Reichsführer SS Stepan Bandera – Reichskommissariat Ukraine
Oficjalna, zakłamana propaganda wmawia dziś ludziom, nie znającym
historii, że po rozpędzeniu przez Niemców tzw. Rządu Stecki, który 30
czerwca ogłosił we Lwowie samowolnie, bez zgody Niemców niepodległość
Ukrainy, Niemcy wraz z tym tzw. ,,ukraińskim rządem'', aresztowali także Stepana Banderę i
umieścili go, jak głosi to oficjalna hagada, rzekomo w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen, jako takiego samego więźnia, jak wszyscy pozostali.
Od
czasu do czasu jednak, jakby mimochodem, od niechcenia, gdy odzywają się w nich pozostałości resztek, ich brudnych wyrzutów sumienia, kołaczących się w ich pustych duszach, jak zjawy szukające ukojenia, zdarza się wtedy, tym wszystkim dyżurnym autorytetom, przebąknąć czasem po cichu pod nosem, niby od niechcenia, że nie był on tak naprawdę, wcale żadnym więźniem tegoż obozu w dosłownym tego słowa rozumieniu, jak
dziesiątki tysięcy innych pensjonariuszy tej jednej z tysięcy niemieckich fabryk śmierci, tylko osadzonym w specjalnym budynku dla
tzw więźniów VIP, czasowo tylko zatrzymanym gościem tysiącletniej Rzeszy.
Jednak jak się okazuje, po dokładnym zbadaniu tej historii, otóż i ta opowieść również, nie wytrzymała próby czasu i krytyki, okazując się kolejną bajką wymyśloną, na użytek prostaczków, by tym sposobem wmówić im i podtrzymać w nich fałszywe przekonanie i naiwną wiarę, jakie to straszne, obozowe katusze, cierpiał pierwszy prowydnyk Samostijnej, oraz by tym prostym sposobem, jeszcze bardziej zalegendować rzekomy, heroiczny opór tej zbrodniczej
kreatury, przeciwko swoim niemieckim panom, którego nie tylko, nigdy wobec nich nie
okazał w żadnym momencie swego parszywego życia, ale w kilka dni po swoim aresztowaniu, wykazał się kundlizmem, nie mieszczącym się w żadnych ramach cywilizowanych zachowań jakiegokolwiek człowieka, wydając osobisty rozkaz, który potwierdza zachowany do dziś dokument datowany na dzień 18 lipca 1941 roku, z widniejącym na nim osobistym podpisem Stepana Bandery, który kategorycznie zabraniał wszystkim formacjom ukraińskich nacjonalistów, wszelkich zbrojnych akcji przeciwko Niemcom, to jest absolutnego zakazu atakowania niemieckich żołnierzy i niemieckiej administracji na wszystkich terenach, będących w zasięgu działania bojówek ukraińskich nacjonalistów pod rygorem kary śmierci. I był on, z nielicznymi, pojedynczymi wyjątkami, przestrzegany z żelazną konsekwencją, aż do zakończenia wojny.
Dwa dni temu wpadła mi w ręce
stara publikacja z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, oparta o dokumenty na ten temat z roku 1947, w rozdziale
której, zatytułowanym ,,Walka z ukraińskim podziemiem nacjonalistycznym i
kureniem Żeleźniaka w latach 1944 - 1947'', znajduje się opis, jakie to
straszliwe, obozowe męczeństwo w latach 1941 - 1944 przeszedł pierwszy
heroj obecnej UPAdłej Ukrainy, wraz ze swoją przyboczną świtą. A
mianowicie, po aresztowaniu Bandery i jego ludzi w lipcu 1941 roku i
przewiezieniu ich do miejscowości Oranienburg nieopodal Berlina, i ,,osadzeniu" całego tego towarzystwa, nie w samym obozie KL Sachsenhausen, ani też w części hotelowej tegoż obozu, stanowiącej specjalna
strefę dla więźniów VIP, ale całkowicie poza terenem tego obozu, którego Stepan Bandera i
jego przyboczni, w ogóle nigdy nie ujrzeli nawet na swoje oczy, przez trzy i
pół roku swojego tzw. uwięzienia, ale przebywali przez cały ten okres w specjalnie przygotowanej dla nich wcześniej i przeznaczonej do ich wyłącznego użytku luksusowej willi, w której mieli do dyspozycji telefon, do swobodnego
kontaktowania się ze światem zewnętrznym, jak również radio i doskonale wyposażoną,
dużą bibliotekę, a wyżywienie stanowił, dostarczany Banderze i jego kompanom trzy
razy dziennie, specjalny katering z miejscowej restauracji.
Prowydnyk i jego kompanii przez
cały okres swojego tzw. ,,ograniczenia wolności'', mieli pełną swobodę
opuszczania tejże rezydencji, w której ich ulokowano i udawania się w
dowolnie wybranej przez siebie chwili, na wypady do pobliskiego Oranienburga,
kupowania prasy i swobodnego kontaktowania się z kimkolwiek tylko zapragnęli.
Tak
wyglądało w rzeczywistości, to arcy okrutne uwięzienie i obozowe
męczeństwo przywódcy OUN - UPA Stepana Bandery, w odróżnieniu od zmitologizowanych bredni,
podawanych dziś do wierzenia ciemnemu ludowi, również w Polsce, przez
funkcjonariuszy frontu ideologicznego z IPN, że ten ukraiński,
najwierniejszy i to do samego końca III Rzeszy kolaborant Adolfa Hitlera,
cierpiał rzekome, niesłychane wręcz męki w obozie koncentracyjnym KL Sachsenhausen, którego bram, nigdy nawet nie przekroczył.
Opowiadanie
więc ordynarnych bredni na ten temat, przez różnych pseudo historyków w Polsce,
wybielaczy Bandery, że w okresie swego tzw uwięzienia, a raczej internowania, nie miał on
żadnych możliwości wydawania rozkazów podległym sobie przywódcom OUN - UPA, ani świadomości o dokonującym się rękami jego podwładnych na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej ludobójstwie wobec
polskiej ludności tych ziem, jest kłamstwem tak bezczelnym, że urągającym, zarówno
ludzkiej inteligencji, jak też będącym w ich wydaniu zwykłym, cynicznym
skurwysyństwem, za co powinno się obić im wszystkim pyski, poddać bezwzględnemu ostracyzmowi i na zawsze
wyrzucić poza nawias wszelkiego życia politycznego i społecznego w
Polsce, jako zwykłych, pospolitych, zdrajców, którymi w istocie byli od zawsze i dla których nie ma i nigdy nie powinno być miejsca zarówno w polskim społeczeństwie, jak i na polskiej ziemi.
Jacek Boki - 12 Luty 2023 r.
Źródła:
,,Walka z ukraińskim podziemiem nacjonalistycznym i
kureniem Żeleźniaka w latach 1944 - 1947'' - str. 367 - Wydawnictwo MON 1966 r.
Kresy Wschodnie we krwi polskiej tonące – praca zbiorowa pod redakcją Jana Sokoła i Józefa Sudo – Wydawnictwo Ośrodka pojednania Polsko – Ukraińskiego w Chicago 2004/2005 r.
Niech przemówią fakty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.