowej w Hajnówce miał miejsce ważny epizod. Mianowicie w dniu 28 stycznia 1946 r. oddział podziemia w sile ok. trzystu partyzantów, dowodzony przez Romualda Rajsa „Burego”, przez kilkanaście godzin zajmował Hajnówkę. Przez ten czas żołnierze „Burego” złapali i rozbroili milicjanta oraz trzynastu oficerów Armii Czerwonej (w tym jednego podpułkownika); dwaj żołnierze radzieccy zostali zabici, a dwaj ranni. Niestety, oddział „Burego” musiał opuścić Hajnówkę i skierował się w okolice Bielska Podlaskiego w celu likwidacji białoruskich kolaborantów NKWD i sowieckich władz w Polsce.
I właśnie m.in. ten epizod jest solą w oku białoruskiej mniejszości. Oskarżają kpt. Rajsa o rzekome liczne zbrodnie na ludności wyznania prawosławnego, ale nie tylko jego. Nie oszczędzają też pozostałych żołnierzy zbrojnego podziemia antykomunistycznego, jak mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko” czy nawet sanitariuszka Danuta Siedzikówna „Inka”. Jak pisze Marcin Majchrowski na stronie Stowarzyszenia Patriae Fidelis: Komitety Białoruskie (…) były to powstałe w okupowanej Polsce, pod przykrywką działalności kulturalno-oświatowej, organizacje kolaborujące z hitlerowcami. Pierwszy powstał już zimą 1939 roku w Warszawie. Następne po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w połowie 1941 roku. Ze względu na znaczenie miasta Białegostoku oraz duży odsetek osób czujących się Białorusinami, lokalny komitet był jedną z najprężniej działających organizacji kolaboracyjnych na polskich ziemiach. W jego struktury wchodził z kolei bardzo aktywny oddział w Narewce (gmina Hajnówka – przyp. N.G.). Jednym z przejawów tej aktywności było denuncjowanie władzom niemieckim osób związanych z polskimi organizacjami podziemnymi. Takich na przykład jak działająca w terenowej siatce AK matka „Inki”. Wychowana w patriotycznym duchu Eugenia Siedzikowa, z domu Tymińska, nie była bynajmniej szarym członkiem tej organizacji, lecz naprawdę znaczącą łączniczką i pracownikiem wywiadu. Świadczy o tym fakt, że po aresztowaniu (listopad 1942 roku) przez długi czas lokalne dowództwo AK rozpatrywało możliwość odbicia, a właściwie wykupienia, jej z więzienia. Również brutalność, z jaką ją przesłuchiwano, nie pozostawia wątpliwości, że Niemcy znali jej wartość, a ona, podobnie jak później córka w gdańskim areszcie, nie bardzo kwapiła się do współpracy z wrogiem. (…) W jednym z takich grypsów Eugenia poinformowała rodzinę, że wie, dzięki sprawie toczącej się przed wymiarem sprawiedliwości okupanta, kto był odpowiedzialny za wydanie jej gestapo. Napisała nazwiska trzech znaczących działaczy lokalnego Komitetu Białoruskiego z Narewki. Gdy później UB zaczęło interesować się Danką, babcia zniszczyła gryps w trosce o bezpieczeństwo swoje i dziewczynek, ale jego treść przetrwała w pamięci rodziny. Dzięki temu wie ona dokładnie, które to były osoby, jednak zostałem poproszony o niepodawanie tej informacji, aby niechcący nie zaszkodzić w ten sposób żadnemu z obecnych mieszkańców Narewki i okolic. Od siebie mogę jedynie dodać, że nazwisko jednego z nich do dziś możemy wyczytać w samym centrum tego miasteczka na pomniku poświęconym tymże ludziom. Widnieje tam inskrypcja o treści: „Cześć pamięci poległych w walce z faszyzmem i o utrwalenie władzy ludowej”. Tak, to nie pomyłka. Ci nazistowscy kolaboranci nie zostali bynajmniej zamordowani przez NKWD po wkroczeniu Armii Czerwonej na te tereny. W tym czasie byli oni już bowiem gorliwymi komunistami, a jedyne, co się w nich nie zmieniło, to stosunek do polskiej partyzantki. Trudno się zatem dziwić, że zostali w efekcie zlikwidowani przez oddział „Łupaszki” podczas akcji przeprowadzonej w dniu 17 kwietnia 1945 roku. Współpraca z jakimkolwiek wrogiem Polski była charakterystyczna dla ziem kresowych. Te same osoby, zależnie od okoliczności, głośno śpiewały „Międzynarodówkę” lub pozdrawiały się słowami „Heil Hitler” w Wilnie, Białymstoku czy Lwowie. Nie inaczej było w niewielkiej Narewce, gdzie za sprawą grupy oportunistów i karierowiczów zostały poważnie zachwiane nienaganne stosunki między społecznością katolicką a prawosławną. (…) Tymczasem czymże były owe Komitety Białoruskie, jeśli nie organizacjami bezpośrednio i bez żadnych skrupułów współpracującymi z dwiema najbardziej zbrodniczymi ideologiami w historii ludzkości, których członkowie porobili polityczne kariery na ekstremistycznych frazesach i krzywdzie innych? Ich potomkowie nadal gęsto zaludniają podlaskie wioski i miasteczka. Czy aby nie jest to przyczyną, że o tzw. Żołnierzach Wyklętych profilaktycznie mówi się tam tylko źle, nie oszczędzając przy tym nawet takich osób, jak Danka Siedzikówna vel sanitariuszka „Inka”?
I właśnie dwa tygodnie po Narodowym Dniu Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, dokładnie 16 marca 2014 r., w Hajnówce zostało zorganizowane przez Bractwo Prawosławne skandaliczne spotkanie pt. „Romuald Rajs „Bury” – nie nasz bohater”. Już sam plakat reklamujący to spotkanie wywoływał jednoznacznie pejoratywne skojarzenia, gdyż ukazywał dziecko i żołnierza z karabinem. Prezentowano na nim również filmy szkalujące żołnierzy podziemia niepodległościowego. Autorem tej hucpy był niejaki Tomasz Sulima, reprezentujący tzw. Ruch Autonomii Podlasia, który w październiku 2011 r. zamieścił takowe słowa:
„Czy ja mogę być Polakiem jeżeli nie uznaję za swoje polskich symboli narodowych (herb, godło, hymn), inaczej interpretuję wydarzenia historyczne (unie polsko-litewskie uważam za wstęp do szkodliwej polonizacji, moi przodkowie stawiali krzyże przeciw Powstaniu Styczniowemu, 17 września wielu z moich krewnych przywitało sowietów z ogromną nadzieją, że w końcu zakończy się „pańska Polszcza”), nie uznaję za swoich takie postacie jak (…) Roman Dmowski i innych. Polska okupuje Podlasze od 1569 roku (z przerwą na lata okupacji Rosji 1807-1918).” [zachowano oryginalną pisownię].
Spotkanie to zostało oprotestowane przez mieszkańców Hajnówki czujących się Polakami. Wystosowali oni list protestacyjny do władz miasta. Oto fragment tego listu:
My, mieszkańcy miasta Hajnówka oraz gminy wiejskiej Hajnówka protestujemy przeciwko jawnej dyskryminacji mniejszości polskiej przez władze samorządowe oraz placówki kulturalno- oświatowe podległe burmistrzowi miasta Hajnówka. Hajnówka znajdująca się na pograniczu wielu kultur od zawsze była miejscem tarć narodowościowych i choć nikt tego otwarcie nie wyraża, to Polacy stanowiący tu mniejszość narodową są tu obywatelami drugiej kategorii. Wielokrotnie zdarzały się sytuacje, które powodowały rozgoryczenie katolickiej (i nie tylko) części społeczeństwa Hajnówki, w szczególności niedopuszczalne naszym zdaniem są sytuacje, w których samorząd miasta opowiada się po jednej ze stron. Jako część społeczności nastawionej patriotycznie i szanująca naszą Ojczyznę – Polskę wielokrotnie mieliśmy okazję przekonać się o stronniczości władz i dyrekcji poszczególnych jednostek – głównie Hajnowskiego Domu Kultury. Utrudnia się nam przeprowadzanie patriotycznych akademii i oprawy uroczystości związanych z ważnymi dla Polski wydarzeniami. Władze miasta poprzez dyrekcję HDK pozwalają na to, aby 1 i 17 września odbywały się imprezy rozrywkowe, ten fakt ma szczególną wymowę, ponieważ w 1939 r. białoruska część społeczeństwa Białostocczyzny cieszyła się z wejścia Armii Czerwonej na polskie tereny. Po wielu latach jakby kpiąc z polskiej historii, urządza się zabawy w rocznicę tych wydarzeń. Polacy nie mogą organizować swoich spotkań i uroczystości, zmuszeni są szukać miejsca w salkach przy kościołach (np. Spotkanie z Nacjonalizmem zorganizowane przez Dzielnicę Podlaską Narodowego Odrodzenia Polski w październiku 2013 r. – przyp. N.G.) lub zwyczajnie rezygnować z przedsięwzięć. (…) Władze miasta tolerują komunistycznych patronów ulic, jak Hanka Sawicka czy Paweł Finder oraz nadają nowe nazwy – Jakuba Kołasa i Janki Kupały, którzy są eksponowani w czasie wystaw upamiętniających najazd ZSRR na Polskę oraz wywózki na Syberię obywateli polskich mieszkających także w Hajnówce i powiecie hajnowskim. Samorząd nie liczy się z polską częścią społeczeństwa, pozwalając na takie sytuacje. Uważamy to za niedopuszczalne, aby władze reprezentujące polską administrację upamiętniały osoby i wydarzenia o antypolskim charakterze. Trudno szukać przypadków, w których burmistrz Hajnówki reprezentowałby samorząd, włączając się w organizację patriotycznych przedsięwzięć, z pompą za to, także za nasze pieniądze, kupuje kwiaty na sowieckie pomniki okupantów i hucznie obchodzi rocznicę tzw. wyzwolenia Hajnówki 17 lipca. Skandaliczne wręcz jest to, że inicjatywa obywatelska, jaką była organizacja patriotycznego koncertu z okazji państwowego święta, jakim, czy się to komuś podoba, czy nie, jest Narodowy Dzień Pamięci o Żołnierzach Wyklętych, nie była możliwa. Hajnowski Dom Kultury zamyka swe podwoje przed upamiętnianiem polskiego podziemia niepodległościowego, tłumacząc się innymi zaplanowanymi imprezami. Pytamy zatem, dlaczego Dom Kultury zamiast rezerwować w swoim kalendarzu terminy świąt państwowych na wszelkiego rodzaju akademie planuje na ten czas inne imprezy? Podczas gdy dla nas nie było miejsca 1 marca w placówce państwowej, miejsce takie znalazło się dla osób szkalujących polskie podziemie niepodległościowe.
Obecny burmistrz Hajnówki Jerzy Sirak (podobno katolik) nie popisał się, porównując dowódcę 3. Brygady Wileńskiej NZW kpt. Romualda Rajsa „Burego” do nazisty Jürgena Stroopa. Później wycofał się z tych słów i przeprosił za nie. Jednak nie zmienia to faktu, że w Hajnówce i okolicach dyskryminacja polskiej oraz katolickiej ludności ma miejsce na porządku dziennym. W Narewce mieszkańcy muszą walczyć o zmianę patrona Szkoły Podstawowej, którym jest podwójny agent gestapo i NKWD, Aleksander Wołkowycki, na rzecz Danuty Siedzikówny Inki”. W samej Hajnówce natomiast trudno np. dostać pracę w miejskim urzędzie, jeśli się nie jest odpowiedniej wiary (czyli prawosławnej). Mimo tej nabrzmiałej sytuacji zaświtało światełko w tunelu. Patriotycznie nastawieni mieszkańcy Hajnówki założyli Stowarzyszenie Historyczne im. Danuty Siedzikówny „Inki”, które od 2008 r. organizuje Rajd Śladami Żołnierzy 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej (jej dowódcą był legendarny mjr „Łupaszko”). Także hajnowska młodzież rokuje nadzieje, ponieważ kibice Jagiellonii Białystok zrzeszeni w FC Hajnówka wystąpili z inicjatywą pod nazwą „Narodowa Hajnówka” i pod tym właśnie szyldem angażują się we wszelkie działania patriotyczne na terenie miasta i okolicy. Jednak w miejscu, gdzie lokalny polityk PiS jest uważany za głęboka opozycję, a rzeczeni kibice krzyczący „Precz z komuną!” są brani za „faszystów”, nie tak szybko nadchodzą oczekiwane zmiany. Taka młodzież łatwo może dać się zwieść różnym ckliwym patriotycznym hasełkom spod znaku systemowego PiS-u czy Ruchu Narodowego. To pokazuje, jak wiele jeszcze potrzeba pracy w podnoszeniu świadomości mieszkańców w takich miejscowościach jak Hajnówka, aby można ją było w końcu nazwać „narodową”.
Natalia Guziejko
Artykuł pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Szczerbiec. Na szlaku idei”, nr 150/2014.
PS.  Część radnych powiatu hajnowskiego wyszła podczas uczczenia minutą ciszy Żołnierzy Wyklętych!
Prosimy o rozpowszechnianie informacji:
„W trakcie sesji Przewodniczący Rady Lech Jan Michalak wystąpił z wnioskiem o powstanie i uczczenie minutą ciszy Żołnierzy Wyklętych – w związku z przypadającym 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Na wniosek odpowiedziało część radnych, w związku z czym Rada uczciła pamięć Żołnierzy Wyklętych w niepełnym składzie.”.
Link:  http://www.powiat.hajnowka.pl/node/8516
Radna Rady Powiatu Hajnowskiego – Olga Rygorowicz (lewicowo-białoruska koalicja Ziemia Hajnowska) – zapowiedziała przygotowanie wniosku o odwołanie przewodniczącego Rady Powiatu Pana Lecha Michalaka (startującego z listy PiS). Miało to miejsce na XIII Sesji RP, w dniu 25 lutego 2016. Powodem takiej decyzji radnej był wniosek przewodniczącego o oddanie hołdu Żołnierzom Wyklętym minutą ciszy. 

Wniosek na tyle nie spodobał się radnej Ziemi Hajnowskiej oraz zastępcy przewodniczącego Rady Powiatu (z PSL), że w gronie paru innych osób opuścili salę obrad. Z „godnością” zachował się natomiast radny powiatowy, a zarazem emerytowany major SB, który po prostu nie wstał z krzesła. Już po wszystkim swoją opinię zaprezentował starosta – że „jest za, a nawet przeciw”.


To będzie chyba jedyny przypadek w kraju, kiedy Żołnierze Wyklęci staną się powodem odwołania przewodniczącego rady z pełnionej funkcji. Czy fakt, że odbędzie się to w Hajnówce, znowu wywoła „dyplomatyczną ciszę”?

Za:  https://www.facebook.com/Podlaski-Rajd-%C5%9Aladami-%C5%BBo%C5%82nierzy-5Wile%C5%84skiej-Brygady-Armii-Krajowej-722514284481693/?fref=ts
Źródło: http://kin-rchristusrex.blogspot.com/2016/03/polska-bez-polski-kiedy-czerwona.html
P.S. Suplementy od Pani Natalii:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.