czwartek, 22 czerwca 2017

Pożegnanie Kresowianki Anny Paradowskiej

 

Grób Anny Paradowskiej z domu Szwec - Kresowianki, cudem ocalone z Ukraińskiego Ludobójstwa w miejscowości Buszcze  powiat Brzeżany, województwo Tarnopolskie

 

 

22 czerwca mija trzecia rocznica śmierci mojej Mamy – Kresowianki. Tempo upływającego czasu jest zdumiewające. Jednak doświadczenia i przeżycia Mamy z  okresu wojny brzmią dziś jak ostrzeżenie. Odbieram je jako przestrogę, albowiem znów znaleźliśmy się w tym samym punkcie wyznaczonym przez historię, która mozolnie zaczyna zataczać koło. Zatrważające jest, że niektórzy nie chcą tego dostrzec.  

Przypomnę słowa pożegnania wygłoszone w dniu pogrzebu 25 czerwca 2014 r. Niech zabrzmią jak swoiste epitafium.



Drodzy moi, Przyjaciele, którzy zebraliście się na dzisiejszej uroczystości,


dziękuję, że w codziennym zagonieniu znaleźliście chwilę zatrzymania, chwilę na refleksję. Dziękuję, że tę chwilę zechcieliście poświęcić mojej Mamie.


Mama urodziła się w roku 1930 w Buszczu. Miejscowość ta należała wówczas do województwa tarnopolskiego i leżała w obrębie Rzeczypospolitej Polskiej. Tereny te nazywano Kresami. Zawsze była dumna ze swoich korzeni i pochodzenia.


Ma zaledwie 9 lat, kiedy wybucha II wojna światowa, a 17-go września atakuje Polskę Związek Sowiecki. W lipcu 1941 roku cudem przeżyje rzeź Małopolski Wschodniej, którą zgotowali Polakom ukraińscy nacjonaliści z OUN-UPA. Zimą tego roku, w Krakowie, polscy kolejarze uratują ją i jej siostrę Franię z transportu do Niemiec. Przyszło jej żyć w strasznych czasach.


Te powojenne też nie okazały się lekkie.


Dołożyła swoją cegiełkę do odbudowy zniszczonego kraju. Dosłownie – w Warszawie, a w przenośni w zwykłej, codziennej, uczciwej pracy. Mimo, że los nie szczędził jej trudnych ludzkich chwil, nie poddawała się i nie rezygnowała. 

Jej postawa życiowa, poświęcenie dla najbliższych, pogoda ducha, otwartość, życzliwość i chęć niesienia pomocy drugiemu człowiekowi są dla mnie wzorem do naśladowania.


Dała mi mocny fundament, wpoiła zasady, którymi kieruję się w życiu. To niezbywalne wartości dające siłę do zmagania się z przeciwnościami losu.


Bez wątpienia zostawiła ślad w świadomości i pamięci każdego człowieka, z którym przyszło jej się zetknąć na drodze życia.


Ile razem dróg przebytych?

Ile ścieżek przedeptanych?

Ile deszczów, ile śniegów

wiszących nad latarniami?


Ile  listów, ile rozstań,

ciężkich godzin w miastach wielu?

I znów upór, żeby powstać

i znów iść, i dojść do celu.


Ile w trudzie nieustannym

wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?

Ile chlebów rozkrajanych?

I całusków? Schodów? Książek?


Twe oczy jak piękne świece,

A sercu źródło promienia.

Więc ja chciałabym Twoje serce

ocalić od zapomnienia.


Jesteś wśród nas, Mamo, duszą i wartością. Dziękujemy za wszystko.





                                              L. Marks 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.