A zwłaszcza zaognianiu w OBCYM -bo NIE W POLSKIM INTERESIE - tragedii z przeszłości.
Każdy konflikt ma conajmniej dwie strony i dwie wersje “jedynej prawdy”.
Zdobędźmy się na obiektywizm!
Zbrodnie, które popełniono 3-4 generacje wstecz nie odstaną się.
Odróbmy jako Naród lekcje, aby złowieszcza historia się nie powtórzyła. Bądźmy lepsi i mądrzejsi!
Z sąsiadami należy się układać i szukać porozumienia we wspólnym interesie.
ZGODA BUDUJE!''
,,Nowe pokolenia Ukraińców, podobnie jak Niemców, nie mogą być obwiniane za zbrodnie z przeszłości, popełnione przez ich przodków – to nasi SĄSIEDZI!''
Jak stwierdził to zresztą już na kilka lat przed wybuchem drugiej wojny światowej, nie pozostawiając absolutnie żadnych złudzeń co do roli Ukraińców, jako wyłącznie pomagierów ich niemieckich panów, sprowadzonych do poziomu rabów o psiej wierności i lokajskiej służalczości, sam pierwszy prowydnyk Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów pułkownik Jewhen Konowalec, pisząc do metropolity Andrzeja Szeptyckiego, takie znamienne słowa:
,,Z Hitlerem związała nas historyczna dola na śmierć i życie’’.
,,Determinacja i wola Ukraińców do samostanowienia nie budzi chyba wątpliwości.
No bo w imię jakich racji heroicznie – bo tak trzeba to nazwać- walczyli o
swoją niepodległość. Przypisywanie ich naturze sadyzmu jest równie błędnie jak
przyprawiane Polakom anielskich skrzydeł i ich Polaków gloryfikacji w
chakterze “Chrystusa Narodów”.
Polityce i wojnom obca jest moralność.Niestety cel uświęca środki''.
Tzw. ,,determinacja i wola'' Ukraińców w ich dążeniach, nie budzi dziś niczyjej wątpliwości? A rzekome, nie tyle przypisywanie Ukraińcom wrodzonego sadyzmu, bestialstwa i wynaturzonego zwyrodnienia w stosunku do swoich przeciwników jest błędne, czyli niezgodne z faktami? Czyżby? To bezczelna kpina z poważnych ludzi, a nade wszystko z ofiar ukraińskich potworów spod znaku wideł i siekiery, którą to bezczelnością mającą na celu usprawiedliwienie czynów tych bestii, a zarazem ordynarne relatywizowanie historycznych faktów i prawdziwych przymiotów charakterów tych banderowskich bestii z OUN - UPA i SS Galizien. Wrodzony genetycznie sadyzm, bestialstwo i wynaturzone zwyrodnialstwo oraz całkowity brak, jakiejkolwiek empatii w stopniu nawet śladowym, wśród ukraińskich rezunów, to przymioty, jakimi się cechowali, których nie ukrywali i z których byli również dumni, nie podlegające dziś żadnej dyskusji, no oczywiście z wyjątkiem współczesnych pogrobowców i gloryfikatorów tych potworów.
A najlepszym podsumowaniem bredni wypisywanych w tej kwestii przez banderowskiego łgarza 1abezmetki, obnażające do cna te wszystkie powyższe twierdzenia, niech będą wypowiedziane wiele lat temu, na ten właśnie temat słowa pewnego rodowitego Ukraińca, który zachował w tej kwestii przynajmniej resztki przyzwoitości, nazywając te rzeczy po imieniu!
,,Długo jeszcze na świecie pokutować będzie w ludzkich umysłach stereotyp Ukraińca - ,,bandiuka'' z siekierą w jednej ręce, a rewolwerem w drugiej, czasami jeszcze z nożem w zębach i polskim skalpem u pasa. ,,Z czasy nastały i minęły'' - konkluduje Ukrainiec z Gajów Roztockich Franko Horisznyj - ,,wszystko to było niepotrzebne, a teraz tylko wstyd pozostał i hańba! Pojedziesz do Anglii czy Niemiec, albo nawet do Rosji. Kto? - zapytają - ,,Ukrainiec'', a oni zaraz: rezun, bandera, bulba. Człowiek się rumieni za nieswoje grzechy.'' (Kurier Zachodni 26 VI - 2 VII 1992 r.)
Nie mogąc znaleźć żadnych cech, które choćby w minimalnym stopniu ,,zrównoważyły'' cechy charakteru Polaków z jego banderowskimi demonami, spróbował więc uchwycić się ,,argumentu'', odnoszącego się do formacji tzw. ,,sztyletników'' z czasów Powstania Styczniowego, by w ten przynajmniej sposób dowieść, że Polacy w działaniach skrytobójczych mordów, niczym tak naprawdę nie różnili się od upowskich rzeźników i przynajmniej w ten prymitywny sposób uspokoić swoje nieczyste sumienie i ,,dowieść'', że ta formacja, niczym nie różni się pod tym względem od herojów z UPA, a przy okazji podpinając pod tą samą kategorię co UPA żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego, rżnąć głupa, czy też udając, że tego nie wie, z wyjątkiem jednego przypadku, zwalczali nie tylko powojenną żydokomunę, ale nade wszystko na południowo - wschodnich rubieżach obecnej Rzeczypospolitej bez litości walczyli banderowskimi diabłami.
,,Przykładem zastępy polskich sztyletników, mordujących okupantów pod okupacją rosyjską w II połowie XIX stulecia i- źle to czy dobrze, historia osądzi – akcje tzw. “żołnierzy wyklętych”. W ich ocenie wciąż panują kontrowersje.
Przyjrzyjmy się zatem wymienionej przez banderowskiego kłamcę 1abezmetki, tzw. formacji ,,sztyletników'' i oceńmy sami, czy porównywanie jej z późniejszymi ukraińskimi, kolaboracyjnymi formacjami zagłady w służbie III Rzeszy spod znaku OUN - UPA, ma cokolwiek wspólnego z logiką.
Zamach na Lüdersa
Lüders niczego się jednak nie obawiał. Zmierzał spokojnie stałą trasą i wszedł do budynku instytutu. Nie miał szans dostrzec młodego mężczyzny, który podszedł do niego od tyłu, przystawił mu pistolet do karku i pociągnął za spust. Pocisk przeszedł Lüdersowi przez szyję, wpadł od tyłu do gardła, poharatał język i wyszedł ustami. Gdy namiestnik upadł na ziemię, zamachowiec spokojnie schował pistolet do kieszeni i wolnym krokiem, nieniepokojony przez zszokowanych spacerowiczów, wyszedł tylnymi drzwiami budynku.
Zamachowcem był Andriej Potiebnia, Ukrainiec, oficer rosyjskiej armii. Potiebnia wspólnie ze straconym w Modlinie Kaplińskim i innym carskim oficerem Polakiem Jarosławem Dąbrowskim stanowili trzon konspiracyjnego, rewolucyjnego Komitetu Oficerów I Armii. Opracowano już plan rozpoczęcia zrywu narodowego: Polacy razem ze zrewoltowanymi oddziałami rosyjskimi mieli wspólnie opanować stolicę. Plan odrzucili jednak działacze umiarkowanej frakcji białych. Dąbrowski z Potiebnią, rozczarowani przegraną tym razem rozgrywką polityczną, skupili się więc na pomszczeniu straconych przez Rosjan towarzyszy.
Ukraiński skrytobójca na służbie podpalaczy świata, czyli organizatorów tzw. ,,Powstania Styczniowego'' - Andriej Potiebnia
Zamach na rosyjskiego namiestnika zszokował zarówno Rosjan, jak i Polaków, którzy nie wiedzieli, jak na to wydarzenie zareagować. W polskiej tradycji bowiem nie tolerowano terroru, również wobec okupanta. Już wkrótce miało się to zmienić. Strzał Potiebni w Ogrodzie Saskim był bowiem pierwszym z wielu podobnych wydarzeń. Zamachy na carskich urzędników i zdrajców już wkrótce stały się w Warszawie codziennością, a zamachowcy z racji częstego posługiwania się nożami zdobyli miano sztyletników.
Jak więc widać, skrytobójcze mordy, dokonywane przez członków oddziału tzw. ,,sztyletników'', były dla całego ówczesnego polskiego społeczeństwa całkowitym szokiem! Metodami zupełnie obcymi polskiej kulturze, wstrętnymi, niegodnymi, bo niezgodnymi z obowiązującymi nas Polaków zasadami honorowymi, których przestrzegano nawet wobec naszych wrogów. Dlatego metody walki zastosowane przez sztyletników, wywołały taki szok połączony wręcz z niedowierzaniem, gdyż nie wywodziły się z naszego polskiego kręgu kulturowego i wyznawanych przez nas zasad walki honorowej. Z jakich ludzi składała się ta formacja? W dużej części z ludzi nie będących polakami, których nic nie łączyło zarówno z naszym narodem, państwem i naszymi narodowymi interesami. Byli jedną z kilku najemnych formacji, złożonych z przedstawicieli innych narodowości, tak jak np. tzw. ,,Żuawi śmierci'', złożonych z ówczesnych członków różnych europejskich tajnych stowarzyszeń, będących na żołdzie wywiadów wrogich nam mocarstw, które były autorami, wywołanego przez siebie Powstania Styczniowego na ziemiach polskich wyłącznie we własnych interesach, tak jak zresztą trzech wcześniejszych powstań, począwszy od tzw. ,,Insurekcji Kościuszkowskiej'' poczynając.
Ale przyrównując metody działań formacji sztyletników do metod ukraińskich band UPA stosowanych wobec polskiej ludności Wołynia i Małopolski Wschodniej w okresie drugiej wojny światowej, jest zwyczajną bezczelnością i szyderstwem z ludzkiej inteligencji, albowiem sztyletnicy, dokonywali swoich ataków wyłącznie na przedstawicieli rosyjskich władz okupacyjnych i rosyjskich żołnierzy, ale nigdy nie atakowali oni rosyjskiej ludności cywilnej mieszkającej w Warszawie.
Nie kwestionuję faktu Rzezi Galicyjskiej w 1846 r., podobnie jak nie usprawiedliwiam masowych mordów, zbrodni i okrucieństw popełnionych przez żywioł ukraiński w roku 1943. Nie ma jednak dymu bez ognia a skutków bez przyczyn. Dialektyka się kłania.
Bezpośrednim impulsem do zbrodni była rozpuszczona przez Austriaków plotka o rzekomej akcji zbrojnej szykowanej przez szlachtę przeciwko chłopom w celu ich wybicia. Austriakom chodziło o zniszczenie rękami zbuntowanych chłopów polskiej szlachty, aby uniemożliwić jej udział w Powstaniu Krakowskim przeciwko zaborcom.
Zbrojne gromady chłopów zrabowały i zniszczyły w ciągu kilku dni ponad 500 dworów (w cyrkule tarnowskim zagładzie uległo ponad 90 proc. dworów). Zamordowano, często w bardzo okrutny sposób, od 1,2 tys. do 3 tys. ziemian, urzędników dworskich i rządowych oraz kilkudziesięciu księży.
Głównym inspiratorem pogromu był starosta tarnowski Joseph Breinl von Wallerstern, a przywódcą band chłopskich – Jakub Szela. Kiedy przestał już być zaborcom potrzebny został internowany i przesiedlony na Bukowinę.
Również starostowie zadbali o to, by rozniecona w chłopach chciwość napędzała krwawe wystąpienia. Breinl wyznaczył nawet swoistą taksę: pięć florenów za dostarczenie do cyrkułu nieporanionego szlachcica, osiem za pokaleczonego, dziesięć za martwego. Starosta tarnowski wyjął więc spod prawa ziemianina, naznaczając cenę za jego głowę jak za upolowanego wilka albo dzika. Rabanci znali się na kłusownictwie, umieli też liczyć do dziesięciu, więc ochoczo pomnażali swoje wynagrodzenie, mordując złapanych dziedziców.
Tak więc i to pokrętne usprawiedliwienie przez ukraińskiego blogera 1abezmetki okazuje się fałszem, tak samo zresztą jak wszystkie poprzednie jego kłamliwe zarzuty, oskarżenia i insynuacje, nie wytrzymujące krytyki w obliczu bezdyskusyjnych faktów. Tak więc i w tym przypadku powodem bestialskich zbrodni dokonywanych przez ukraiński motłoch na polskiej szlachcie, nie była wcale chęć wzięcia odwetu za doznane krzywdy, ale wyłącznie żądza bezkarnych mordów, gwałtów i grabieży, za namową, ochroną dokonywanych przez nich zbrodni na Polakach, za które na końcu otrzymywali jeszcze od Austriaków, określone profity, w zapłacie gotówką włącznie, za każdą dostarczoną przez nich austriackiemu zaborcy głowę polskiego szlachcica. A dialektyka tego rodzaju służy tylko jednemu celowi, a mianowicie „przemianie kłamstwa w prawdę, a prawdy w kłamstwo”.
Proszę nie zapominać okoliczności w jakich przyszło żyć temu narodowi.
A były to: ucisk narodowościowy w carskiej Rosji,
Stosunek moskiewskich władców do ludności dawnej Rusi nie wynikał z traktowania jej w kategorii wspólnoty narodowej, bowiem takie myślenie było im – jak i całej ówczesnej Europie – obce. Mówienie więc, że ówcześni Rusini traktowani byli przez władze carskie w jakiś inny, to znaczy gorszy sposób, ze względu na swoje rzekome, odmienne pochodzenie od rdzennych Rosjan jest totalnym nonsensem, gdyż takowe myślenie w ówczesnym czasie było zupełnie nieznane. Stosowanie więc do ówczesnych stosunków i pojęć, dzisiejszych kategorii myślowych jest nie tylko całkowitym nieuprawnionym nadużyciem i zwyczajną bzdurą, ale przede wszystkim bezczelnym kłamstwem, wciskanym ludziom, nie znającym historii, tym samym, nie potrafiącym wyciągać z takich faktów, logicznych wniosków.
I Wojna Światowa, rewolucja 1917r., głodomór, wojna polsko-radziecka (polski pochód na Kijów), radziecki pochód na Polskę, polska szowinistyczna okupacja historycznie spornych ziem w latach1919-1939, II W.Ś., rozdarcie kolektywnej świadomości ukrainskiej, pomiędzy złudnymi obietnicami sowieckimi, manipulacjami hitlerowskich Niemiec a własnym programem niepodległościowym. Takie przeżycia i doświadczenia nie mogły się się nie odbić na kolektywnej kondycji psychicznej tego narodu. Stąd zbrodnicze akcje, wyzwolone w części, moralnym zdziczeniem, wyniesionym z przeżyć I doświadczeń wojny i kolonialnej okupacji.
W 1917 roku, nie było żadnego głodomoru, który sztucznie wywołany przez ówczesne władze sowieckie, nie dotknął bynajmniej, jak to przedstawia dzisiejsza propaganda samych tylko Ukraińców, bo dotknięci zostali nm również Rosjanie, Białorusini, Polacy zamieszkujący sowiety i inne narodowości sowieckiego łagru narodów. O skutkach głodomoru z lat 1932 - 1933 na sowieckiej Białorusi opowiadał mi kiedyś mój śp. ojciec, który mówił, że przeżyli jego skutki tylko dlatego, że jego tata, a mój dziadek, przewidując na długo wcześniej skutki grabieżczej polityki rolnej, jaką bolszewicy stosowali od początku swojej władzy wobec obywateli własnego państwa, czyli tzw. rozkułaczania najbardziej zaradnych gospodarzy, przez całe lata ukrywał w zbudowanych przez siebie w leśnych kryjówkach, po kilka worków pszenicy każdego roku, to samo robili zresztą inni chłopi z tej samej wsi, dzięki czemu przetrwali dwa lata głodu praktycznie wszyscy, bez większych problemów, co nie zmienia faktu, że na tejże samej Białorusi zmarły setki tysięcy innych ludzi właśnie z powodu tegoż głodu. A co do bezsensownego pochodu polskich wojsk na Kijów, to nie był on wcale w interesie naszego kraju i Narodu, ale jego celem była wyłącznie pomoc Ukraińcom, na mocy porozumienia z Petlurą, w utworzeniu niepodległego państwa ukraińskiego, którego jednak ówcześni Ukraińcy, z drugiej strony Zbrucza, zwyczajnie sobie nie życzyli, stając gremialnie po stronie bolszewików. A i sam Petlura, nie miał najmniejszego zamiaru dotrzymywać jakiegokolwiek punktu umowy, zawartej z Piłsudskim, drąc go na strzępy wobec ukraińskiej starszyzny i głośno jej oświadczając, że jego celem wcale nie jest stanie u boku Polaków i dotrzymywanie im jakichkolwiek warunków przez siebie podpisanych i żeby nikt z nich, nie traktował tego świstka papieru, na którym zostały spisane poważnie.
Kłamstwem jest również zarzut polskiej, szowinistycznej rzekomo, ,,okupacji, historycznie spornych ziem'' w latach 1919 - 1939. Ziemie nazywane dziś Kresowymi, nigdy nie były żadnym spornym terytorium, ale ODWIECZNIE, WYŁĄCZNIE POLSKIMI ZIEMIAMI, na które plemiona rusińskie, zostały sprowadzone dopiero po roku 981 n.e., w wyniku najazdu i ludobójczego podboju tych dziedzin przez księcia kijowskiego Włodzimierza Wielkiego, połączonego z masową deportacją na wschód polskich plemion Lendzian, odwiecznych właścicieli i gospodarzy tych krain, co szczegółowo opisałem w artykule Rondo Tarnopol. Jedno jest w tej kwestii pewne, a mianowicie to, że przed najazdem księcia Kijowskiego, nikt tam o żadnych Rusinach, nigdy wcześniej nie słyszał, Więcej! Nikt z Lendzian, nawet nie wiedział, że istnieje ktoś taki jak Rusini!
A tak pisał w swojej książce Bluff XX wieku, Londyn 1992, profesor Edward Prus, o wydumanych pretensjach Ukraińców do obecnych ziem wschodnich naszego kraju i Ziemi Czerwieńskiej, jako rzekomej ich historycznej własności, na której my Polacy, jak to dziś kłamliwie twierdzą, byliśmy jedynie okupantami:
„Czy nie jest bluffem uparte powtarzanie bez dowodów o „historycznym prawie” Ukraińców do Ziemi Chełmskiej, Podlasia i osiedli łemkowskich. Ten bluff służy odwróceniu uwagi od innej prawdy, mianowicie tej, że Ukraińcy nie mają żadnych historycznych praw do Ziemi Czerwieńskiej, której ośrodkiem stołecznym jest Lwów. Wreszcie bluffem i frazesem jest gołosłowne powtarzanie, że Polacy żyli w „morzu ludności ukraińskiej”, gdy tymczasem, jak się przekonamy, to „ukraińskie morze” jest zwykłym zmyśleniem – bo to właśnie Polacy razem z Żydami stanowili wschodniomałopolskie „morze”, na którym Ukraińcy byli jedynie „wyspą.”
Tak więc wszystkie te trzy w/w zarzuty skierowane pod adresem Nas Polaków, nie tylko, tak jak wszystkie wcześniejsze, nie tylko nie wytrzymują krytyki, ale po bliższym i dokładnym przyjrzeniu się faktom, okazują się wyłącznie współczesnymi fantasmagoriami wystruganymi dosłownie z sufitu, żeby dorobić sobie wielowiekową historię Ukrainy i Ukraińców, które to zarówno państwo, jak i naród w ogóle nie istnieli, dopóki pod koniec pierwszej wojny światowej, nie wymyślili takowej nacji i państwa Austriacy, którzy wymyślonym przez siebie Ukraińcom nadali nawet flagę jednego ze swoich landów, która do dziś o ironio robi za oficjalną flagę Banderstadtu, o czym w ogóle mało kto wie, a spośród współczesnych Ukraińców... praktycznie Nikt!
Natomiast co do rzekomego rozdarcia tzw. kolektywnej świadomości ukraińskiej obietnicami sowieckimi i ,,manipulacjami'' niemieckimi, to kolejny żart, obliczony na głupotę polskiego czytelnika. Przywódcy bowiem ukraińskich szowinistów, czy to ci z czasów końcówki pierwszej wojny światowej, czy też drugiej wojny światowej, dobrze wiedząc, że zarówno Austriacy, Niemcy, czy Rosjanie, a dwadzieścia lat później sowieci, a potem hitlerowskie Niemcy, dając im zupełnie otwarcie do zrozumienia, że żadnej niepodległej Ukrainy u ich boku nigdy nie będzie i nie zamierzają nawet dotrzymywać Ukraińcom jakichkolwiek wcześniejszych obietnic, to ci i tak trwali przy nich do samego końca, z tego tylko powodu, że czy to knut austriacki, sowiecki, czy bat Niemiecki, nie robiło im to żadnej różnicy, gdyż w genach mają od zawsze, że szanować można wyłącznie kogoś silniejszego od siebie, a wobec słabego należy mieć tylko pogardę i takie myślenie oraz mentalność wśród obecnego pokolenia Ukraińców, jest dokładnie taka sama, jaka była w epoce hajdamaków Petlury i Zachodnio ukraińskiej Republiki Ludowej, a także w czasach panowania ludobójców z OUN- UPA i SS Galizien. Opowiadanie więc bajek dla średnio rozgarniętych na umyśle kretynów, że głównym powodem tragicznej kondycji psychicznej całego narodu, które doprowadziły do jego zdziczenia, odrzucenia przezeń jakichkolwiek zasad moralnych, a na końcu do zbrodniczych czynów, jakich nikt wcześniej nie widział w całej historii ludzkości,... były fałszywe obietnice i manipulacje, tych którym Ukraińcy wysługiwali się na ochotnika przez całe ostatnie stulecie, jest kpiną z poważnych ludzi i niczym więcej.
Daleki jestem od usprawiedliwiania zbrodni, każdej zbrodni ale nie mogę
wykluczyć, że została ona dokonana w szaleńczym amoku, w stanie zbiorowej
ograniczonej świadomości. Zbrodnicze instynkty tłumu przeważyły na dobrem.
Pendulum wychyliło się w stronę zła…
Czy mamy o tym zapomnieć? - Oczywiście nie! Czy ma jednak owa zbrodnia
wyeliminować pragnienie i potrzebę naprawy stosunków pomiędzy Polską a Ukrainą
na dziś i na jutro? - Oczywiście również nie!
Nie jestem przywiązany w swoich poglądach do żadnej, z obecnie dominujących w
Polsce orientacji politycznych, tym nie mniej uważam, że obecne władze
powzięły dobry kurs, na długim odechu politycznym, inwestując w naprawę
stosunków polsko- ukraińskich.
1.2 mln ukraińskich pracowników w Polsce zdobyło dobrą renomę, ukraińscy
studenci na polskich uczelniach, z pewnością nie zapomną danej im szansy
awansu. Wspólne inicjatywy i projekty gospodarcze między oboma krajami
nastrajają optymistycznie, każąc wierzyć w szanse budowy ich lepszej
przyszłości
Niech dobro zwycięża!
Reszty pozostałych bredni blogera 1abezmetki, nie będę już dalej komentował, bo szkoda na to już mojego czasu. Podsumowanie przez niego bowiem swoich usprawiedliwień całych pokoleń ukraińskich zbrodniarzy z obecnym włącznie, wmawianiem na koniec, że jest daleki od ich usprawiedliwiania, jest zwyczajną hipokryzją i kolejną mało udaną próbą robienia z polskiego czytelnika skończonego durnia, który ma zapomnieć o faktach, ludobójczej przeszłości Ukraińców wobec naszego narodu, za co nie mają do dziś najmniejszego nawet zamiaru nas przeprosić, każąc nam Polakom o wszystkim zapomnieć i nie oglądać się wstecz, by na fundamencie nicości budować z nimi lepszą przyszłość.
To już nawet nie jest tylko naigrywanie się z nas wszystkich, to kolejne plunięcie nam wszystkim w twarz i jawne oświadczenie, że możecie nam Lachy skoczyć z rozbiegu, bo i tak wkrótce wasze dzieci będą się uczyć historii, którą dla nich napisaliśmy już dawno i niczego już nie zmienicie, bo nie macie na to siły.
Czy tak jednak będzie, czy też inaczej, na to pytanie każdy z nas musi już odpowiedzieć wyłącznie sam sobie, czy nadal pozostanie bierny, aż do swej ostatecznej zagłady, która może spotkać każdego z nas, bardzo szybko, jeśli się nie obudzimy i ostatkiem sił, nie zatrzymamy w końcu naszego upadku w otchłań.
Jacek Boki - Elbląg
Maj - Sierpień 2021 r.
Kto zdenazyfikuje Ukrainę?
Państwo poważne i fasadowy Bantustan
https://kresywekrwi.blogspot.com/2019/04/panstwo-powazne-i-fasadowy-bantustan.html
Pojednali się z banderowcami. W czyim imieniu?
https://kresywekrwi.blogspot.com/2019/09/pojednali-sie-z-banderowcami-w-czyim.html
Boża kara i dziedziczenie winy przodków
https://deon.pl/wiara/duchowosc/boza-kara-i-dziedziczenie-winy-przodkow,347988
Modlitwa skruchy i przeproszenia za grzechy: modli się prorok Daniel
https://bydgoszcz-sm.salezjanie.pl/ref_modlitwa_skruchy
Ukraina: Mężczyzna chodził po ulicy z odciętą głową
Prof dr hab Edward Prus - Banderowcy- defekt historii - Wydawnicwto ,,Na Rubieży'' - Wrocław 1994 r. str 72
Ukraińscy lancknechci w służbie III Rzeszy
http://kresywekrwi.neon24.pl/post/149670,ukrainscy-lancknechci-w-sluzbie-iii-rzeszy
O tym jak car wykiwał kozaków
https://www.pb.pl/o-tym-jak-car-wykiwal-kozakow-818699
Sztyletnicy – zapomniani polscy egzekutorzy
https://dorzeczy.pl/historia/64831/sztyletnicy-zapomniani-polscy-egzekutorzy.html
19 lutego w Historii Kresów
https://kresy24.pl/19-lutego-w-historii-kresow/
Rzeź galicyjska 1846: austriacki montaż
https://www.rp.pl/Plus-Minus/302189791-Rzez-galicyjska-1846-austriacki-montaz.html
Dr. Lucyna Kulińska - Działalność terrorystyczna i sabotażowa nacjonalistycznych organizacji ukraińskich w Polsce w latach 1922-1939 - Wydawnictwo Księgarnia Akademicka - Kraków 2009 r.
Czytaj więcej na https://wydarzenia.interia.pl/swiat/news-ukraina-mezczyzna-chodzil-po-ulicy-z-odcieta-glowa,nId,4998747#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Czytaj więcej na https://wydarzenia.interia.pl/swiat/news-ukraina-mezczyzna-chodzil-po-ulicy-z-odcieta-glowa,nId,4998747#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
O ile ze zdecydowaną większością przedstawionych tutaj tez należy się zgodzić, o tyle we fragmencie przedostatniego akapitu zamieszczonym tuż nad mapką szanowny Pan Redaktor zaserwował nam solidną dawkę manipulacji elementarnymi faktami historycznymi pod z góry określoną tezę, będącą zwykłym przegięciem z jednej skrajności („polska szowinistyczna okupacja”) w drugą („Ziemie nazywane dziś Kresowymi, nigdy nie były żadnym spornym terytorium, ale ODWIECZNIE, WYŁĄCZNIE POLSKIMI ZIEMIAMI”)... No na litość boską… A o herbie ks. Halicko-Wołyńskiego przejętego następnie przez woj. ruskie I RP to nawet nie raczył usłyszeć... Do momentu przeczytania tego fragmentu miałem ten blog za godne uwagi źródło informacji, demaskujące kłamstwa polakożerczej propagandy pogrobowców rezunów z bandy oun-upa i ich polskojęzycznych sojuszników. Teraz, po jego przeczytaniu, będę musiał niestety przestać go odwiedzać, bo widzę, że powoli staje się narzędziem podsycania ukrainofobii. Żegnam i nie pozdrawiam. Od dziś ma Pan o jednego czytelnika mniej.
OdpowiedzUsuńPS. „Ziemia Czerwieńska historycznie, etnograficznie i kulturalnie nie jest ziemią ukraińską tylko, ani polską tylko. Jest ziemią W S P Ó L N Ą, o wspólnych zazębiających się o siebie osiągnięciach cywilizacyjnych i kulturalnych, i wspólnej sześćsetletniej historii” (Józef Łobodowski „Przeciw upiorom przeszłości. Myśli o Polsce i Ukrainie”).
Proszę najpierw przeczytać ze zrozumieniem moje uzasadnienie, dotyczące odwiecznej polskości ziem kresowych, zawartej w artykule zatytułowanym ,,Rondo Tarnopol'', a nie wypisywać głupot, że uprawiam tutaj propagandę. Proszę najpierw DOBRZE ODROBIĆ LEKCJE Z HISTORII, a potem dopiero zabierać głos. Dokładnie w tej kolejności.
UsuńSądząc po zamieszczonym zdjęciu Andrieja Potiebni to na pagonach ma stopień Зауряд-прапорщик, подпрапорщик на офицерской должности (chorąży-kadet, podchorąży na stanowisku oficerskim) . Nie był to oficer. Do kantyny oficerskiej na pewno by go nie wpuszczono. Wypełniał tylko obowiązki oficera.
OdpowiedzUsuń