Bircza
Na początku listopada 1918 roku przestały istnieć Austro-Węgry, które przegrały wojnę. Sytuacja w dawnej Galicji była napięta, narastał konflikt między Polakami i Ukraińcami. Ci drudzy chcieli przywrócić, również w krainie birczańskich wzgórz, państwo rusko-ukraińskie. Przypomnij sobie, jak na początku opisywałem klęskę Lędzian-Polaków i przybycie Rusinów. Po upadku Austrii Ukraińcy zajęli Lwów, Rybotycze oraz część Przemyśla. Polacy natomiast utrzymali się w Dubiecku. Między tymi zwaśnionymi stronami znalazła się Bircza, a działy się w niej wówczas bardzo ciekawe rzeczy.
Jak pamiętasz, w Birczy mieszkały trzy narodowości: Polacy, Rusini-Ukraińcy oraz Żydzi. Ci ostatni nie byli zainteresowani walką o swoje państwo,ponieważ ich rodzinne strony znajdowały się daleko, w Palestynie na pograniczu Azji i Afryki. Pragnęli pokoju, aby móc swobodnie handlować. Poza tym mieszkańcy obawiali się zbuntowanych chłopów, którzy, podobnie jak w 1846 roku, zagrozili miastu rabunkiem. Z tego powodu przedstawiciele trzech narodów porozumieli się, co było od setek lat tradycją mieszkańców.
Po dotarciu do Birczy informacji o upadku Austrii, Polacy zaczęli świętować. Mieli nadzieję, że wrócą w skład Polski utraconej w XVIII wieku. Symbolicznym końcem władzy Austriaków stało się zamknięcie w mieście komendy żandarmerii austriackiej. Jednak brak władzy i sił porządkowych okazał się bardzo niebezpieczny. W okolicach Birczy zaczęły pojawiać się różne, czujące się bezkarnie, rabunkowe bandy. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął ówczesny ważny urzędnik –wspomniany już –Stanisław Szuber. Zwołał zebranie mieszkańców, a na nim ustalono, że birczanie sami się zorganizują. Powołano trzyosobową władzę, reprezentującą trzy narody: Polaków –dyrektor szkołyAdolf Bandys, Ukraińców –urzędnik podatkowy Dmytro Osadczuk oraz Żydów –dr Jakub Rhrenpreiss. Mieli oni po kolei sprawować kontrolę nad powołaną milicją, złożoną z przedstawicieli tychże narodów. Dobrze, że tak się stało, bo wkrótce na wzgórzach od strony Rudawki pojawiło się około 1000 osób, na czele z chłopami z Dylągowej. Chcieli oni dokonać rabunku. Zostali jednak powstrzymani przez birczan, którzy ostrzelali ich z karabinów. Powtórzyła się sytuacja z 1846 roku.
W dniu 12 listopada 1918 roku do powołanej już komisji dodano trzy dodatkowe osoby, aby dalej było sprawiedliwie: Polaka –dyrektora tartaku Kazimierza Kahanego, Ukraińca –burmistrza Birczy Iwana Łomińskiego oraz Żyda-geometrę Abrahama Pomeranza. Utworzyli oni 6-osobową Tymczasową Komisję Rządzącą. Co to oznaczało? Chyba tylko powstanie państwa birczańskiego, co naprawdę brzmi niemal nieprawdopodobnie. Powstało swoiste polis, czyli –idąc wzorem starożytnych Greków –wolne miasto-państwo. I trwał taki stan przez dwa miesiące, do czasu, kiedy polscy mieszkańcy domagali się oddania pod odtworzoną polską władzę w Przemyślu. Jednak nie wszyscy członkowie komisji chcieli powrotu do Polski. Wkrótce więc przeciwko władzom niejako republiki birczańskiej narodził się bunt, na którego czele stali: ks.Stanisław Okoński, Stanisław Szuber oraz aptekarz Tadeusz Kruczek.
Doprowadzili oni do upadku komisji i republiki birczańskiej pod koniec stycznia 1919 roku. Po tym wydarzeniu Bircza oficjalnie została włączona do odrodzonego państwa polskiego. Weszła w skład powiatu dobromilskiego oraz województwa lwowskiego.
Za kotarą przeszłości. Kres wspólnego życia Polaków i Ukraińców w Ziemi BirczańskiejDoprowadzili oni do upadku komisji i republiki birczańskiej pod koniec stycznia 1919 roku. Po tym wydarzeniu Bircza oficjalnie została włączona do odrodzonego państwa polskiego. Weszła w skład powiatu dobromilskiego oraz województwa lwowskiego.
Wszystko zaczęło się w średniowiecznym Królestwie Polskim. Przez wieki nad Stupnicą pracowali i żyli razem Polacy i Rusini. Na porządku dziennym były małżeństwa mieszane. Birczańscy mieszczanie obu narodowości mieli takie same prawa. Kresy były gdzieś daleko ...za Dnieprem, a później za Zbruczem. Dopiero w okresie Polski przedwojennej ,,pojawili się” Ukraińcy w Birczy i okolicznych miejscowościach. Początkowo słowo Ukrainiec miało niemal pejoratywne i wrogie znaczenie. Starszym zaś trudno było się pozbyć odwiecznego miana Rusin. Natomiast młodzi czuli się już ,,jedynie" Ukraińcami. Słuchali ukraińskiej inteligencji, która mówiła im o dawnej Rusi sprzed 700 lat. Dążyli do ostatecznej konfrontacji z Polakami. Zwyciężyć lub zginąć! Panował wówczas głód ziemi. Nacjonaliści ukraińscy podsycali więc nastroje antypolskie wśród ukraińskich chłopów przez obiecanie im ziemi posiadanej przez Polaków. Spotkało się z to z pozytywnym przyjęciem przez Ukraińców. Obietnica usunięcia wszystkich „obcych” z ziem uważanych za ukraińskie. Cóż za pokusa.
Ukraińscy nacjonaliści czekali na wojnę, czekali na upadek Polski. Wtedy mogliby realizować swoje antypolskie plany. Okazali się więc piątą kolumną w czasie kampanii wrześniowej, czyli pomogli wkraczającym do Polski Niemcom. Mieszkańcy wiosek nad Stupnicą słyszeli jeszcze echo walk polsko –niemieckich pod Birczą i Borownicą, kiedy piękne pola w okolicy Jawornika Ruskiego ogrzewało Słońcekończącego się lata 1939 roku. Tańczyły tam ukraińskie dziewczyny. Trzymały sierpy, które w delikatnych dłoniach cięły wrześniowe powietrze. W słowach ich pieśni spadały głowy Lachów. Przerażający rytuał. "Należy wykazać się takim okrucieństwem, aby jeszcze dziesiąte pokolenie bało się choćby popatrzeć w stronę Ukrainy" –tak stwierdził Mychajło Kołodziński rok przed wybuchem II wojny światowej. Polacy i Żydzi Ziemi Birczańskiej byli już niemal bezbronni. Państwo polskie upadło. Pułkownik Beniamin Kotarba poległ. Podhalańczycy leżeli pochowani u bram Birczy.
Druga wojna światowa to czas wielkich zmian dokonanych przez okrutne tryby najstraszniejszej z wojen. Ukraińscy nacjonaliści za współpracę z Niemcami otrzymali władzę w Birczy i okolicznych miejscowościach. Brali udział w zagładzie miejscowych Żydów.
Obserwowali i czekali na dogodny moment. Jesienią 1942 roku kierownictwo Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów frakcji Stepana Bandery wydało nakaz usunięcia Polaków ze spornych terenów. Krwawa fala przeszła przez Wołyń i Małopolskę Wschodnią w latach 1943-1944. Słuchajcie parafianie! Nadszedł czas rizaty Lachiw! –powiedział ukraiński duchowny z Birczy. To jest grzech! –stwierdził stary Rusin. Grzech to, grzech, ale będziemy Matkę Bożą prosić i jakoś to będzie...–miał odrzec o. Iwan Łebedowicz. Rozprawa z Polakami nie miała ominąć Birczy.
Ukraińscy nacjonaliści prowadzili bezwzględne działania wobec Polaków i Ukraińców, którzy nie poparli ich okrutnych założeń. W czerwcu 1945 roku duży oddział banderowców wkroczył do Jamnej Dolnej. Była niedziela, ludzie wychodzili z cerkwi, banderowcy zatrzymali ich i postawili przed nimi 20-letniego Michała Fiziara, mieszkańca Jamnej. Następnie odczytano mu wyrok, w którym oskarżono go o zdradę, po czym powieszono na oczachnajbliższych i sąsiadów. Młody Ukrainiec był wcześniej członkiem OUN. Wydał go brat, który podejrzewał go o zdradę ,,sprawy”. Los taki spotykał również Ukraińców, którzy współpracowali po wojnie z milicją i wypełniali zobowiązania nakładane przez władze polskie. Pewnego dnia do Leopolda Beńko, jednego z milicjantów z posterunku w Birczy, zgłosił się Ukrainiec z Leszczawy Górnej. Powiedział milicjantowi, że zabił swojego syna... ponieważ chciał on zabić swoją matkę Polkę. Zabijcie każdego Polaka między szesnastym a sześćdziesiątym rokiem życia –słowa Stepana Bandery zbierały krwawe żniwo również wśród społeczności ukraińskiej.
Schowaj miecz swój (...), bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną –tak głosi Ewangelia. Ginę za Ukrainę! –krzyczał nauczyciel Stepan Krent z Leszczawy Górnej wrzucany przez Polaków do płonącego budynku. Tak też zginął Polak Wiktor Baryła w czasie pierwszego napadu UPA na Birczę, tylko że on został zabity za polskość. Nienawiść i strach. Masz draniu, to za moją rodzinę (...) za mojego brata, siostrę -takie słowa słyszeli często niewinni Ukraińcy, którzy ginęli z rąk Polaków, których bliskich w okrutny sposób zabili inni Ukraińcy. Czy łatwo można wybaczyć? Takie zbrodnie się zdarzały, choć skala polskiego odwetu była nieporównywalnie mniejsza od ludobójstwa ukraińskiego.
Trzydzieści la tpo atakach UPA na Birczę, zgarbiona kobieta o smutnej, starej twarzy szła z trudem przez las. Był dzień urodzin jej syna. Stała pod drzewem z rozpiętym krzyżem. Cierpiała. Przyjdzie tu jeszcze w rocznicę śmierci ukochanego dziecka. Mój syn poszedł na pomoc milicji. Wracał do domu. W Piątkowej na mostku, tam go zastrzelili...–wspominała po latach Marianna Flader.
Czterdzieści lat po wysiedleniu -Ukraińców z Birczy i okolicznych miejscowości oraz Polaków z ziemi lwowskiej -w sowieckiej Ukrainie spotkały się przyjaciółki z młodych lat. Pamiętasz, jak to kiedyś Polacy i Rusini żyli w pokoju w naszej wiosce –wspominała Polka. Haniu, my nie jesteśmy Rusinami, tylko Ukraińcami –odparła Łesia
Autor - Grzegorz Piwowarczyk
Prawda
OdpowiedzUsuń