poniedziałek, 3 lutego 2025

Sir Henry Morgan - Legendarny Król Korsarzy z Karaibów



Sir Henry Morgan 1635-1688

 

 Wczesne lata na Karaibach, ok. 1658–1667 

 

Nie wiemy niczego pewnego o wykształceniu Sir Henry Morgana, chociaż później, jak sam o tym opowiadał, że było ono raczej ograniczone i jak porzuciwszy szkołę w młodym wieku, „znacznie bardziej przywykł do szczupaka niż do książek” (CSP kol., 9, nr 1304). Sugerowano, że Morgan został zabrany na Karaiby, jako sługa kontraktowy lub też jako żołnierz armii brytyjskiej, która podbiła w tamtym czasie Jamajkę, ale w zachowanych dokumentach, nie ma żadnych dowodów potwierdzających, którekolwiek z twierdzeń. Według Richarda Browne’a, chirurga na okręcie flagowym Morgana w 1670 roku, admirał udał się w kierunku Indii Zachodnich około 1658 roku, wkrótce po zajęciu przez Anglików Jamajki od Hiszpanów w 1655 roku i jako „niezależny” dżentelmen”, mając około dwudziestu lat, „wyłącznie dzięki swemu osobistemu męstwu osiągnął sławę i zdobył fortunę”. (tamże, 1669–75, nr. 293).

 

Wielu młodych mężczyzn w tamtym czasie, Karaiby przyciągały jak magnes, nadzieją bardzo szybkiego wzbogacenia się i odmienienia tym samym swojego dotychczasowego, niezbyt dobrego życia, przy odrobinie szczęścia na znacznie lepsze, mogące otworzyć przed szczęśliwcami, również jeszcze wiele innych, nowych możliwości. Handel cukrem oferował wprawdzie bardzo wysokie zyski, ale najpierw była wymagana była duża inwestycja kapitałowa, by wejść w ten biznes, a wszyscy ci z bardzo ograniczonymi zasobami finansowymi, tacy do których w tamtym czasie zaliczał się i Henry Morgan, rozglądali się raczej w innych kierunkach, dających możliwość zdobycia szybkiej i w miarę łatwej fortuny. 


Karol II Stuart swoją skutecznie, realizowaną przez siebie polityką, poparł w całej pełni dotychczasowe działania korsarzy na wodach Morza Karaibskiego, wysyłając na wyspę Lorda Thomasa Windsora, aby ten ustanowił rząd cywilny na Jamajce, dysponując jednocześnie specjalnymi instrukcjami, które pozwalały mu osobiście wypowiedzieć wojnę, po uprzednich podejmowanych przez siebie, zdecydowanych wysiłkach politycznych, na rzecz nawiązania handlu z Hiszpańskimi koloniami. Windsor miał również prawo do powołania tzw. Sądu Admiralicji, który miałby prawo wydawania pozwoleń i ustalania korsarskich prowizji, oraz zarządzania około 1500 korsarzami stacjonującymi na wyspie. Członkowie Ich załóg zachęcali wręcz do wspólnej umowy grabieżczej Korony i Admiralicji, za nadanie im odpowiedniego prawa do dziesiątej i piętnastej części nagrody zdobytej na morzu.

 

Morgan po raz pierwszy pojawia się w źródłach historycznych w sierpniu 1665 roku, kiedy wpłynął do Port Royal z kapitanami Johnem Morris’em i Jacob’em Fackman’em, po ich wspólnej wyprawie grabieżczej w Ameryce Środkowej, trwającej dwadzieścia dwa miesiące.  Zarówno Fackman, jak i Morris otrzymali zlecenia od Sądu Admiralicji, działającego przy gubernatorze Jamajki Lordzie Windsorze, ale nie ma o tym jednak, żadnych wzmianek w dokumentach przekazanych osobiście Henry'emu Morganowi. Być może objął wówczas dowództwo, już w czasie trwania tej długiej wyprawy, dzięki śmierci lub też dezercji innego oficera tego statku. Podczas wielu korsarskich rajdów, poznał dokładnie całe terytorium Ameryki Środkowej i miejscowych Indian. Również wtedy, opracował dokładną strategię, przenikania niepostrzeżenie hiszpańskiej obrony. Jak mawiał: „Każde działanie stanowi nową zachętę, aby spróbować znaleźć Hiszpana, we wszystkich miejscach bardzo słabo bronionych, a zarazem bardzo bogatych”. Morgan oceniał, że „2000 ludzi, a niektórzy twierdzą, że nawet tylko 500, mogłoby z łatwością podbić całe to terytorium”. (badania kpt. Johna Morris, kapitan Fackman i kapitan Henry Morgan, TNA: PRO, CO 1/20, fol. 38)

 

W czasie trwających wypraw korsarskich Morgana w Ameryce Środkowej, na Jamajkę przybył nowy gubernator Thomas Modyford, ze ścisłymi instrukcjami otrzymanymi w Londynie, aby położyć ostateczny kres korsarstwu i promować pokojowy handel. Jednak Modyford bardzo szybko zdał sobie sprawę, że byłoby to bardzo trudne do wyegzekwowania, jeśli w ogóle zupełnie niemożliwe, ponieważ tylko około 4000 mieszkańców wyspy trudniło się uprawą trzciny cukrowej, i to na zaledwie 3000 akrów, a ich rzeczywisty dobrobyt w dużej mierze opierał się na biznesie korsarskim. Ponadto, wyspa nie miała żadnych, stałych siły obronnych, i dlatego też, to właśnie na korsarzach spoczywał obowiązek zapewnienia jej cennego bezpieczeństwa, którego nie był w stanie zagwarantować Jamajce wtedy Londyn.  Dlatego też Modyford postanowił działać bardzo ostrożnie i po wygłoszeniu przez siebie, jedynie oficjalnego, lakonicznego oświadczenia przeciwko korsarstwu, w istocie nie uczynił nic, aby proceder ten choćby ukrócić. Dlatego też korsarskie działania i związany z nim handel trwał nadal, bez żadnych przeszkód z czyjejkolwiek strony, odbywając się jedynie w ukryciu przed oczami gubernatora. Morgan i jego korsarscy kamraci, nie zostali nawet skarceni słownie, za dokonywane przez siebie nieustanne grabieże na Hiszpanach, gdyż nie było po temu nawet żadnej formalnej podstawy, albowiem opuszczali oni zawsze port zgodnie z obowiązującym prawem do prowizji (mimo że już dawno ono wygasło i nie upoważniało ich do jakichkolwiek działań na lądzie). W tym momencie było już dla wszystkich oczywiste, że Modyford okaże się, nie żadnym przeciwnikiem, ale entuzjastycznym mecenasem korsarzy i władz lokalnych, na których działania w dalszym ciągu uspokajająco przymykał oczy.

 

Działalność Henry’ego Morgana dotycząca tego co robił przez dwa lata od swego powrotu z wypraw korsarskich, nie jest dokładnie udokumentowana, chociaż z pewnością było tak, że mieszkał wówczas w Port Royal i ożenił się z Mary Elizabeth (zmarłą w 1696 roku), córką wicegubernatora wyspy, Edwarda Morgana, umieściło go to wśród najbardziej wpływowych kręgów wyspiarskiej elity, choć niewiele wpłynęło na polepszenie jego stanu posiadania, podobno bowiem, będąc już nawet w stopniu pułkownika, nadal uważano go, za osobę niezbyt zamożną. Starsza siostra Marii, Anna Petronella, wyszła za mąż za kupca i plantatora Roberta Bindloss (były chirurg okrętowy) i członka rady Jamajki od 1664 roku, który przez całe życie pozostał bliskim przyjacielem i współpracownikiem Morgana. Trzecia siostra Morgana również osiedliła się na Jamajce po ślubie z plantatorem Henrykiem Archbouldem. Henryk i Maria nie mieli dzieci, ale mimo to zawsze byli otoczeni licznym gronem siostrzeńców i siostrzenic.

 

 

 

Kapitan Henry Morgan rekrutuje piratów


 

Po wybuchu wojny Hiszpańsko - Holenderskiej w 1665 roku, Modyford mógł wystawiać przeciwko nim (Hiszpanom) prowizje korsarskie, ale Korsarze z Jamajki, wykazali niewielkie zainteresowanie tym nowym wrogiem. Hiszpański atak na Curaçao, rozbił całkowicie najważniejszą holenderską bazę na Karaibach, po śmierci jej dowódcy, a zarazem teścia Henry’ego Morgana, Edwarda Morgana w Statia. Tymczasem większość korsarzy zajmowała się w dalszym ciągu polowaniem na swoją tradycyjną zdobycz, a nie angażowaniem się w trwający konflikt, gdy w lutym 1666 roku gubernator Jamajki i cała rada postanowili nałożyć glossę prawną na to, co działo się w praktyce i w ten sposób oficjalnie wypowiedział wojnę Hiszpanom, sporządzając przy okazji wcześniej, listę wniesionych do niego skarg przeciwko Hiszpanii, jako jej uzasadnienie. Pod koniec 1667 roku, podpisano w Europie anglo-hiszpański traktat pokojowy. Modyford mianował wtedy Henry'ego Morgana admirałem korsarzy z rozkazem zdobycia informacji o hiszpańskich planach ataku na Jamajkę. Morgan wyraźnie zyskał wtedy na znaczeniu tym awansem, i jeszcze większe uznanie oraz związane z tym wielkie wyróżnienie, za okazaną przez siebie wielokrotnie, niezwykłą odwagę i kompetencję w działaniu, co w ciągu następnych czterech lat, skutkowało w pełni zasłużoną nominacją, za dokonane przez niego wcześniejsze czyny, do powierzenia mu, poprowadzenia całej serii kolejnych, spektakularnych najazdów na imperium hiszpańskie.



Łupy z Portobello


Komisja na czele której stanął po swoim awansie Henry Morgan, zezwolała na działania korsarzy wyłącznie na morzu. Wiedział jednak dobrze o tym, jeśli przekazał tę informację, dotyczącą zamierzonej wcześniej hiszpańskiej agresji, by każdy atak na lądzie można było przedstawić, jako uderzenie zapobiegawcze i w taki oto prosty sposób pozostać całkowicie bezkarnym, zarówno przed gubernatorem, jak i władzami w Londynie. Oprócz bowiem istniejącej możliwości prawdopodobieństwa, dokonania większej grabieży, dziesiąte i piętnaste części nagrody morskiej, były automatycznie przekazywane Koronie i Admiralicji, ale nie były one pobierane od działań wojennych, prowadzonych przez korsarzy na lądzie. I Morgan zawsze bardzo dbał o zabezpieczenie takich dowodów z dokumentów potrzebnych, do uzasadnienia takiego dochodowego dla nich przedsięwzięcia.

 

 

 Walki korsarzy Morgana w Portobello 1668 rok

 

W styczniu 1668 roku Morgan i grupa francuskich korsarzy przeprowadzili udany najazd w głąb Kuby, plądrując do szczętu Puerto de Principe. Łup był jednak niewielki, ale dzięki temu łatwo było wcześniej zastraszyć więźniów, za dostarczanie odpowiednich informacji na temat zamierzonych rzekomo przez Hiszpanów, aktów wrogich zamierzeń wobec Korony , które można było potem wykorzystać do uzasadnienia tego i wszystkich kolejnych działań wojennych na lądzie. Po podzieleniu łupów Morgan zaproponował tym razem atak na Portobello, którego rzekomo było bogatym i zamożnym, oraz dobrze ufortyfikowanym miastem, na karaibskim wybrzeżu przesmyku panamskiego, stanowiącym jednocześnie końcowy etap szlaku morskiego dla Hiszpańskiej floty wywożącej peruwiańskie srebro. Zuchwałość propozycji Morgana spotkała się z niezwykłą wręcz, bo nieznaną nigdy dotąd wśród pirackiej braci reakcją, ze strony kapitanów francuskich statków korsarskich, którzy jednomyślnie odmówili przyłączenia się do tego przedsięwzięcia, uważając je za „zbyt pełne niebezpieczeństw i trudności” (relacja Morgana, 7 Wrzesień 1668, TNA: PRO, CO 1/23, fol. 101). Ale Morgan zaatakował Portobello na czele zaledwie 500 ludzi, zebranych przez siebie na Karaibach, spośród piratów różnych narodowości, wiedząc od samego początku, że miasto było bardziej bezbronne, niż się to powszechnie przypuszczało, zwłaszcza gdy nie było w nim obecnej hiszpańskiej floty, wywożącej tamtędy peruwiańskie skarby. Dwa forty strzegące wejścia do portu były w opłakanym stanie, a lokalnemu garnizonowi brakowało sił, brakowało żywności i broni. Brakowało dosłownie wszystkiego, by stawić jakikolwiek opór ewentualnemu atakowi.

 

W przeciwieństwie do zdemoralizowanych żołnierzy hiszpańskich, donoszono o korsarzach, od których zaroiło się na Karaibach, by jak sami to mawiali, odnaleźć tutaj swoje „wielkie życiowe szczęście, być dobrze opłacanymi i… [żyć] w zgodzie sami ze sobą. A nagrody, które otrzymują, stanowią wyraz panującego wśród nich wielkiego braterstwa i przyjaźni” (Earle, 66). Jak to było w zwyczaju we wszystkich tego rodzaju przedsięwzięciach korsarskich, Morgan jak to było zawsze w zwyczaju, sporządził wcześniej i podpisał statut, tworzący spółkę ze swoimi dwunastoma kapitanami i dwudziestoma sześcioma innymi przedstawicielami wszystkich załóg, przed rozpoczęciem całego przedsięwzięcia w 1668 roku. Umowy te miały na celu utrzymanie dyscypliny i zapewnienie sprawiedliwego podziału oczekiwanego łupu, oraz uzgodnione premie za posiadaną rangę, okazaną odwagę w czasie wyprawy, oraz odszkodowanie za utratę kończyny lub oka. Morgan cieszył się ogromnym szacunkiem wśród swoich ludzi, a morale wszystkich było bardzo dobre. Wykazano, że ich zaufanie było dobrze pokładane, gdy w lipcu Morgan przeprowadził udany atak z zaskoczenia na Portobello, ze stratą zaledwie osiemnastu ludzi i trzydziestu dwóch rannych, wykazując się sprytem, przebiegłością i doskonałym wyczuciem czasu, co dobitnie świadczyło o jego błyskotliwości, jako dowódcy wojskowym.


Siły Morgana okupowały miasto przez trzydzieści jeden dni, zbierając łupy z całego obrębu murów miasta i jego obywateli, którzy wcześniej zdołali uciec do sąsiedniego kraju. Historie na temat zachowania się w czasie takich akcji ludzi, dowodzonych przez Morgana są różne. Jednak doniesienia z pierwszej ręki opisują ich skrajne pijaństwo i rozpustę, a także gwałty jakich się dopuszczali, o których opowiedział Aleksander Exquemelin w swojej Historii Bucanierów. Nie mniej jest rzeczą praktycznie pewną, że w celu wydobycia od swoich ofiar informacji, o tajnych miejscach ukrycia bogactw, powszechnie stosowano wówczas tortury. Pełniący obowiązki prezydenta Panamy próbował odciążyć miasto, z nałożonej na nie przez Morgana kontrybucji, ale bez powodzenia i ostatecznie zgodził się na zapłacenie okupu w wysokości 100 000 pesos (25 000 funtów), za jego bezpieczne uwolnienie. Po otrzymaniu żądanego przez siebie skarbu, Morgan przesłał prezydentowi uprzejme podziękowania, z typowym dla siebie bezczelnym użądleniem go w ogon. Miał nadzieję, że w przeciwnym wypadku, miałby chociaż przyjemność spotkać się z samym prezydentem twarzą w twarz w Panamie. Morgan zawsze lubił grać w nieustraszonego dżentelmena, opowiadając później, że kilku paniom z „wyższych sfer” zaoferowano wtedy nawet pełną swobodę udania się do obozu ich prezydenta, ale zdecydowały się jednak pozostać na miejscu, „mówiąc, że tutaj są teraz przynajmniej więźniami naprawdę wyjątkowej osoby, którą jak z dumą podkreślał, był właśnie nie kto inny, jak on sam.” Były one bardziej wrażliwe od innych, ze względu na swoją pozycję, nie wątpiły, też ani przez chwilę, że w końcu znajdą się w mieście prezydenta, w jego niegrzecznej Panamie. Jak stwierdzał dalej, zarówno panamscy żołnierzy i obywatele Portobello, przy kapitulacji miasta byli pełni wdzięczności wobec jego osoby, za okazaną im przez niego łaskę i przychylność (relacja Morgana, TNA: PRO, CO 1/23, fol. 103). Biorąc pod uwagę, że obywatele zostali pozbawieni kosztowności i zmuszeni do pożyczania środków, aby zapłacić ogromny okup, podziękowania z ich ust musiały płynąć przez mocno zaciśnięte zęby.

 

Zdobycie Portobello było zarazem najbardziej spektakularnym i dochodowym, ze wszystkich wyczynów Morgana. Wielkość całkowitej zgłoszonej grabieży wynosiła łącznie od 70 000 do 100 000 funtów, czyli znacznie więcej, niż całkowita wartość rocznego majątku Jamajki z produkcji rolnej w tym czasie i prawie połowę wartości eksportu cukru z Barbadosu. Każdy z ludzi dowodzonych przez Morgana, otrzymał tzw. podstawową część łupu w wysokości około 120 funtów, czyli pięć lub sześć razy więcej, niż cała roczna pensja siedemnastowiecznego marynarza. Nieco zaskakujące było to, że po powrocie na Jamajkę, flota Morgana została bardzo ciepło przyjęta, przez gubernatora i władze wyspy. James Modyford,brat gubernatora zauważył, że wielkość nagród otrzymanych przez ludzi Morgana, pozwalała każdemu z nich, który miał gotówkę, „podwoić, a nawet potroić [swoje] pieniądze i to bez żadnego ryzyka ich ewentualnej utraty”. (Sir James Modyford do Sir Andrew Kinga, 4 listopada 1668, Opactwo Westminsterskie amunicja, 11921)


Ambasador Hiszpanii w Londynie nie krył swego oburzenia, gdy nad Tamizę przywieziono wszystkie cenne przedmioty zrabowane przez Morgana. Jego skargi zostały przyjęte z okazaniem uprzejmej uwagi, oraz pełnym uznaniem, że działania korsarzy były godne ubolewania, ale łatwe do zrozumienia w świetle hiszpańskich aktów wrogości w Ameryce, wobec brytyjskich kolonii. Jeden z autorów hiszpańskich raportów stwierdzał też, że otrzymał nawet w tej sprawie list napisany przez Jakuba, księcia Yorku (przyszłego króla Jakuba II),w którym ten zacytował Wielkiego Lorda Admiralicji, który pytał admirała Morgana, dlaczego, nie dokonał on aneksji Portobello, na rzecz korony brytyjskiej? Jednak twarde stanowisko dyplomatyczne rządu Jego Królewskiej Mości, w pełni odzwierciedlało ówczesne ogólne poparcie dla ekspansji imperialnej i usprawiedliwiającej tym samym nieokiełznaną chciwość angielskich korsarzy, wobec tanim kosztem zdobytej hiszpańskiej własności. Morgan był wówczas powszechnie postrzegany jako narodowy bohater i ani on, ani Modyford, nie zostali nawet słowem skarceni za swoje wyczyny.

 

Zainteresowanie królewskie, zwłaszcza ze strony księcia Yorku, doprowadziło do wysłania fregaty morskiej „Oxford”, by ta dołączyła do floty korsarzy, a także co najmniej jednego mniejszego statku o nazwie Lilly, ale ostatecznie z rozczarowującymi wynikami. W grudniu 1668 roku dołączyli oni do Morgana i jego ludzi na Isla Vaca, u południowego wybrzeża Hispanioli, jak zwykle stałym miejscu zbiórki i zaczęli snuć ambitne plany ataku, na inne duże hiszpańskie miasto. Jednak Oxford uległ całkowitemu zniszczeniu w wyniku tajemniczej eksplozji. W tym czasie na statku trwała narada wojenna, ale Morgan i kapitanowie siedzący po jego stronie stołu cudem ocaleli z zamachu, choć zginęło wtedy około 200 innych osób obecnych w tym czasie na pokładzie. Po utracie okrętu flagowego i głównych sił swojej floty, Morgan ograniczył swoje plany i skierował swoją uwagę na wschód.

 

 


 Morgan gromi flotę hiszpańską w bitwie na Jeziorze Maracaibo

 

Admirał poprowadził flotę złożoną z ośmiu statków i 500 ludzi do Maracaibo, położonego w dużej lagunie śródlądowej, na północnym wybrzeżu dzisiejszej Wenezueli, które było zamożnym obszarem hodowli bydła i produkcji kakao. Po przeprowadzonym przez siebie udanym ataku i całym miesiącu nieustającej grabieży, Morgan przygotował się do opuszczenia jeziora, na które wpłynął, gdy nagle stwierdził, że armada de Barlovento, wchodząca w skład hiszpańskiej eskadry obronnej, czekała na niego na zewnątrz i obsadziła również wcześniej zamek stojący u wyjścia na morze. Morgan nie zrażony jednak całą sytuacją, jaką niespodziewanie dla siebie zastał, i z charakterystyczną przebiegłością i bezczelną śmiałością, jaką zawsze się odznaczał, wyprowadził zarówno wszystkich swoich ludzi i łupy z tej pozornie niemożliwej dla kogoś innego jak on sytuacji ,,bez wyjścia’’, używając do tego statków strażackich i wabików, niszcząc za ich pomocą pozostałości hiszpańskiej eskadry w trakcie błyskawicznie przeprowadzonej przez siebie akcji. Flota wróciła na Jamajkę, na kolejny szał wydatków, z niezwykle udanej grabieży, liczonej na łączną sumę 30 000 funtów.

 


Łupy z Panamy

 

Po raz kolejny rabusie nie zostali skarceni przez władze krajowe, ale latem 1669 roku pojawiły się nowe nadzieje, związane z zawarciem traktatu z Hiszpanią, oferującego koncesje handlowe w Ameryce. Ponadto śmierć George'a Moncka, księcia Albemarle, krewnego Modyforda, pozbawiła gubernatora cennej ochrony na dworze. Sekretarz stanu hrabia Arlington, wysłał rozkazy o zaprzestaniu wszelkich działań wojennych, które Modyford otrzymał w maju 1670 roku i 24 czerwca przy werblach bębnów, publicznie ogłoszono pokój z Hiszpanami. Niemniej jednak mieszkańcy zgłaszali, że korsarze nadal przybywali i wychodzili w morze z Port Royal. Właściwie to nawet pozory tego ledwie zawartego pokoju były krótkotrwałe, ponieważ królowa regentka Hiszpanii, odpowiedziała na falę grabieży wysyłając rozkazy do swoich gubernatorów zezwalające na wydawanie im listów gończych za angielskimi korsarzami. Napięcie wzrosło, i po serii hiszpańskich ataków na terytorium i handel prowadzony przez Jamajkę, Modyford zwrócił się do rady i ujawnił, że w odpowiedzi na swoje monity,otrzymał rozkazy, w których król zezwala na radzenie sobie z nadzwyczajnymi okolicznościami w sposób nadzwyczajny, za pomocą nadzwyczajnym metod. Wojna z Hiszpanami została wznowiona i 1 sierpnia 1670 roku, dziesięć dni po podpisaniu traktatu Madryt, który obiecał pokój i przyjaźń między Hiszpanią i Anglią w Ameryce, Modyford wydał Morganowi polecenie wypłynięcia w morze dla utrzymania bezpieczeństwa wybrzeży wyspy oraz naszych statków handlowych i statków innych bander, zajmujących się handlem towarami, podobnymi do naszych. Musi pan podjąć i wykonywać wszelkiego rodzaju działania, oraz wykorzystać wszystko co może prowadzić do trwałego zachowania bezpieczeństwa i spokoju tej wyspy. (Prowizja i instrukcje Morgana, BL, Add. MS 11268, fol. 68–72)

 

Morgan spędził ponad trzy tygodnie, gromadząc w Port Royal eskadrę jedenastu okrętów i 600 ludzi, a następnie popłynął na miejsce spotkania na Isla Vaca, aby tam poczekać na kolejnych rekrutów. Potem statki zostały wysłane na Hispaniolę, głównie po to, by zdobyć tam potrzebną żywność i hiszpańskich jeńców, którzy dostarczaliby informacji uzasadniających agresję. Najnowsze wiadomości dotyczące tych działań dotarły do Europy, lecz pomimo niedawno zawartego traktatu z Hiszpanią, władze angielskie, nie zgodziły się na podjęcie jakichkolwiek innych działań, poza wysłaniem jedynie listu do gubernatora Jamajki, który dotarł do Modyford’a w listopadzie, i w którym poinstruowano gubernatora, aby ten powstrzymał korsarzy , w jakimkolwiek stanie i gdziekolwiek się znajdowali w chwili jego otrzymania, i powstrzymania ich tym samym, od wszelkich działań wojennych na lądzie. Do grudnia Morgan zebrał międzynarodowe siły liczące ponad 2000 ludzi na trzydziestu ośmiu statkach, począwszy od największego okrętu dowodzonej przez siebie floty, o nazwie ,,Satysfakcja’’, o wyporności 120 ton, na małym okręcie o wyporności 10 ton, i swoiście brzmiącej nazwie ,,Bogacz’’ kończąc. W sumie eskadra statków zebranych do walki z Hiszpanami, zamykała się łączną wypornością 1585 ton. Była to największa armia korsarzy, jaką kiedykolwiek widziano na Karaibach i zarazem znak renomy samego Morgana, jako dowódcy Marynarki Wojennej.

 

W dniu 12 grudnia 1670 roku Morgan zwołał naradę wojenną, podczas której zawarto umowę w gronie trzydziestu siedmiu kapitanów korsarskich statków, wydając rozkazy tym, którzy ich do tego czasu jeszcze nie otrzymali i zgodzili się zaatakować Panamę wraz z nim, jeśli będzie to możliwe, a tym samym położy to ostateczny kres, całej dotychczasowej bezczelności wroga… którego prezydent udzielił swoim zwolennikom kilku korzystnych dla nich prowizji, wymierzonych przeciwko Anglikom, ku wielkiej irytacji wyspy Jamajka i jej kupców”, Morgan tym samym wprowadzał w życie swą obietnicę, złożoną przez siebie pełniącemu wówczas obowiązki prezydenta Panamy, jeszcze w 1668 roku. (BL, Add. MS 11268, fol. 75). Plan był prosty, jego cel sprowadzał się do upokorzenia Hiszpanii i zapewnienia angielskim korsarzom możliwości dokonywania masowych grabieży miasta, położonego na wybrzeżu Pacyfiku i leżącego zarazem w najwęższym punkcie przesmyku Ameryki Środkowej, posiadał ogromne bogactwa i wielkie znaczenie strategiczne, jako największy hiszpański skład, zagrabionego przez Hiszpanów peruwiańskiego srebra, które następnie przewożono 70 mil dalej do Portobello, skąd następnie wysyłano je do Europy.



Joseph Bradley wziął ze sobą grupę składającą się z około 480 ludzi, która stanowiła szpicę sił korsarskich, aby na jej czele zająć zamek strzegący wejścia na Morze Karaibskie, aż do rzeki Chagres, która wcinała się w przesmyk na długości około 50 mil. Po dwóch dniach zaciętej i bardzo ciężkiej walki okupionej dużymi stratami w ludziach, śmierć w walce poniósł również sam Bradley, zamek został zdobyty. W międzyczasie Morgan zajął Providence Island i zebrał kilku miejscowych przewodników i przybył z głównymi siłami swej floty kilka dni później, tracąc w trakcie walk swój największy okręt ,,Satysfakcję’’ i cztery inne statki u ujścia rzeki. Po tygodniu spędzonym na naprawach murów obronnych zamku, w którym pozostawił załogę składającą się z jego 300 ludzi, Morgan wyruszył w stronę Panamy z około 1400 pozostałymi korsarzami i kilkoma indiańskimi przewodnikami, na siedmiu małych jednostkach i trzydziestu sześciu łodziach.

 

Prezydent Panamy został ostrzeżony o mającym nastąpić ataku i rozmieścił wszystkie siły obronne jakimi dysponował, w określonych punktach, wzdłuż biegu rzeki, ale gdy duża armia korsarzy zbliżyła się do miasta, małe grupy hiszpańskich żołnierzy uciekły, porzucając wszystkie posterunki, których miały bronić. Gęsty las tropikalny okazał się bardzo trudny do pokonania, a rzeka o wiele trudniejsza w żegludze, niż Morgan to początkowo przypuszczał, był bowiem na zupełnie nowym dla siebie terenie, którego jeszcze do tej pory nie znał, dlatego też nie spodziewał się takich niespodziewanych komplikacji. Po trzech dniach korsarze postanowili w końcu porzucić większość łodzi i ekwipunku, po czym szli dalej pieszo, przecinając kolejne ścieżki drogi wiodącej, przez splątany, dziki dla nich las. Ta decyzja doprowadziła niemal do zagłady armii Morgana, która pomimo otaczającej ich z każdej strony niezwykle bujnej roślinności, nie znalazła tak potrzebnego jej pożywienia i maszerowała dalej cztery dni bez żadnego pożywienia. Pomimo tak niespodziewanych, ogromnych trudności Morganowi udało się utrzymać dyscyplinę i kiedy korsarze dotarli na równiny wokół Panamy, napadli na pasące się tam bydło i pozwolili sobie na: wielką ucztę złożoną z wielkiej ilości pieczonego mięsa, która przywróciła im siły i ducha do dalszej walki.

 

Panama City nie posiadała murów obronnych, a ochronę zapewniał jej tylko gęsto zalesiony przesmyk, a prezydent dysponował tylko niewielkim garnizonem żołnierzy, który wysłał, aby ten bronił zamku Chagres i brzegów rzeki. Prezydentowi udało się zebrać do obrony samego miasta, jedynie około tysiąca ludzi, ale prawie wszyscy byli zupełnie niedoświadczeni i bardzo słabo uzbrojeni. Ich główną nadzieją było to, że będą mogli użyć do obrony, całego stada byków, aby w ten sposób odeprzeć atak korsarzy, ale zwierzęta jedynie jeszcze bardziej powiększyły panujący w ich szeregach chaos, gdy 28 stycznia 1671 roku, obie siły spotkały się na równinie. Hiszpanie zostali rozgromieni, tracąc w walce 400 lub nawet 500 ludzi, gdy siły dowodzone przez Morgana zaledwie piętnastu. Zdobywając „słynne i starożytne miasto Panama… największy wówczas targ srebra i… złota na całym świecie”, Morgan i jego ludzie odnieśli ogromne zwycięstwo tam, gdzie wielu innych przed nimi, w tym sam Sir Francis Drake, zszedł z pola walki pokonany. (relacja Morgana, BL, Add. MS 11268, k. 78).

 

Prezydent wydał wcześniej rozkaz, nakazujący spalenie całego miasta w wypadku klęski. Mieszkańcy twierdzili później, że ta decyzja prezydenta, spowodowała straty wyceniane na 12–18 milionów pesos (4–6,5 milionów funtów). Co więcej, obywatele miasta mieli wystarczająco dużo czasu, aby uciec wraz z posiadanym przez siebie z cennym majątkiem, zanim Morgan zajął miasto. Co więcej Korsarze byli ogromnie rozczarowani wielkością zdobytego przez siebie łupu. Armia Morgana spędziła kolejny miesiąc na przeszukiwaniu przybrzeżnych wysp otaczający kraj, w poszukiwaniu zbiegłych wcześniej z miasta jego obywateli. Hiszpańskie raporty sugerują, że korsarze byli niezwykle wręcz brutalni wobec pojmanych przez siebie jeńców, dopuszczając się na nich niewyobrażalnych wręcz tortur w celu uzyskania informacji o ukrytym mieniu, na skutek których bardzo wielu z nich poniosło śmierć w trakcie zadawanych im męczarni. Wydaje się, że rozczarowanie korsarzy niewielką ilością w porównaniu z poprzednimi, zdobytych przez nich łupów, jeszcze bardziej zaostrzyło, zwyczajowo stosowane przez nich okrucieństwo wobec swoich ofiar, chociaż to wiceadmirał Edward Collier, a nie Henry Morgan, był do tego czasu najbardziej obwiniany, za „różne barbarzyńskie czyny”. (Lynch do Arlington, 17 grudnia 1671, BL, Add. MS 11410, fol. 446). Pod koniec lutego korsarze wyruszyli przez przesmyk z karawaną złożoną ze 175 mułów załadowanych srebrem, monetami i 500 lub 600 więźniami, których później wykupiono z niewoli po 120 pesos (30 funtów) za jednego jeńca.

 

Po powrocie do ujścia rzeki Chagres Morgan skierował do mieszkańców Portobello ultimatum z żądaniem wypłacenia okupu za zamek. Obywatele miasta odmówili, ledwie dochodząc do siebie po zapłaceniu ogromnego haraczu, za uwolnienie miasta z jego rąk w 1668 roku, dlatego też korsarze z wściekłości spalili twierdzę doszczętnie. Następnie korsarze Morgana podzielili swój łup, który był rozczarowujący, wynosił bowiem łącznie tylko 30 000 funtów (było to mniej, niż połowa nagrody zdobyta w Portobello w 1668 roku), co dawało każdemu z około 2000 zaangażowanych w wyprawę ludzi, tylko 20 funtów na głowę, co jednoznacznie postrzegane było przez wszystkich, jako bardzo mała nagroda, za miesiące trudności i poniesionego ryzyka. Morgan obwinił za całą tę sytuację, pośpieszną ewakuację i zniszczenie Panamy, których powodem było właśnie ogólne rozczarowanie, niewielką ilością zdobytych łupów. Ale wielu podejrzewało, że to sam admirał zdefraudował dużą część nagrody i podejrzenia te wzrosły, gdy został wyrzucony w Old Harbor na Jamajce „celowo”. Mając podobno w ten właśnie sposób, lepszą okazję, jak mawiano, do wyniesienia pełnego talerza na brzeg przed wpłynięciem całej armady do Port Royal (Lynch do Arlington, BL, Dodaj. MS 11410, fol. 378). Poinformował o tym nawet chirurg Browne, wielki wielbiciel Morgana, że ten „oszukał żołnierzy na bardzo dużą sumę” (Browne do Williamsona, 21 sierpnia 1671, TNA: PRO, CO 1/27, fol.69). Co więcej, wrak łodzi pozostawiony w drodze do celu oznaczał, że było zbyt mało statków do przewiezienia wszystkich korsarzy, chcących wrócić do domu, albowiem pewną liczbę ich pozostawiono na rozkaz Morgana w Chagres zupełnie świadomie, aby radzili tam sobie sami, by w ogóle przetrwać.


Morgan wrócił do Port Royal w połowie kwietnia. 10 czerwca jego raport został odczytany na radzie, której podziękował w nim za wypłacenie mu, należnej części jego prowizji, za wykonanie powierzonych mu zadań. Wielcy, którzy zarządzali wyspą byli zadowoleni ze zwycięstwa Morgana, chociaż donoszono im, że wśród korsarzy, handlarzy żywnością, słychać było narzekania, i że również kupcy z Portu Royal, byli zupełnie rozczarowani wielkością otrzymanej przez siebie części nagrody. Wiele też zaciągniętych przed wyprawą Morgana długów, pozostało na zawsze niespłaconych ich wierzycielom (Lynch do Arlington, 27 czerwca 1671, BL, Dodaj. MS 11410, fol. 377)



Więzienie i urząd 1671–1675

 

Pomimo traktatu madryckiego ani król, ani jego ministrowie, nie podjęli żadnych prób powstrzymania drapieżników z Jamajki, zupełnie odmiennych, od treści dwuznacznie brzmiącego listu z poprzedniej jesieni. Ale gdyby zawarty traktat miał mieć jakiekolwiek znaczenie, który doprowadziłby do uzyskania pożądanych koncesji handlowych, to było teraz koniecznością podjęcie natychmiastowych, zdecydowanych działań i król mianował nowego namiestnika, Sir Thomas’a Lynch’a, który był już wcześniej zaangażowany w podbój Jamajki i który opuścił ją po przybyciu Modyforda. Został wysłany na wyspę ze ścisłymi instrukcjami, aby definitywnie zakończyć korsarski proceder, a promować pokojowy handel z Hiszpanami, zaś Modyforda umieścić w domowym areszcie.

Lynch przybył na Jamajkę 1 lipca 1671 roku i został powitany z pełnymi honorami przez Modyforda i Morgana. Nowy gubernator natychmiast wydał proklamację przeciwko korsarstwu, ale udzielił im pełnego ułaskawienia działającego w ramach istniejących prowizji. Przyjęto, że korsarze działali całkowicie legalnie i żadne działania przeciwko nim nie zostaną podjęte, a Henry Morgan nie był wyjątkiem. Lynch był zdenerwowany publicznymi reakcjami na aresztowanie Modyforda i o kilka tygodni opóźnił swą decyzję związaną z odesłaniem go do Anglii. Tymczasem wieści o ostatnich wyczynach Morgana wywołały wielką wściekłość w Madrycie, jak również i u samych Anglików,nadal zaniepokojonych o swój dalszy handel i związane z nim koncesje, postanowiono więc jeszcze bardziej pobudzić wrażliwość Hiszpanii, nakazując aresztowanie Morgana. Ponownie Lynch był zdenerwowany: Co doprowadziło do jeszcze większego zdenerwowania samego Lynch’a: jest tu uważany za uczciwego, i cieszącego się powszechnym szacunkiem człowieka, i dlatego ludzie szepczą, że jego sytuacja stała się tak trudna, bo podjął się on wykonania tego fatalnego rozkazu, na życzenie sir Thomasa Modyforda, a w zamian miał swoje usługi miał otrzymać zatwierdzoną zgodnie z protokołem, przez radę prowizję i podziękowania, a co więcej, nie było wyjątkiem w przypadku króla obdarzenie go ze swojej strony łaskawym aktem zadośćuczynienia, za oddane przez niego koronie, tak wielkie zasługi. (Lynch do Williamsona, 29 marca 1672, BL, Add. MS 11410, fol. 446)

Pomimo głośnego chóru słów wsparcia i złożonych mu ofert zagwarantowania osobistego bezpieczeństwa, ze strony innych mieszkańców wyspy, Morgan został wysłany do domu na Welcome w kwietniu 1672 roku i uwięziony wraz z Modyfordem w Tower of London, gdzie przebywał na własny koszt. Przyjaciele twierdzili, że oskarżenie go bardzo przygnębiało, ponieważ „jego majątek tutaj nic nie znaczył”. Jednocześnie był, ale tak, jak gdyby w ogóle go nie posiadał. (Lynch to Arlington, 3 kwietnia 1672, BL, MS 11410, k. 552). Pomimo dużej nagrody pieniężnej, jaką otrzymał wydaje się, że nigdy w latach poprzedzających jego uwięzienie, nie był właścicielem żadnej plantacji na Jamajce, ponieważ jego nazwisko nie pojawia się w ankiecie, wśród nazwisk innych właścicieli ziemskich, przeprowadzonej w 1670 roku i według Lyncha: „w Anglii nie ma ani przyjaciół, ani pieniędzy” (tamże, k. 552–4)

 

Hańba Morgana była krótkotrwała. Został zwolniony z więzienia w Tower w 1674 roku bez żadnego procesu o wykroczenie. Bohaterska reputacja admirała znalazła odzwierciedlenie w raporcie Johna Evelyna, który jadł z nim obiad w Lord Berkeley w październiku. Pamiętnikarz z podziwem słuchał historii „tego dzielnego wyczynu”, wiodącego z Nombre de Dios do Panamy” i Morgan przechwalając się, przed nim, popuszczając wodzę swojej fantazji, że mając 10 000 ludzi, z łatwością mógłby podbić nawet całe Indie Hiszpańskie (The Diary of John Evelyn, wyd. G. de la Bédoyère, 1995, 202). Król okazał swoją pełną aprobatę dla Morgana, gdy bardzo ciepło przyjął sławnego korsarza na dworze, w marcu 1674 roku. I pomimo ogromnej hiszpańskiej konsternacji, Morgan został mianowany wicegubernatorem Jamajki, aby służyć tam pod dowództwem Lorda Johna Vaughana. Morgan otrzymał tytuł szlachecki w listopadzie i wypłynął na Karaiby w styczniu 1675 roku.

 

Nowy wicegubernator został ciepło przyjęty na Jamajce, a zgromadzenie przyznało mu pensję w wysokości 600 funtów rocznie „za dobrą służbę krajowi” (CSP kol., 9, nr 537). Morgan został powołany na stanowisko w lipcu i został sędzią Sądu Admiralicji. W Port Royal, gdzie Morgan zamieszkał w domu królewskim, został później również mianowany ,,Custos Rotulorum’’ (czyli Głównym Sędzią Pokoju) i kapitanem milicji. Zabezpieczywszy sobie potężną pozycję, Morgan wykorzystał ją do zebrania bardzo znacznych, potrzebnych mu funduszy, by dzięki nim móc zakładać plantacje w głębi kraju (zwykle uważano, że założenie plantacji cukru kosztuje 4000 funtów). Jednocześnie był w stanie utrzymać duże gospodarstwo domowe w Port Royal (w którym mieszkało jedenastu białych mieszkańców i czternastu czarnych niewolników - według spisu z 1680 roku.) i notorycznie ,,hojnie finansował popisy swego osobliwego poczucia humoru” (Carlisle do Jenkinsa, 18 kwietnia 1681, CSP kol., 11, nr 85), które znajdowały wyraz w wystawnej gościnności oraz w notorycznym pijaństwie i grze w karty w tawernach.

 

Nic dziwnego, że korsarstwo odegrało ważną rolę w sprawach biznesowych Morgana, chociaż teraz zajmował on stanowisko, które charakteryzowało się swoją pasywną stroną medalu. Wicegubernator zadbał o to, by dotrzeć na Jamajkę przed Vaughanem, aby dzięki temu wyprzedzającemu zabiegowi, mógł zorganizować swoje sprawy według własnego uznania i upodobań, i nakazał kapitanowi swego statku popłynąć najpierw na Isla Vaca, stare miejsce spotkań korsarzy, będącym pobocznym punktem jego obecnej podróży. Statek, którym płynął rozbił się na płytkich wodach, ale Morgan zdawał sobie z tego sprawę, że może do tego dojść w tym miejscu, które było jednak prawdopodobnie jego równie ważnym celem, takim samym jak objęcie urzędu wicegubernatora Jamajki, a polegało na odnowieniu starych kontaktów, które zawsze przecież mogą się przydać, gdy pasażerów uratował Anglik Thomas Rogers, korsarz pływający obecnie z francuskim patentem kaperskim wydanym na Tortudze. Pomimo traktatu madryckiego i entuzjazmu Lyncha dla promowania pokojowego handlu z Hiszpanami, zyski i ochrona oferowana przez korsarskie grabieże, nadal kusiły wielu Jamajczyków.

 

 

Wicegubernator Jamajki 1675 - 1682 

 


Po przybyciu na Jamajkę Morgan wysłał listy do prominentnych korsarzy, zapewniając ich, że ich statki korsarskie, w które zainwestowali tak wiele, nadal będą witane w Port Royal, tak samo jak dotychczas. Korespondował także z du Casse, francuskim gubernatorem Tortugi, który wydawał korsarzom listy kaperskie ; i współpracował ze swoim szwagrem Robertem Bindlossem, w celu uzyskania delegacji od du Casse’a, by móc w ten sposób pobierać dziesiąte części nagród, z łupów przywiezionych do Port Royal przez kapitanów korsarskich statków, mianowanych przez Francuzów. Du Casse zapewniał rabusiom legalną fasadę ich działalności i opiekę w Port Royal, gdzie królewscy kupcy wyposażali statki w niezbędny dla nich ekwipunek, a potem zabezpieczali łupy przywiezione z korsarksich wypraw, przy pełnym wsparciu Morgana, oczywiście o ile ten, otrzymywał swój udział w zyskach. Vaughan potępił te działania, ale przyznał jednocześnie, że Morganowi i Bindlossowi „nie da się tego wyperswadować, tym bardziej, że to, co dotychczas zrobili, było w pełni zgodne z prawem” (Vaughan do Coventry, 2 sierpnia 1676, CSP col., 9, nr 1006). Morgan podzielał zresztą powszechnie panujący pogląd, że „istnieje duża różnica między korsarzem a korsarzem, lub ”freebooter” ( tzw. wolnymi korsarzami ) i pod warunkiem, że ludzie ci, mieli do wykonania niemal każdą akcję, ale inną, niż atakowanie angielskiego handlu, i został w ten prosty sposób w pełni usprawiedliwiony (Barham's History of Jamaica, BL, Add. MS 12422, s. 80). Emerytowany korsarz był bardzo czuły na punkcie własnej reputacji. Kiedy dwa angielskie tłumaczenia książki Alexandra Exquemelin’a pod tytułem ,,History of the Bucaniers’’ pojawiły się na rynku w 1684 roku, opisując go jako korsarza, ten zaczął ścigać obu wydawców za zniesławienie. W swoim oświadczeniu napisał, że „żywi największą odrazę do złych uczynków, piractwa i rabunku, a także nieufności” i „do ludzi zwanych korsarzami, do których zawsze żywił i nadal żywi nienawiść”. Spory na ten temat były rozstrzygane za obopólną zgodą, a wydawcy drukowali przeprosiny we wstępach do kolejnych, nowych wydań, tego pamiętnika byłego przecież chirurga, załogi korsarskiej Morgana. (Cundall, 70).

 

 

 Popiersie  Alexandra-Exquemelin'a w miejscowości  Honfleur - Francja

 

 

Vaughan bardzo nie lubił Morgana i otrzymał ścisłe instrukcje z Londynu, aby definitywnie zakończyć korsarski proceder, wykorzystał więc dowody zaangażowania Morgana w korsarski biznes, aby go tym samym zdyskredytować i wykluczyć z urzędu. Król stanął po stronie Morgana i pomimo ciężaru dowodów przeciwko wicegubernatorowi, wszelkie działania przeciwko niemu ograniczyły się wyłącznie do serii nagan, ze strony sekretarza stanu Henry’ego Coventry’ego. Pokój z Hiszpanią najwyraźniej opierał się na bardzo płytkich fundamentach. I to Vaughan został odwołany w 1678 roku, pozostawiając Morgana na czele wyspy na trzy miesiące do lipca, kiedy przybył Charles Howard, pierwszy hrabia Carlisle, aby objąć wakujące stanowisko gubernatora Jamajki. Carlisle i Morgan działali w ścisłej współpracy ze sobą w tych latach i w drugim okresie władzy Morgana, jako pełniącego obowiązki gubernatora wyspy w latach 1680-1682. To właśnie wtedy Morgan mógł najlepiej zarobić, korzystając z udzielanego przez siebie patronatu i zalet sprawowanego przez siebie już całkowicie samodzielnie urzędu.

 

Przyjaciele, w tym szwagier Morgana, Robert Bindloss (wyrzucony przez Lyncha),zostali ponownie powołani do rady, a Bindloss zastąpił także Samuela Longa na stanowisku głównego sędziego. Inni wrogowie, którzy okazali się, że być przyjaciółmi Morgana, również objęli kluczowe stanowiska, tacy np. jak Thomas Martyn, który został mianowany syndykiem generalnym i nadzorował pobieranie ceł portowych, o których powszechnie mówiono, że są wyłudzeniami, którymi to potem dzielono się z Morganem. Kiedy Francis Mingham próbował uniknąć zapłaty w grudniu 1678 roku, jego statek został zajęty i skazany za próbę obejścia Aktów Nawigacyjnych (z powodu przewożenia francuskiej brandy). To rozpoczęło długą serię prawnych utarczek (polegających na uwięzieniu kapitana i zapłaceniu bardzo pokaźnego zabezpieczenia), którego kulminacją było przesłuchanie przed lokalną Izbą Lordów d/s handlu i plantacji, którzy ostatecznie opowiedzieli się za Minghamem. John Bindloss, brat Roberta i agent Morgana w Londynie, uzyskał dożywotnie patenty na czternaście lub piętnaście, posiadanych w swej jurysdykcji mniejszych biur i po protestach skierowanych do Izby Lordów d/s handlowych w sprawie pluralizmu i absencji, podzielił je wtedy między siebie i Charlesa Morgana, szwagra Henry Morgana, który wybrał się na wyspę 1682 , już jako kapitan Portu Royal Castle, zanim tam jeszcze w ogóle dotarł.

 

W tym okresie 1200 korsarzy działających na Karaibach przeprowadziło szereg spektakularnych najazdów pirackich na terytorium Hiszpanii i przywiozło dużą część swoich łupów na Jamajkę, nie obawiając się zupełnie żadnych restrykcji, albowiem wiedzieli, że mają tam zagwarantowane pełne bezpieczeństwo osobiste i bez trudu zapłacili nawet wysokie cła nałożone przez funkcjonariuszy Morgana w Port Royal. Oprócz pokus finansowych wynikających z bezkarnej grabieży, narastała powoli coraz większa groźba wojny z Francuzami pod koniec lat 70. XVII wieku, oraz stale narastająca niechęć do alienacji korsarzy, od reszty społeczeństwa wyspy,ponieważ jedyną inną ochroną wyspy była milicja składająca się z lokalnych mieszkańców i dwie kompanie, liczące po stu żołnierzy każda, przywiezionych na wyspę jeszcze przez Carlisle'a w 1678 roku i dowodzonych przez gubernatora i Morgana.


Morgan wniósł cenny wkład w zapewnienie bezpieczeństwa wyspy. Zachował milicję pod swoją komendą w Port Royal, a dwóm kompaniom wojska, zapewnił stałe i odpowiednie szkolenie i wykorzystał swoje kontakty wśród marynarzy do uzyskiwania za ich pośrednictwem informacji wywiadowczych. Groźba wojny z
Francuzami umożliwiła mu wprowadzenie w latach 1678 i 1680 stanu wojennego oraz zabezpieczenie dzięki temu niezbędnych środków, potrzebnych do umocnienia i lepszego wyposażenia fortyfikacji w Port Royal, prze pobieranie kontrybucji i rekwirowanie niewolniczej siły roboczej, potrzebnej przy budowie trzech nowych fortów wojskowych. Zwiększył także liczbę dział zamontowanych w fortach z sześćdziesięciu w 1675 roku, do ponad stu w każdym z nich do roku 1680. Do 1682 roku Port Royal był najlepiej ufortyfikowanym miastem w całej angielskiej Ameryce.

Tymczasem wrogom Morgana coraz bardziej zależało na odzyskaniu kontroli nad rządem,zwłaszcza gdy pojawiły się oznaki obiecującego otwarcia hiszpańskiego rynku handlu niewolnikami, więc antyhiszpańskie podejście Morgana uznano za nieprzydatne i szkodliwe dla interesów. Carlisle został poinstruowany, aby przedstawić projekt ustawy przyznający rządowi stały dochód, któremu to projektowi sprzeciwiało się zgromadzenie, w obawie, że oddałoby to zbyt dużą władzę w ręce gubernatora i króla. I kiedy członek zgromadzenia Samuel Long wracał do domu, aby napisać swoją argumentację, przeciwną projektowi Carlisle’a, w drodze towarzyszył mu William Beeston, który zebrał fundusze na sfinansowanie kampanii, mającej na celu zabezpieczenie ponownego powołania na stanowisko gubernatora Lyncha. Carlisle pośpiesznie zdecydował się wtedy pójść za nim do jego domu, aby ochronić w ten sposób jego reputację.

 

Kiedy Morgan pozostał na stanowisku, podjął kroki w celu ochrony swojej reputacji, jednak bez większych zmian w dalszym prowadzeniu swojej polityki. W pisanych przez siebie listach, wyrażał oburzenie na działalność piratów,ale także podkreślał „nieuprzejmość” Hiszpanów do angielskich handlowców; jak również swoją niemożność, kontrolowania tych drapieżników bez znacznego wsparcia morskiego; i jego niepewność co do sytuacji prawnej osób, które posiadają zagraniczne listy kaperskie. (Morgan do komisji Izby Lordów d/s/ handlowych i plantacji, 27 I 1681, TNA: PRO, CO 138/3, fols. 470–71). W rzeczywistości drapieżcy nadal byli mile widziani na Jamajce, jak ujawniono to w listopadzie 1681 roku, kiedy to pomimo obecności w porcie dużego hiszpańskiego statku handlującego niewolnikami, Morgan zezwolił na wejście w tym samym czasie do portu, czterech fregat, na prośbę „księcia Brandenburgii” (prawdopodobnie elektora), który zgłosił wcześniej chęć sprzedaży w Port Royal, dwóch hiszpańskich zdobyczy. Nic dziwnego, że hiszpański kapitan był zdenerwowany z powodu ich nagłej obecności,i „zaniepokojony obawą przechwycenia jego okrętu, szybko opuścił port na Jamajce”. Morgan przyznał, że „z pewnością by to zrobili (pokusa była przecież tak duża), gdybym nie bardzo się do tego śpiesząc, ostatecznie wstawił się za jego ochroną; której tak hojnie udzielili, ku wielkiej uldze Hiszpanów”. (tamże, fol. 468–9)

 

Aroganckie lekceważenie władzy przez Morgana stawało się coraz bardziej wyciszane, aż do momentu, gdy stało się jasne, że jego wrogowie… coraz bardziej zyskiwali na popularności, ze „złośliwą konfederacją” włącznie oskarżającą go i Carlisle’a o „tolerancję” wobec piratów. (Morgan to Jenkins, 9 April 1681, TNA: PRO, CO 138/3, fols. 480–81). Odległość, która miała pozwolić mu uwolnić się od czyjejkolwiek kontroli, teraz ubolewano, bo „oddalenie tego miejsca tak wiele daje”, choćby okazję do poczynienia złośliwości, która jest największą niewinnością, której nie można chronić bez szczególnej ostrożności i zachowania czujności. (Henry Morgan do Jenkinsa, 13 czerwca 1681, CSP kol., 11, nr 138). Morgan dokonał więc aresztowań w gronie wielu ludzi, którzy nawet w jego książce okazali się nagle być piratami: ludzi, którzy działali bez udzielonych im zezwoleń lub zajmowali angielskie statki. Nie miał jednak serca do karania nawet takich zdeklarowanych łajdaków, a kiedy zostali skazani na śmierć, Morgan szukał wszelkich sposobów ich ułaskawienia. Po wydaniu jednak rozkazu przystąpienia do egzekucji, Morgan nie mógł ukryć swojej niechęci, do stosowania kary śmierci, mówiąc: „bo brzydzę się rozlewem krwi i jestem bardzo niezadowolony, że podczas mojego krótkiego urzędowania tak często byłem zmuszony do karania przestępców śmiercią” (Morgan do Jenkinsa, 8 marca 1682, CSP col., 11, nr 431). Wicegubernator również starał się o kredyt, uzyskując w końcu pożądany przez rząd, projekt ustawy o stałych przychodach władz, ale sam zniweczył własne osiągnięcie, pozwalając zgromadzeniu zająć się w międzyczasie innymi aktami, w tym ustawą o nałożeniu podatku na eksportowanych niewolników, wyraźnie wymierzony w szeroko niepopularny, hiszpański handel niewolnikami. Nade wszystko Morgan polegał na przyjaźni, którą od dawna okazywali mu król i książę Yorku, aby uchronić go przed krytyką, wysłając im prezenty i miłe słowa (Bindloss to Carlisle, 28 XI 1682, BL, Sloane MS 2724, fol. 207).

 

John Bindloss i Charles Morgan reprezentowali interesy Sir Henry'ego, przed Komisją Handlu i Plantacji w Londynie, ale jego wrogowie zyskali na sile, gdy zrzeszyli się z wigami prywatni handlarze niewolnikami z Beestonem na czele i do których dołączyła torystyczna Royal African Company,która również miała nadzieję zyskać na utworzeniu na Jamajce bazy dla hiszpańskiego handlu niewolnikami. Pensja Morgana jako wicegubernatora została nagle wstrzymana w 1680 roku; stały za tym firmy zajmujące się sztuczkami manipulowania stopami procentowymi, które doprowadziły do rozwiązania wszelkich płatności, związanych z piastowanym przez Morgana urzędem, wobec którego to urzędu wszelkie płatności ustały w 1681 roku; a jego samego odwołano ze stanowiska wicegubernatora 27 lipca 1681 roku. Jednocześnie jego „najgorszy wróg” Lynch został ponownie mianowany gubernatorem (Martyn do Carlisle, 29 czerwca 1681, BL, Sloane MS 2724). W tym samym czasie Morgan musiał pokryć znaczne wydatki rządu z własnej kieszeni. Szczególne obciążeniem była dla niego sytuacja, gdy obradujące zgromadzenie oczekiwało od niego, dalszego utrzymywania otwartego domu dla nich wszystkich, z jego własnych pieniędzy,zostawiając całe to brzemię, wyłącznie na jego głowie.

 

Polityka wyspiarska 1682–1688

 

Lynch przybył, aby objąć stanowisko gubernatora 14 maja 1682 roku i natychmiast odczytał przed zgromadzeniem, pismo odwołujące Morgana, jako wicegubernatora Jamajki, ale pozwolił mu pozostać w radzie. Lynch był zdeterminowany zabezpieczyć ustawę skarbową, wymaganą przez króla i pragnął zachować możliwie jak największą jedność w radzie. Jednak po przyjęciu ustawy, Lynch szybko usunął Morgana z rady, potępiając jego niewdzięczność i niegrzeczność,przede wszystkim za noszenie nowych, jasnych ubrań pomimo wiedzy o śmierci Lady Lynch, która była zresztą jego krewną.

 

Główny konflikt interesów między Lynch’em a Morganem, nadal toczył się o hiszpański handlem niewolnikami. Lynch użył całego swego autorytetu, promując ten bardzo dochodowy dla korony handel, poprzez zawieranie umów i kontraktów z hiszpańskimi kupcami, którzy posiadali licencje na dostarczanie niewolników na Hiszpańskie rynki kolonialne. Jednak gubernator wykorzystał swoje stanowisko, aby upewnić się, że handel niewolnikami zostanie zmonopolizowany przez niego samego i kilku jego przyjaciół, w tym przez Hender’a Molesworth’a i faktorię Królewskiej Kompanii Afrykańskiej. Ich działania wzbudziły wobec nich, powszechną wrogość na Jamajce, bo chociaż kilku osób odniosło z tego korzyści, to jednak zaszkodziło to pozostałej większości drobnych handlarzy i spowodowało wzrost cen niewolników na wyspie. Henry Morgan, Bindloss i ich współpracownicy wypowiadali się w imieniu tych, których interesy w wyniku tych działań ucierpiały najbardziej i stanęli na czele zdecydowanego sprzeciwu wobec hiszpańskiego handlu, za pomocą Aktów Nawigacyjnych, uzasadniając zajęcie zaangażowanych w ten handel statków i lobbowaniem na rzecz wprowadzenia podatku od eksportowanych niewolników. Zaatakowali także Lyncha i jego zwolenników, za wspieranie przez nich sprzeciwu religijnego i nielojalności wobec księcia Yorku,katolickiego następcy tronu, tworząc klub o nazwie ,,Klub Lojalistów’’. Gubernator skarżył się, że w wyniku tego „ludzie naprawdę zaczęli tak myśleć”. I wyglądało to tak, jakby to Morgan miał zostać wtedy głową torysów, i dlatego to ja musiałem być szefem wigów”. (Lynch to Jenkins, marzec 1684, CSP kol., 11, nr 1573).


W październiku 1683 roku wybuchły nagle zamieszki w Port Royal z udziałem szwagra Morgana, Charlesa, które dały Lynchowi pretekst do działania. Lynch oskarżył Sir Henry'ego o „wzniecenie zamieszek i podgrzewanie nastrojów w Port Royal”, przy różnych, nadarzających się okazjach i za tolerowanie nielojalności, ze strony różnych ludzi wobec gubernatora”. (protokół rady z Jamajki, 12 października 1683, CSP kol., 11, nr. 1302). Przekonał również zgromadzenie, aby poparło go w zawieszeniu obu panów, Morganaowie, Bindloss’a i wszystkich ich współpracowników, takich jak prawnik Roger Elletson,i pozostałych, zatrudnionych we wszystkich biurach rządu Jamajki. Po tej czystce Lynch stwierdził, że „pijackie, nieodpowiedzialne działania Sir Henry'ego Morgana”, zostały w porę powstrzymane. (Lynch w piśmie do komisji Izby Lordów d/s handlu i plantacji, 2 XI 1683, CSP kol., 11, nr 1348). Lynch jeszcze bardziej umocnił swoją pozycję, poprzez uzyskanie stanowiska wicegubernatora dla Hendera Molesworth’a i położył tym samym ostateczny kres nadziejom Sir Henry'ego na przejęcie władzy w sprzyjających mu okolicznościach. Kiedy Lynch zmarł w 1684 roku, i pełnię władzy nad wyspą przejął Molesworth i niewiele się zmieniło. Choć pozbawiony prawdziwej władzy, Morgan nadal robił wszystko, co tylko mógł, aby utrudniać hiszpański handel niewolnikami, prowadząc energiczną kampanię, aby zabezpieczyć pozycję Rogera Elletsona i innych swoich przyjaciół, poprzez zagwarantowanie im miejsc w radzie, by tym sposobem, nieustannie zakłócać obrady zgromadzenia i paraliżować procedowanie ustaw. (Molesworth do Sunderlanda, 28 kwietnia 1686, CSP kol., 12, nr. 643).

 

W grudniu 1687 roku Christopher Monck, drugi książę Albemarle, który brał osobisty udział w pracach, nad bardzo poważnym projektem ratunkowym dla Karaibów, przybył, aby przejąć rządy na Jamajce, natychmiast porozumiał się z Morganem i antyhiszpańskim lobby korsarskim. Wspólne sympatie polityczne i wspólne interesy finansowe, łączyły się u nich obu, ze wzajemnym upodobaniem do nieustannego picia, gier i zabaw do późnej nocy. Albemarle zażądał ponownego przyjęcia Morgana do rady i 8 sierpnia, został on formalnie przywrócony na poprzednio zajmowane przez siebie stanowisko, jednak nie mógł uczestniczyć w obradach, ze względu na nagły nawrót choroby, na którą cierpiał już od bardzo długiego czasu. (TNA: PRO, CO 140/4, fol. 177). Dokładnie od lat siedemdziesiątych XVII wieku, Morgan chorował na powtarzające się ataki bardzo ciężkich dolegliwości, jak wynika z poczynionych w tej sprawie uwag, przez książęcego lekarza Hansa Sloane’a, maił nasilające się coraz bardziej problemy z wątrobą, wynikające z nadmiernego picia. Sloane opisał go jako „człowieka szczupłego, o ziemistej karnacji skóry, z lekko żółtawymi oczami i lekko wystającym brzuchem”. (BL, Sloane MS 3964). Morgan zmarł 25 sierpnia 1688 roku. Następnego dnia przeszedłby na emeryturę. Ceremonii pogrzebowej legendarnego korsarza, nadano rangę czegoś, w rodzaju pogrzebu państwowego, który odbył się w Kościele św. Katarzyny. W asyście wojskowej Kapitan został przeniesiony z Passage Fort do Pałacu Królewskiego w Port Royal, a stamtąd na cmentarz Palisadoes i tam pochowany. Wszystkie statki zacumowane na redzie portu stolicy Jamajki, oddały salut honorowy, z takiej samej liczby dział każdy. Oddano 22 salwy. A po nas honory Smokowi, oddali również wszyscy kupcy, którzy salwami ze swoich dział okrętowych pożegnali Sir Henry’ego Morgana. Dziennik okrętowy HMS Assistance, Institute of Jamaica, Kingston, MST 288

 

Morgan wykorzystał lata sprawowania przez siebie urzędu, do zgromadzenia jednej z najpotężniejszych fortun na Jamajce, był właścicielem trzech plantacji, 122 czarnych niewolników, siedmiu Hindusów i jedenastu białych służących. Jego zinwentaryzowany majątek osobisty wynosił 5263 funtów 1s. 3d. Jego majątek osobisty obejmował również prywatną bibliotekę, składającą się ze 123 oprawionych ksiąg oraz woluminy kazań, sztuk teatralnych i broszur. Być może mniej zaskakującym była kolekcja, złożona z dwudziestu siedmiu pistoletów, i różnego rodzaju innych, bardzo rzadkich broni i mieczy. W swojej ostatniej woli większość majątku pozostawił żonie, która żyła do 1696 roku, a po jej śmierci, spadkobiercą uczynił swego siostrzeńca Charlesa, drugiego syna Roberta Bindlossa, pod warunkiem, że przyjmie nazwisko Morgan. Henry Morgan przekazał swe ziemie w St. Georges, najstarszemu synowi Bindlossa (ponownie stawiając jako warunek ich odziedziczenia, również przez przyjęcie jego nazwiska), a z kolei swoje ziemie, które posiadał w St Mary's, ofiarował swemu przyjacielowi Rogerowi Elletson’owi. Uczynił też mały zapis dla Thomasa Ballarda i pozostawił 100 funtów parafii w St. Mary, gdzie miał swoją główną plantację.

 

 

Dzięki uprzejmości Pani Asystent Eleny Brearley i  Wydziałowi Zbiorów Specjalnych Biblioteki Bodlejańskiej Uniwersytetu Oxfordzkiego


 

 Opracował i udostępnił Jacek Boki - 2 - 7 Styczeń 2025 r.

 

 

Źródła:

 

Alexander Exquemelin

 

https://goldenageofpiracy.org/bibliography/primary-sources/alexander-exquemelin

 

CSP col., vols. 1, 5, 7, 9–12


Colonial papers, America and the West Indies (general series), 1660–88, , CO 1/14–65


Jamaica, entry books, 1661–90, , CO 138/1–6


Jamaica, sessional papers: council, 1661–72, , C 140/1


miscellaneous papers relating to West Indies, , Add. MS 11268


papers relating to West Indies, 1654–82, , Add. MS 11410


journal kept by Colonel W. H. Beeston, , Add. MS 12430, fols. 41–79


Coventry papers, IV, , Add. MS 25120


papers of the earl of Carlisle relating to Jamaica, , Sloane MS 2724


E. Long, ‘Jamaica genealogies’, , Add. MS 27968


inventory, Jamaica Archives, Spanish Town, 1B/11/3, vol. 3, fols. 259–67


will, , Add. MS 27968, fol. 14


P. Earle, The sack of Panama (1981)


A. P. Thornton, ‘The Modyfords and Morgan’, Jamaican Historical Review, 2 (1952), 36–60


A. P. Thornton, West India policy under the Restoration (1956)


F. Cundall, The governors of Jamaica in the seventeenth century (1936)


E. A. Cruikshank, The life of Sir Henry Morgan (1935)


W. A. Roberts, Sir Henry Morgan, buccaneer and governor (1933)


A. O. Exquemelin, The history of the bucaniers (1684)


M. Pawson and D. Buisseret, Port Royal, Jamaica (1975)


V. Barbour, ‘Privateers and pirates of the West Indies’, American Historical Review, 16 (1911), 529–66

 

 

Artykuły powiązane


line engraving, pubd 1684, , NPG [see illus.]

 

Majątek w chwili śmierci

 

£5263 1s. 3d.—excl. plantations and other lands and properties: inventory, 19 Feb 1689, Jamaica Archives, 1B/11/3, vol. 3, fols. 259–67

 

 

Więcej na ten temat

 
Morgan, Sir Henry (1635-1688), buccaneer, planter, and lieutenant governor 

 

https://anb.org/display/10.1093/anb/9780198606697.001.0001/anb-9780198606697-e-0101176> 

 

American National Biography Online   http://anb.org

 

 

Źródła zewnętrzne


Bibliography of British and Irish history

 

http://cpps.brepolis.net/bbih/incoming.cfm?odnb_id=19224

 


Dictionary of Welsh Biography 

 

https://biography.wales/article/s-MORG-HEN-1635

 

 

 

Wesprzyj moją działalność publicystyczną, jeśli doceniasz to co robię.

 

PKO BP SA Numer konta: 

 

44 1020 1752 0000 0402 0095 7431


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.