poniedziałek, 9 marca 2020

Kolejna profanacja polskiej flagi

Flaga stojąca do wczoraj na rondzie Obrońćów Birczy. Dziś już jej nie ma. Została wyrwana i wyrzucona z niego przez... ,,nieznanych sprawców''

Kolejną biało - czerwoną flagę wyrzucono dziś w nocy z ronda Obrońców Birczy w Elblągu,  położonego u zbiegu ulic Legionów i Niepodległości, która podzieliła los dwóch pierwszych flag, z których pierwszą pewien Ukrainiec, ustawioną przeze mnie 18 października 2018 roku, 1 stycznia 2019 r., w dniu rozpoczęcia na Ukrainie roku Stepana Bandery, wyrwał z ronda, następnie połamał jej drzewiec, porwał na strzępy, spalił i wyrzucił do śmietnika. Za ten wyczyn nadzwyczajna kasta sądu okręgowego w Elblągu, skazała go na operetkowy wyrok 3 miesięcy ciurmy w zawieszeniu na dwa lata. Nie uznano tego za żadne przestępstwo, ale jedynie za wykroczenie o małej szkodliwości społecznej. Jak z tego widać polską flagą narodową można sobie spokojnie wytrzeć buty lub się nawet nią dosłownie podetrzeć, bez obawy o poniesienie jakichkolwiek konsekwencji karnych, które mogłyby ewentualnie za taki czyn, spaść na potencjonalnego inicjatora takiego czynu.

Po stwierdzeniu co zrobiono z polską falgą, zawiadomiłem telefonicznie policję, która w końcu odfajkuje sprawę po łebku, nie przykładając się doń wcale, bo nauczona wcześniejszymi doświadczeniami, wie dobrze, że i tak nic z tego nie wyniknie. W końcu nie ma im się co dziwić, bo faktycznie, zniszczenie polskiej flagi to wyłącznie nie tyle mała szkodliwość, co tak naprawdę czyn bez żadnego znaczenia i szkodliwości dla kogokolwiek. W końcu biało czerwoną umieszczano już nawet w gównie i na nikim nie zrobiło to żadnego wrażenia, ani też nie wywoałało u nikogo jakichś odpowiednich w skutkach dla sprawcy tego czynu, żadnych negatywnych reakcji, więc i czas już był najwyższy po temu, by do takich zachowań przywyknąć.

Tak wygląda w dniu dzisiejszym rondo Obrońców Birczy po kolejnym zniszczeniu na nim polskiej flagi narodowej. Jednocześnie widać na zdjęciu wszystkie zaniedbania, do których zupełnie świadomie dopuszczają władze miejskie, nakazując podległym sobie służbom, by te, nie wykazywały żadnej troski o to miejsce, będące jednym z kilkunastu rond w Elblągu, o które w przeciwieństwie do tego miejsca, dba się w sposób należyty 

Władze miejskie też mają to gdzieś. Tak jak mają to również w nosie tzw. niepokorni i niezależni dziennikarze z takich mediów jak wrealu24, emisja.tv czy Mediów Narodowych, jak i zresztą wszystkich pozostałych także. Palcem nie kiwnie w tej kwestii i idę tu o zakład, także Fundacja Ordo Iuris, dlatego, że w tym przypadku chodzi o miejsce upamiętniające żołnierzy i milicjantów broniących wprawdzie Birczy i jej mieszkańców przed bandami UPA, ale mającymi niewłaściwy obecnie ideowo rodowód.

Przejechałem dziś przez trzy inne ronda, na wszystkich pracownicy zieleni miejskiej, nasadzali nowe krzewy i sadzonki kwiatów, sprzątając przy okazji te miejsca, że aż lśniły. Tylko Rondo Obrońców Birczy pozostaje zaniedbane, jakby nikogo ono z włodarzy miasta nie interesowało. Więcej, wręcz przeszkadzało im wszystkim, w ich ogólnej wizji przestrzeni publicznej miasta.

Jakże inaczej wyglądałaby sprawa wyrzucenia i sprofanowania tej samej polskiej falgi, np. z ronda Żołnierzy Wyklętych, to podniosłoby się wtedy larum dosłownie pod niebiosa. Bez przerwy słyszelibyśmy, że trzecie pokolenie UB, prowadzi nadal wojnę przeciwko trzeciemu pokoleniu żołnierzy AK i NSZ, jak pouczał wszystkich 8 marca w telewizji wrealu24, wiceprezes IPN pan Krzysztof Szwagrzyk. Tylko ten sam pan Krzysztof Szwagrzyk słowem się nie zająknie, czyje to trzecie pokolenie prowadzi bezpardonową i bezlitosną wojnę, przy użyciu najbardziej nikczemnych metod, przeciwko trzeciemu pokoleniu potomków, cudem ocalonych ofiar banderowskich rezunów i tych, którzy z upowcami walczyli z bronią w ręku w obronie polskości i polskiej ludności południowo - wschodnich ziem Naszej Ojczyzny i utrzymania tych ziem przy Macierzy. Za co dzisiaj ten sam IPN, któremu przewodniczy pan Szwagrzyk, prowadzi bezpardonową walkę z miejscami pamięci tych, którzy stawali  tam w obronie Polaków przed zagładą z rąk banderowców, niszcząc je wszystkie w sposób dosłownie barbarzyński, jako rzekome miejsca propagowania totalitarnego systemu komunistycznego. I w tym przypadku głosu oburzenia pana Szwagrzyka i jego kolegów, że prowadzona jest bezpardonowa wojna przeciwko Kresowianom już nie usłyszymy! Tak jak nie usłyszymy, żadnego głosu oburzenia, że po raz kolejny w Elblągu sprofanowano flagę, w miejscu poświęconym i upamiętniającym tych, którzy walczyli i złożyli ofiarę własnego życia w walce z bandami UPA. W końcu to nic takiego. Choć w przypadku ronda Obrońców Birczy nauswa się jak najbardziej uzasadniony wniosek, że komuś strasznie przeszkadza polska flaga narodowa właśnie w tym miejscu.


Pozostsłość resztek drzewca biało - czerwonej flagi, odpiłowanego i wyrwanego na przysłowiowego ,,chama'', a flaga go wieńcząca zniszczona i wyrzucona do jakiegoś pobliskiego śmietnika. 
A wystarczyło, żeby usunąć flagę w całości, wyjąć klin podtrzymujący ją obok, bez trudzenia się odpiłowywaniem  i wyrywaniem samego drzewca. Jak widać na zdjęciach sprawcy tego haniebnego czynu, samo wyjęcie flagi nie zadowalało. Jego pragnieniem było pozostawienie po sobie śladu, który stanowił jednocześnie przesłanie, jak bardzo ,,przeszkadzała'' mu w tym miejscu Polska flaga, której samo ,,bezbolesne'' usunięcie, nie sprawiało mu satysfakcji i zadowolenia, tylko jej brutalne zniszczenie.

Ostatnio, 10 lutego w rocznicę tzw. ,,wyzwolenia'' Elbląga, władze miejskie złożyły piękny wieniec przed pomnikiem krasnoarmiejców, w kwaterze wojskowej cmentarza komunalnego przy ulicy Agrykola. Oprócz tego, wcześniej przed tą uroczystością, ustawiono tam nawet dwa kręgi biało - czerwonych flag, by w ten sposób uświetnić całą uroczystość. I na to pieniądze w kasie miasta znalazły się bez problemu. Ale kiedy już rok temu prosiłem o odnowienie tylko samej inskrypcji na tablicy ronda Obrońców Birczy, na co trzeba użyć białej farby w ilości odpowiadającej pojemności maleńkiego słoiczka od musztardy i postawienie na nim, skromnej choćby biało czerwonej flagi, usłyszałem wówczas, że miasto nie ma na to pieniędzy. Na upamiętnienie krasnoarmiejców i odnowienie ronda Żołnierzy Wyklętych fundusze w kasie miejskiej znajdują się co roku bez poblemu. Na skromnie chociażby li tylko odnowienie samej inskrypcji na tablicy ronda Obrońców Birczy, pieniędzy już nie ma i nie będzie.  Tak więc nawet i w tym przypadku Ci, których według panującej władzy z PSL i SLD należy upamiętniać i dbać o takie miejsca zawsze, a które należy zupełnie pomijać i skazać tym samym na zapomnienie, a z czasem na całkowite wymazanie z przestrzeni publicznej i ludzkiej pamięci, są jak u Orwella, równe i równiejsze od innych.

Nasuwa się człowiekowi pytanie. W jakim ja kraju żyję???

 Dzielny kapitan Bronisław Dzeń, trzykrotny kawaler Krzyża Walecznych za walkę z bandami UPA na terenie województwa rzeszowskiego. To dzięki jego rozkazowi, jednoczesnego frontalnego ataku na pozycje wszystkich trzech banderowskich sotni na przedpolach Birczy, złamano banderowcom kręgosłup i wolę dalszej walki, unikając jednocześnie dużych strat, które pociągnąłby za sobą inny rozkaz, niż ten który wydał kapitan Dzeń, cieszący się wśród swoich podkomendnych ogromnym szacunkiem i zaufaniem, za którym jego żołnierze gotowi byli pójść dosłownie w ogień.

4 marca 1947 r. w rejonie Jamny Dolnej grupa operacyjna w sile kompanii liczącej 114 ludzi pod komendą dowódcy batalionu 4 pułku KBW w Rzeszowie, kapitana Bronisława Dzenia, stoczyła krótką walkę z sotniami „Burłaki” i „Kryłacza” (według innych źródeł drugą sotnią przybyłą ze Związku Sowieckiego dowodził „Suchy”). Akcja była uzgodniona z dowództwem 36 odcinka WOP, którego żołnierze zamknęli las ze wschodu od strony Kwaszeniny. Siły UPA oceniano na 260 osób i miały być uzbrojone w 25 rkm. Straty po stronie polskiej: oficer por. Zbigniew Bojanowski s. Michała, ur. 27 I 1926 r. we Lwowie i 3 szeregowców (st. szer. Stanisław Bednarek s. Wojciecha, ur. 27 IV 1924 r. w Mikonkach, szer. Tadeusz Matuszewski s. Walentego, ur. 01 X 1925 r. w Waliszkach, Józef Pakuła s. Szczepana, ur. 13 III 1922 r. w Czeladzi). Straty UPA co najmniej 12 ludzi. Bitwa ta, stoczona przez bohaterskich żołnierzy KBW na przedpolach Birczy z siłami banderowskimi atakującymi tego dnia miasteczko, trzykrotnie przewyższającymi Ich własne, zakończyła się ostatecznym złamaniem  kręgosłupa banderowców, wciąż rojących o zdobyciu Birczy. Po tym straszliwym dla nich laniu, upowcy, nigdy już więcej nie ponowili ataku na to miasteczko położone na pogórzu Przemyskim, będącym najważniejszym punktem strategicznym na mapie zmagań wojennych z bandami UPA. Osobiście jestem przekonany, że ktoś, kto wyrzucił dziś biało - czerwoną flagę z ronda Obrońców Birczy zrobił to nieprzypadkowo, tak jak miało to miejsce w sytuacji zniszczenia pierwszej flagi w dniu 1 stycznia 2018 r. Człowiek, który to zrobił teraz, również znał dobrze tą datę i wiedział dokładnie co symbolizuje. Dlatego chociaż w taki sposób, zapragnął wyładować swoją nieskrywaną złość, za tamtą haniebną klęskę rezunów z UPA.

Jacek Boki - Elbląg - 9 marzec 2020 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.