wtorek, 22 października 2019

Upamiętniliśmy obrońców Birczy

 Rondo na skrzyżowaniu ulic: Niepodległości i Legionów nazwę Obrońców Birczy nosi od października 2018 roku. Zapalam znicze razem z Panem Stanisławem Soroczyńskim, ocalonym z ludobójstwa na Wołyniu

W 74. rocznicę ataku Ukraińskiej Powstańczej Armii na Birczę (powiat przemyski) na rondzie w Elblągu, które nosi nazwę obrońców tej miejscowości, zapłonęły znicze. - O tej historii dziś powinniśmy pamiętać, aby nigdy więcej się to się nie powtórzyło - mówi Stanisław Soroczyński (85 lat), elblążanin, z pochodzenia wołyniak.

We wtorek, 22 października, jako inicjatorzy upamiętnienia w Elblągu obrońców Birczy, uczciliśmy chociaż w tak skromny sposób pamięć Polaków, którzy 74 lata temu, odparli atak ukraińskich nacjonalistów. To z myślą o nich, a także wszystkich ofiarach UPA, obok pamiątkowego kamienia ustawionego na skrzyżowaniu ulic: Niepodległości i Legionów, zapaliliśmy znicze i złożyliśmy biało czerwone róże.
Rozkaz Myrosława Onyszkewycza, dowódcy UPA, wydany 9 września 1944 roku, dotyczył likwidacji elementu polskiego na całym Podkarpaciu. Dowództwo UPA zaplanowało atak na Birczę, który miał doprowadzić do likwidacji tej miejscowości przez wyrżniecie w pień jej mieszkańców. 22 października 1945 roku, przed północą trzy sotnie: „Rena”, „Jara”, i „Suchego” wchodzące w skład kurenia „Pidkarpatja” pod dowództwem Pawło Wacyka pesudonim Prut i jedna sotnia „Karmeluka”, łącznie 700 Ukraińców, rozpoczęły atak. Ponadto w napadzie brało udział kilka okolicznych oddziałów Samoobronnych Kuszczowych Widdiłów, czyli ukraińskiej czerni. Atakujący mieli na lewych rękawach białe opaski. Pierwszy napad band UPA na Birczę zapoczątkował nieduży pododdział – 30-osobowa czota przebrana w mundury polskie. Maszerowała w zwartym szyku szosą od strony Przemyśla, myląc tym obserwatorów, dzięki czemu udało się jej podejść blisko placówki wojskowej. Zatrzymani przez żołnierzy i wezwani do podania hasła, upowcy nagle otworzyli ogień. Jednocześnie wystrzelili białe rakiety, będące sygnałem do zaatakowania garnizonu birczańskiego.


Miasteczka broniły: 2 i 3 batalion 9. Drezdeńskiej Dywizji Piechoty i batalion zbiorczy 17 Dywizji Piechoty pod dowództwem podpułkownika Aleksandra Wygnańskiego. Po 5-godzinnej walce, mimo tego, że banderowcy weszli aż do centrum Birczy, paląc m.in. koszary wojskowe, atak udało się odeprzeć.  W czasie tego pierwszego napadu band UPA na Birczę poległo 18 żołnierzy Wojska Polskiego, a ponad 20 zostało rannych. Zginęło też 11 mieszkańców miasteczka. To był pierwszy z trzech ataków na Birczę. Drugi nastąpił 30 listopada 1945 r., a trzeci, największy w Wigilię grekokatolickiego Bożego Narodzenia, w nocy z 6 na 7 stycznia 1946 r.  Celem głównym wszystkich tych trzech banderowskich ataków na Birczę, było nie tylko wymordowanie mieszkańców i zdobycie tego Podkarpackiego miasteczka. Gdyby bowiem Bircza padła w wyniku przeprowadzonych przez banderowskie sotnie ataków, wtedy całe Podkarpacie zostałoby przyłączone do sowieckiej Ukrainy, który to cel od samego początku przyświecał ówczesnemu szefowi komunistycznej partii sowieckiej Ukrainy Nikicie Chruszczowowi, z którego rozkazu wszystkie trzy napady band OUN - UPA na Birczę wspierane były przez specjalną jednostkę wojsk wewnętrznych sowieckiego NKWD. Tak więc obrońcy Tak więc obrońcy Birczy nie mieli gdzie się wycofać z miasteczka, którego bronili. Mieli bowiem do wyboru tylko jedno wyjście z całej tej sytuacji w jakiej postawiła ich opatrzność, a mianowicie wygrać całe to starcie, albo polec w walce do ostatniego, co ostatecznie oznaczałoby to samo co poddanie miasteczka, to jest pozwolenie na oderwanie od Rzeczypospolitej wszystkich ziem Podkarpacia, aż po Kraków i części Lubelszczyzny. Czyli utratę przez Polskę prawie 1/4 obecnego terytorium naszej Ojczyzny.  Dlatego musieli walczyć bez względu na cenę, aż do ostatecznego zwycięstwa, innego wyjścia nie było. Rozumieli zresztą całą złożoność położenia w jakim się wówczas znaleźli, bez potrzeby tłumaczenia im szczegółów zmagań tych potężnych sił, na których decyzje, i tak nie mieli żadnego osobistego wpływu, poza pokonaniem i ostatecznym rozbiciem zbrodniczej Hydry, będącej na usługach ówczesnych światowych mocarzy, którzy Nam Polakom, bynajmniej nie byli przyjaźni i tym samym pokrzyżować ich plany, czego też dzięki Bogu udało im się dokonać, ratując Birczę, jej mieszkańców i uchodźców, którzy znaleźli w niej wtedy swoje ocalenie i utrzymanie wszyskich ziem południowo wschodniej Polski przy Macierzy.  


I o tym fakcie, rozważając historię legendarnej obrony Birczy w latach 1945 - 1946 winniśmy ZAWSZE pamętać, jak bardzo wiele, tak wielu, zawdzięcza i jest po dzień dzisiejszy dłużnikami, tak bardzo nielicznym!


Pogrzeb 18-tu żołnierzy Wojska Polskiego poległych w obronie Birczy i jej mieszkańców w czasie pierwszego ataku band UPA 22.X.1945 r.


Pamięć, o atakach na Birczę (powiat przemyski), a także o mordach, których na Polakach dokonali ukraińscy nacjonaliści, dla Nas elblążan, potomków tych, którzy przeżyli banderowskie ludobójstwo i tych którzy walczyi w tamtym czasie na południowo wschodnich Kresach Naszej Ojczyzny z bandami OUN-UPA nadal jest żywa. Dlatego te wydarzenia również dziś kładą się cieniem na stosunkach polsko-ukraińskich i będą się kładły tak długo, dopóki nie zostaną oparte o fundament prawdy, bez której zawsze będą tylko i wyłącznie życzeniową iluzją rzadzących, a nie realnym faktem.
Jeżeli nie powie się prawdy o tych wydarzeniach, a nasz rząd robi wszystko, aby to ukryć, zapomnieć, to trudno będzie o porozumienie. Młodzi Polacy, elblążanie powinni poznać tę historię, aby nigdy więcej się ona nie powtórzyła. Ukraińcy mordowali Polaków w sposób tak okrutny, że chyba nie ma takiego drugiego przykładu w historii. Nie oszczędzali nawet małych dzieci

- mówi Stanisław Soroczyński (85 lat), elblążanin, z pochodzenia wołyniak.

Dla mnie te wydarzenia mają wymiar osobisty - dodaje pan Stanisław. - 13 stycznia 1944 roku straciłem ojca. Podczas napaści Ukraińców na Zasmyki ojciec został ranny i dostał się do niewoli pod Lubiatowem. Znajomy mamy, Ukrainiec, opowiadał, że ojciec na kolanach prosił o to, aby darowano mu życie. Tak kłuto go bagnetami, że nawet Niemcy, hitlerowcy nie mogli na to patrzeć. Mieli go zabrać do Kowla, do szpitala. Dalszych losów ojca jednak nie znamy. Ślad po nim zaginął. Ja miałem wtedy 10 lat. Pamiętam, jak mama przez wiele dni wychodziła na drogę i wyglądała ojca. Płakała. Ja też płakałem. W Elblągu nadal jest wielu kresowian z różnych stron. Dla nas ta historia jest nadal żywa.

Oprócz Nas i dziennikarzy trzech największych elbląskich portali internetowych, nie było nikogo z władz, organizacji społecznych i patriotycznych, ani też środowisk kibicowskich.

 
Jacek Boki - 22 Październik 2019 r.


P.S.


Wydawałoby się, że taka bardziej, niż skromna i cicha, zorganizowana przeze mnie uroczystość powinna przejść właściwie bez żadnego echa i niezauważona przez nikogo. A o odnoszeniu się do niej przez kogokolwiek już nie wspominając, gdyż zgromadziła więcej dziennikarzy i fotoreporterów trzech największych lokalnych portali internetowych, niż jej uczestników, którymi byłem tylko ja i Pan Stanisław. A jednak stało się inaczej. Wywołała dosłownie atak szału lokalnych ukraińskich szowinistów, dla których okazała się czymś na skalę ,,czary ich wściekłej goryczy'', której ciśnienia nie wytrzymali i zaczął się na mnie od wczoraj frontalny niemal atak oskarżeń o wszelkie możliwe niegodziwości i ,,zbrodnie'', włącznie o płatną agenturalną działalność na rzecz Moskwy i sianie nienawiści na tle narodowościowym. Jutro napiszę o tym więcej.


J.B. 24 Październik 2014 r.



Upamiętnili obrońców Birczy. Zapłonęły znicze na rondzie przy ul. Legionów


Rek

Dwie osoby i... kwiaty

Atak UPA na Birczę i Kuźminę 
 
I atak UPA na Birczę


Uroczyste obchody 74. rocznicy obrony Birczy przez mieszkańców i Żołnierzy 9. Dywizji Piechoty przed UPA


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.