Wielki marszałek Lin Biao
KATASTROFA
W nocy z 12 na 13 września 1971 roku rozegrały się w Pekinie niezwykle tajemnicze wydarzenia, które pozostają niewyjaśnione właściwie do dziś. Stolicę państwa środka przemierzały w tych godzinach wojskowe ciężarówki, zmierzające dosłownie we wszystkich możliwych kierunkach, jakby pozornie bez większego ładu i składu, a nawet w jakimś zupełnie niezrozumiałym chaosie, dla kogoś zupełnie postronnego, który takie właśnie zapewne na pierwszy rzut oka, acz całkowicie mylne wrażenie, odniósł, jako człowiek świata zachodu, widząc to co się wówczas działo, a jednocześnie, kompletnie nie znając i nie rozumiejąc mentalności ludzi wschodu.
A na centralnym placu stolicy zwanym Tiananmen, nagle i niespodziewanie dla wszystkich, odwołano wszelkie próby z okazji zbliżającego się święta narodowego, czyli proklamowania Chińskiej Republiki Ludowej, przypadającego na dzień 1 października. A w końcu jeszcze tego samego dnia 13 września, odwołano i same uroczystości związane z 22 rocznicą proklamacji CHRL, co było sensacją niewiele mniejszą, od tego wszystkiego co działo się tego dnia w całym Pekinie, bo zdarzyło się po raz pierwszy od 21 lat.
Ówczesny premier Chin Zhou Enlai, wezwany w środku nocy do siedziby Wielkiego Sternika, zmuszony był odwołać mające odbyć się tego dnia w Pekinie, rozmowy z delegacją japońskich polityków, a w kilka godzin później osobiście ogłosił zakaz wszelkich lotów samolotów zarówno cywilnych, jak i wojskowych nad terytorium całych Chin, przez okres trzech dni. W kołach międzynarodowych dyplomatów, akredytowanych w Pekinie, zapanowała niezwykła konsternacja, ale i także nieznane dotąd ożywienie, spowodowane tymi niespodziewanymi dla nich, impresywnymi i bardzo gorączkowymi działaniami chińskich polityków i służb wszystkich rodzajów, odpowiadających za utrzymanie porządku i bezpieczeństwa w całej stolicy. Na początku tych zaskakujących wydarzeń, jakie rozgrywały się wokół, w kręgach zachodnich dyplomatów, z powodu braku jakichkolwiek oficjalnych komunikatów na temat tego co się stało, zaczęła krążyć plotka, że przyczyną całego i niespodziewanego dla wszystkich zamieszania jest to, że sam Wielki Sternik znajduje się już w agonii i stąd właśnie te nerwowe i nadal niezrozumiałe dla kogokolwiek posunięcia chińskich władz, jakie miały miejsce tego dnia w stolicy kraju, które zamiast zmniejszyć i tak już ogromne napięcie oczekiwania na wielką niewiadomą, jeszcze bardziej je pogłębiały. A mimo to chińscy decydenci, jakby czyniąc to zupełnie świadomie, wcale nie spieszyli się z jakimikolwiek wyjaśnieniami.
Wreszcie po wielu długich godzinach, niekończącego się oczekiwania i rosnącego zdenerwowania, rząd Chińskiej Republiki Ludowej wydał w końcu, tak długo wyczekiwany przez wszystkich komunikat:
,,Dziś w nocy, w wypadku lotniczym podczas nieudanej próby ucieczki z Chin do Związku Radzieckiego, w pobliżu Undur Khan, niedaleko Ułan Bator w Mongolii, zginął marszałek Lin Biao wraz ze swą żoną Ye Qun, i ich dwudziestokilkuletnim synem Lin Liguo, a także kilkoma innym zatwardziałymi kontrrewolucjonistami, którzy planowali dokonanie zamachu na towarzysza Mao Zedonga, jak również zamachu stanu, celem obalenia legalnych władz i którzy także już od dłuższego czasu spiskowali przeciwko Komunistycznej Partii Chin. Kiedy jednak plany spiskowców się nie powiodły i zostały w porę wykryte, podjęli oni próbę ucieczki do Związku Radzieckiego. Ale samolot Trident Jet, którym podróżowali, rozbił się w Mongolii późną nocą, około godziny 1.50, 13 września 1971 roku. Towarzysz Mao Zedong został natychmiast poinformowany o całym zdarzeniu, gdy tylko otrzymaliśmy wiadomość o ucieczce człowieka będącego do niedawna, jednym z najbardziej zaufanych współpracowników towarzysza Mao Zedonga i dowódcą niezwyciężonej Chińskiej Armii Ludowo - Wyzwoleńczej.''
Miejsce ,,katastrofy'' samolotu, którym rzekomo leciał marszałek Lin Biao
Później, by nadać całej oficjalnej narracji wszelkich znamion prawdopodobieństwa, w oficjalnych chińskich mediach opublikowano nawet zdjęcia zwłok ofiar tej katastrofy lotniczej, które były rzecz jasna... nie do rozpoznania, a które wykonali, jak oficjalnie oświadczono chińscy dyplomaci akredytowani w stolicy Mongolii - Ułan Bator. A jak potem oświadczyła strona radziecka - KGB, które mogło obejrzeć ciała ofiar tej katastrofy, dzięki swoim przyjaciołom z mongolskiej służby bezpieczeństwa, ,,dziwnym zbiegiem'' okoliczności, nie znalazło... żadnych szczegółów, które pozwoliłyby ponad wszelką wątpliwość zidentyfikować znalezione na miejscu tragedii zwęglone zwłoki człowieka, określanego jako Lin Biao, który był przecież wielokrotnie leczony w ZSRR, a najbardziej dokładnie w 1938 roku, kiedy rannego w ostatnich dniach, zwycięskiej dlań wojny z Japonią, kiedy osobiście dowodził oddziałami Chińskiej Armii Ludowo - Wyzwoleńczej, leczono go wówczas w Moskwie.
Nasuwają się zatem w oczywisty sposób dwa proste pytania, które brzmią: W jaki zatem sposób, naprawdę zginął wielki marszałek Lin Biao?, oraz kim była osoba, będąca ofiarą tej lotniczej tragedii, którą przedstawiono światu, jako marszałka, a którego postać Rosjanie ponad wszelką wątpliwość wykluczyli, jako kogoś, kto jeszcze do niedawna, był w kierownictwie Chińskiej Republiki Ludowej, drugą osobą po samym Wielkim Sterniku.
Ale los ma to do siebie, że czasem płata takie ,,figle'', których ludzie nie są w stanie pojąć, a już tym bardziej zaakceptować, że rzeczywistość, może nie tylko przekraczać wszelkie ich wyobrażenia, iż świat nie jest takim, jakim pokazuje im się go w telewizji, ale różni się o 180 stopni, od wszelkich ich osobistych zapatrywań i jedynie słusznych prawd wiary, jakie im wdrukowano do głów od kołyski. Dlatego nie są w stanie uwierzyć i zaakceptować faktu, że już od dziecka są oszukiwani we wszystkim i na każdym poziomie, przez całe swoje życie, i nie dlatego, że ktoś ich celowo na siłę okłamuje, ale dlatego, że nie są w stanie przyswoić prostej prawdy, którą najlepiej chyba ujął kiedyś Marshall McLuhan pisząc, że:
,,Tylko małe sekrety muszą być strzeżone. Te naprawdę wielkie, trzymane są w tajemnicy, dzięki niedowierzaniu w nie opinii publicznej.''
A także:
,,Dawne dyktatury potrzebowały wysoce wykwalifikowanych kolaborantów, nawet na niższych poziomach kierownictwa, ludzi, którzy mogli myśleć i działać samodzielnie. W erze nowoczesnej techniki system autorytarny może sobie bez nich poradzić. Same środki komunikacji pozwalają zmechanizować pracę podległego kierownictwa. W wyniku tego powstaje nowy typ człowieka: bezkrytyczny odbiorca rozkazów.'' I można jeszcze do tego stwierdzenia dodać, że również nowych, jedynie słusznych opinii i kreowanych na poczekaniu ,,faktów''.
Dlatego pozwolimy sobie nie przyjąć ślepo za dobrą monetę, oficjalnego komunikatu chińskich władz, a spróbujemy sami podrążyć głębiej, w tej niewyjaśnionej do dziś sprawie, okrytej nieprzeniknionym całunem tajemnicy, bo być może ma ona drugie dno. I to o wiele bardziej intrygujące, niż to się komukolwiek wydaje. Dużo bardziej mroczne, od historii zawartej w formalnym komunikacie sprzed 48 lat, jako prawda objawiona dla mas, którą mają przyjąć i więcej już o niej nie dyskutować.
Ale my będziemy mimo wszystko przekorni i posuniemy się wbrew wszystkim dalej, nawet w głąb najciemniejszego lasu, skąd może nie być już drogi odwrotu.
SPISEK
Wielki Sternik - Mao Zedong i premier Zhou Enlai, Pekin - Chiny - 1957 rok
Dzięki armii i bardzo umiejętnemu podsycaniu nastrojów rewolucyjnych przez Lin Biao, Wielkiemu Sternikowi i jego stronnikom udało się z pełnym powodzeniem przeprowadzić w Chinach wewnętrzną rewolucję, która zmieniła całkowicie zarówno ich kulturę, charakter, ale również i strukturę społeczną państwa środka. Po ponownym odzyskaniu w ten sposób pełni władzy Mao Zedong miał być za co wdzięczny wielkiemu marszałkowi, akceptując w 1969 roku po raz pierwszy w statucie Komunistycznej Partii Chin zapis, który mówił o Lin Biao, jako jego oficjalnym zastępcy i następcy w razie jego śmierci. Armia zaś otrzymała aż 52 procent miejsc w Komitecie Centralnym Komunistycznej Partii Chin, a w organach prowincjonalnych stałych komitetów rewolucyjnych ponad 70% stanowili wyłącznie wojskowi.
W krótkim czasie pozycja marszałka Lin Biao stała się tak silna, że aż niebezpieczna, zagrażając już nie tylko pozycji samego Wielkiego Sternika Mao Zedonga, który nie bez powodu zaczął obawiać się wojskowego zamachu stanu i odsunięcia go od władzy, a wraz z nim, całej ówczesnej elity chińskiego, komunistycznego establishmentu. Jego obawy podzielali także wszyscy praktycznie decydenci z administracji cywilnej, wokół której narodził się polityczny sojusz, którego celem było, jak najszybsze zneutralizowanie Lin Biao i wszystkich jego stronników, a następnie całkowite pozbawienie ich jakiejkolwiek władzy i zarazem wszelkiego wpływu na nią, na każdym poziomie.
Dlatego też sam Mao Zedong, wraz ze wszystkimi swoimi najbliższymi współpracownikami, rozpoczęli stopniową, acz nieubłaganą wojnę przeciwko marszałkowi, wiedząc że jeśli nie zdecydują się na drastyczne rozwiązania teraz, to sami staną się ich celem i to w niezbyt odległym czasie. Lin Biao marzył o tym, że tak jak Chruszczow zajął kiedyś miejsce Stalina, tak i on teraz zajmie w Chinach miejsce Wielkiego Sternika, jednak nie da się odsunąć od władzy tak, jak stało się to w przypadku Chruszczowa. I był gotów zrobić wszystko, żeby to teraz osiągnąć. Uznał, że nadszedł właśnie jego czas i nie cofnie się już ani kroku, od raz podjętej decyzji, być albo nie żyć. Jednak oprócz niego, był jeszcze ktoś inny, kto czyhał na sukcesję po Mao, a była nią trzecia żona samego Wielkiego Sternika Jiang Quing i jej fan - klub o nazwie ,,Banda Czworga''.
Jednak Lin Biao przeszacował swoje siły i gdy był już niemal w ogródku i gdy witał się już prawie z gąską, nagle ziemia zaczęła mu się usuwać spod nóg, w czasie obrad IX Zjazdu KPCh. Jego przyjaciel, współorganizator kampanii zheng feng w Yananie, teoretyk Chen Boda sprzymierzył się z nim i napisał mu tezy zjazdowe, które okazały się być początkiem końca Lin Biao i jego marzeń o władzy nad całymi Chinami. Wszystkie bowiem zostały w całości odrzucone przez Mao, a tym samym ich autor Chen Boda i Lin Biao stali się idealnym celem ataków maoistów. Chenowi odebrano wszystko, a trzej jego tzw. ,,Przyjaciele od serca'' opuścili go wszyscy tego samego dnia. Obrzucany najgorszymi epitetami Chen Boda zniknął w ten sam sposób, w jaki kiedyś sam organizował podobne zniknięcia wielu innych, niewygodnych partii osób. A Lin Biao zrozumiał doskonale, tyle, że zbyt późno, że przez Chen Bodę, tak naprawdę to on był głównym celem tego skrzętnie, zawoalowanego spisku.
Tą dziwną partię chińskich szachów obserwował z nieskrywaną przyjemnością, trzymając się jednak na uboczu, mały, bo niewielkiego wzrostu, szczupły człowiek, ale za to będący uosobieniem ogromnej siły i potęgi, jaką skupiał w swoich rękach ale o tym wiedział tylko niewielki krąg wtajemniczonych ludzi, a był nim sam Duch we własnej osobie, z którym jeszcze się w tej historii spotkamy.
Od tej pory armia i partia obserwowały się wzajemnie, bardzo bacznie i jednocześnie nieufnie. A on sam wiedział doskonale, że jest ściśle obserwowany i nadzorowany przez ludzi z Gonganbu. W krótkim czasie zaczęto zmuszać najbliższych współpracowników Lin Biao do składania samokrytyki, i sterroryzowano ich tak skutecznie, że robili to niemal na wyścigi, oskarżając dosłownie o wszystko co tylko możliwe, nie tylko samego marszałka Lin Biao, ale i siebie samych nawzajem, w nadziei, że uratują w ten sposób własne głowy. Nie uratowali. Gdy bowiem stali się już zbędni, pozbyto się ich bez litości tak samo, jak wielu innych przed nimi. Następnie w krótkim czasie na powrót dokonano zmiany układu sił w Komisji Wojskowej KC i Pekińskim Okręgu Wojskowym. Za pomocą takich środków, będących w istocie wirtuozerską metodą terroru, aż do osiągnięcia oczekiwanego rezultatu, Mao osłabił pozycję swojego niedoszłego zastępcy, a potem jak dziecko, całkowicie wyeliminował go z gry. Grunt ostatecznie zapadł się pod nogami Lin Biao, ukazując bezdenną otchłań czekającej go zagłady. Następnie ze wszystkich urzędów zaczęły znikać jego portrety. Wkrótce zaś zniknąć miał on sam. Tylko jeszcze o tym nie wiedział i nawet nie domyślał się za czyją przyczyną dokona się jego anihilacja i kto okaże się jego katem. Ale pętla coraz mocniej zaczęła zaciskać się wokół jego głowy, a mrok gęstniał nad nim z każdym kolejnym dniem, mieniąc się ferią coraz bardziej ponurych, a czasem wręcz przerażających barw, zwiastujących nadciągający, nieuchronny koniec, którego nic już nie mogło zatrzymać, a tym bardziej odwrócić jego przypieczętowanego już losu, który doprowadził go ostatecznie do tragicznej śmierci, na skutek fatalnego błędu, którego przecież człowiek tak doświadczony jak on, nie powinien był nigdy popełnić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.