środa, 28 maja 2025

Zagłada całej kompanii żołnierzy Wojska Polskiego z 34 pułku piechoty z Baligrodu - Marzec 1947 rok.

 

W artykule zatytułowanym ,,ODKŁAMUJEMY POLSKIE KINO dziś OGNIOMISTRZ KALEŃ nowy cykl wNas.pl’’, z 6 grudnia 2012 roku, opublikowanym na łamach pisowskiego tygodnika ,,wPolityce.pl’’, którego autorem jest niejaki Paweł Przychodzeń, (ur. 1971 r.) - prawnik, przedsiębiorca, ekspert z dziedziny zamówień publicznych, autor licznych publikacji w prasie fachowej. Niegdyś działacz m.in. NZS i Ligi Republikańskiej. Przez kilka lat był szefem biura posła Mariusza Kamińskiego (późniejszego szefa CBA), w latach 2004-2005 współpracował z Muzeum Powstania Warszawskiego. Był wysokim urzędnikiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i Kancelarii Prezydenta RP. czytamy, że: 

  

 


,,UPA morduje polskich żołnierzy

 

Pokazana na filmie potyczka między sotnią „Bira” a pododdziałem 34 pp. w rzeczywistości nie miała miejsca.’’ 


Po czym zaledwie dwa króciutkie zdania niżej pisze, korygując swoje ordynarne kłamstwo, iż:


,,Przychylam się do opinii większości komentatorów, że motywy tych właśnie starć – szczególnie bitwy w Jasielu – zostały wykorzystane przez Gerharda w „Łunach…” i w filmie Petelskich. Mogą wskazywać na to okoliczności i termin bitew. Jeżeli tak było istotnie, to od razu należy wnieść jedną korektę, w obu wymienionych starciach ze strony UPA brały udział połączone sotnie „Chrina” (Stepana Stebelskiego) i „Myrona” (Wołodymyra Hoszki), a nie sotnia „Bira” (Wasyla Szyszkanynecia), jak przedstawia to film. To pozornie drobny, ale dla opisu działalności UPA w tym terenie, istotny szczegół; co ciekawe w książce jest prawidłowo wskazana sotnia „Chrina”. Obie wspomniane bitwy zakończyły się, tak jak na filmie, właściwie pełną likwidacją oddziałów polskich. I w obu miejscach UPA dopuściła się mordu na jeńcach’’


I ta scena umiejscowiona w znakomitej powieści pułkownika Jana Gerharda, dowódcy 34 pułku piechoty, którym dowodził przez cały okres walki z bandami UPA w Bieszczadach, było według tego bezczelnego PISOWSKIEGO KŁAMCY, rzekomą nieścisłością i kłamstwem, który to sam bezczelnie łgając na ten temat, zarzucił pułkownikowi Janowi Gerhardowi, że całą te scenę zmyślił. Żeby ordynarna manipulacja, jakiej dopuścił się w tym swoim żałosnym tekście pan propagandysta PiS Paweł Przychodzeń, stawia tym kłamliwym, wyssanym z brudnego palucha oskarżeniem, że pułkownik Jan Gerhard, dopuścił się tym… kłamstwa w swojej powieści ,,Łuny w Bieszczadach’’, gdyż najpierw jak sam pisze, coś takiego nigdy nie miało miejsca, by dwa zdania dalej, stwierdzić, że taki bestialski mord dokonany przez ukraińskich zwyrodnialców z UPA, na całej kompanii żołnierzy Wojska Polskiego, wchodzących w skład… 34 Pułku Piechoty, dowodzonego przez tegoż… pułkownika Jana Gerharda, i owszem miał miejsce, tylko rok później. No ale wedle kretyńskich wynurzeń tego żałosnego pisowskiego propagandysty, pułkownik Jan Gerhard, nie wiedział o czym pisze.


To osobliwe, ORDYNARNE KŁAMSTWO, jakiego dopuścił się w tym wysmażonym przez siebie na chybcika tekście, podkomendny Mariuszka Kamińskiego - Paweł Przychodzeń, polega na tym, że kłamstwo, które sam z cała tego faktu świadomością popełnił, zarzucił książce pułkownika Jana Gerharda, o której już skrzętnie nie dopisał, swoim pisowskim, mało lotnym na umyśle czytelnikom, że… KSIĄŻKA TA JEST POWIEŚCIĄ, A NIE KSIĄŻKĄ ŚCIŚLE HISTORYCZNĄ, DO KTÓREJ JEJ AUTOR NAWET SŁOWEM SIĘ W NIEJ NIE ZAJĄKNĄŁ, ŻE ZA TAKOWĄ MA BYĆ BRANA! Autor w napisanej przez siebie powieści przedstawił PRAWDZIWE wydarzenia z walk żołnierzy Wojska Polskiego z bandami UPA w Bieszczadach, z różnych okresów czasu, kiedy się one tam toczyły, w odniesieniu do jednej historii, którą w swej znakomitej powieści opisał, a mianowicie straszliwego ludobójstwa, dokonanego 20 marca 1946 roku, na 67 żołnierzach WOP, ze strażnicy z Jasiela, która to powieść została poświęcona uczczeniu ich męczeńskiej śmierci, choć również wszystkich pozostałych żołnierzy, wszystkich formacji Wojska Polskiego, biorących udział w walce w obronie polskiej ludności tych ziem, przed ludobójczym terrorem ukraińskich zwyrodnialców z OUN – UPA. Znakomita książka autorstwa pułkownika Jana Gerharda, jest jak nadmieniłem to powyżej… POWIEŚCIĄ, w której to formie literackiej tzw. LICENCJA POETICA, jest czymś najzupełniej naturalnym, gdyż jest to POWIEŚĆ, a nie książka stritce naukowa do której wcale nawet nie pretenduje, o czym pan propagandysta Paweł Przychodzeń doskonale wie, ale czegóż się nie robi, by spłodzić na zamówienie swych partyjnych szefów z PiS, tandetny wysryw, manipulujący w iście prymitywny sposób, kwestiami które pojmuje nawet uczeń podstawówki, który bez trudu potrafi rozróżnić to, czym jest POWIEŚĆ, a czym ściśle NAUKOWA KSIĄŻKA HISTORYCZNA, które to zagadnienia są jak widać czymś zupełnie niepojętym do dnia dzisiejszego dla wyznawców pseudo historii w wykładni wodzów z PiS i zupełnie bezczelnych fałszerzy polskiej historii z tzw. IPN, dziś praktycznie w 99% obsadzonego, począwszy od warszawskiej centrali tej całkowicie antypolskiej instytucji, a na wszystkich wojewódzkich dyrekcjach oddziałowych, tego goebbelsowskiego ministerstwa propagandy skończywszy, przez potomków rezunów spod znaku tryzuba. I ta PRAWDA przedstawiona w powieści pułkownika Jana Gerharda, jak widać bardzo boli hunwejbinów z PiS i jego pałkarskiej przybudówki, jaką była tzw. ,,Liga Republikańska’’, piewców i stręczycieli tzw. ,,polityki jagiellońskiej’’, czyli wspólnego państwa z banderowską Ukrainą, o której rzecz jasna nigdy się nawet słowem nie zająkną, czym ta tzw. ,,polityka jagiellońska’’, idea tzw. ,,trójmorza’’, zawsze kończyła się dla nas Polaków i dla Naszego Państwa, a mianowicie za każdym razem, kiedy była ona przepychana, kończyła się dla nas TRAGICZNIE! No ale o tym już nie wspomną, bo cała ich zakłamana narracja i fałszowanie już dziś po przysłowiowej bandzie polskiej historii, mogłoby się dla nich samych fatalnie skończyć, a na to nie mogą sobie pozwolić, więc będą nas nadal pchali, choćby w przepaść, byle tylko sami nie ponieśli nigdy żadnych konsekwencji w co nas wpychają dzisiaj.



TO PRAWDZIWA HISTORIA ZAGŁADY, DOKONANEJ PRZEZ UKRAIŃSKICH LUDOBÓJCÓW Z OUN – UPA, NA CAŁEJ KOMPANII ŻOŁNIERZY WOJSKA POLSKIEGO Z 34 PUŁKU PIECHOTY, KTÓREGO DOWÓDCĄ BYŁ… PUŁKOWNIK JAN GERHARD.

 

 


 

,,W połowie tego miesiąca ( Marzec 1947 roku. Dop. J.B. ) wysłano z Baligrodu do Smolnika jedną kompanię 34 pułku piechoty. Miała dotrzeć szosą do Cisnej, tam połączyć się z Grupą Manewrową WOP i kontynuować wspólny marsz do Smolnika, wzdłuż trasy kolejki leśnej, przez Żubracze, Maniów i Wolę Michową. Nie była to marszruta zbyt skomplikowana, zawierała wszakże jeden mankament – odległość.

 

Wynosiła ona ponad 30 kilometrów – dużo jak na obciążonych sprzętem, zmęczonych żołnierzy. Do Smolnika można się było dostać także inną, o połowę krótszą drogą, tyle tylko, że wiodła ona przez Chryszczatą.

 

Dowódca kompanii, wbrew otrzymanym rozkazom, postanowił iść na skróty. Wychodził z założenia, że po likwidacji obozu banderowców i zadaniu im poważnych strat, Chryszczata przestała być groźna. Popełnił niewybaczalny bląd. 


Kompania opuściła Baligród i po kilku kilometrach marszu drogą na południe, skręciła na prawo, zagłębiając się w las.

Prawie natychmiast o fakcie tym powiadomiono ,,Rena’’. W pierwszej chwili kurenny podejrzewał podstęp, wydawało się bowiem rzeczą nieprawdopodobną, by dowódca kompanii był tak lekkomyślny, myślał, że za nim idą większe siły wojska. Kiedy jednak zwiadowcy potwierdzili, że oddział jest osamotniony, ,,Ren’’ pojął, że nieprzyjaciel sam się pcha w zasadzkę. Musiał tę okazję wykorzystać. Pchnął gońców do dowódców sotni, nakazując im ścisłe wykonanie rozkazów. Sotnia ,,Bira’’, znajdująca się w tym czasie w rejonie Cisnej, rozpoczęła forsowny marsz w kierunku Wołosania, sotnia ,,Stacha’’ zajęła pozycje na stokach Krąglicy, a ,,Chryń’’ oskrzydlił kompanię od północy. W ten sposób kocioł został zamknięty, połączone siły banderowców liczyły około 600 ludzi, i posiadały niemal pięciokrotną przewagę nad polskimi żołnierzami. Od tej chwili losy kompanii były przesądzone, banderowcy czekali jedynie, aż żołnierze znajdą się w dogodnym do ich zaatakowania miejscu.


Tymczasem oddział posuwał się spokojnie, marszem ubezpieczonym. Miał już za sobą większą część trudnej drogi po leśnych wertepach i ewentualny atak ze strony banderowców wydawał się już coraz mniej prawdopodobny. Dowódca gratulował sobie w duchu odważnej decyzji, dzięki której zaoszczędził żołnierzom zbędnego potu i zmęczenia. Zbliżali się już do Smolnika i do pierwszych zabudowań wsi leżących w dole pozostało jeszcze tylko kilkaset metrów. Mijało napięcie, żołnierze żartowali, rozmawiali, ten i ów sięgnął po papierosa, choć w czasie marszu nie wolno było palić.

 

Ale po takich emocjach…


Dotarli właśnie do połowy obszernej, pokrytej śniegiem i wątłymi krzaczkami jałowca polany, z prawej i lewej strony otoczonej, zwartym, wysokim lasem, gdy ogień karabinów maszynowych skosił pierwsze szeregi idących. Żołnierze padali, usiłowali zająć pozycje obronne, szukali jakichś fałd terenu, zagłębień, minimalnej choćby ochrony przed morderczymi strzałami. Ale polana była gładka, odsłonięta i wroga. Usadowieni między drzewami banderowcy strzelali bezkarnie, starannie celując.


Mimo wszystko kompania próbowała walczyć, żołnierze bili seriami z automatów seriami w kierunku lasu, nie wyrządzając jednakże bandytom większej krzywdy. Dowódcy plutonów usiłowali tych, którzy zdążyli tylko dojść do skraju polany i nie byli narażeni na tak morderczy ogień, zebrać i zorganizować obronę, by móc się wycofać. Ale droga odwrotu była też zamknięta.



Mord UPA pod Smolnikiem na żołnierzach Wojska Polskiego - Marzec 1947 rok




https://www.youtube.com/watch?v=eHggh8ginv4&t=3s



Pozostała natomiast jedna szansa – ucieczka w kierunku Smolnika. Kilkunastu żołnierzy zdołało wyrwać się z okrążenia i biegli teraz w dół, w stronę wsi, ocalenie wydawało się coraz bliższe. Ale oto nagle wyrosły przed nimi tabliczki, ustawione przez wopistów, informujące o przecinającym cały stok… POLU MINOWYM!


Biegnący żołnierze zatrzymali się. Z prawej i z lewej czekały w zaroślach karabiny maszynowe ukraińskich bandytów, striłci zbliżali się również z tyłu. A z przodu rozciągało się POLE MINOWE. 


Żołnierze, ponaglani strzałami, zaczęli wchodzić ostrożnie, tyralierą, na pokryty pajęczą siecią min stok. Widok był tak dramatyczny, że nadbiegający upowcy wstrzymali ogień i patrzyli. Ciszę przerwał potężny wybuch – z człowieka pozostał tylko krwawy strzęp. Inni zawahali się, przystanęli, obejrzeli do tyłu. Widzieli swoich, wziętych do niewoli kolegów i wycelowane lufy automatów. Odwrotu nie było. Kolejne eksplozje poniosły się echem po górach. Szybko topniała garstka straceńców, wreszcie pozostał tylko jeden. Rozerwało go na samym skraju pola. 


Nazajutrz rano wziętych do niewoli żołnierzy wyprowadzono na skraj polany. Byli boso, bez mundurów, w samej tylko bieliźnie, na ich ciałach widoczne były ślady tortur. ZAMORDOWANO WSZYSTKICH ( ścięto im głowy ), z całej kompanii okrążonej pod Smolnikiem, zdołało się uratować zaledwie kilkunastu żołnierzy.''

 

 

 Jacek Boki - 28 Maj 2025 r.

 

 

Źródła:

 

ODKŁAMUJEMY POLSKIE KINO dziś OGNIOMISTRZ KALEŃ nowy cykl wNas.pl

 

https://wpolityce.pl/kultura/246847-odklamujemy-polskie-kino-dzis-ogniomistrz-kalen-nowy-cykl-wnaspl 

 

Ogniomistrz Kaleń - 1961 r. 

 

Jan Gerhard - Łuny w Bieszczadach - Wydawnictwo Lubelskie 1980 r.

 

Artur Bata - Bieszczady w ogniu - Krajowa Agencja Wydawnicza - Rzeszów 1987 r. - str. 169 - 171.

 

 

Dorzuć się do mojej pracy. W chwili obecnej jest to dla mnie bardzo ważne, a każde wsparcie, będzie obecnie dla mnie dużą pomocą. Zamiast finansować ukraińskich pogrobowców morderców naszych rodaków, dorzuć się do mojej działalności. Będę mógł przynajmniej spokojnie opłacić dzięki temu internet, telefon i rachunki za energię. Moja praca to setki godzin spędzane na wyszukiwaniu materiałów, ich tłumaczeniu, opracowywaniu, a następnie publikacji. Więc wszelka pomoc finansowa dla mnie w tej chwili, gdy robię to jeszcze w postępującej chorobie, będzie bardzo mile widziana.

 

PKO BP SA Numer konta: 

 

44 1020 1752 0000 0402 0095 7431

 

 Mój vlog na youtube

 

https://www.youtube.com/@kresy3035/videos

 

Mój profil na Facebook


https://www.facebook.com/profile.php?id=100091420216562

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.