*******************************************************************************
30 października dokonano w
Elblągu otwarcia nowego ronda, którego budowę zakończono w sierpniu tego
roku. Rondo otrzymało nazwę miasta Tarnopol. Dziennikarze elbląskich portali internetowych, w swoich
artykułach nazwali Tarnopol miastem…ukraińskim. Żaden z nich nie zadał sobie nawet najmniejszego trudu,
by sprawdzić przez kogo to miasto zostało założone i do kogo należało do zakończenia drugiej wojny
światowej w 1945 r.
roku. Rondo otrzymało nazwę miasta Tarnopol. Dziennikarze elbląskich portali internetowych, w swoich
artykułach nazwali Tarnopol miastem…ukraińskim. Żaden z nich nie zadał sobie nawet najmniejszego trudu,
by sprawdzić przez kogo to miasto zostało założone i do kogo należało do zakończenia drugiej wojny
światowej w 1945 r.
Udzielmy więc korepetycji tym koryfeuszom lokalnego
dziennikarstwa w kwestii historii stolicy województwa Tarnopolskiego, czasów
Drugiej Rzeczypospolitej.
Polskie miasto Tarnopol
Tarnopol został założony w 1540 roku w województwie ruskim Korony Królestwa Polskiego i do czasu I rozbioru Rzeczypospolitej (1772) pozostawał w
granicach Korony Polskiej. W roku 1540 hetman wielki koronny Jan Amor Tarnowski założył miasto i twierdzę,
której nadał nazwę…Tarnopol. W 1548 król Zygmunt I Stary
nadał Tarnopolowi prawa miejskie, miasta królewskiego. Od 23
grudnia 1920 do 16 sierpnia 1945 roku stolica województwa tarnopolskiego II
Rzeczypospolitej i siedziba powiatu.
Po konferencji jałtańskiej (4–11 lutego 1945), wyłoniony w konsekwencji jej ustaleń Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej podpisał 16 sierpnia 1945 umowę z ZSRR, uznając zmodyfikowaną linię Curzona za wschodnią granicę Polski, w oparciu o porozumienie o granicy zawarte pomiędzy PKWN i rządem ZSRR 27 lipca 1944 r. W konsekwencji tej całkowicie niekorzystnej dla nas umowy Tarnopol został włączony do Związku Sowieckiego, a dokładnie, do Sowieckiej Republiki Ukrainy jako jej część. W wyniku tego układu, całą polską ludność Tarnopola wysiedlono na podstawie tzw. układów republikańskich podpisanych 9 września 1944 roku pomiędzy PKWN a Ukraińską Sowiecką Republiką Socjalistyczną, głównie na tzw. Ziemie Odzyskane. Po upadku Związku Sowieckiego w 1991 roku, Tarnopol i wszystkie pozostałe ziemie Polskich Kresów okresu Drugiej Rzeczypospolitej, stały się częścią nowo kreowanego bytu państwowego pod nazwą Ukrainy. Tak więc Tarnopol od 24
sierpnia 1991 roku, oraz większość pozostałych Polskich ziem II RP,
automatycznie weszło w skład obecnego ukraińskiego beneficjum Paktu Ribbentrop
– Mołotow. Datę tę wybrano, nieprzypadkowo, jako dzień niepodległości
samostijnej.
Był to bowiem historyczny
moment podpisania przez dwa największe zbrodnicze totalitaryzmy XX wieku
porozumienia, które dało impuls do rozpoczęcia Drugiej Wojny Światowej i likwidacji Państwa Polskiego, a
zarazem największego upokorzenia, znienawidzonych przez ukraińskich
nacjonalistów Lachów. Porozumienie pomiędzy III Rzeszą Niemiecką, a Związkiem
Sowieckim parafowano 30 minut po północy czasu moskiewskiego. Był to więc już
dzień 24, a
nie 23 sierpnia 1939 roku. A to implikuje coś, z czym obecna Ukraina nie chce
być kojarzona.
Otwarcie odwołuje się jednak do tego dziedzictwa, które
wynika właśnie z paktu Ribbentrop – Mołotow. Jego podpisanie przez ówczesne
dwie największe totalitarne dyktatury na świecie, otworzyło drzwi do
zaistnienia w przyszłości ukraińskiej państwowości, na ziemiach zagrabionych
Polsce. Można ten gest odczytywać jako prezent otrzymany od wodza III Rzeszy
Adolfa Hitlera i dyktatora Związku Sowieckiego Józefa Stalina. Tym bardziej, że
do tego ostatniego nacjonaliści ukraińscy z OUN - UPA słali w latach 1945-1947
sążniste adresy, by ten wziął ich pod swoją wysoką rękę, byle tylko nie dostali
się znów pod władzę znienawidzonych przez siebie Polaków. Wszystkie obecne twierdzenia
Ukraińców jakoby OUN - UPA była zawsze wyłącznie antysowiecka czy antyrosyjska,
ale nigdy antypolska, nie mają potwierdzenia w absolutnie żadnych źródłach, ani
nawet w dokumentach samej OUN i UPA.
Kresy – odwieczne ziemie Najjaśniejszej
Rzeczypospolitej
Nasuwa się pytanie : ignorant to, czy raczej sprytny manipulator przeświadczony o nieznajomości tematu przez lud. Jeśli abderyta, powinien czym prędzej uzupełnić braki w wiedzy, bo zwyczajnie się kompromituje. Jeśli zaś szalbierz, to wyjątkowo cynicznie próbuje wpływać na zachowania i postawy ludzi przez przedstawianie pokrętnych, fałszywych i jednostronnych argumentów oraz przeinaczonych faktów. Cóż, głupiec uczony jest większym głupcem niż głupiec nieuk, ale manipulant jest już groźny.
Kilka miesięcy temu wysłałem
mailem do Katolickiego Zespołu Szkół Św.
Mikołaja w Elblągu, prowadzonego przez Zakon Pijarów zapytanie na temat
treści nauczania dotyczących ukraińskiego ludobójstwa dokonanego na Polakach w
latach 1939-1949. Najlepsza szkoła w Elblągu o najwyższym poziomie edukacji,
odpowiedziała:
Nic na ten temat nie wiemy. Nie mamy tego w naszym
programie nauczania’’.
Wziąwszy pod uwagę model i profil edukacji panujący w naszym kraju od 28 lat,
gdzie temat rzezi na Kresach jest w niej nieobecny na lekcjach historii, można
bez trudu i skrępowania mistyfikować, dezinformować ,, ciemny ‘’ lud. W
potocznym języku nazywa się to poprawnością polityczną w ostatnim czasie
funkcjonującą już jako norma obyczajowa.
Po prostu cenzura lub, jak kto woli
neocenzura.
Przy odrobinie dobrej woli i
minimalnym zacięciu zwykły człowiek ( nie dziennikarz, który w zawód ma ponoć wpisaną
misję dążenia do odnajdywania prawdy) może bez trudu odnaleźć fakty o etnicznym
pochodzeniu ziem leżących w granicach obecnej Ukrainy. O prawach każdej narodowości do określonego terytorium decydują dwa
fakty: oblicze jej mieszkańców oraz jej przeszłość historyczna. Omawiany obszar
po 1945 r. utracił w przeważającej mierze polski charakter etniczny, ale
pozostał bezsprzecznie krajem polskim historycznie. Godzi się przypomnieć,
że obecna tzw. zachodnia Ukraina była krainą polską nie tylko od czasów
Kazimierza Wielkiego, ale już od prawieków. Kwerendy dostępnych źródeł
historycznych związanych z w/w tematem dokonał m.in. dr Feliks Koneczny, a na
łamach miesięcznika Świat Słowiański ( styczeń – czerwiec 1913 r.) przedstawił
jej wyniki:
Jeszcze w XI wieku,
jadąc z Polski od Grodów Czerwieńskich do Kijowa, przejeżdżało się przez kraj pustynny,
dzielący obydwa narody. Pustynią tą, rzecz jasna, nie była Ziemia Czerwieńska,
którą zamieszkiwali rolniczy Lachowie handlujący z Ormianami, jacy nad Pełtwią,
jak to wykazały badania ks. Dionizego Kajetanowicza – ostatniego wikariusza
kapitulnego katedry ormiańskiej we Lwowie – założyli swoją faktorię o nazwie
Ilove.
Pierwsze udokumentowane
zetknięcie się Słowiańszczyzny wschodniej z południową zaistniało podczas
wypraw bałkańskich kijowskiego władcy kniazia Światosława (967 i 969-971).
Następnie w wyniku
wiadomości zdobytych przez drużynników kniazia Światosława z jego wypraw bułgarskich,
o tym, że istnieją jeszcze zachodnie plemiona słowiańskie, w 981 roku naszej
ery następuje pierwsze zetknięcie Słowiańszczyzny wschodniej z zachodnią, o
którym to wydarzeniu tak oto pisze najstarszy kronikarz ruski Nestor
(1056-1114) :
,,Ide Wołodimer k.
Lacham i zajał hrady ich, Priemyszl (lub Peremyl nad Słuczą, którzy później
carscy kopiści przerobili na Pieremyszł, czyli Przemyśl – E.P) i inne ichnie
hrody co sut Dosu pid Rusiu.
Nie są to słowa
jakiegoś laickiego kronikarza Jaśka z Czarnkowa, czy ,,francuskiego przybłędy’’
Galla Anonima, lecz właśnie ruskiego mnicha z kijowskiej Ławry Peczorskiej.
Zwróćmy uwagę: mówi się tu nie o ,,odebraniu’’, lecz o zabraniu Polakom
,,mnogich’’ ich grodów, które dotąd są pod Rusią’’, czyli o grabieży i aneksji.
Jednym również z
takich zagrabionych Polakom grodów przez Włodzimierza Wielkiego, było miasto
Ilove nad rzeką Peltwią, założone na początku X wieku przez Ormian i zbudowane
razem z Polakami, a którego to miasta nazwę książę Rusi
Halickiej Daniel, a potem król Rusi w latach 1253–1264, zmienił na Lwów, na cześć
swego syna o imieniu Lew.
Z powyższego wynika, że ziemie
znane wszystkim pod nazwą Kresów, które do 16 sierpnia 1945 roku, były
integralną częścią terytorium Państwa Polskiego, wcale nie zostały nimi dopiero
za czasów panowania króla Kazimierza Wielkiego. Terytoria te były etnicznymi
ziemiami polskimi od tysiącleci, na długo przed wstąpieniem na tron syna
Władysława Łokietka. Ze słów rusińskiego
kronikarza Nestora wynika dużo więcej - plemiona Lachów (dlatego obecni Ukraińcy używali w
przeszłości i obecnie także, na określenie Polaków właśnie słowa Lachy,
będącego pierwotną nazwą polskich plemion zamieszkujących te ziemie od
prawieków), już wówczas, pod koniec X w., były dobrze zorganizowaną społecznością,
o utrwalonej silnej formie państwowości. Miało to miejsce na długo przed
przyjęciem przez księcia Mieszka I chrztu, i wejścia tym samym Polski do
europejskiej rodziny narodów chrześcijańskich. Ten sam kronikarz stwierdza
jednoznacznie, że Książę
Włodzimierz na czele swych wojsk dokonał
grabieży ziem należących do Polaków i przyłączył je do swojego państwa,
tj. Rusi Kijowskiej. Włodzimierz Wielki dokonał więc historycznie
udokumentowanej agresji na Polskę. Stworzył
także precedens, rozpoczynając masową depolonizację ziem Kresowych Polski.
Dokonał masowych zbrodni i doprowadził
do deportacji tysięcy Lachów na wschodnie rubieże swojego państwa, na
pogranicze plemion azjatyckich. Tym brutalnym krokiem dał przykład swoim
następcom, aż po czasy obecne. Stał się natchnieniem dla sowieckich i
banderowskich bestii, które przy pomocy masowych wypędzeń i bestialskich rzezi
dokonanych wspólnymi siłami NKWD, OUN - UPA i SS Galizien wymazały niemal do
cna polską obecność na ziemiach Kresów Rzeczypospolitej.
W 1338 r. po upływie czterystu lat
nastąpił powrót Polski na odebrane jej siłą terytoria w wyniku porozumienia
pomiędzy Jerzym II a Kazimierzem Wielkim. Przewidywało ono, że w wypadku
bezpotomnej śmierci Jerzego, jego prawowitym następcą będzie Kazimierz i jego
potomstwo. Kazimierz posiadł więc Halicz w sposób całkowicie legalny i
pokojowy. Powrót na ziemie będące
kolebką naszej państwowości, nie był żadnym podbojem rzekomych rusińskich ziem,
ale odzyskaniem naszej rodowej własności. Można by rzec, iż sprawiedliwości
stało się zadość. Polska odzyskała to, co przed wieloma wiekami zostało jej
zabrane brutalną siłą. Okres sześciuset lat ponownego panowania Polski i
Polaków na terenach ziem kresowych Rzeczypospolitej, rozpoczął okres
największej prosperity, chwały, rozkwitu i świetności tych terenów w całej jej
historii. Ziemia ta wydała największych w skali całego świata pisarzy, poetów,
kompozytorów, muzyków, aktorów, naukowców, malarzy, wynalazców, sportowców, a
także wybitnych dowódców wojskowych i mężów stanu. Wszyscy oni zapisali się
złotymi zgłoskami w historii Polski i całego świata. Nas, Polaków, napawa to
wielką, uzasadnioną dumą z osiągnięć naszych przodków urodzonych na Kresach
Rzeczypospolitej.
I te odwieczne Polskie ziemie
niedouczeni dziennikarze nazywają dziś o zgrozo kawałkiem Ukrainy!
Rondo Tarnopol
Jedną z osób otwierających nowo wybudowane rondo w Elblągu,
któremu nadano nazwę miasta Tarnopol, był krajowy
prowydnyk OUN, nomen (est ) omen Myron Sycz.
Inwitacji dokonał marszałek sejmiku
samorządowego województwa warmińsko- mazurskiego Gustaw Marek Brzezin (PSL), a
polecił wojewoda warmińsko- mazurski Artur Chojecki (PIS).
O proweniencji pana Sycza wiemy wszyscy. Co jednak kierowało
marszałkiem wywodzącym się z ugrupowania (PSL), które w ostatnim czasie tak
głośno podnosiło sprawy Kresowian i które również w ostatnim czasie ustami
swego obecnego szefa Władysława Kosiniaka – Kamysza głośno domaga się nawet
ustawy penalizującej propagowanie w Polsce ideologii i symboliki banderowskiej.
Hipokryzja? Najpewniej tak. Gdyż głoszona przez najwyższych przywódców PSL-u
retoryka rzekomego oburzenia na bezkarne tolerowanie w Polsce ukraińskiej
odmiany nazizmu, jakim jest banderyzm, jednocześnie też wcale w niczym nie
przeszkadza tym panom, utrzymywanie znakomitej komitywy, z niekryjącymi swojej
nienawiści do Polski i Polaków Ukraińcami i fanatycznymi wyznawcami ideologii
integralnego ukraińskiego nacjonalizmu spod znaku Doncova i Bandery oraz piewców zbrodniczych ukraińskich
formacji zagłady, takich jak OUN - UPA i SS Galizien, jakimi są Myron Sycz i
mer Tarnopola Serhij Nadal członek banderowskiej Svobody. Dwie maski i każda
na inną okazję. Ironią losu w przypadku
działaczy PSL jest to, że jeszcze nie tak dawno, mieli głęboko w nosie polskie
ofiary banderowskiego zdziczenia. Przed pięcioma laty, gdy wspólnie rządzili
Polską w koalicji z PO, zupełnie nie
zamartwiali się faktem, gróźb słanych przez ówczesnego posła PO i autora
szyderczej ustawy o tzw. ,,znamionach ludobójstwa’’ Myrona Sycza, który w
taki oto sposób dał się poznać od swojej prawdziwej strony w sprawie upamiętnienia
ludobójstwa Polaków na Wołyniu, i gdzie
miał już wtedy rzekome pojednanie Polsko-Ukraińskie.
“Na 29 listopada zaplanowano sympozjum z udziałem historyków, świadków zbrodni. Jeszcze we wtorek, 25 listopada, nic nie wskazywało na jakiekolwiek kłopoty. W środę odwiedził wojewodę poseł Sycz z grupą kilku osób ze Związku Ukraińców w Polsce. W godzinach popołudniowych do dyrektor gabinetu wojewody, Marii Wrzesińskiej, został wezwany Władysław Walec, pełnomocnik wojewody ds. kombatantów i osób represjonowanych. To on reprezentował wojewodę Podziewskiego w Komitecie Organizacyjnym, przygotowywał sympozjum, miał je też osobiście poprowadzić. Od dyrektor Wrzesińskiej dowiedział się, że zostaje mu cofnięte pełnomocnictwo i ma niezwłocznie przekazać pismo wojewody panu Janowi Rutkowskiemu, prezesowi Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia, informujące, że wojewoda wycofuje swój patronat nad sympozjum. Otrzymał też zakaz uczestniczenia w imprezie” – pisał Dariusz Jarosiński w “GP”.
,,Człowieki honoru'' dokonują oficjalnego otwarcia Ronda Tarnopol
Od lewej stoją wiceprezydent Elbląga Janusz Nowak (SLD), prezydent Elbląga Witold Wróblewski (PSL), mer Tarnopola Serhij Nadał (Svoboda) i Myron Sycz (dwaj ostatni to zdeklarowani neobanderowcy, gloryfikatorzy zbrodniczych formacji ukraińskich nacjonalistów w służbie III Rzeszy, takich jak OUN - UPA, Waffen SS Galizien i innych)
Zupełnie wówczas członkom najwyższych władz samorządowych z
PSL, w tym panu wojewodzie, również z PSL, nie zakłócało i to w najmniejszym
nawet stopniu dobrego samopoczucia, gdy ówczesny poseł PO Myron Sycz rzucał pod
adresem pracowników Urzędu Wojewódzkiego otwarte groźby, iż doprowadzi
osobiście do ich zwolnienia dyscyplinarnego z pracy, jeśli wezmą nawet czysto
prywatnie udział w obchodach rocznicy ku czci Polaków pomordowanych przez
Ukraińców na Wołyniu.
A dziś, gdy ta
formacja skompromitowanych farmazonów balansuje na granicy politycznego niebytu
i groźbie, jaka zajrzała im w oczy, całkowitej anihilacji czyli zniknięcia z
polskiej sceny politycznej, to jak tonący, złapali się nawet brzytwy, byle
tylko utrzymać się na powierzchni społecznego zainteresowania i utrzymania się
na powierzchni, przypominając sobie nagle o polskich ofiarach banderowskiego
ludobójstwa, które ma im posłużyć za trampolinę do odbicia się od dna, na
którym się dziś znaleźli i ewentualnego powrotu do żłobu, który z każdym
kolejnym dniem coraz bardziej im się oddala, a tym samym może ich ostatecznie
odciąć od wszelkich profitów bez których nijak, nie będą się więcej mogli
odnaleźć w nowej dla nich rzeczywistości, której nigdy wcześniej nie
przerabiali. A jeszcze kilka lat temu, gdy PO przegłosowywało szyderczą ustawę
o tzw. ,,znamionach ludobójstwa’’,
autorstwa Wołyńskiego negacjonisty i wielbiciela zbrodniarzy spod znaku OUN-UPA
i SS Galizien, wówczas wszyscy posłowie PSL, milczeli jak zaklęci i nawet
słowem nie zaprotestowali przeciwko temu haniebnemu wobec polskich ofiar
ukraińskiego ludobójstwa postanowieniu. W czasie głosowania nad tym aktem w
Sejmie, wszyscy obecni przywódcy PSL zasiadający wtedy w ławach
parlamentarnych, dosłownie jak Piłat UMYLI RĘCE i wstrzymali się od głosu. Nie
zagłosowali za, ani też przeciw. Ale dosłownie powtarzając gest piątego
prokuratora Judei, dali swoją czystą carte blanche dla tego haniebnego
dokumentu, że nie widzą w nim absolutnie niczego niestosownego.
Całą retorykę obecnego PSL w tej sprawie najtrafniej
oddają wypowiedziane kilkadziesiąt lat
temu przez Arnolda Josepha Toynbe’go, szefa Brytyjskiego Królewskiego Instytutu
Spraw Zagranicznych takie oto słowa, że…
,,Naszymi ustami
wciąż zaprzeczamy temu, co czynimy naszymi rękami’’
Marsz z pochodniami na rozpoczęcie
przedwyborczego wiecu partii Swoboda, mera Serhija Nadała. Transparent w barwach UPA
zawiera napis "precz z reżimem okupacji wewnętrznej" oraz, małymi
literami, domenę internetową
www.banderivets.org.ua ("banderowiec"). Tarnopol,
14 października 2012.
Dlatego drogi księże Tadeuszu, nie z każdym, kto nagle
zaczyna głośno wykrzykiwać swoje rzekome głębokie zatroskanie i niepokój
sprawami Kresów i Kresowian, gdy było trzeba się naprawdę głośno ująć za jedną
i drugą sprawą, wtedy milczał jak grób, udając, że taki problem w ogóle nie
istnieje. Z kimś takim nie należy wchodzić w żadne alianse, a tym bardziej
szukać u kogoś takiego jakiegokolwiek wsparcia, bo taki sojusznik, gdy już
osiągnie swój cel, znów zdradzi i to w najmniej oczekiwanym momencie bez
żadnych skrupułów!
Pomnik Stepana Bandery w Tarnopolu, wybudowany w 2008 roku.
Napis na pomniku głosi:
Stepan Bandera - bohater Ukrainy
Budynek władz obwodowych w Tarnopolu, wejście
główne. Po lewej stronie powiewa flaga narodowa Ukrainy. Po prawej czerwono - czarny, satanistyczny ,,stiah'' Ukraińskiej Powstańczej Armii.
A czyje z kolei zarządzenia wypełniał Pan wojewoda Chojecki,
polecając obecność na otwarciu nowego ronda w Elblągu Myrona Sycza? Czyżby patriotycznego
Prawa i Sprawiedliwości, nieustającego niemal przez 365 dni w roku w
odmienianiu tegoż patriotyzmu przez wszystkie przypadki i pouczającego bez
ustanku wszystkich wokół, jak winien wyglądać prawdziwy patriotyzm każdego
Polaka od kołyski, aż po grób. Sami zaś, 8 listopada po raz trzeci na plenarnym 51
posiedzeniu Sejmu wyrzucili do kosza projekt ustawy o penalizacji w Polsce
ideologii oraz symboliki banderowskiej oraz ochronie dobrego imienia Narodu
Polskiego! Kilka tygodni temu minister spraw wewnętrznych w rządzie PiS pan
Mariusz Błaszczak, po naciskach i żądaniach banderowców z Kijowa oraz
nazistowskich szaulisów z Wilna, podjął decyzję o usunięciu wizerunków
Cmentarza Orląt Lwowskich i Ostrej Bramy w Wilnie z paszportów, które mają
zostać wydane w przyszłym roku na stulecie Naszej niepodległości, na których
miały się znaleźć wszystkie najważniejsze miejsca Polskiej Państwowości i
bohaterstwa Polaków z czasów ostatniego stulecia niepodległej Polski. Z kolei,
zaledwie kilka dni temu, tj. 8 listopada na Grobie nieznanego żołnierza w
Warszawie Ministerstwo Obrony Narodowej umieściło tablicę pamięci z
najważniejszymi nazwami polskich terenów i miejscowości, które poniosły
największą ofiarę krwi i stawiły bohaterski opór w obronie polskiej ludności
przed barbarzyńskimi atakami ukraińskich rezunów z OUN - UPA i SS Galizien. Na
tablicy tej znalazła się także nazwa miejscowości Bircza w
województwie Rzeszowskim, która odparła trzy ogromne ataki sotni UPA, w wyniku
których zginęło w jej obronie kilkudziesięciu żołnierzy Wojska Polskiego,
milicjantów, członków ochotniczej samoobrony oraz wielu mieszkańców tej
miejscowości. Tak przedstawia się w rzeczywistości na dzień dzisiejszy, rzeczywista
bez żadnych zbędnych upiększeń, wykładnia polskiego patriotyzmu według PiS.
Czerwono - czarne szmaty UPA powiewają na budynkach Tarnopola
Marsz ulicami Tarnopola członków banderowskich organizacji Prawego Sektora, Swobody i nazistowskich ochotniczych batalionów Ajdar i Azow.
Tarnopol - maszerują młodzi ukraińscy Europejczycy, wielbiciele UPA i SS Galizien
Polskie upamiętnienia niemieckich i ukraińskich
zbrodniarzy
Jedną z najbardziej prawdopodobnych odpowiedzi, jaka nasuwa
się na to fundamentalne pytanie, było być może pragnienie dorównania radnym
miasta Gdańska z PO. Zostania tak jak oni, tzw. ,,prawdziwymi, oświeconymi
europejczykami’’, którzy są otwarci na wszelkie, tak modne obecnie politycznie
poprawne tendencje, które niekoniecznie jednak mają cokolwiek wspólnego z
Polskością i Polskim interesem
narodowym. Gdańscy radni z PO, 29 września 2016 r. przegłosowali uchwałę, w
której dla nowo zbudowanego ronda w Kokoszkach u zbiegu ulic Kartuskiej,
Lubczykowej i Otomańskiej nadali nazwę…
Rondo Graniczne Wolne Miasto Gdańsk -
Rzeczpospolita Polska (1920-1939)
W miejscu w którym zlokalizowano Rondo Wolnego miasta Gdańska ustawiono na powrót oryginalny słup graniczny z 1939 roku, który stanowił granicę pomiędzy Polską, a III Rzeszą Niemiecką
Orkiestra Polskiej Marynarki Wojennej uświetniła swoim udziałem otwarcie ronda ku czci hitlerowskiego tworu o nazwie ,,Wolnego Miasta Gdańska''
Z tej również okazji nieopodal tegoż ronda ustawiony został ponownie
stary słup graniczny
z tamtych czasów, stanowiący wówczas w tym miejscu granicę
pomiędzy WMG czyli III Rzeszą Niemiecką a Polską, który dotychczas stał na
dziedzińcu Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. Symbolicznie radni RM Gdańska z PO, którzy większością swoich
głosów, podjęli taką decyzję, pokazali wyraźnie do jakiego rodzaju tworu,
odnoszącego się do obecnego miasta Gdańska tęsknią oraz jakie w związku z tym
wzory osobowe są dla nich przykładem, i z jakiego to źródła natchnienia
czerpali swą inspirację dotyczącą tego pomysłu. W ten prosty sposób wręcz zamanifestowali
wszystkim zupełnie jawnie i bez dalszego już owijania w bawełnę, że nawiązują
swym postanowieniem do najbardziej
mrocznego dla Narodu i Państwa Polskiego okresu dziejów, tj. do czasów
panowania w Niemczech, a także w Gdańsku zoologicznych, fanatycznych rasistów,
polakożerców i nazistów, takich jak:
Walter Rathenau
Walter Rathenau minister spraw zagranicznych (1922) –Republiki Weimarskiej. W 1922 roku podpisał układ w Rapallo – z niepokojem przyjęty przez
polską opinię publiczną jako zapowiedź współpracy sowiecko-niemieckiej. Zawarcie tego porozumienia było zgubne dla Polski i całej
Europy. Układające się strony rozpoczęły wówczas tajne negocjacje, które
doprowadziły do podpisania 11 sierpnia 1922 r. porozumienia
o współpracy wojskowej. Jego przedmiotem
było zaopatrzenie Armii Czerwonej przez Reichswehrę w broń i amunicję
oraz pomoc niemieckich specjalistów i inżynierów wojskowych
w rozbudowie przemysłu zbrojeniowego sowieckiej Rosji.
W podpisanym przez siebie wtedy układzie Rathenau określił Polskę jako…państwo
sezonowe.
I ówczesnego kanclerza
Niemiec Josefa Wirtha,
Kanclerz Joseph Wirth
który wielokrotnie powtarzał, że Polskę trzeba wykończyć i do tego będzie zmierzać jego polityka. Niemcy domagały się wówczas rewizji naszej granicy zachodniej, a województwo pomorskie nazywano „korytarzem który oddziela Niemcy od Prus Wschodnich.
Kanclerz Joseph Wirth
który wielokrotnie powtarzał, że Polskę trzeba wykończyć i do tego będzie zmierzać jego polityka. Niemcy domagały się wówczas rewizji naszej granicy zachodniej, a województwo pomorskie nazywano „korytarzem który oddziela Niemcy od Prus Wschodnich.
A także Gustawa Stresemanna, ministra spraw zagranicznych
Republiki Weimarskiej, reprezentującego niemieckie poglądy nacjonalistyczne w
najgorszym tego słowa znaczeniu, który był zarazem obok Hitlera największym
polakożercą okresu międzywojennego. A przede wszystkim w swojej decyzji o
nadaniu temuż rondu takiej właśnie nazwy w odniesieniu do osoby gaulaitera tzw. ,,Wolnego
Miasta Gdańska’’ z ramienia niemieckiej NSDAP w latach 1930-1945,
obergrupenfuhrera SS Alberta Foerstera. Należy także nadmienić, że Albert
Foerster był w 1939 roku jednym ze współzałożycieli Niemieckiego Obozu Zagłady
KL Stutthof w Sztutowie, w którym to najdłużej funkcjonującym obozie zagłady
całego okresu drugiej wojny światowej i wszystkich jego filiach wymordowano
ponad 110000 ludzi.
Gaulaiter Wolnego miasta Gdańska z ramienia NSDAP w latach 1930 - 1945, obergrupenfuhrer SS
Albert Foerster. Od 15 października 1930 pełnił na polecenie Adolfa Hitlera
funkcję gauleitera
gdańskiego
(Wolne Miasto Gdańsk) NSDAP. 23
sierpnia 1939 Albert Forster ogłosił się zwierzchnikiem Wolnego Miasta Gdańska.
W wyniku walki o władzę przejął jej pełnię, eliminując Prezydenta Senatu Wolnego Miasta Gdańska Artura Greisera,
który po 1 września 1939 roku został przeniesiony do Wielkopolski.
Po wybuchu wojny Albert Forster otrzymał stanowisko namiestnika (Reichsstatthalter)
Okręgu Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie (Reichsgau
Danzig-Westpreußen)
Brama główna do niemieckiego obozu zagłady KL Stutthof, dzieła życia i oczka w głowie gaulaitera Wolnego miasta Gdańska Alberta Foerstera
W oddali budynek komory gazowej na terenie dawnego niemieckiego obozu zagłady KL Stutthof
Baraki więźniów niemieckiego obozu zagłady KL Stutthof, a w oddali budynek dawnej komendantury obozu
A stwierdził wtedy co następuje:
„Polskość to
nienormalność – takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy
tylko dotykam tego niechcianego tematu. Polskość wywołuje u mnie niezmiennie
odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg co jeszcze wie wrzuciły
na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie
potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić”.
Porównajmy te jego słowa napisane 30 lat temu, ze słowami
wypowiedzianymi w 1939 roku przez gaulaitera Wolnego Miasta Gdańska, które jako
swoiste memento i ostrzeżenie dla wszystkich przyszłych pokoleń Polaków
widnieją na jednej ze ścian obozowego baraku KL Stutthof. Niech każdy sam oceni ich bliskość i
podobieństwo oraz to, kto i od kogo
czerpał swoją inspirację.
Autor niniejszego artykułu pozwolił sobie sfotografować te
słowa w czasie swoich odwiedzin Muzeum byłego Niemieckiego Obozu Zagłady KL
Stutthof w dniu 15 lipca 2015 r. w
czasie swoich krótkich wakacji, które spędza co roku u przyjaciół na Mierzei
Wiślanej, a brzmią one tak:
,,Kto należy do
narodu polskiego, musi zniknąć. Najzaszczytniejszym dla nas zadaniem jest
uczynienie wszystkiego, aby każdy przejaw polskości zginął bez reszty.’’
I właśnie na cześć
m.in. osoby gaulaitera Alberta Foerstera radni rady miejskiej miasta Gdańska
nadali w ubiegłym roku taką, a nie inną nazwę jednemu z nowych rond w tym
mieście.
Gdy trzy tygodnie
temu wjeżdżałem samochodem do Gdańska, nie miałem pojęcia o istnieniu w tym
mieście ronda o takiej nazwie. Gdy przejeżdżając przez nie, nagle zauważyłem
widniejący na nim napis, przeżyłem szok i myślałem, że czas cofnął się o 80 lat
i jakimś ponurym ,,zbiegiem okoliczności’’ znalazłem się na terytorium Trzeciej
Rzeszy rządzonej przez nazistów z NSDAP, przy pomocy sztafet ochronnych SS i Sicherheitsdienst
czyli Gestapo. Przez myśl przemknęły mi słowa…
Boże pozwól mi stąd bezpiecznie wrócić do domu.
Tym rozstrzygnięciem radni Gdańska z PO dokonali dziś również
ponownego, symbolicznego oddzielenia obecnego miasta Gdańska od
Rzeczypospolitej, dając tym aktem do zrozumienia, że Gdańsk nie jest już tym
samym, miastem należącym do Polski, czyli integralną częścią terytorium naszego
państwa, ale ponownie stał się częścią Rzeszy Niemieckiej. Jest to poniekąd stu
procentowe wypełnienie życzenia obecnej pani kanclerz Niemiec Angeli Merkel,
która w swojej laudacji na cześć premiera Polski wywodzącego się właśnie z PO,
odbierającego w 2012 roku nagrodę
imienia właśnie jednego z wyżej wymienionych niemieckich polakożerców tj. Walthera Rathenaua, stwierdziła, że...
W domyśle… wciąż Niemieckie Wolne Miasto Gdańsk, a nie
Polska! 29 września 2016 roku życzeniu kanclerz Angeli Merkel głosami
radnych PO, którzy tak jak ich wódz Donald Tusk nawet nie kryją, że i dla nich
także, polskość to nienormalność i czas już najwyższy powrócić do ich teutońskiego
fatherlandu, stało się tym sposobem zadość!
Innym jeszcze, zupełnie nieznanym większości Polaków faktem,
bo nie nagłośnionym w żaden sposób przez oficjalne media, w tym również te tzw.
,,niepokorne’’, było nadanie kilka lat temu przez ukraińskich radnych Platformy
Obywatelskiej w Przemyślu jednej z ulic nazwy.. ulicy biskupa Jozafata Kocyłowskiego, głównego kapelana dywizji
Waffen SS Galizien. Prześledźmy zatem, kim był ten ukraiński kolaborant III
Rzeszy i zbrodniarz wojenny w jednej osobie.
Wojnę z Polakami Ukraińcy przegrali i nie tylko Przemyśl, ale cała
Galicja Wschodnia znalazły się w granicach Polski. W stosunku do odrodzonego
państwa polskiego bp Kocyłowski zajmował stanowisko nieprzychylne. W 1922 roku
przed wyborami parlamentarnymi do Sejmu i Senatu RP opublikował wspólnie z
ordynariuszem stanisławowskim i wikariuszem generalnym archidiecezji lwowskiej napisał
list protestacyjny przeciwko Polakom i rzekomo polskiej okupacji Galicji
Wschodniej pt. "Odezwa do świata cywilizowanego". Jednakże wobec
decyzji Rady Ambasadorów w Paryżu z 1923 roku. przyznającej Polsce Galicję
Wschodnią oraz pod wpływem Stolicy Apostolskiej „zmienił” swój stosunek do
państwa polskiego, zapewniając o swej lojalności. Jaka to była szczera
lojalność Polacy przekonali się we wrześniu 1939 roku, kiedy hitlerowskie
Niemcy i Rosja Sowiecka napadły zbrojnie na Polskę. W ich zwycięskim marszu, a
później okupacji i gnębieniu Polaków wspierali obu tych okupantów, nie tylko
nacjonaliści czy komuniści ukraińscy, ale także duchowni greckokatoliccy z
biskupem Kocyłowskim na czele.
Bp Kocyłowski jako
nacjonalista ukraiński był bardziej zbliżony do faszyzmu, toteż po napadzie Niemiec
na Związek Sowiecki 22 czerwca 1941 r. wziął udział w powitaniu wkraczających
do Przemyśla wojsk niemieckich 10 lipca 1941 roku (Nieco wcześniej Kyr Jozafat
wydał bankiet na cześć oficerów niemieckich, zaś 7 lipca 1941 w swoim liście
pasterskim pisał między innymi : ... Sława wielkiemu fuhrerowi Adolfowi
Hitlerowi, wyzwolicielowi i najlepszemu przyjacielowi ukraińskiego narodu ).
Dwa lata później 4 lipca
1943
roku w Przemyślu bp Jozafat Kocyłowski w obecności ks. Wasyla Hrynyka na
stadionie w Przemyślu odprawił mszę zorganizowaną dla ochotników ukraińskich
wstępujących do „ukraińskiej” 14 Dywizji Grenadierów SS która okryła się licznymi
zbrodniami (pacyfikacje, akty ludobójstwa), także wobec ludności polskiej;
oddelegował kilku duchownych na kapelanów do tej zbrodniczej formacji! W 1944
r., kiedy hitlerowskie Niemcy diabli już brali, apelował do Ukraińców do
ochotniczego wyjazdu na roboty do Niemiec, aby swoją pracą przyczynili się do
zwycięstwa hitleryzmu. Można tu dodać, że podczas całej okupacji niemieckiej
Przemyśla i Ziemi Przemyskiej wspierał tak niemieckie jak i wspierających
Niemców nacjonalistów ukraińskich wszelkie akcje antypolskie, czym wywoływał
wrogi stosunek do siebie polskiej społeczności Przemyśla i Ziemi Przemyskiej
(Andrzej Szeliga, wikipedia.pl, „Nasz Dziennik”, „Tygodnik Powszechny”).
Jak Ukraińcy (razem) z niemieckimi nazistami o zjednoczoną
Europę walczyli… w szeregach SS Galizien
W latach 1944-47, a więc podczas II wojny światowej i jeszcze po niej bandy nacjonalistów ukraińskich na terenie greckokatolickiej diecezji przemyskiej mordowały na wielką skalę Polaków tylko dlatego, że byli Polakami. W okrutny sposób mordowano nawet kobiety, dzieci, starców i kaleki. Te zbrodnie są dobrze udokumentowane. Czy bp Kocyłowski wydał choć jeden list pasterski, w którym potępiał by te zbrodnie ludobójstwa i nawoływał swoich ziomków do opamiętania się? Niestety nie!!! Ciąży więc na nim grzech obojętności na liczne akty „kainowej zbrodni” ludzi, którzy byli grekokatolikami w jego diecezji!
W latach 1944-47, a więc podczas II wojny światowej i jeszcze po niej bandy nacjonalistów ukraińskich na terenie greckokatolickiej diecezji przemyskiej mordowały na wielką skalę Polaków tylko dlatego, że byli Polakami. W okrutny sposób mordowano nawet kobiety, dzieci, starców i kaleki. Te zbrodnie są dobrze udokumentowane. Czy bp Kocyłowski wydał choć jeden list pasterski, w którym potępiał by te zbrodnie ludobójstwa i nawoływał swoich ziomków do opamiętania się? Niestety nie!!! Ciąży więc na nim grzech obojętności na liczne akty „kainowej zbrodni” ludzi, którzy byli grekokatolikami w jego diecezji!
W obliczu tych wszystkich faktów jest jakąś nieprawdopodobną
groteską i arogancką bezczelnością sięgającą wyżyn nieba, że ci volksdeutsche,
wielbiciele niemieckich nazistowskich polakożerców i banderowskich zbrodniarzy,
których upamiętniają na polskiej ziemi, nadając ich nazwiskami i wykreowanymi
przez nich tworami nazwy rond i ulic w polskich miastach, w których ziemia nie
zdążyła jeszcze po dziś dzień wyschnąć do końca, krwi przelanej przez te bestie
, mają jednocześnie jeszcze czelność głośno deklarować, że upamiętnienie
polskich ofiar tych ludobójców, spośród których większość nie ma do dziś nawet swoich
grobów, będzie obrażaniem wrażliwości mniejszości ukraińskiej w Polsce i może prowadzić
nawet do nienawiści na tle narodowościowym. Wyjąc przy tym jak hieny na
salonach całej Europy, a także w Polsce, że w Marszu Niepodległości w
Warszawie w dniu 11 listopada
maszerowało 60 tysięcy faszystów, wznoszących rasistowskie hasła takie m.in.
jak…
,,Bóg, Honor i Ojczyzna.’’
A polski nacjonalizm
jest według nich największym zagrożeniem dla całego świata.
Aż pragnie się tu
wykrzyczeć… I KTO TO WSZYSTKO MÓWI?
Bardzo znamienne jest przy tym to, że uczucia, emocje i
wrażliwość Polaków, ofiar tych wszystkich zbrodniarzy oraz ich rodzin nie
interesują ich zupełnie! Według nich na Polaków można pluć i pomawiać nas
dosłownie o wszystko, co jest dla nich kwestią zupełnie naturalną i oczywistą.
Czynią to wszystko zupełnie świadomie, mając pewność, że jakichkolwiek nie
rzucali by pod naszym adresem kłamstw, pomówień i kalumnii, pozostaną nadal
bezkarni, i nigdy nie poniosą absolutnie żadnej odpowiedzialności i
konsekwencji, za wypowiadane przez siebie oszczercze słowa pod adresem Naszego
Narodu.
Wracając do sprawy jednogłośnego przegłosowania przez
radnych RM Elbląga kwestii nawiązania partnerskich relacji z obecnymi banderowskimi
władzami Tarnopola oraz nadania kolejnemu rondu Elbląga, na cześć tychże władz
wywodzących się z banderowskich ugrupowań takich jak ,,Svoboda’’ i ,,Prawy
Sektor’’ nazwy Rondo Tarnopol, taka decyzja ze strony radnych PO i PiS raczej nie
zaskakuje. Zdumiewa natomiast co innego, a mianowicie całkowicie bezrefleksyjne
głosowanie ZA przez dwóch radnych SLD. Tego samego SLD, które oficjalnie
deklaruje ustami swego obecnego przewodniczącego, premiera Leszka Millera, absolutne
potępienie i odcięcie się od bezwarunkowego popierania banderowskiej Ukrainy dotyczącym
każdego aspektu prowadzonej przez nią swojej obecnej, antypolskiej polityki,
która należy do pierwszoplanowych założeń, na których to fundamentach opiera
się współczesne państwo Ukraińskie. Widać co innego składane publicznie
deklaracje, a co innego rzeczywistość. Biorąc jednak pod uwagę nie tak dawną
przeszłość i zachowanie się względem banderowców oraz ich pogrobowców zarówno
na Ukrainie jak też i w Polsce ze strony rządu premiera Cimoszewicza po koniec
lat 90-tych ubiegłego wieku i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, którzy po
utracie swego dotychczasowego pana w Moskwie, zaczęli rozglądać się w swoich
poszukiwaniach za nowym hegemonem, któremu mogliby się wysługiwać w taki sam
sposób jak poprzedniemu, które to zachowanie należy również do standardowych i
odruchowych wręcz nawyków i zachowań polskojęzycznej lewicy, które nigdy nie
sprawiały jej jakichś większych moralnych rozterek, więc i tym razem nie
nastręczają jej jak widać jakichś większych trudności. Tym razem los padł na
pana w Waszyngtonie i na wyścigi zaczęli się wtedy przymilać, zgodnie z
życzeniem swojego nowego właściciela do środowisk ukraińskich nacjonalistów z
OUN - UPA, którzy jak wiadomo od 1947
roku, po przejęciu ich przez ówczesne Biuro Służb Strategicznych USA
(poprzedniczkę C.I.A) pod kierownictwem Allena Dullesa, do dziś należą do
forpoczty amerykańskich ulubieńców w ich programowej od zawsze komórce d/s destabilizacji
Europy środkowo – wschodniej.
Najbardziej głośny przykład miłości do środowisk
banderowskich w Polsce i fraternizacji z nimi, dał osobisty przykład ówczesny
prezydent III RP Aleksander Kwaśniewski, w czasie groteskowych uroczystości,
jakie odbyły się 23 maja 1998 roku w obozie w Jaworznie, czyli odsłonięcia wraz
z prezydentem Ukrainy Leonidem Kuczmą (Kuczma wziął wówczas w tym
przedstawieniu udział bardzo niechętnie, bez końca nagabywany do tego przez
Kwaśniewskiego), pomnika ku czci
banderowskich rezunów przetrzymywanych w tymże obozie, bynajmniej nie za
niewinność, a uznanych wtedy przez Kwaśniewskiego i Cimoszewicza, piastującego
w tamtym czasie urząd premiera RP za…. niewinne
ofiary komunizmu.
Wtedy właśnie,
podczas odbywających się na terenie obozu w Jaworznie uroczystości z tej okazji
do osobnika miętoszącego nerwowo czerwono – czarną płachtę, podszedł Aleksander
Kwaśniewski i, ku absolutnemu zaskoczeniu rizuna, zapytał: czy pan już
przebaczył Polakom?
W rizuna jakby piorun
strzelił, rozwarł bezzębną gębę i tak trwał. Mógł się przecież wszystkiego
spodziewać od Głowy Narodu, któremu OUN – UPA wycięła pół miliona obywateli,
nawet spoliczkowania, ale nie słów, które nigdy z ust żadnego Polaka paść nie
mogły. Z pomocą osłupiałemu upowcowi przyszedł Stanisław Walentyński, członek
Dyrektoriatu Światowego Kongresu Kresowian, który został tu oddelegowany przez
kresowiaków jako obserwator. Widząc dławiącego się własnym językiem upowca
zawołał:
,,pan prezydent pyta,
czy przebaczyłeś tym Polakom, którzy nie pozwolili się tobie zarżnąć i tym kobietom
i dzieciom polskim, których nie zdążyłeś dorżnąć’’.
Kwaśniewski się
zreflektował, chyba zrozumiał, że palnął głupstwo, nie pierwsze zresztą w jego
życiu i czerwony jak piwonia, bez słowa oddalił się od hajdamaki i ,,wesołka’’.
Post scriptum
Czy radni Elbląga
pójdą za przykładem włodarzy Pabianic?
Władze Pabianic wypowiedzą umowę o partnerstwie ukraińskiemu miastu Waraszewsk, za uhonorowanie Bandery i Szuchewycza oraz propagowanie ideologii banderowskiej przez to partnerskie miasto Pabianic, które zbrodniarzom wojennym, mordercom Polaków nadało tytuł swoich honorowych obywateli. A także za otwarte propagowanie w Waraszewsku przez włodarzy tej miejscowości ideologii banderyzmu.
Może czas najwyższy, żeby rada miasta Elbląga podjęła podobne kroki w stosunku do Tarnopola, w którym obaj ci ludobójcy są już od dawna honorowymi obywatelami tego miasta, zaś w centrum Tarnopola stoi ogromny pomnik przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery, a czerwono – czarne flagi zbrodniczej UPA oficjalnie uznane zostały przez rajców tego miasta za tożsame z flagami państwowymi Ukrainy, nakazując ich obowiązkowe umieszczenie na wszystkich budynkach użyteczności publicznej na równi z flagami narodowymi. Może czas już najwyższy na opamiętanie i wycofanie się z nieprzemyślanych przez siebie decyzji. Popełnić błąd, to żaden dyshonor. Przyznanie się do jego popełnienia i wycofanie się z niego świadczy o wielkości człowieka, ale trwanie w nim, pomimo posiadania pełnej świadomości co do fatalnych, a nawet wręcz tragicznych skutków jakie może on przynieść w przyszłości, do mądrości nie należy i wdzięczności oraz szacunku u potomnych się tym nie uzyska, ale wieczną hańbę i przekleństwo. Zegar tyka. A upływający czas bezlitośnie obnaży każde kłamstwo i każdy fałsz, niszcząc na samym końcu do cna, każdą budowlę wzniesioną na takim fundamencie.
Władze Pabianic wypowiedzą umowę o partnerstwie ukraińskiemu miastu Waraszewsk, za uhonorowanie Bandery i Szuchewycza oraz propagowanie ideologii banderowskiej przez to partnerskie miasto Pabianic, które zbrodniarzom wojennym, mordercom Polaków nadało tytuł swoich honorowych obywateli. A także za otwarte propagowanie w Waraszewsku przez włodarzy tej miejscowości ideologii banderyzmu.
Może czas najwyższy, żeby rada miasta Elbląga podjęła podobne kroki w stosunku do Tarnopola, w którym obaj ci ludobójcy są już od dawna honorowymi obywatelami tego miasta, zaś w centrum Tarnopola stoi ogromny pomnik przywódcy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery, a czerwono – czarne flagi zbrodniczej UPA oficjalnie uznane zostały przez rajców tego miasta za tożsame z flagami państwowymi Ukrainy, nakazując ich obowiązkowe umieszczenie na wszystkich budynkach użyteczności publicznej na równi z flagami narodowymi. Może czas już najwyższy na opamiętanie i wycofanie się z nieprzemyślanych przez siebie decyzji. Popełnić błąd, to żaden dyshonor. Przyznanie się do jego popełnienia i wycofanie się z niego świadczy o wielkości człowieka, ale trwanie w nim, pomimo posiadania pełnej świadomości co do fatalnych, a nawet wręcz tragicznych skutków jakie może on przynieść w przyszłości, do mądrości nie należy i wdzięczności oraz szacunku u potomnych się tym nie uzyska, ale wieczną hańbę i przekleństwo. Zegar tyka. A upływający czas bezlitośnie obnaży każde kłamstwo i każdy fałsz, niszcząc na samym końcu do cna, każdą budowlę wzniesioną na takim fundamencie.
Czy jednak ktoś w ogóle się nad tym dziś zastanawia?
Czas to pokaże.
Jacek Boki – Elbląg,
listopad - grudzień 2017 r.
Źródła:
[łac.
nomen (est) omen ‘w
nazwisku tkwi wróżba’],
w
nazwisku tkwi wróżba;
Elbląg ma piąte "partnerskie" rondo. Tym razem uhonorowaliśmy
Tarnopol
Jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie . Tego powinny wszystkie szkoły i na wszystkich poziomach uczyć Polskie dzieci i młodzież. To jest elementarz historyczny dla Polaka.
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie Jacku. Polakom dla przypomnienia.
OdpowiedzUsuńZofia Kossak-Szczucka "Dekalog Polaka"
"...Jam jest Polska, Ojczyzna twoja, ziemia Ojców, z której wzrosłeś.
Wszystko, czymś jest, po Bogu mnie zawdzięczasz".
1. Nie będziesz miał ukochania ziemskiego nade mnie.
2. Nie będziesz wzywał imienia Polski dla własnej chwały, kariery albo nagrody.
3. Pamiętaj, abyś Polsce oddał bez wahania majątek, szczęście osobiste i życie.
4. Czcij Polskę, Ojczyznę twoją, jak matkę rodzoną.
5. Z wrogami Polski walcz wytrwale do ostatniego tchu, do ostatniej kropli krwi w żyłach twoich.
6. Walcz z własnym wygodnictwem i tchórzostwem. Pamiętaj, że tchórz nie może być Polakiem.
7. Bądź bez litości dla zdrajców imienia polskiego.
8. Zawsze i wszędzie śmiało stwierdzaj, że jesteś Polakiem.
9. Nie dopuść, by wątpiono w Polskę.
10. Nie pozwól, by ubliżano Polsce, poniżając Jej wielkość i Jej zasługi, Jej dorobek i Majestat.
Będziesz miłował Polskę pierwszą po Bogu miłością.
Bedziesz Ją miłował więcej niż siebie samego".
Zofia Kossak-Szczucka