Wesprzyj moją działalność. Nie robię bowiem tego sam dla siebie. Nie ma również wolnej, medialnej działalności, bez wsparcia wolnych ludzi.
PKO BP SA Numer konta: 44 1020 1752 0000 0402 0095 7431
▼
czwartek, 4 maja 2023
Operacja Wisła - Na tropach UPA
Artykuły
wspomnieniowe z tamtych czasów. W hołdzie wszystkim uczestnikom
,,Operacji Wisła'' w 76 rocznicę zakończenia przez GO ,,Wisła'',
dowodzoną przez generała dywizji Stefana Mossora, ukraińskiego
ludobójstwa na narodzie polskim.
Cześć Ich Pamięci!
W zasadzce. Obserwuje strzelecE. Jarontowski, przy RKM strzelec T. Hejmanowski, amunicyjny strzelec Cz. Sobczak
Idzie żołnierz borem, lasem...'' Coś z tej starej, wyblakłej piosenki zeszłowiecznej powtarza się teraz w zmienionym wariancie. Są także olbrzymie lasy, bory, zapadnie wśród nieprzebytych jarów, których przejść nie sposób, mokradła łąkowe wśród rozkisłych rozlewisk strumieni. Są miejsca, drzemiące w wiecznej ciszy i puszczańskiej ciemności. I są żołnierze, którzy te lasy nieobeszłe muszą przeszukiwać i kretowiska - bunkry bandyckie niszczyć do szczętu, by znów nie stały się siedliskiem wroga.
Coś z piosenki i coś z poezji płynie nad oddziałami, szukającymi po zalesionych górach kontaktu z wrogiem.
- ,,Płonąca granica'' - nazwał ktoś ten właśnie odcinek naszej granicy. I do pewnego stopnia miał rację. Bo jakże inaczej nazwać ten teren, gdy przechodzi się przez wymarłe wioski, odznaczające się jedynie wzniesionymi w górę ramionami kominów, wypalone do cna, gdzie jedynie zdziczałe koty drą się po nocach żołnierskiego czuwania w zasadzce. Dwuletnie zmagania z ostatkami faszystów dobiegają końca, ale ziemia to dziś niemal bezpłodna, leje się na niej krew najlepszych żołnierzy, których życie nie jest tu, na tym najdalej na wschód wysuniętym posterunku, lekkie, a zadanie, jakie na nich nakłada żołnierski obowiązek, bardzo odpowiedzialne.
( Wyjątek z meldunku porucznika S. do dowódcy baonu )
,,Dnia 7.V.1947 r., godzina 13.42 zaatakowaliśmy grupę bandytów ( 60 do 80 ludzi ) w rejonie na południe od wsi Borowiec. W rezultacie dziesięciominutowej strzelaniny kilku bandytów rannych. Mają dwa CKM-y system ,,Maxim'a oraz trzy do czterech RKM. W wyniku szturmu zdobyliśmy dobrze urządzony bunkier. Pościg za nieprzyjacielem trwa.''
Oficer operacyjny informuje dowódcę eskadry o zadaniu
O godzinie 23 oddział przyszedł do wsi. Łatwo powiedzieć przyszedł. Po 20 godzinach ciągłego marszu po górach, po 20 godzinach ciągłego natężania uwagi, gdyż zza każdego krzaka paść może zdradziecka seria ukraińskiej zasadzki - nie można jeszcze spokojnie położyć się na mile trzeszczącej słomie stodoły. Trzeba jeszcze zbadać każdy dom z osobna i każde gospodarskie obejście. Bo czasem w stodołach, w chlewach, w psich budach znajdowano skulone postacie bandytów, którzy czekali na odejście żołnierzy, względnie na ich mocny, zmęczony sen. Potem jeszcze ubezpieczenie we wszystkich kierunkach. Drużyny udają się nareszcie na spoczynek. Nie śpi tylko dyżurny podoficer. Mała lampka naftowa rzuca na izbę mętne światło.
- Pit.... pit... pit... - w słuchawce strzela coś i gwiżdże. Akurat w momencie przyjmowania ważnego telefonogramu...
I zaraz potem po falach eteru płynie głos wyraźny i czysty:
- Hallo Dunaj... Hallo Dunaj... Tu mówi Wisła... ! Hallo Dunaj. Powiedz czy mnie słyszysz... - To radiostacja miejscowa przyjmuje radiowy rozkaz dowódcy grupy operacyjnej. Meldunek przyjęty. Łączność nie śpi nigdy. Zawsze musi być na posterunku. Po drutach telefonu idzie dalej meldunek. W ciemną noc nad stołem w sztabie pochylają się zmęczone głowy. Oczy szukają na mapie oznaczonej miejscowości. Rozkaz musi być szybko wykonany. Jest ważny. Szybko następuje decyzja. Niebo na południowym wschodzie rumieni się daleką łuną. Wciągu kilku minut. plan operacyjny jest gotów. Idą dalej rozkazy. Pod ręką jest pancerka. Dotrze w razie potrzeby do najmniejszego oddziału.
Zamykają się oczy dyżurnego podoficera. Zasnąć choćby na chwilę. Do uszu dochodzi odległy szum motoru. Pewno pancerka. Oficer przemaga się i wychodzi na drogę. Jaskrawy nóż reflektorów kraje miękkie ciasto ciemności. Oficer zbudzony ze snu, długo nie może otworzyć czerwonych, napuchniętych ze zmęczenia oczu, by odczytać meldunek. Litery zacierają się, skaczą, wpadają jedne na drugie. Odczytał wreszcie, zrozumiał, podpisał i do dyżurnego:
- Natychmiast alarm...!
- O rany, ileśmy to spali dzisiaj - szepcą żołnierze, ubierając się szybko.
- Trzy godziny. Dzięki Bogu i za to!
- Pewnie. Patrzta chłopcy jak się tam cholernie pali. Co to może być? Borowce nie, bo to bardziej na prawo. To pewno koło Birsztów...
Chłopcy znają ten teren doskonale. Przez tyle tygodni włóczą się po tych wertepach, zaglądają do wiosek, znają każdą ścieżynkę, każdy kamień. Pod górę sunie szybkim marszem znowu kolumna żołnierska. Trzy godziny snu i znowu do akcji.
- Teraz będziemy mogli odpocząć. Zobaczycie. Mam takie przeczucie.
- Także się wybrał. Odpoczniesz braciszku, - jak szlag trafi wszystkich faszystów. Wtedy będziesz się mógł rozwalić na czysto posłanym łóżeczku.
- Tak coś za długo radzą nasi oficerowie, w tym zdobytym bunkrze. Pewnie tam coś nowego znaleźli w papierach. Zobaczycie!
Rzeczywiście narada trwa bardzo długo. I przesłuchiwanie też. I odczytywanie meldunków. Razem około dwóch godzin. Wreszcie decyzja: Marsz dalej do innego celu, który trzeba za wszelką cenę zniszczyć, zanim dojdzie ich wieść o wyprawie.
I w rezultacie nowy meldunek do dowódcy batalionu.
Dnia 11.V.1947r. zdobyliśmy w rezultacie dalszego tropienia śladów bandyckich dwa bunkry. Między innymi jeden bunkier żywnościowy. Składnica dla kurenia borowskiego Straty nieprzyjaciela w czasie akcji: 6 zabitych i 42 rannych i 6 jeńców. Straty własne 1 zabity i 9 rannych ( wysłani do szpitala polowego ).
Typy schwytanych z bronią w ręku ukraińskich faszystów
- Nie wiem, kiedy moi chłopcy śpią - mówi płk. K. dowódca jednej z jednostek. Doprawdy twardy to żołnierz. Inny na ich miejscu załamałby się dawno, a ci nic. Czarni, chudzi, z czerwonymi od bezsenności oczyma. mają żelazne zdrowie i nieprawdopodobną wytrzymałość. Już trzydzieści lat jestem żołnierzem, ale taki materiał należy do rzadkości.
Tak mówił wytrawny oficer.
My wiemy jedno: Bohaterowie Lenino. Do końca są wierni swym zwycięskim sztandarom i swej wielkiej sławie wojennej, gdy widzą ten cel: uwolnienia Ojczyzny z ostatnich naleciałości faszystowskiej egzemy.
Autor: Major Jacek Rolicki - Korespondencja własna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.