sobota, 9 lipca 2016

Prawdziwi agenci Kremla od Stalina do Putina



Prawdziwi agenci Kremla od Stalina do Putina



Ukraińcy i ich polskojęzyczni sojusznicy i admiratorzy, gdy coraz głośniej zaczyna być mówiona prawda o ukraińskim ludobójstwie Polaków na Kresach Rzeczypospolitej i rozlega się coraz wyraźniejsze żądanie jej pełnego wyświetlenia, zaczynają wtedy podnosić wielkie larum, że te wszystkie apele o ujawnienie pełnej prawdy o ukraińskich zbrodniach dokonanych na Polakach w latach 1939-1951, to tak naprawdę nie jest żadna troska o historyczną prawdę, tylko prowokacja Kremla, godząca w rzekome, odradzające się dobre stosunki Polski z państwem Ukraińskim. A tymi, którzy przeciwstawiają się powrotowi do normalizacji tychże ,,dobrych’’ relacji, są według nich i ich polskojęzycznych pomocników rosyjscy agenci Kremla, czyli rzecz jasna wszystkie środowiska Kresowe.

 Tak więc za każdym razem, gdy rozlegają się takie głosy o ujawnienie pełnej prawdy na ten temat, Ukraińcy w Polsce i na całym świecie krzyczą, że domagają się tego wyłącznie sowieccy czy ruscy agenci Putina, bo nikt inny, komu zależy na powrocie do normalizacji dobrych stosunków z Ukrainą, takich rzeczy przecież nigdy żądać nie będzie. Tak wygląda logika Ukraińców i ich polskojęzycznej agentury, nie przebierającej w słowach i środkach, by nigdy nie dopuścić, do pełnego ujawnienia ukraińskich zbrodni ludobójstwa dokonanych na Polakach, czego dowodów w ostatnich dniach, w wykonaniu polityków zarówno z PiS jak i PO oraz Nowoczesnej mamy w ostatnich kilku dniach aż nadto wiele, z niedopuszczeniem przez większość sejmową do uchwalenia ustawy sejmowej ustanawiającej dzień 11 lipca, Narodowym Dniem Pamięci Ukraińskiego ludobójstwa Polaków na Kresach i uczczenia w godny sposób pamięci pomordowanych przez OUN-UPA, by mógł się o tym przekonać każdy, kto jeszcze miał jakieś wątpliwości, że obecnym elitom III RP i ich medialnym cynglom wcale nie leży na sercu jakikolwiek interes Polski jako Państwa i Polaków jako Narodu.



Tak więc w tym poszukiwaniu sowieckich czy ruskich agentów Kremla, Putina, wszyscy oni zapędzili się już w taką paranoję, bezczelność i intelektualną abberację, że wskazują bez żadnego zastanowienia czy refleksji palcami, niemal na wyścigi i rzucają pod adresem kogo się tylko da całe potoki najgorszych inwektyw,  i jednoznacznie zarazem w brzmieniu ostatecznego niemal wyroku, od którego nie ma żadnego odwołania, określają wszystkich swoich  adwersarzy jako agentów Rosji. Dotyczy to bez żadnego wyjątku, każdego kto ośmieli się mówić głośno, czy pisać bez ogródek prawdę na ten temat i ukazywać w pełnym świetle dnia ich kłamstwa, fałsz i hipokryzję wygłaszane przez nich na ten temat, które sięgnęły na dzień dzisiejszy dosłownie zenitu głupoty, bezmyślności i zaślepienia na fakty.
I byłoby to może nawet śmieszne, gdyby nie to, że tymi, którzy rzucają te wszystkie oskarżenia i wydają jednoznaczne, nie podlegające ,,apelacji’’ wyroki, określające wszystkich, którzy domagają się wyświetlenia pełnej prawdy o ukraińskim ludobójstwie na Kresach i godnego upamiętnienia pomordowanych przez ukraińskich nacjonalistów Polaków, jako ruskich agentów Putina, wysuwają o ironio ci, którzy sami są tymi agentami na służbie kolejnych sowieckich władców Kremla od Stalina do Putina, od 1939 roku, z krótką przerwą w latach 1941-1945, by od października 1947 roku, jeszcze w czasie trwania Operacji Wisła w Bieszczadach przejść gremialnie i ochotniczo na służbę sowieckiego NKWD.


W tym bowiem właśnie czasie, gdy Wojsko Polskie w ramach prowadzonej przez  siebie na terenach Bieszczad i Podkarpacia ,,Operacji Wisła’’ zadało ostateczny cios bandom ukraińskich szowinistów spod znaku OUN-UPA, to w tym samym czasie szybko dotarło do ukraińskich nacjonalistów oraz ich rodzin właśnie sowieckie NKWD, werbując ich wszystkich na swoją służbę przeciwko Polsce i Polakom, którym to sowieckim służbom bezpieczeństwa w antypolskiej działalności oddali w całej pełni swe ciała i dusze. Wprawdzie w obecnym czasie na chwilę zerwali się ze smyczy Kremla, znów wysługując się dosłownie na kolanach swym odwiecznym niemieckim sojusznikom, ale także i brytyjskim oraz amerykańskim panom, którzy po zakończeniu drugiej wojny światowej zapewnili bezpieczne schronienie największym ukraińskim zbrodniarzom, takim jak Stepan Bandera, Mykoła Łebed czy wojakom z dywizji SS Galizien i wielu innym. Jednak myli się ten, kto sądzi, że ponowny powrót ukraińskich nacjonalistów pod skrzydła Kremla jest dziś nierealny czy niemożliwy. Wystarczy bowiem, że zmieni się sytuacja geopolityczna na niekorzyść ich obecnych panów i właścicieli, a znów szybko pobiegną nawet do obecnego prezydenta Rosji, by wziął ich na powrót pod swoją wysoką rękę, tak jak 70 lat temu słali korne listy do ówczesnego władcy światowego Edenu powszechnej szczęśliwości Józefa Stalina dosłownie błagając go o to samo. Mają w dokonywaniu takich wolt prawie cztery wieki doświadczenia. Pierwszym bowiem prowydnykiem ,,Ukraińców’’, który zrobił to jako pierwszy był Bohdan Chmielnicki, który opuszczony przez swoich angielskich sojuszników w rebelii przeciwko Polsce, zaczął słać wiernopoddańcze listy właśnie do Moskwy, z obietnicami, że uczyni dla niej wszystko czego tylko zażąda i przyrzekając ślepą lojalność i oddanie, jeśli tylko ta weźmie Rusinów pod swoje opiekuńcze skrzydła, byle tylko nie wrócili do Polski.


A oto kilka przykładów nie pozostawiających żadnych złudzeń i wątpliwości, kto był, jest i zawsze będzie tymi najwierniejszymi sowieckimi czy też ruskimi agentami Moskwy od Stalina do Putina. Fakty na ten temat są dla nich druzgocące. Dlatego jak ten złodziej po dokonaniu rabunku, zawsze pierwszy krzyczy łapaj złodzieja i jak podpalacz zawsze pierwszy rzuca się do gaszenia pożaru, tak i oni, wierni słudzy sowieckiego NKWD, potem KGB, a dziś FSB, które przejęło po obu swoich poprzedniczkach pełną spuściznę akt swoich ukraińskich agentów w Polsce z OUN-UPA nienawidzących Lachów od dziecka w kołysce po starca nad grobem, przypisują swoje własne przywary, cechy charakteru, sprzedajność, zaprzaństwo i służbę na rzecz sowieckiego i rosyjskiego aparatu bezpieczeństwa potomkom swoich polskich ofiar. Ukraińscy nacjonaliści nigdy nie mieli zresztą żadnych zahamowań w oddawaniu się na służbę przeciwko Polsce, każdemu, kto dawał im chociaż cień nadziei na stworzenie przez nich jednolitej narodowościowo, samostijnej Ukrainy, opartej na zbrodniczej ideologii Doncowa i Bandery. Przestudiujmy zatem historię oddanej i wiernej służby ukraińskich nacjonalistów w służbie Moskwy jako jednych z jej najwierniejszych agentów, której oddawali się w swej zapiekłej nienawiści do Lachów bez reszty i przy każdej nadarzającej się po temu okazji.. 


Zasługi owych „sąsiadów” dla służb NKWD w rozpracowaniu społeczności polskiej były ogromne i w istotny sposób przyczyniły się do eksterminacji jej elit poprzez aresztowania, egzekucje oraz zsyłki. Nikt ich do tej zdrady nie zmuszał, była to kolaboracja z okupantem sowieckim ochotnicza, spontaniczna, dokonywana często z satysfakcją.
To właśnie oni byli wykonawcami przy masowych deportacjach Polaków na Sybir.
Była to stalinowska zbrodnia, do której jak najchętniej przykładali ręce, odpowiednio przez niego poinstruowani podopieczni Szuchewycza.

Współpraca, jaką podjęli członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów z sowieckim NKWD po 17 września 1939r., doprowadziła do wspólnych działań wymierzonych przeciwko ludności polskiej na Kresach. Zakończyły się one masowymi deportacjami Polaków na Sybir  i do Kazachstanu.

Słowo Polska zostało wykreślone z map sowieckich. To, rzecz jasna, cieszyło banderowców – a do tego zupełnego usatysfakcjonowania potrzebna im była fizyczna przewaga nad Polakami. Znaleźli więc namiastkę władzy. Wstępowali do milicji i sowieckich służb specjalnych, zajmowali urzędy terenowe eliminując z nich zupełnie Polaków.

Ukraińscy nacjonaliści opanowali sowiecki aparat urzędniczy (wytknęła to nawet Stalinowi Wanda Wasilewska) i układali listy osób przeznaczonych do deportacji. Listy osadników polskich były podawane Sowietom przez Ukraińców. To oni najlepiej wiedzieli, kto był osadnikiem, a kto miejscowym, kto był sympatykiem a kto wrogiem. Organizowali transport- podwody- angażując do tego chłopów ukraińskich sympatyzujących z OUN. Oni też z czerwonymi opaskami na rękawach warowali czujnie jak psy gończe, żeby żaden Polak nie uciekł po drodze.

Oni też transportowali polskich oficerów, którzy później zginęli w Katyniu, Ostaszkowie, Starobielsku i Miednoje.

Jak dalece sięga odpowiedzialność przywództwa OUN i osobiście Szuchewycza za ten polski dramat, na pewno wykaże przyszłość.

 W przejętych w czasie trwania Operacji Wisła przez polski wywiad wojskowy, dokumentów zachował się list Tura z jego rozkazem do wszystkich członków OUN ( jeden z pseudonimów Romana Szuchewycza, dowódcy UPA). Czytamy w nim m.in.:

,, Wywózki Polaków na Sybir są wodą na nasz młyn, im więcej pozbędziemy się ich, z Zachodniej Ukrainy, tym lepiej będzie dla nas. Tam, gdzie to tylko możliwe, należy niepostrzeżenie współpracować z Moskalami w zakresie deportacji ludności polskiej. Denuncjować w NKWD przede wszystkim domniemanych przywódców, wykrywać ukrywających się i wskazywać NKWD miejsca ich ukrycia’’.
Swoich ratować, wykupywać (głównie duchownych i inteligentów ), ułatwiać ucieczkę z transportu, ostrzegać przed grożącym niebezpieczeństwem. Analogiczną politykę stosować wobec Żydów, traktować ich na równi z Polakami jako wrogów Ukraińskiej rewolucji Nacjonalistycznej’’.
Polityka depolonizacyjna prowadzona przez władze stalinowskie, była zgodna z polityką OUN; udowodni to zresztą kilka lat później UPA, która nie wywoziła – bo nie chciała i nie potrafiła – lecz likwidowała na miejscu. Teraz ta depolonizacja odbywała się tylko z pomocą kolaborujących urzędników ukraińskich oraz milicji złożonej w osiemdziesięciu procentach z miejscowych kolaborantów ukraińskich.


3. Ponowny alians Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów z władzami sowieckimi i sowieckim aparatem bezpieczeństwa przeciwko Polsce

Gdy sowiecka Armia Czerwona ponownie wkroczyła na ziemie Drugiej Rzeczypospolitej w lipcu 1944 roku, niedawny wróg OUN, Moskale, na powrót stał się ich sojusznikiem, z którym ponownie weszli w ścisły alians. Tak pisał 2 listopada 1944 roku do PKWN, o odnowionej współpracy ukraińskich nacjonalistów spod znaku OUN i UPA  z sowieckim aparatem bezpieczeństwa, ówczesny wojewoda lubelski Sidor.

,,Chodzi o osoby współpracujące z UB i NKWD. ,,Stwierdzonym jest, że w szeregu wypadków zdecydowani nacjonaliści ukraińscy weszli w kontakt z NKWD i tam prowadzą szkodliwą robotę przeciwpolską.’’

Kto nie jest Ukraińcem na ukraińskiej ziemi, temu śmierć. To bezwzględne hasło UPA wcielała w życie z całą konsekwencją i do końca. Nawet hitlerowcy i bolszewicy nie odważyli się na takie otwarte głoszenie ludobójczych planów. W tym wypadku sprawdziła się zasada o uczniu, który przerósł mistrza.

Jednak gdy ten mistrz opuszczał Kresy Wschodnie RP, pociągnęła za nim cała chmara ukraińskich kolaborantów obawiających się kary narodu, a przede wszystkim bolszewików. Ilu z nich pozostało w Polsce, na Ziemiach Odzyskanych ? Zdaje się, że sporo posługujących się własnymi nazwiskami, lub nazwiskami swoich polskich ofiar. Tyczyło to policjantów ukraińskich i ubowców. Powojenne procesy potwierdziły te fakty.

Nie było ich za wiele, bo do tych ludzi szybko dotarło KGB i wciągnęło do służby na Polską zgubę. To właśnie oni głównie dziś przesłaniają Polakom właściwą Ukrainę ‘’problem UPA’’.
Werbując ich spośród około siedemdziesięciotysięcznej rzeszy Ukraińców na stałe zamieszkałych w Polsce, wywiadowcze władze KGB doskonale wiedziały kto całym sercem nienawidzi ‘’lackiego plemienia od niemowlęcia w kołysce, do zgrzybiałego starca nad grobem’’. A ponadto byli oni szantażowani nieustannie groźbą aresztowania, a nawet deportacji. Dlatego agentów należy szukać przede wszystkim właśnie w kręgach nacjonalistów ukraińskich.
Według pułkownika KGB W. Timoszewskiego, wyrażonej na łamach moskiewskiego pisma ,,Argumenty i Fakty’’, około 80% wszystkich agentów tej instytucji w Polsce rekrutowała się spośród ukraińskich nacjonalistów ( banderowców i melnykowców ) – obywateli RP na stałe zameldowanych w Polsce. Reszta to Żydzi i Niemcy. Polaków, ani przedstawicieli innych grup narodowych pułkownik KGB nie wymienia.

Do tego jeszcze dochodziły różne petycje składane przez Ukraińców na ręce Stalina błagające ,,wodza międzynarodowego proletariatu’’ i ,,ojca narodów sowieckich’’ o wzięcie ich pod swoją ,,wysoką rękę’’, co oznaczało dosłownie oderwanie od Polski i przyłączenie do USRR dużych połaci polskiej ziemi.

Na koniec, warto przytoczyć jeszcze historię zamachu na pierwszego prowydnyka Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów pułkownika Jewhena Konowalca, zamordowanego w zamachu bombowym w Rotterdamie  23 maja 1938  przez sowieckiego agenta NKWD Pawła Sudopłatowa, który wcześniej zdobywszy zaufanie Konowalca, został jego najbliższym współpracownikiem, a tego właśnie  dnia, w jednej z Rotterdamskich kawiarni wręczył mu bombonierkę z ładunkiem wybuchowym, która zakończyła życie pierwszego wodza OUN.

Człowiekiem, który ułatwił Sudopłatowowi dotarcie do Jewhena Konowalca i wejście w krąg jego najbliższych współpracowników, obdarzonych przez prowydnyka największym zaufaniem, był… Mykoła Łebed, który początek swojej kariery terrorysty,( był nim przez całe swoje życie),  zaczynał jako agent sowieckiego NKWD, w strukturach OUN. To właśnie Mykoła Łebed, pseudonim w NKWD ,,Orest’’, umożliwił sowieckim agentom dotarcie do osoby Jewhena Konowalca, a potem jego fizyczną likwidację.

Nie przeszkadzało to jednak Łebediowi zostać potem agentem niemieckiej Abwhery, a od kwietnia 1941 roku pełnić funkcji zastępcy Stepana Bandery w OUN-B i kierować banderowską ludobójczą Służbą Bezpeky, odpowiedzialną za bestialską śmierć setek tysięcy Polaków na Kresach Rzeczypospolitej. Po zakończeniu wojny i swojej ucieczce na Zachód,  Łebed został z kolei agentem amerykańskiej C.I.A, opłacany przez nią i chroniony, aż do swojej śmierci w 1998 roku.

Tak wyglądają fakty nie pozostawiające żadnych złudzeń na temat prawdziwych sowieckich i ruskich agentów działających w naszym kraju. Jak widać na podstawie tylko tych kilku zaledwie przykładów, zawsze prawdziwi agenci wrogich nam państw krzyczą najgłośniej przeciwko tym, którzy tychże agentów demaskują, obnażając do cna ich prawdziwą twarz, intencje i zamiary.




Jacek Boki – Elbląg 9-10 lipca 2016 r.

Źródła :

Współpraca Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów z sowieckim NKWD


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.