Wesprzyj moją działalność. Nie robię bowiem tego sam dla siebie. Nie ma również wolnej, medialnej działalności, bez wsparcia wolnych ludzi.
PKO BP SA Numer konta: 44 1020 1752 0000 0402 0095 7431
▼
środa, 29 listopada 2023
PRECEDENSOWA WPADKA BANDEROWCÓW
Spalenie żywcem około 50 kobiet i mężczyzn, dokonane 2 maja 2014 roku w odesskim Domu Związków Zawodowych przekonuje, że dla potwierdzenia banderowskich korzeni współczesnej Ukrainy nie trzeba szukać odniesień do rzezi Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej sprzed 80 lat. Prokuratorski donos Związku Ukraińców w Polsce na działacza kresowego tylko dopełnia całości obrazu. Podobnie zresztą jak osobliwa banderofilia tzw. wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju.
„Znajdzie się kij na banderowski ryj” – takie sformułowanie, jakże dalekie w swoim „karnym” wymiarze od tego, co i z użyciem jakich narzędzi banderowskie bestie wyczyniały z Polakami – w tym z kobietami i dziećmi – na Wołyniu oraz w Małopolsce Wschodniej, wystarczyło „niezawisłemu” sądowi w suwerennej ponoć III/IV RP do skazania jej obywatela na siedem miesięcy bezwzględnego więzienia.
O sprawie 70-letniego Andrzeja Łukawskiego, m.in. działacza kresowego i redaktora „Kresowego Serwisu Informacyjnego” zrobiło się głośno głównie dzięki dwóm posłom Konfederacji; Grzegorzowi Braunowi i Andrzejowi Zapałowskiemu. Ich poselska interwencja u Prezydenta RP sprawiła też, że starszy, leczony onkologicznie mężczyzna opuścił areszt. Można by zatem powiedzieć: happy end, gdyby nie kilka szczególnie istotnych wątków towarzyszących tej skandalicznej sprawie.
Po pierwsze:
Z wnioskiem o ukaranie A. Łukawskiego za jego antybanderowskie epitety w internecie wystąpił Związek Ukraińców w Polsce. To bardzo ważny sygnał bowiem świadczy, iż Ukraińcy w pełni utożsamiają się z banderyzmem. Daje to nam Polakom „żelazny list” na w pełni zasadne, a przy tym bezkarne określanie ich banderowcami – bez stosowania cudzysłowu lub uciekania się w eufemizmy typu banderowska onuca, banderowski pomiot itp.
Po drugie:
Szczególnie bulwersujące jest zestawienie jakoby obraźliwych dla banderowców epitetów użytych przez A. Łukawskiego ze skalą zbrodni popełnionych przez ich ideologicznych, a często także genetycznych przodków. 70-letni, schorowany działacz kresowy podpadł władzom Związku Ukraińców w Polsce za sformułowania w rodzaju: „bandersyny”, „swołocz banderowska” czy „dzicz stepowa” plus wymienione wcześniej „znajdzie się kij na banderowski ryj”. Co ciekawe, to oburzenie w pełni podzielił niejaki Maciej Młynarczyk, reprezentujący Prokuraturę Rejonową Warszawy Praga-Północ. Nasuwa się pytanie: inteligentny inaczej czy też banderowiec? Jeśli bowiem zestawi się powyższe „karygodne” określenia ze skalą oraz charakterem banderowskich zbrodni na Polakach (zainteresowanych odsyłam do publikacji „Męczyć trzeba, czyli tortury na każdy dzień roku”) wówczas bardziej adekwatne, choć też dalekie od równoprawnego rewanżu, byłoby zawołanie: „Znajdą się siekiery na wyznawców Bandery”.
Po trzecie:
Wspomniany wcześniej prok. M. Młynarczyk to nie jedyny przedstawiciel „niezawisłego wymiaru sprawiedliwości RP” broniący dobrego imienia banderowców. Swoje do pieca dorzucili/dorzuciły sędziowie lub sędzice (tu pozwalam sobie użyć odmiany żeńskiej nagminnie stosowanej w narzeczu żydochazarskich mediów dla gojów). Ich – znaczy sędziów lub sędzic – akceptacja dla wniosku prok. Młynarczyka dowodzi jednoznacznie, że „nasz” wymiar sprawiedliwości jest nie tylko chazarsko zażydzony ale także zbanderyzowany. A to nie wróży niczego dobrego Polakom, którzy nie chcą pełzać przed koczownikami ze stepów naddniestrzańskich czosnkiem rozszumionych.
Dziękuję za Pański tekst. Pod listem zamieszczam linki do moich artykułów z listopada 2021 roku, kiedy ukraińska SBU dokonała ataku na nasze mieszkanie w Elblągu przy ulicy Topolowej. Przeżyliśmy z żoną tylko dlatego, że trzy dni wcześniej przenieśliśmy się do innej części miasta.
Dwa dni po czynnościach śledczych funkcjonariuszy wydziału kryminalnego Komendy Miejskiej Policji w Elblągu, do jej komendanta zadzwonił osobiście minister Mariusz Kamiński, wymienił nasze nazwiska i nakazał natychmiastowe odsunięcie oficera, który przeprowadzał śledztwo w naszym mieszkaniu. Wystarczyło, że ten oficer „chlapnął|” wśród kolegów z pracy, że nasze śledztwo potraktuje osobiście. Z rozkazu ministra całe dochodzenie po 48 godzinach zostało umorzone, a akta przekazane do archiwum.
Pomimo wielu moich odwołań do premiera, prezydenta, a także i do pana Kamińskiego, sprawie ostatecznie ukręcono przysłowiowy łeb, zaś po moim odwołaniu do Sądu Rejonowego w Elblągu, tenże 11 marca 2022 roku umorzył sprawę w I instancji, orzekając jednocześnie, że wydany wyrok jest prawomocny i nie podlega odwołaniu!
Tak to się robi w III RP. Poza czterema osobami w całej Polsce; prof. Lucyną Kulińską, prof. Włodzimierzem Osadczym z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, dr. Krzysztofem Żabierkiem z Sępólna koło Bydgoszczy i redaktorem Witoldem Gadowskim, NIKT WIĘCEJ, DOSŁOWNIE NIKT!, NIE ZAINTERESOWAŁ SIĘ NASZĄ SPRAWĄ DO DNIA DZISIEJSZEGO, TAK JAK OBECNIE ROBI SIĘ LARUM W PRZYPADKU PANA ŁUKAWSKIEGO! ŻADNA KONFEDERACJA, ŻADNI KRESOWIANIE, ŻADNE ARCYPATRIOTYCZNE TELEWIZJE, CO TO MÓWIĄ JAK JEST I TAKIE TAM BZDURY.
I tak zostaliśmy z żoną absolutnie sami, bez niczyjej konkretnej pomocy, ani jakiegokolwiek wsparcia! Żona zapłaciła za to cenę najwyższą z możliwych, bo cenę własnego życia, a ja również w chwili obecnej zmierzam dokładnie w tym samym kierunku. Nieustające nerwy od dwóch lat, stres itp., skutkowało tym, że zdiagnozowano mi nowotwór złośliwy. Taki to był efekt końcowy naszej działalności kresowej. No, ale my najwidoczniej nie jesteśmy ci swoi, których ponoć nie zostawia się samych.
Tak wygląda rzeczywistość w przeciwieństwie do tej rozdmuchanej historyjki. Teraz zastanawiam się, co ma być jej prawdziwym celem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.