Śpij spokojnie WiN i UPA czuwa!
,,Prawda jak Słońce zajaśnieje największym blaskiem,
nad największymi nawet kłamstwami,
święcącymi tylko swój chwilowy triumf''.
Jewhen Sztendera urodził się 2 stycznia 1924 roku we wsi Wolica Baryłowa. Uczył się w Sokalu i Bełzie. Członkiem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów został w roku 1940. Trzy lata później w 1943 roku wstępuje do UPA. W roku 1945, mimo bardzo młodego wieku, awansuje na dowódcę III Okręgu Wojskowego OUN – B, którym pozostaje do początku roku 1947. Jednocześnie w latach 1945 – 1946 był również dowódcą Odcinka Taktycznego UPA – Danyłiw. Jako sotnik ( Kapitan ), dowodził kureniem w skład którego wchodziły sotnie Dudy, Dawyda i Czausa. Od stycznia do lipca 1946 roku, był również referentem wojskowym Okręgu III, zaś w latach 1946–1947, awansuje na prowydnyka nadrejonu „Łyman”.
To również on, był głównym współorganizatorem, pełnego porozumienia z dowództwem jedynej struktury ,,polskiego’’ powojennego podziemia, która ochoczo wręcz dała się do niego namówić, a mianowicie, między UPA i WiN, którego to porozumienia, zawartego na piśmie, po rozmowach koalicyjnych, dotyczących wspólnych działań UPA i WiN przeciwko komunistom, podpisanego 21 maja 1945 roku, koło Rudy Różanieckiej, gdzie spotkali się przedstawiciele podziemia poakowskiego z dowódcami band UPA.
Skutkiem tych rozmów obu, do niedawna ,,wrogich’’ sobie stron, była dalsza, wspólna walka zbrojna, przeciwko nowej ,,komunistycznej’’ władzy, i który to wspólny przyjacielski wręcz alians, zawarty pomiędzy bandytami z UPA i dowództwem oddziałów Zrzeszenia WiN, doprowadziły bardzo szybko do wielu wspólnych akcji przeciwko funkcjonariuszom Milicji, Urzędu Bezpieczeństwa oraz Żołnierzom Wojska Polskiego, zaangażowanych wówczas w obronę polskiej ludności Lubelszczyzny i Podkarpacia, przed ludobójczym terrorem band UPA, które zostały w tym czasie… sojusznikiem żołnierzy Zrzeszenia ,,Wolność i Niezawisłość’’, którego jak widać w ogóle nie interesowało już w tamtym czasie i to w najmniejszym nawet stopniu, trwające przecież cały czas, bez żadnej chwili przerwy, ukraińskie ludobójstwo polskiej ludności Lubelszczyzny i Podkarpacia, bestialsko mordowanej tysiącami, przez...ukraińskich sojuszników WiN, którego to ich aliansu z rezunami spod znaku Tryzuba, stał się wspólny atak na Hrubieszów, w nocy z 26 na 27 maja 1946 roku, choć już kilka miesięcy wcześniej oddziały tych drugich, również wspólnie z bandytami z UPA, dokonywały wspólnych akcji zbrojnych, przeciwko żołnierzom Wojska Polskiego i funkcjonariuszom Milicji, których najdonioślejszym przykładem był, braterski atak na miejscowość i gminę oraz węzeł kolejowy w Werbkowicach, powiat Hrubieszów. Jako rzekomo jedyną taką, wcześniejszą wspólną akcję zbrojną WiN i UPA, przeciwko żołnierzom Wojska Polskiego, przytacza się dziś wyłącznie, ten ich właśnie braterski napad dokonany 6 kwietnia 1946 roku na Węzeł Kolejowy w Werbkowicach, gdzie bandyci z UPA, przy pełnej współpracy z oddziałami Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, zaatakowali tę miejscowość, zabijając wielu żołnierzy WP i rozbrajając, całkowicie zaskoczone atakiem placówki Wojska Polskiego. Jeśli ktoś sądzi, że tylko na tym zakończyły się tego dnia, przyjacielskie działania UPA i WiN w Werbkowicach, to bardzo się myli.
Jak bowiem stwierdza ten bezdyskusyjny fakt ,,Meldunek Sytuacyjny Nr. 91 – 7 Odcinka Wojsk Ochrony Pogranicza’’, datowany również jeszcze tego samego dnia, że w czasie tego wspólnego napadu na Werbkowice dnia 6 kwietnia 1946 roku, UPA i WiN wysadzili w powietrze także most kolejowy, w odległości 500 metrów od sąsiedniej miejscowości Bełz. A także tej samej nocy, kiedy rozpoczęto napad na Werbkowice, zniszczono również na linii miejscowości Bełz – Sokal, jeszcze 5 innych mostów i jeden duży magazyn zbożowy.
Jednak pierwszą wspólną sojuszniczą akcją zbrojną UPA i WiN, jak pisze w swojej książce pt. ,,Ludobójstwo Nacjonalistów Ukraińskich na Polakach na Lubelszczyźnie w latach 1939 - 1947’’ , Śp. Już dziś Pan pułkownik Stanisław Jastrzębski, był dokonany przez obie te formacje razem, napad 20.02.1946 roku - na pododdział 9. Dywizji Piechoty w Werbkowicach, gdzie rozbrojono wtedy i bestialsko zamordowano 8 szeregowych żołnierzy Wojska Polskiego. ( Inne źródła, w tym meldunek właśnie z tego dnia, mówiący o tej zbrodni, dokonanej wówczas przez bandytów z UPA i ,,żołnierzy’’ WiN, na żołnierzach Wojska Polskiego, który ,,cudownie’’ wyparował z Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie, chyba nie przypadkiem, mówił o… 20 szeregowych, a nie tylko 8 żołnierzach Wojska Polskiego zamordowanych tego dnia w Werbkowicach przez ,,niezłomnych’’ bojowników z komuną z UPA i WiN.)
Wracając do osoby Jewhena Sztendery – Pryrwy, to on również dowodził osobiście sotniami UPA , a polskimi oddziałami WiN, w ataku na Hrubieszów w nocy z 26 na 27 maja 1946 roku, a ze strony polskiej prawdopodobnie porucznik Wacław Dąbrowski - „Azja”. Tej nocy wśród grona atakujących polskie placówki w Hrubieszowie, był również obecny osobiście, sam dowódca okręgu wojskowego „San” i całego tzw. ,,Kraju Zakierzońskiego... Myrosław Onyszkewicz - Orest”
,,W nocy z 26 na 27 maja oddziały UPA (sotnie „Dudy", „Dawyda", „Jara", „Czausa" oraz bojówki Służby Bezpeky) liczące ok. 300 ,,żołnierzy’’ przemaszerowały do lasu, pomiędzy wsiami Trzeszczany i Podhorce, położonego w odległości 6 km na zachód od Hrubieszowa. „Tam - pisze dalej „Pryrwa" - mieliśmy się spotkać z oddziałami WiN, ale wczesnym rankiem przybył polski oficer, aby nas poinformować, że kpt. Książek (Stanisław Książek - „Wyrwa", zastępca inspektora zamojskiego okręgu WiN ) nie przybędzie. Zjawi się zgodnie z zapowiedzią wraz z porucznikiem „Młotem" (Henryk Lewczuk) i porucznikiem „Ślepym" (Czesław Hajduk), dowódcami współuczestniczących w akcji oddziałów polskich".
Odprawa polskich i ukraińskich dowódców odbyła się w południe w obozie UPA. Uczestniczyli w niej ze strony polskiej: porucznik Kazimierz Witrylak - „Hel", zastępca komendanta Obwodu WiN Hrubieszów, wyznaczony do ustalenia szczegółów ataku z dowódcami UPA, a jednocześnie dowódca polskich sił biorących udział w akcji, kapitan Stefan Kwaśniewski „Wiktor", porucznik „Młot", wyznaczony do kierowania oddziałami WiN po wejściu do Hrubieszowa i porucznik „Ślepy", odpowiedzialny za ubezpieczenie całej operacji poza miastem. „Celem ataku było zniszczenie garnizonów NKWD i UBP, których budynek służył także jako miejscowe więzienie. Połączone siły UPA i WiN miały wejść do centrum miasteczka (...) omówiono szczegółowo pełny plan akcji i rozdzielono konkretne zadania bojowe" - wspomina „Pryrwa".
,,Jedno z najważniejszych zadań spoczywało na 120-osobowej grupie żołnierzy UPA, wzmocnionej dwoma sekcjami „torped", czyli rakietowych moździerzy niemieckich WGR wz. 41, odpalanych z prymitywnych wyrzutni, tzw. podstawek Kowalskiego. Grupa ta, dowodzona osobiście przez „Prirwę" miała przeprowadzić atak na siedzibę batalionu 98. pułku NKWD, który ufortyfikował się w dworku Du Chateau przy ul. 3 Maja. Oddział „Młota", wzmocniony jedną „torpedą", miał zdobyć siedzibę PUBP przy ul. Narutowicza (obecnie mieści się tam hrubieszowski sąd), a inne miały zaatakować budynki MO, likwidować funkcjonariuszy UB, i ubezpieczać całą akcję.
W czasie polsko-ukraińskich rozmów o przygotowaniach do wspólnej walki zbrojnej, Jan Zadrąg - „Ostoja", inspektor Inspektoratu WiN Chełm zapewnił kapitana Jewhena Sztenderę - „Pryrwę" o swoim entuzjastycznym podejściu do przyjaźni polsko-ukraińskiej i wspólnego przymierza w walce z Rosją oraz - jak pisze „Pryrwa" - podkreślił: „Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę być obecny w chwili, kiedy polsko-ukraińskie braterstwo broni przybiera realny kształt".
Po latach, jeden z polskich uczestników wspólnego spotkania dowództwa WiN z UPA koło Rudy Różanieckiej, który tak jak inspektor Inspektoratu WiN Chełm - Jan Zadrąg - ,,Ostoja’’, rozwodził się w rozmowie z Jewhenem Sztenderą – Pryrwą, ukazując tym samym swoją całkowitą naiwność polityczną i zarazem kompletny brak wyobraźni i instynktu samozachowawczego, o swoim dziecinnym, entuzjastycznym podejściu do przyjaźni polsko-ukraińskiej i wspólnym przymierzu w walce z Rosją, wypowiadając dokładnie w taki sam sposób, podobny stek bzdur i niedorzeczności, obnażający tym samym jego totalną ignorancję i bezdenną głupotę, zarówno jako polityka i oficera równocześnie, któremu nigdy nie powinno się powierzyć dowodzenia nawet polową kuchnią, a co dopiero choćby plutonem żołnierzy, nie mówiąc już o wysyłaniu takiego durnia na rozmowy z kimkolwiek, który wydalił był z siebie taką oto ,,mądrość’’: „Podczas rozmowy oglądaliśmy się nawzajem. Oglądali się ci, co wydawali rozkazy do zabijania. Same rozmowy przebiegały bardzo spokojnie, nasi rozmówcy to byli ludzie z klasą, widać było po nich doświadczenie i odpowiedzialność”.
,,Odpowiedzialny'' banderowiec z ,,klasą'', według charakterystyki niejakiego Jana Zadrąga - ,,Ostoi'', szefa Inspektoratu WiN Chełm, na pamiątkowej ,,sweet foci'', wśród banderowskich ,,trofeów'', czyli bestialsko zamordowanych przez rezunów, polskich milicjantów!
Ekshumacja bestialsko zamordowanych polskich milicjantów, przez człowieków z klasą z OUN - UPA, wzorów moralnych szefa Inspektoratu WiN Chełm - Jana Zadrąga - ,,Ostoi''
Tak jak w przypadku ,,geniuszu’’ intelektualnego Jana Zadrąga - ,,Osoti’’, tak i tego tytana intelektu ze Zrzeszenia WiN, określającego krwawych rezunów z UPA, jako... ODPOWIEDZIALNYCH LUDZI Z KLASĄ, którymi najwyraźniej ci rzeźnicy są dla nich takimi nadal, to może postawcie jeszcze pomnik braterstwa broni WiN – UPA? No bo dlaczego nie?
W czasie tego wspólnego ataku na Hrubieszów, żołnierzy niepodległościowego podziemia z WiN i Ukraińskiej Powstańczej Armii’’, uwolniono z lokalnego więzienia 20 osadzonych w nim więźniów, z której to liczby... 15 byli to banderowcy, a tylko 5 Polacy. Nad ranem atakujący wycofali się, a za Ukraińcami ruszył pościg NKWD. Podczas akcji został ranny dowódca oddziałów UPA „Pryrwa” i od połowy czerwca przebywał na leczeniu w punkcie medycznym WiN. Po zlikwidowaniu przez WiN swoich formacji wojskowych współpraca ustała. Jak pisze w swojej książce pułkownik Stanisław Jastrzębski, atak WiN i UPA na Hrubieszów, nie był żadnym pokazem ich bohaterstwa i męstwa, albowiem to banderowcom zależało na tym najbardziej, by chociaż tak odgryźć się na Wojsku Polskim, Milicjantach i funkcjonariuszach UB, a na sołdatach NKWD, na samym końcu, bo od jednych i drugich, coraz mocniej po prostu dostawali w cztery litery, sądząc, że tym atakiem coś jeszcze dla siebie ugrają. Przeliczyli się. Jedyną rzeczą, którą uzyskali było bowiem to, że jeszcze mocniej się do nich dobrano i rok później, było już praktycznie po nich!
****
Po tym braterskim porozumieniu ,,bohaterskich'' czynowników z WiN z ich oddanymi przyjaciółmi z OUN - UPA, w powiecie Hrubieszowskim, nastąpiły kolejne sojusznicze rozmowy o wspólnej walce z wrażą komuną, na tamtych terenach, południowo - wschodnich ziem Polski, na których od 1944 roku, trwało nieprzerwane apogeum ukraińskiego ludobójstwa na Polakach, zamieszkujących Podkarpacie i Lubelszczyznę, ale to dla herojów z tzw. ,,podziemia niepodległościowego'', była sprawa drugorzędna, jeśli nie powiedzieć, wręcz w ogóle nieistotna dla ich ,,najwyższych wartości'', jakie ponoć wyznawali, celów, do których dążyli, no i nade wszystko ich ,,gigantycznego'' poziomu intelektualnego, jaki sobą i tym co robili - prezentowali.
Następnym porozumieniem, po tym, które w 1945 roku zawarł WiN z OUN - UPA, były rozmowy, zakończone obopólnym dogaworem z bandytami z UPA, o wspólnej walce z komuną, bo ta była wówczas dla nich najważniejsza, a nie żadna tam jakaś obrona, przed rezunami polskiej ludności Lubelszczyzny, która została zawarta przez przedstawiciela ukraińskich nacjonalistów - Jurko Łopatyńskiego, pseudonim ,,Kalina'', z szefem Zamojskiego Inspektoratu Delegatury ,,Narodowych Sił Zbrojnych'', dotyczące, a jakże... WSPÓLNEJ WALKI PRZECIWKO SOWIETOM, a także niezaprzeczalny fakt wspólnego współdziałania resztek rozbitych sotni UPA, z odcinka taktycznego ,,Daniływ'', z... oddziałem WiN, dowodzonym przez tzw. majora Henryka Dekutowskiego, w czasie wspólnego napadu z banderowskimi rezunami z UPA, na wsie Janówka i Huleszów w powiecie Włodawskim.
,,Major'' Hieronim Dekutowski
i poniżej jego wielki sojusznik
Pułkownik UPA Jurij Łopatyński
Zuchy!
Natomiast na Podkarpaciu kontakty z bandami UPA, ( wbrew wystruganej dzisiaj opowiastce z Mchu i Paproci dla kibolskich tłuków i im podobnych, przez IPN, iż ,,major'' Żubryd zwalczał UPA ) nawiązał ANTONI ŻUBRYD, dowódca oddziału NSZ na Podkarpaciu. Wprawdzie ostatecznie nie doszło do zorganizowania wspólnej, sojuszniczej akcji z mołojcami z UPA, ale przestrzegano za to i to bardzo ściśle, ,,Dobrosąsiedzkich Stosunków i Przyjacielskich Relacji z bandami UPA, operującymi zupełnie bezkarnie na tych terenach, wymieniając jednocześnie pomiędzy sobą wszelkie informacje wywiadowcze i ostrzegając się po przyjacielsku, odpowiednio wcześniej o ruchach oddziałów Wojska Polskiego i Milicji.
No ale o tych, akurat bardzo niewygodnych faktach, nigdy nie usłyszycie z ust oficerów frontu ideologicznego z IPN, w tym niedawnego szefa tej czysto goebbelsowskiej instytucji, sutenera Nawrockiego, który z błogosławieństwem i wcześniejszym namaszczeniem przez marchewkowego bobofruta z Waszyngtonu i samej CIA, został właśnie nowym gaulajterem Generalnego Gubernatorstwa Ukro - Polin. A nie powiedzą wam o tym wszystkim dlatego, że cała ZAŁGANA JAK BURA SUKA NARRACJA ICH KŁAMSTW, JAKIE FABRYKUJĄ OD 1997 ROKU, ROZPIRZYŁABY IM SIĘ DOSŁOWNIE W JEDNĄ SEKUNDĘ JAK DOMEK Z KART, CZY INNA SPRÓCHNIAŁA SZOPA Z TEKTURY I PRZEGNIŁEGO PAŹDZIERZA, KTÓRYMI TO BREDNIAMI ZASRYWAJĄ OD 30 LAT UMYSŁU KOLEJNYCH POKOLEŃ NAJMŁODSZYCH POLAKÓW.
Kolejnym ,,dzielnym'' zuchem, który paktował z banderowskim diabłem z OUN - UPA, był niejaki... Dragan Mihajlo Sotirović, ps. Draża, dowódca kompanii D-14 w batalionie zgrupowania AK - ,,Warta''. 29 Kwietnia 1945 roku, w wyniku rozmów prowadzonych przez prowydnyka rejonu I Okręgu OUN Mychajło Jumana „Borysa” i przez przedstawiciela ,,Draży'', porucznika ,,Piłata'' ( Ryszard Krasek ) sporządzono wspólny protokół zawierający ogólne zasady WSPÓŁPRACY we wspólnej... ,,Walce Przeciwko Sowietom'', a szczególnie we wspólnym braterskim zwalczaniu razem z herojami UPA, sowieckiego NKWD! O tym wszystkim doskonale wiedziała w tamtym czasie, jak podlegające jej wszelkiego rodzaju oddziały tzw. ,,niepodległościowego podziemia'', niemal na wyścigi zawierały porozumienia z ukraińskimi ludobójcami spod znaku Wideł i Siekiery, które miały już na sumieniach setki tysięcy Polaków, wymordowanych przez nich w najbardziej niewyobrażalny bestialski sposób i to ludobójstwo w tamtym czasie na ziemiach całej Rzeszowszczyzny i Lubelszczyzny trwało w najlepsze nadal, co jak widać wcale akuratnie i to w żaden sposób, nie przeszkadzało zuchom z WiN, NSZ i resztek samozwańczych grup AK.
Dragan Mihajlo Sotirović, ps. Draża
Nasz ,,niezłomny'' Serbski Zuch ,,Draża'', nawet odciął się w końcu, od banderowskich przyjaciół, gdy dotarło wreszcie do tego tępego serbskiego czetnika, że zbrodnicze napady, mordy, gwałty i grabieże polskiej ludności, ze strony jego banderowskich sojuszników, nie tylko nie ustały, ale jeszcze bardziej się wzmogły, wtedy nagle otrzeźwiał, że jak ostatni dureń dał się wpuścić do gnojówki, z której wprawdzie utytłany nazistowskim gównem po czubek głowy w porę wyszedł, ale smród pozostał po tym, po dziś dzień! I nie zmienią tych niezaprzeczalnych faktów, żadne, choćby nawet nie wiem jak ekwilibrystyczne usprawiedliwienia, wznoszące się na same wyżyny erystycznych kłamstw, bo Prawda prędzej niż później, wgniecie te wszystkie ordynarne i bezczelne kłamstwa wystrugane z sufitu, prosto w ziemię, czy to się wszystkim obecnym, polskojęzycznym ,,apostołom'', głoszącym niestworzone brednie, ubliżające inteligencji nawet ucznia podstawówki, o rzekomej nieskazitelnej postawie i walce ich tzw. ,,niezłomnych bohaterów'', co jest gównoprawdą sięgającą dosłownie wyżyn nieba!
A teraz zacytujmy, co piszą na ten właśnie temat, ,,nasi ukraińscy przyjaciele'', jak prężnie rwali się do wspólnej walki razem z UPA, przeciwko rzecz jasna wrażej komunie, ,,nasi niezłomni gieroje'' z tzw. ,,podziemia niepodległościowego''. Tutaj NIKT, nie zarzuci, że są to rzekomo sfabrykowane dokumenty ,,komunistycznej propagandy''. A teraz trzymajcie się mocno, bo niektórym, naprawdę ziemia może nagle usunąć się spod nóg, gdy dowiecie się... KTO WAM JUŻ WTEDY ZAFUNDOWAŁ, WCIELANĄ DZIŚ W ŻYCIE Z TAKIM NEOFICKIM ZAPAŁEM UNIĘ Z DZISIEJSZYM BANDEROWSKIM BANDERSTADTEM, CZYLI UNIĘ POLSKO - UKRAIŃSKĄ, JAKO JEDNEGO PAŃSTWA, KTÓREGO NIE BĘDZIE DZIELIĆ ŻADNA GRANICA. Ano zafundowali Wam to, co macie dzisiaj, Wasi ,,niezłomni'' bohaterowie ze ,,Zrzeszenia AK - WiN'', a także NSZ i innych tych ówczesnych ,,zuchowych'' formacji !!!
,,We wrześniu 1944 roku zwołałem naradę 23 dowódców AK z rejonu Chełmskiego, Zamojskiego i Hrubieszowa... Rozkazałem, aby zamiast walczyć z Ukraińcami, szukali możliwości porozumienia i współpracy. Wśród obecnych zapanowało zdziwienie, gdyż było wśród nich wielu, którzy w walce z Ukraińcami stracili całe rodziny. Nikt nie sprzeciwił się.”
Najwierniejszy i najbardziej oddany spośród ówczesnych sług Banderowskiej Ukrainy - kapitan Marian Gołembiowski. Ówczesny ,,tfurca'' i prawdziwy przodownik, tak dziś najpopularniejszej idei wśród obecnych renegatów, zarządzających masą upadłościową, byłego obwodu polskiego, czyli tzw. ,,TRÓJMORZA''!
Po tym spotkaniu, które odbyło się w okolicach wsi Dubienko przygotowano pocztówkę z apelem, w nakładzie 7,5 tysiąca egzemplarzy i rozprowadzono ją, od Włodawy przez Chełm, aż do Przemyśla. Polscy partyzanci zaczęli demonstrować wtedy lepsze podejście do ukraińskich chłopów. Nie mogło to nie wywołać pozytywnej reakcji Ukraińców.
27 września 1944 z ,,obozu koncentracyjnego'' w Sachsenhausen (pod Berlinem), został zwolniony wraz z grupą 100 osób Stepan Bander i pułkownik Jurij Łopatynski - „Szejk”, ,,Kalina''.
Na początku stycznia 1945 roku, Niemcy przewieźli go ( Jurko Łopatyńskiego ), samolotem do Galicji, po czym dotarł on do Romana Szuchewycza i przekazał mu listy od Stepana Bandery, Mykoły Łebedia i Jarosława Stećki. Centralne kierownictwo zapoznało się z instrukcjami zawartymi w pismach, po czym w dniach 5-6 lutego w okolicach Bereżan zorganizowało spotkanie, w wyniku którego wydano „Instrukcję wykonania nr 1”.
Instrukcja ta określała między innymi, potrzebę negocjacji z polskim podziemiem. Jeszcze przed publikacją Instrukcji nr. 1, kierownictwo OUN w obwodzie lwowskim i kierownictwo Sił Zbrojnych UPA „Bug”, wysłało do Zakierzonskiego Kraju - Jewhena Sztenderę, pseudonim „Pryrwa”, z zadaniem przygotowania gruntu pod porozumienie z Polakami.
Pierwszy przedstawiciel UHWR skierowanym do ,,Zakierzońskiego Kraju'', prawdopodobnie na przełomie marca i kwietnia 1945 roku, był porucznik Bohdan Gwozdetski („Kora”, „Emir”). Prawdopodobnie wraz z przybyciem regionalnego kierownictwa UPA do ,,Zakierzońskiego Kraju'' 10 kwietnia 1945 roku, wydał instrukcję nr 2/45 dotyczącą stosunków z Polakami. Stwierdził, że wszelkie działania skierowane przeciwko ludności polskiej są zakazane. Zezwolono na likwidację jedynie pojedynczych Polaków, którzy pracowali dla wroga – Sowietów.
Konieczność zawieszenia broni wisiała już w powietrzu, wymagały tego także nowe okoliczności – ustanowienie reżimów sowieckich po obu stronach granicy, a także naleganie ludności cywilnej, która potrzebowała zakończenia działań wojennych i możliwości powrotu do normalnego życia.
W ten sposób zawarto pierwsze rozejmy pomiędzy lokalnymi przywódcami UPA i AK. Pierwszym znanym z nich było podpisanie porozumienia we wsi Dynów nad Sanem, w ówczesnym województwie rzeszowskim, w dniu 29 kwietnia 1945 roku, pomiędzy wysłannikami kapitana Dragana Sotirowicza - „Dražy” – podporucznika Józefa Szajdę, pseudonim „Belabes” i dowódcę plutonu sierżanta Tadeusza Hermana - pseudonim „Pirat”, a ze strony ukraińskiej – przez szefa 4. rejonu, I okręgu OUN Mychajło Jumana „Borysa”. Porozumienie obejmowało powiaty rzeszowski, berezowski, przemyski i dobromilski (na terenie Ukraińskiej SRR) i trwało do jesieni 1945 roku. ( Tak więc współpraca oddziałów AK, dowodzonych przez majora Dragana Sotirowicza - ,,Drażę'', trwało aż pół roku i wcale ,,Draża'', nie wycofał się z tej współpracy od razu, tylko jak wynika to z samych ukraińskich źródeł, pełna współpraca, w tym wspólne akcje zbrojne z UPA, trwały aż pół roku! - dopisek Jacek Boki )
Jednak pomimo wciąż trwającej konfrontacji ukraińsko-polskiej, która szalała na Roztoczu, Chełmszczyźnie i Podlasiu, to w końcu wykonano długo oczekiwany przez wszystkich, kolejny krok do zawarcia wspólnego porozumienia, które miało miejsce 21 maja 1945 roku, kiedy to we wsi Żar, pomiędzy Rudą Różaniecką, a wsią Nowy Kochanek, przedstawiciele Zamojskiej AK i UPA, podpisali porozumienie, kończące toczące się od 2 lat na tym terenie, zacięte walki pomiędzy ukraińskimi i polskimi oddziałami partyzanckimi. Jak doszło do tego kluczowego zrozumienia?
W maju 1945 roku Jewhen Sztendera - „Pryrwa”, objął stanowisko referenta SB w okręgu jarosławskim. Rozpoczęła się propagandowa akcja, której celem było zawarcie wspólnego porozumienia, skierowana do Polaków w powiatach tomaszowskim, biłgorajskim i lubaczowskim. Latem 1945 roku, akcja ta była kontynuowana w powiatach Hrubieszów i Chełm. Na przełomie kwietnia i maja 1945 roku trzej delegaci Centralnego Dowództwa OUN i UHWR, przekroczyli granicę radziecko-polską pod osłoną walczących sotni: a byli to - pułkownik Jurij Łopatynski - „Szejk”, kapitan Bohdan Gwozdetski - „Kora” i kapitan Światosław Łewicki - „Kup”. To oni zostali upoważnieni do poszukiwania kontaktów z polskim rządem w Londynie.
Dlatego inicjatywa wyszła jednocześnie ze strony polskiej i ukraińskiej. Miejscem rokowań było Roztocze, czyli ośrodek ukraiński we wsiach Nowy Lubliniec i Stary Lubliniec, placówka polskiej milicji w Folwarkach, gmina Cieszanów, pod dowództwem sierżanta Tadeusza Czubryta („Kierowcy”). Negocjacje prowadzone były za pośrednictwem wikariusza greckokatolickiego w Nowym Lublińcu – Adama Ślusarczyka – pseudonim „Rzymański” i „Księga”. Do pierwszego spotkania doszło prawdopodobnie pomiędzy Niemstowem a Starym Lublincem, drugie zaś na plebanii w Starym Lublińcu na przełomie kwietnia i maja 1945 roku.
Spotkanie przedstawicieli UPA i AK przed rozpoczęciem rokowań we wsi Żar (Żar) k. Rudy-Rożaneckiej (fot. archiwalne M. Zajonczkowskiego, 2016)
Najpierw przedstawiciel strony ukraińskiej przedstawił plan wzajemnej współpracy, pomiędzy departamentami ukraińskimi i polskimi. Prawdopodobnie był to ksiądz Ślusarz. Natomiast pod koniec kwietnia 1945 roku w Folwarkach i 3 maja w Przymiarkach, koło Hrubieszowa, następujące rozmowy z przedstawicielem strony polskiej Tadeuszem Czubrytem, przeprowadził „Vyr”, ks. Ślusarczyk i kilku innych przedstawicieli UPA.
Równolegle spotkania miały miejsce w Starym Lublinie, a także nawiązywano nowe kontakty w Hucie Lubyckiej. Tutaj pod koniec kwietnia 1945 roku w gospodarce Iwana Ilchyny, stronę polską reprezentował dowódca WiN okręgu Tomaszowskiego Tomasza. Marian Warda - ,,Polakowski'', oraz dowódca kompanii „Narol” por. „Kostek”. Ze strony ukraińskiej najwyższym przedstawicielem w czasie tego spotkania był najprawdopodobniej Wasyl Hałasa „Orłan”. Spotkania AK i UPA odbyły się wiosną 1945 roku, także w rejonie Bełżca, z których pierwsze odbyło się jeszcze na początku kwietnia 1945 roku.
Już w trakcie ich trwania,utworzono pierwsze punkty kontaktowe – dla Ukraińców – p. Liwcha, a dla Polaków we wsi Andrzejówka, w pobliżu miejscowości Narol. Potem spotkania odbywały się już regularnie. Wyniki wszystkich tych negocjacji doprowadziły do tego, że podjęto decyzję o zaprzestaniu wzajemnych działań zbrojnych i umożliwieniu cywilnym Polakom i Ukraińcom powrotu do swoich wsi, którzy znajdowali się po różnych stronach linii demarkacyjnej, między terytoriami kontrolowanymi przez UPA i AK-WiN. Jednak samo rozróżnienie pozostało istotne. Dopiero 2 maja 1945 roku, obie strony zgodziły się na możliwość ulokowania swoich oddziałów na terytorium kontrolowanym przez drugą stronę.
Na wspólnej sweet foci, wypróbowani sojusznicy z WiN i UPA. Mają się do dziś czym pochwalić wnukom.
AK okręgu tomaszowskiego przejęła inicjatywę w negocjacjach i w porozumieniu z zamojskim inspektorem Marianem Gołęmbiowskim - „Irką” 2 maja 1945 roku w Dolinach koło Rudy-Rożanieckiej, na terenie kontrolowanym przez AK-WiN, zorganizowała spotkanie w celu podniesienia poziomu rozmów. Spotkali się tu porucznik Marian Warda („Polakowski”, „Mały”) i Mykoła Winnychuk („Korniichuk”, „Vyr”). Ze strony ukraińskiej wziął udział w tym spotkaniu również ksiądz Adam Ślusarczyk - „Rzymianin”. Na spotkaniu partnerzy sprawdzili wzajemną gotowość do negocjacji i zgodzili się na spotkanie czołowych przywódców AK i UPA w celu zawarcia rozejmu.
Od tego czasu ośrodek organizacyjny Ukraińców mieszczący się w klasztorze pod Werchratą i Polaków w Rudzie-Rożanieckiej, przygotowywał się jednocześnie do takiego spotkania. Miejscem ostatecznego porozumienia na szczeblu delegowanych przedstawicieli UHWR i komendanta AK w okręgu tomaszowskim Mariana Gołembiowskiego była wieś Żar, pomiędzy wsią Ruda-Rużaniecka i Ostrówki. Spotkanie to odbyło się 21 maja 1945 roku.
Istnieją różne dane dotyczące konkretnego miejsca negocjacji. Według niektórych źródeł spotkanie odbyło się w domu mieszkańca Ostrówka zwanego „Kupą”, dokąd Polacy przybyli powozem z Rudy-Rużanieckiej. Według innych danych była to rezydencja Stepana (lub Iwana) Kita (obaj nosili pseudonim „Buturlym”) lub Hryhorija Szeremeta „Bagnetsey” – mieszkańców wsi Żar.
Miejsce rokowań było objęte ścisłą ochroną. We wsi Kutne – w pobliżu miejsca rozmów, stacjonowała sotnia „Avengers I” – „Shuma”, w pobliżu znajdowały się także sotnie„Hałaidy I” i „Hałaidy II”. Do Ostrówki wysłano ,,żołnierzy'' z Kuszcza „Trembita”. Delegacji polskiej pilnowały oddziały kompanii AK ze wsi Ruda-Rożanecka.
Podczas tych negocjacji przedstawiciele Zamojskiej AK i UPA zawarli długo oczekiwany rozejm, który zakończył zacięte walki pomiędzy ukraińskimi i polskimi oddziałami partyzanckimi, toczące się w tym regionie od 2 lat.
Braterski deal WiN z UPA dobity. Teraz mogli to oblać horyłką i dziarsko przystąpić do walki z komuną o wspólne hajadamckie państwo UKRO - POL. Brawo! Prawdziwe Zuchy!
Jewhen Sztendera wspomina:
„Podczas mojej wizyty spotkałem się z 3 oficerami UPA z Ukrainy. Byli to mjr Jurij Łopatynski („Szejk”, „Kałyna”), kpt. B. Hwozdetskij („Kora”), który zginął w potyczce z UBP niedługo po moim wyjeździe, oraz kurennyj Światosław Lewicki. Dwóch z nich: Ju. Łopatynski i B. Hwozdetskij zostało upoważnionych przez Naczelne Dowództwo UPA do prowadzenia negocjacji z AK. Następna konferencja odbyła się 21 maja 1945 roku we wsi Ruda-Rożaniecka w powiecie tomaszowskim. Opis tego spotkania z AK, złożony przez Szczeniczenia i Chotę, opiera się na szczegółowym raporcie Udovej. („Protokół spotkania oddziałów AK z przedstawicielami Ukrainy w dniu 21 maja 1945 roku.”). Delegacja polska reprezentująca rejon zamojski składała się z następujących osób: dowódca – kpt. Marian Gołembiowski („Ster”), jego zastępca – kpt. Z. Książek („Rota”, „Wyrwa” ); Kapral Jan Turowski („Norbert”); Józef Borecki („Wdowa”) – adiutant Turowskiego i dowódcy okręgów – „Mały”, „Stal” i „Dębno”. Delegaci ukraińscy – mjr Jurij Łopatynskij, „Hrab” (Sierhij Martyniuk – autor) i „Kornejczuk” (Mykoła Winnychuk – autor) posiadali autoryzację zarówno UHWR (Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwolenia), jak i Dowództwa Głównego (UPA).''
Stanisław Książek tak wspominał to spotkanie:
„W trakcie rozmowy patrzyliśmy na siebie. Ci, którzy do niedawna walczyli ze sobą na śmierć i życie, którzy wydawali rozkazy mordów, patrzyli na siebie. Rozmowa była bardzo spokojna, naszymi rozmówcami byli ludzie wykształceni, widać było ich doświadczenie i odpowiedzialność”.
Przedstawiciele Ukrainy twierdzili, że choć wojna światowa się skończyła, to UHWR zamierza kontynuować walkę mającą na celu oddzielenie Ukrainy od ZSRR i utworzenie „demokratycznego państwa na wzór Wielkiej Brytanii”. Zaprezentowali także następujące punkty taktyki: l) mobilizacja wszystkich sił ukraińskich; 2) podniesienie świadomości narodowej i idei antyradzieckich wśród narodów sąsiednich; 3) kontynuacja działalności UPA. Zaproponowali też utworzenie... UNII POLSKO-UKRAIŃSKIEJ opartej na następujących zasadach:
1) Podpisanie paktu o nieagresji uznającego terytorialne status quo,
2) Publikacja paktu po jego zatwierdzeniu przez Naczelne Dowództwo w Polsce,
3) Przyjęcie paktu przez Rząd Polski w Londynie,
4) Ścisła współpraca pomiędzy sygnatariuszami.
Podczas dyskusji o granicach ukraińscy delegaci zaproponowali tymczasowe trzymanie się współczesnych granic tzw. linii Curzona, zaznaczył jednak, że są gotowi na późniejsze dodatkowe omówienie problemów z polskimi przedstawicielami. W rozmowach zwracano także uwagę na możliwość federacji obu narodów, która „wyeliminowałaby problem granic”, a także na wymianę przedstawicieli pomiędzy UHWR a polskim rządem w Londynie. Łopatynski i Grab jasno dali do zrozumienia, że Ukraińcy będą poważnie przeciwstawiać się przymusowej eksmisji Ukraińców z Polski, a także przymusowej emigracji Polaków z Ukrainy”.
Tym samym, zgodnie z postanowieniami tego rozejmu, wzajemna walka została przerwana, ludność obu narodowości powróciła do swoich wsi w powiatach lubaczowskim, biłgorajskim, tomaszowskim i hrubieszowskim. Wyznaczone zostały strefy wzajemnego wpływu, sposoby utrzymywania kontaktów, hasła, a także zasady przemieszczania się przez terytorium kontrolowane przez inną stronę, w przypadku prześladowań ze strony UB lub NKWD. Postanowiono wymienić dane wywiadowcze i wspólnie zniszczyć komunistycznych agentów i bandytów.
Strona ukraińska wiązała duże nadzieje z zawartym rozejmem i liczyła na jego akceptację przez rząd polski w Londynie. We wsi Kotowskie koło Nowego Lublińca Mykoła Winnychuk – „Vyr” zebrał wszystkich członków Kuszcza i poinformował ich o rozejmie oraz wyjaśnił jego znaczenie. Przedstawiciele UHWR: „Szejk” i „Kup” zgodnie z umową czekali tu na obiecany kontakt z najwyższymi przedstawicielami Polaków. Co prawda nawiązano kilka kontaktów, ale nie z Gołembiowskim, ale z niższymi rangą przedstawicielami Polski. Polacy starali się jednak unikać ukraińskich próśb o kontakty na najwyższym szczeblu. Przecież w tamtym czasie nadzieje na zrozumienie ze strony polskiej władz emigracyjnych, nie spełniły się. „Irka”, sporządzając raport z negocjacji, zwrócił uwagę na dysproporcję wśród obecnych na nich delegatów. Przedstawiciele ukraińscy mieli stopień generała, polscy zaś nie wyższego niż kapitan. Jednak przedstawiciel najwyższego kierownictwa, pułkownik Jan Mazurkiewicz - „Radosław” zabronił dalszych negocjacji i zakończył następująco: „Nie będziemy rozmawiać z gadami!”
I czego jeszcze polińska, bezrozumna mierzwo nie ogarniasz? Ucz się historii, żeby nie powielać bez końca jej błędów, bo dzisiejsza sytuacja pokazuje czarno na białym, że polaczki, w ogóle nie znacie nawet własnej historii i to wcale nie tak dawnej!
Jacek Boki - 11 Lipiec 2025 roku, w 82 rocznicę Apogeum Ukraińskiego Ludobójstwa na Wołyniu.
Artur Bata - Bieszczady w Ogniu - Krajowa Agencja Wydawnicza 1987 r. - str. 190 - 191
Грубешівська операція 1946 р. – від протистояння до співпраці - Operacja Hrubieszów 1946 r. - od konfrontacji do współpracy.
https://expedicia.org/grubeshivska-operaciya-1946-r-vid-protist/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.