czwartek, 11 kwietnia 2019

Kto stoi za propagowaniem banderyzmu w Polsce?

W pierwszej sprawie prokuratura uchyla się od ściągania osób gloryfikujących ludobójców z OUN-UPA, a w drugiej ściga tego, który – uwaga! – sprzeciwiał się gloryfikacji.


Oto w jaki sposób przestrzegana jest przez prokuratury i sądy w Polsce nowelizacja ustawy o IPN uchwalona przez Sejm RP 26 stycznia 2018 roku nakazująca ściganie i karanie wszystkich, ktorzy propagują i rozpowszechniają totalitarne ideologie niemieckiego nazizmu, komunizmu oraz ukraińskiego integralnego nacjonalizmu czyli banderyzmu, będącego ukraińską odmianą ideologii niemieckiego nazizmu. Poniższa historia ukazuje w całej pełni, jak w niespełna sześć tygodni od uchwalenia przez Sejm RP tej ustawy oraz w dziesięć dni po wejściu jej w życie, jest ona stosowana przez prokuratury i sądy w Polsce w praktyce, które nie tylko całkowicie ją ignorują, ale zupełnie lekceważą, ścigając i grożą sankcami karnymi, nie propagatorom tych zbrodniczych i całkowicie antypolskich i antyludzkich ideologii, ale tym wszystkim, którzy mają odwagę przestrzegać jej wszystkich zapisów oraz ducha jej brzmienia oraz wskazywać gloryfikatorów tych ludobójczych idei.
I wszystko to dzieje się w kraju, którego prawie pół miliona synów i córek naszego Narodu zostało bestialsko wymordowanych przez ukraińskich szowinistów z OUN-UPA i SS Galizien, a także ukraińską policję pomocniczą w służbie III Rzeszy Niemieckiej oraz formacje tzw. ,,Czarnych Krukow'' - ukraińskich wachmanów SS, strażników w niemieckich obozach zagłady na terenie okupowanej Polski, należących do najbardziej zwyrodniaych i bestialskich katów więźniów, tychże niemieckich fabryk śmierci .

Jeśli dziś wszyscy nie zaczniemy głośno przeciwko takiemu bezprawiu protestować i nazywać banderowskiego ludobójstwa po imieniu,czyli tym czym było ono w rzeczywistości i jeśli nie zaczniemy już teraz wysyłać masowych protestów do prokuratora generalnego oraz do posłów i senatorów w całej Polsce, domagając się od nich wszystkich zdecydowanej interwencji w tej sprawie i jasnego opowiedzenia się przez nich kim są i czyje interesy narodowe przedkładają na pierwszym miejscu, to jutro jako gospodarze naszego własnego domu, jakim jest Polska, obudzimy się ponownie jako obywatele nawet nie drugiej, ale trzeciej kategorii bez żadnych praw, przeznaczeni do ponownej, masowej eksterminacji, jaka stała się udziałem naszych przodków, wymordowanych w latach drugiej wojny światowej przez niemieckie, sowieckie i ukraińskie formacje zaglady spod znaku OUN-UPA, SS Galizien, bataliony SS Rolland i Nachtigal, ukraińską policję pomocniczą i oddziały Czarnych Kruków.

Fala banderyzmu w Polsce narasta, a prokuratury zamiast ją zwalczać, chronią oskarżając przy okazji Polaków, którzy nie zgadzają się na propagowanie banderyzmu.
Sprawa nr I. Sygn. akt PR 1 Ds. 2983.2016, Prokuratura Rejonowa Olsztyn Północ.

W 2016 roku dziennikarz Tomasz Maciejczuk ujawnił w bibliotece Zespołu Szkół z Ukraińskim Językiem Nauczania w Bartoszycach, tj. teoretycznie polskiej placówce, finansowanej za pieniądze Narodu Polskiego, lecz faktycznie będącej szkołą ukraińską – dostępny dla osób postronnych, w tym Tomasza Maciejczuka – ukraiński elementarz pod tytułemBandera i Ja”.

Elementarz zawierał jawną symbolikę banderowską (czyli ukraińskiego nazizmu) oraz „przykazania” ukraińskiego szowinisty, które towarzyszyły ukraińskim mordercom w czasie ludobójstwa 200 000 Polaków w Polsce południowowschodniej – m.in. 8. Nienawiścią i bezwzględną walką będziesz przyjmował wroga twojego narodu.

Książka napisana była w tonie pochwalnym wobec ukraińskiego terrorysty i ideologia ukraińskiego nazizmu, jakim był Stepan Bandera.

Jeszcze w tym samym roku, mecenas Jarosław Litwin z Fundacji Ku Korzeniom w Oławie, sporządził obszerne zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez dyrektorkę placówki, Panią Lubomirę Tchórz, polegającym m.in. na

– publicznym propagowaniu totalitarnego ustroju państwa i nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych (art 256 § 1 kk),

– przechowywania i posiadania przedmiotu, zawierającego właśnie taką treść (art. 256 § 2 kk),

Zawiadomienie było zaopatrzone w ekspertyzę wybitnego znawcy problemu odmiany ukraińskiego nazizmu, potocznie zwanego banderyzmem, profesora zwyczajnego na jednej z uczelni – co miało uniemożliwić prokuratorom powoływania „biegłych” będących ukraińskimi neo-banderowcami i szowinistami, co jak to środowisko już pokazało – potrafi czynić.

Adam Jaroczyński sprawę załatwił inaczej. Po prostu zapytał – względnie dokonali tego policjanci – czy Lubomira Tchórz zamierzała propagować totalitarny ustrój państwa? Pani Tchórz rzecz jasna odparła, że takiego zamiaru nie miała. Powiedziała, że książka Bandera i Ja została wydana w serii 5 książek i skoro – będąc razem z bibliotekarzem we Lwowie – kupiła 4, to jakoś tak „przy okazji” kupiła także tą 5. A skoro już ją kupiła, to zabrała do szkoły w Bartoszycach – do biblioteki.
Adam Jarczyński nie był na tyle uprzejmy, aby zapytać się czemu jednak jej nie wyrzuciła do śmietnika, czemu miała ona służyć, po co została przywieziona do Polski.

Pani Tchórz oświadczyła także – i na to należy zwrócić szczególną uwagę – cytat ten znajduje się w postanowieniu o odmowie wszczęcia śledztwa:

„Były to książki z jednej serii, a zakupu dokonali pod kątem dwóch książek z pod poz. 1 i 2. Pozostałe pozycje zostały nabyte przy okazji. Dla dzieci do czytania przeznaczone były tylko książki z poz 1 i 2. Pozostałe miały być dla nauczycieli i zainteresowanych innych osób uprawnionych do korzystania z biblioteki. (…). Rozpytywana stwierdziła iż, dzieci ze szkoły, mają dostęp bezpośredni jedynie do literatury polskojęzycznej…”

I tutaj pojawia się rażąca sprzeczność w zeznaniach Pani Tchórz – skoro wszystkie książki były z jednej serii – czyli po ukraińsku, nabyte we Lwowie, a do czytania przez dzieci była pozycja 1 i 2, to skąd dwa zdania dalej bierze się stwierdzenie, że dzieci nie mają bezpośredniego dostępu do literatury w języku ukraińskim?

Na to pytanie prokurator Adam Jaroczyński odpowiedzieć nie raczył. Względem drugiego z zarzutów, wydane przez niego postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania, zaopatrzone było m.in w takie oto stwierdzenie:

„Jednocześnie już tylko na marginesie należy wskazać, iż niezależnie od wskazanych okoliczności ustawodawca przewidział w dyspozycji normy art. 256§3 kk, iż nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w § 2, jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej.” Z powyższego wynika więc, że posiadanie przez Lubomirę Tchórz elementarza Bandera i Ja ma walor naukowy i edukacyjny – bowiem znajduje się w bibliotece szkolnej.

Co w sprawie jest zupełnym kuriozum – nie został przesłuchany główny świadek całego zdarzenia, który ujawnił elementarz oraz go wypożyczył – Tomasz Maciejczuk, który mógł mieć najwięcej do powiedzenia w przedmiotowym przypadku – tj. mógł wypowiedzieć się w kwestii faktycznej dostępności elementarza w bibliotece dla osób trzecich, bowiem – jak wskazano – sam go wypożyczył, jako osoba spoza szkoły. Adam Jaroczyński zapewne uznał, że nie należy Tomasza Maciejczuka niepokoić, mimo że w zawiadomieniu były podane jego pełne dane kontaktowe.

Co istotne, ponieważ był to kolejny, po sprawie w tzw. Zespole Szkół z ukraińskim językiem nauczania w Górowie Iławieckim w 2014 r., przypadek propagowania w faktycznie ukraińskiej szkole ideologii banderyzmu. Zawiadamiający zażądał jednoczesnego przeszukania wszystkich ukraińskich szkół w Polsce, celem wykrycia i zabezpieczenia ewentualnych materiałów ów nazizm propagujących.Co oczywiste – ponieważ Adam Jaroczyński uznał, że nie było w sprawie żadnego przestępstwa – kwestii wskazanego wniosku w postanowieniu w ogóle nie poruszył.
Sprawa nr II. Sygn. akt PR 1 Ds.2574.2016, Prokuratura Rejonowa Olsztyn Północ

W październiku 2016 roku Pan Robert D., mieszkaniec Olsztyna, nakleił na auto pary Ukraińców, którzy pojawili się w mieście, 3 naklejki w dwóch wariantach – pierwszym, z przekreśloną twarzą Stepana Bandery – drugim, z napisem: UPA – ukraińscy mordercy. Został on przyuważony przez tychże Ukraińców oraz wskazany policjantom, którzy go „zatrzymali” oraz zabrali na komendę, gdzie został przeszukany, oraz któremu zatrzymano telefon komórkowy – oddany biegłemu do przejrzenia. Jednocześnie przeszukano Panu Robertowi mieszkanie, gdzie znaleziono – w ocenie prokuratora – dalsze dowody przestępstwa – kilka takich samych naklejek.

Nad ww. czynnościami tym czuwał prokurator Adam Jaroczyński, który odmówił przeszukania ukraińskich szkół w Polsce.

Pan Robert D., w otoczeniu policjantów wożony był wieczorem na „oględziny” słupów od znaków drogowych – znajdujących się w okolicy jego miejsca zamieszkania, gdzie przylepione były takie same naklejki. Policjanci przykładali do nich linijki i robili zdjęcia.


Na nic nie zdały się wyjaśnienia Pana Roberta, że jego rodzina była mordowana przez Ukraińców w ramach przeprowadzonego przez nich ludobójstwa w Polsce południowowschodniej, że naklejki mają za zadanie potępiać ideologię i morderców, uświadamiać historycznie, a nie kogokolwiek znieważać, czy „nawoływać do nienawiści”.
Ostatecznie Pan Robert – za przylepienie paru naklejek oraz – osobno – za posiadanie ich 4 sztuk w domu „celem rozpowszechniania” – został oskarżony z art. 256 § 1 § 2 kk – nawoływania do nienawiści. W akcie oskarżenia zarzucono mu:

W okresie od dnia 17 października 2016 roku do dnia 26 października 2016 roku w Olsztynie, działając w krótkich odstępach czasu w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, publicznie nawoływał do nienawiści wobec osób pochodzenia ukraińskiego oraz dokonał znieważenia Serhii i Julii małżonkow H., obywateli Ukrainy z powodu ich przynależności narodowej poprzez przyklejanie na ich samochodzie 3 naklejek samoprzylepnych, jedna z wizerunkiem płonących zabudowań i napisem „UPA UKRAIŃSCY MORDERCY” i drugiej z przekreślonym wizerunkiem Stepana Bandery oraz w tym samym okresie dokonując ich przyklejenia w okolicy miejsca zamieszkania pokrzywdzonych nad Jeziorem Długim, ponadto w dniu 26 października 2016 roku posiadał w celu rozpowszechniania w miejscu zamieszkania przy ul. Aleja Przyjacioł (…) uprzednio nabyte w sieci Internet, 4 naklejki samoprzylepne z przekreślonym wizerunkiem Stepana Bandery zawierające treści służące do nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym.

Tj. o czyn z art. 256§1 k.k. w zb. z art. 257§1 k.k. w zb. z art. 256§2 k.k. w zw. z art. 11§2 k.k. w zw. z art. 12 k.k.

Sprawa Pana Roberta aktualnie się toczy przed sądem. Panu Robertowi pomaga i sprawę bezpłatnie prowadzi Pani Mecenas Monika Brzozowska-Pasieka z ramienia Reduty Dobrego Imienia.

//isakowicz.pl/zaskakujace-dzialanie-prokuratury-w-olsztynie-ws-banderyzmu/

Zadenuncjowany przez pracujących w Olsztynie Ukraińców polski patriota - antybanderowiec w sądzie.

 23 maja 2017 roku, Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Północ wystawia akt oskarżenia autora listu, w którym czytamy że jest oskarżony:


Do redakcji Kresowego Serwisu Informacyjnego nadszedł e-mail w którym czytamy:

Szanowni Państwo, postanowiłem napisać do Państwa w pewnej sprawie. Jestem oskarżony za naklejanie antybanderowskich wlepek z art. 256 i 257kk. Jedna przedstawia podobiznę Bandery,która jest przekreślona grubą czerwona kreską a druga płonące gospodarstwo i napis UPA - ukraińscy mordercy. Zostałem pozwany przez dwoje ukraińców, którym się to nie spodobało. Wczoraj odbyła się pierwsza rozprawa.

Treść tego e-maila -zwłaszcza po przegłosowaniu w Sejmie nowelizacji Ustawy o IPN- wygląda tak niewiarygodnie, że postanowiliśmy tą informację sprawdzić i ustalić co takiego wydarzyło się w Olsztynie. Nasze dziennikarskie dochodzenie wykazało następujące fakty:

Akt oskarżenia wystawiony przez prokuratora Adama Jaroczyńskiego dotyczył wydarzeń z roku poprzedniego kiedy to 17 października 2016r., autor listu podczas spaceru nad jeziorem rozlepiał wlepki*.

*Wlepka to popularna akcja mająca na celu zaistnienie i zagospodarowanie przestrzeni publicznej treścią zamieszczonej na wlepce grafiki, która swoim formatem nie przekracza rozmiaru paczki papierosów. Takie wlepki w każdej chwili można usunąć bez pozostawienia po niej śladu co spowodowało, że "wlepkarze" przenieśli swoje akcje wlepkowe z tramwajów i autobusów -gdzie natychmiast były usuwane- na słupy, latanie, auta, wiaty przystankowe..... .




26 października oskarżony "wlepkarz" podjął kolejną akcję a że działał w rejonie zamieszkania pracujących w Polsce Ukraińców, to ci wezwali policję która go zatrzymała i zakutego w kajdankach przewiozła na komisariat. Wg. relacji zatrzymanego, na komisariacie przyszło do niego dwóch panów którzy przewieźli go do miejsca zamieszkania i przystąpili do przeszukania. W mieszkaniu znaleziono kopertę z Allegro w której znajdowało się jeszcze kilka sztuk wlepek zakupionych przez oskarżonego a następnie zażądali wskazanie innych miejsc w których były umieszczane wlepki. Pojechali również nad jezioro (miejsce pierwszej akcji) gdzie czekali na przyjazd technika. Po powrocie na komendę przetrzymano oskarżonego do dnia następnego kiedy to został zwolniony.

Wizja lokalna miejsc umieszczania wlepek odbyła się w wyniku wywarcia presji poprzez poinformowanie oskarżonego, że jeżeli nie wskaże tych miejsc grozi mu trzymiesięczny areszt.

22 maja 2017r, nasz "wlepkarz" wezwany został na komendę w celu zapoznania się z aktami sprawy i powiadomiono go że będzie wystawiony akt oskarżenia o którym mowa na wstępie.

Zapytany przeze mnie oskarżony o to czy przeszukujący okazali nakaz przeszukania -odpowiedź brzmiała że nie. Dopiero po kilku miesiącach dowiedział się, że nakaz przeszukania datowany był na dzień po przeszukaniu.


W październiku 2017r, mecenas oskarżonego złożyła do sądu wniosek o umorzenie sprawy ze względu na jej absurdalność jednak do dzisiaj odpowiedzi nie otrzymała. 31 stycznia 2018 odbyła się pierwsza rozprawa na której wyznaczono 28 marca jako termin dla drugiej rozprawy.

Zastanawia mnie który z poniższych zapisów KK ma zastosowanie do wyżej opisanego zatrzymanie i oskarżenia.

Art. 256 § 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.


§ 2. Tej samej karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1 albo będące nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej.


§ 3. Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w § 2, jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej.


§ 4. W razie skazania za przestępstwo określone w § 2 sąd orzeka przepadek przedmiotów, o których mowa w § 2, chociażby nie stanowiły własności sprawcy.


Art. 257 Kto publicznie znieważa grupę ludności albo poszczególną osobę z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowości lub z takich powodów narusza nietykalność cielesną innej osoby, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Całe postępowanie śledcze w sprawie wlepek nie ustępuje dramaturgią książkom Agathy Christie i śmiało może stanowić scenariusz do kryminalnej produkcji filmowej po której Oscar murowany. Kajdanki, wizja lokalna, technik, zatrzymanie....., dlatego jestem ciekaw czy taka sama "przyjemność" spotyka w równym stopniu bandziorów, złodziejaszków i pospolitych kryminalistów. Pilnować prawa to rzecz ważna ale chyba jeszcze ważniejsza to znać umiar w stosowaniu środków przymusu.

Jaki jest koń każdy widzi, a więc absurd goni absurd, a przy okazji wypacza prawdę historyczną oraz zapisy prawa na które powołuje się prokurator. Ten sam prokurator nie widzi jednak nic niestosownego w propagowaniu banderyzmu w polskich szkołach w Bartoszycach i Górowie Ilawieckim. Istotny w sprawie jest &3 Art. 256 który wyraźnie określa kto nie popełnia przestępstwa. Oskarżony czynnie wypełnił lukę w polskim systemie edukacyjnym i to jedyny z wymienionych pkt. zapis mający jakiś związek z oskarżonym i sens zwłaszcza ze dzieje się to w Olsztynie, mieście przesiedleńców z "Akcji Wisła". I to właśnie olsztyńska prokuratura umarza hurtowo powiadomienia o propagowaniu banderyzmu w szkole w Górowie Iłowieckim czy w głośniej sprawie podręcznika "Bandera i ja" i o tym pisaliśmy na łamach KSI. Panu prokuratorowi najwyraźniej wszystko się pozajączkowało i trzeba być mocno ciętym na umyśle, by antybanderowskie wlepki uznać jako propagowanie faszyzmu jak to zapisano w &1.

Nie można wykluczyć, że oskarżenie jest sankcją za zdeformowanie podobizny Stefka od Banderów poprzez nałożenie na jego podobiznę znaku który jednoznacznie wskazuje, że banderyzm w Polsce nie przejdzie i nie ma na to społecznego przyzwolenia w tym i oskarżonego. Zarzut jest tak idiotyczny że mógłby się pojawić tylko w Kijowie lub innym mieście uKrainy ogarniętej banderowską religią. Na zbyt wiele pozwalają sobie przyjezdni zza Buga sąsiedzi i Pan Prokurator a takie postawy należy piętnować i kategorycznie ukrócić. Niech sobie chronią Banderę u siebie, a nie w Polsce, która tak wiele zła i krzywd doznała od dzisiejszych bohaterów uKrainy.

//ksi.btx.pl/index.php/aktualnosci/503-zadenuncjowany-przez-pracujacych-w-olsztynie-ukraincow-polski-patriota-antybanderowic-w-sadzie

Niniejsze wydarzenie polega na tym, że na adres poczty elektronicznej Prokuratora Krajowego i inistra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry:

biuro.podawcze@pk.gov.pl

należy wysłać e-maila do którego wklejamy poniższy tekst lub ten tekst poprawiamy lub wysyłamy własny. E-maila wysyłamy z własnym podpisem a najlepiej wysyłać z podpisem lub w imieniu stowarzyszeń i organizacji kresowych oraz patriotycznych. Po gwiazdkach tekst do skopiowania

******
Prokurator Generalny. Panie Prokuratorze, 28 marca o godz. 9:00, w Sądzie Rejonowym w Olsztynie, w 28 dniu działania nowelizacji Ustawy o IPN ma odbyć się druga rozprawa przeciwko Panu Robertowi (nazwisko w aktach) z Olsztyna oskarżonego o czyn z art. 256; 257 KK.
Akt oskarżenia wniósł Adam Jaroczyński Prokurator Prokuratury Rejonowej w Olsztynie

- akta sprawy D-II-23708/16, RDS-1472/16.

Akt oskarżenia za rozlepianie antybanderowskich wlepek jest tak absurdalny jak zastosowanie do oskarżonego technik operacyjnych podczas jego zatrzymania. Kajdanki, przeszukanie mieszkania i przejęcie wlepek, wymuszenie (szantaż 3 miesięcznym aresztem w przypadku odmowy) na oskarżonym wskazania miejsc umieszczania rzeczonych wlepek, udanie się w te miejsca ekipy śledczej i wreszcie wezwanie na „miejsce zbrodni” technika brzmi jak niskich lotów science fiction.


Pan prokurator Jaroczyński z nieznanych Kresowianom powodów myli banderyzm z antybanderyzmem.

Jeżeli zatem 28 marca dojdzie do tej absurdalnej rozprawy, to będzie oznaczało gloryfikowanie przez prokuratora Jaroczyńskiego i sąd w Olsztynie banderyzmu. Wywód jest oczywisty. Ktoś kto ściga i oskarża antybanderowca chroni Banderę i musi być banderowcem a tego nie da się obronić.


Takie „wpadki” olsztyńskiej prokuratury i Prokura Jaroczyńskiego to nie coś incydentalnego tj. coś co przytrafia się raz. Przypadków w których olsztyńska prokuratura i prokurator Jaroczyński chronią i gloryfikują Banderę i banderyzm jest więcej a to wg. znowelizowanej Ustawy IPN powinno i musi być ścigane.

Kresowianie znają przypadki umarzania przez tą prokuraturę powiadomień o propagowanie banderyzmu w szkołach w Bartoszycach i Górowie Iławeckim ale Prokurator Jaroczyński nie widzi w tym nic złego. Prokuratura w Olsztynie nie widzi też nic złego w propagowaniu książki „Bandera i Ja” znajdującej się w polskiej szkole dla Ukraińców w Bartoszycach. Pan Jaroczyński dostrzegł jednak czyn zabroniony w rozlepianiu andybanederowskich wlepek w których na jednej widnieje przekreślona znakiem STOP podobizna Bandery na drugiej zaś napis „UPA - ukraińscy mordercy” naniesiony na palącą się w tle tego hasła wieś. Przecież jest to zdrowa reakcja polskiego patrioty nie godzącego się na postępujące w jego regionie propagowanie banderyzmu dlaczego więc wytoczono mu sprawę jak dla jakiegoś bandyty. Panie Prokuratorze, proszę o wyjaśnienie kto stoi za propagowaniem banderyzmu w Polsce bo Olsztyn to tylko jedno miasto i proszę uwierzyć, że w innych miastach dzieje się podobnie. Np. Wrocławiu oskarżono Krzysztofa Madeja za zerwanie plakatu z banderowską symboliką. Wprawdzie to już nie Olsztyn, jednak na narastający w Polsce problem zwracam uwagę Pana Prokuratora.

https://www.facebook.com/events/223221381587308/?active_tab=about

//kresykedzierzynkozle.pl/2018/8209/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.