Rondo na skrzyżowaniu ulic: Niepodległości i Legionów nazwę Obrońców Birczy nosi od października 2018 roku. Zapalam znicze razem z Panem Stanisławem Soroczyńskim, ocalonym z ludobójstwa na Wołyniu
W 74. rocznicę ataku Ukraińskiej
Powstańczej Armii na Birczę (powiat przemyski) na rondzie w Elblągu,
które nosi nazwę obrońców tej miejscowości, zapłonęły znicze. - O tej
historii dziś powinniśmy pamiętać, aby nigdy więcej się to się nie
powtórzyło - mówi Stanisław Soroczyński (85 lat), elblążanin, z
pochodzenia wołyniak.
We wtorek, 22 października, jako inicjatorzy upamiętnienia w Elblągu obrońców Birczy, uczciliśmy chociaż w tak skromny sposób pamięć Polaków, którzy 74 lata temu, odparli atak ukraińskich nacjonalistów. To z myślą o nich, a także wszystkich ofiarach UPA, obok pamiątkowego kamienia ustawionego na skrzyżowaniu ulic: Niepodległości i Legionów, zapaliliśmy znicze i złożyliśmy biało czerwone róże.
Rozkaz Myrosława Onyszkewycza, dowódcy UPA, wydany 9 września 1944 roku, dotyczył likwidacji elementu polskiego na całym Podkarpaciu. Dowództwo UPA zaplanowało atak na Birczę, który miał doprowadzić do likwidacji tej miejscowości przez wyrżniecie w pień jej mieszkańców. 22 października 1945 roku, przed północą trzy sotnie: „Rena”, „Jara”, i „Suchego” wchodzące w skład kurenia „Pidkarpatja” pod dowództwem Pawło Wacyka pesudonim Prut i jedna sotnia „Karmeluka”, łącznie 700 Ukraińców, rozpoczęły atak. Ponadto w napadzie brało udział kilka okolicznych oddziałów Samoobronnych Kuszczowych Widdiłów, czyli ukraińskiej czerni. Atakujący mieli na lewych rękawach białe opaski. Pierwszy napad band UPA na Birczę zapoczątkował nieduży pododdział – 30-osobowa czota przebrana w mundury polskie. Maszerowała w zwartym szyku szosą od strony Przemyśla, myląc tym obserwatorów, dzięki czemu udało się jej podejść blisko placówki wojskowej. Zatrzymani przez żołnierzy i wezwani do podania hasła, upowcy nagle otworzyli ogień. Jednocześnie wystrzelili białe rakiety, będące sygnałem do zaatakowania garnizonu birczańskiego. We wtorek, 22 października, jako inicjatorzy upamiętnienia w Elblągu obrońców Birczy, uczciliśmy chociaż w tak skromny sposób pamięć Polaków, którzy 74 lata temu, odparli atak ukraińskich nacjonalistów. To z myślą o nich, a także wszystkich ofiarach UPA, obok pamiątkowego kamienia ustawionego na skrzyżowaniu ulic: Niepodległości i Legionów, zapaliliśmy znicze i złożyliśmy biało czerwone róże.
Miasteczka broniły: 2 i 3 batalion 9. Drezdeńskiej Dywizji Piechoty i batalion zbiorczy 17 Dywizji Piechoty pod dowództwem podpułkownika Aleksandra Wygnańskiego. Po 5-godzinnej walce, mimo tego, że banderowcy weszli aż do centrum Birczy, paląc m.in. koszary wojskowe, atak udało się odeprzeć. W czasie tego pierwszego napadu band UPA na Birczę poległo 18 żołnierzy Wojska Polskiego, a ponad 20 zostało rannych. Zginęło też 11 mieszkańców miasteczka. To był pierwszy z trzech ataków na Birczę. Drugi nastąpił 30 listopada 1945 r., a trzeci, największy w Wigilię grekokatolickiego Bożego Narodzenia, w nocy z 6 na 7 stycznia 1946 r. Celem głównym wszystkich tych trzech banderowskich ataków na Birczę, było nie tylko wymordowanie mieszkańców i zdobycie tego Podkarpackiego miasteczka. Gdyby bowiem Bircza padła w wyniku przeprowadzonych przez banderowskie sotnie ataków, wtedy całe Podkarpacie zostałoby przyłączone do sowieckiej Ukrainy, który to cel od samego początku przyświecał ówczesnemu szefowi komunistycznej partii sowieckiej Ukrainy Nikicie Chruszczowowi, z którego rozkazu wszystkie trzy napady band OUN - UPA na Birczę wspierane były przez specjalną jednostkę wojsk wewnętrznych sowieckiego NKWD. Tak więc obrońcy Tak więc obrońcy Birczy nie mieli gdzie się wycofać z miasteczka, którego bronili. Mieli bowiem do wyboru tylko jedno wyjście z całej tej sytuacji w jakiej postawiła ich opatrzność, a mianowicie wygrać całe to starcie, albo polec w walce do ostatniego, co ostatecznie oznaczałoby to samo co poddanie miasteczka, to jest pozwolenie na oderwanie od Rzeczypospolitej wszystkich ziem Podkarpacia, aż po Kraków i części Lubelszczyzny. Czyli utratę przez Polskę prawie 1/4 obecnego terytorium naszej Ojczyzny. Dlatego musieli walczyć bez względu na cenę, aż do ostatecznego zwycięstwa, innego wyjścia nie było. Rozumieli zresztą całą złożoność położenia w jakim się wówczas znaleźli, bez potrzeby tłumaczenia im szczegółów zmagań tych potężnych sił, na których decyzje, i tak nie mieli żadnego osobistego wpływu, poza pokonaniem i ostatecznym rozbiciem zbrodniczej Hydry, będącej na usługach ówczesnych światowych mocarzy, którzy Nam Polakom, bynajmniej nie byli przyjaźni i tym samym pokrzyżować ich plany, czego też dzięki Bogu udało im się dokonać, ratując Birczę, jej mieszkańców i uchodźców, którzy znaleźli w niej wtedy swoje ocalenie i utrzymanie wszyskich ziem południowo wschodniej Polski przy Macierzy.
I o tym fakcie, rozważając historię legendarnej obrony Birczy w latach 1945 - 1946 winniśmy ZAWSZE pamętać, jak bardzo wiele, tak wielu, zawdzięcza i jest po dzień dzisiejszy dłużnikami, tak bardzo nielicznym!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.