Oswajanie z UPA
Reakcja neobanderowskich elit
pomajdanowej Ukrainy na możliwość przyjęcia przez Sejm ustawy o
Narodowym Dniu Pamięci Męczeństwa i Ludobójstwa Kresowian obnażyła ich
oblicze, dotąd starannie ukrywane przez wiodące media przed polską
opinią publiczną. Najpierw doszło do nacisków w Kijowie na delegację
Sejmu, by Dniem Pamięci ofiar UPA ustanowić nie 11 lipca, a 17 września.
Potem był skandaliczny list – podpisany m.in. przez czciciela postaci
Bandery i Szuchewycza, Wiktora Juszczenkę – sugerujący nieprzypominanie o
polskich ofiarach OUN-UPA i zawierający propozycję ustanowienia dnia
pamięci ofiar „konfliktu polsko-ukraińskiego”[1].
Na list ten odpowiedział poseł Michał
Dworczyk – inicjator jednego z trzech poselskich projektów upamiętnienia
ludobójstwa OUN-UPA. Niestety nie jest to odpowiedź, która stanowczo
odrzuca insynuacje i żądania strony ukraińsko-banderowskiej. Godne
uznania jest, że padło tam słowo „ludobójstwo”. Ogólnie jednak odpowiedź ta – zaczynająca się od inwokacji „Drodzy ukraińscy Przyjaciele”
– jest utrzymana w tonie grzecznym i stanowi ze strony posła Dworczyka
bardziej usprawiedliwienie swojego stanowiska niż bezkompromisowe
odrzucenie i napiętnowanie stanowiska strony banderowskiej. Zawiera też
sformułowania całkowicie zbędne i w gruncie rzeczy szkodliwe, jak np.: „Chcemy
jednoznacznie rozwiać obawy wyrażone w Waszym liście. W pełni uznajemy
nie tylko wartość obecnej ukraińskiej państwowości, ale też odrębnej
ukraińskiej myśli i czynu niepodległościowego. Uznajemy za słuszną i
zrozumiałą wielowiekową walkę Ukraińców o prawo do swobodnego rozwoju
kulturalnego i państwowego. Niepowodzenia Ukrainy, ale też i Polski, w
zmaganiach o niepodległość miały dramatyczne konsekwencje nie tylko dla
obu naszych narodów, ale też dla całej Europy”. Zamiast jednoznacznego napiętnowania kultu OUN-UPA na Ukrainie mamy płaczliwy ton w stylu: „Widzimy
heroizm walki z narzuconą po wojnie sowiecką władzą, ale nie rozumiemy,
dlaczego korzeni tej walki należy szukać w działaniach skierowanych
przeciw niewinnym kobietom i dzieciom”[2].
Nawet tak pojednawcza w tonie odpowiedź –
przedstawiona przez posła Dworczyka w Kijowie – spotkała się z wrogim
przyjęciem ze strony ukraińskich słuchaczy, wśród których byli m.in.
dziennikarze, co pokazuje, że jakikolwiek dialog z rządzącymi dziś
Ukrainą neobanderowcami jest niemożliwy[3].
W reakcji na list Dworczyka negacjonista
wołyński Petro Tyma – prezes Związku Ukraińców w Polsce – zagroził, że
mniejszość ukraińska, a ściślej rzecz biorąc nacjonaliści ukraińscy
ukrywający się pod jej szyldem przejdą do ostrej opozycji wobec PiS i
udzielą poparcia PO oraz „partii bankierów”[4].
Charakter odpowiedzi Dworczyka na list
Juszczenki pokazuje pod jak ogromną presją znajduje się on sam i ci
posłowie, którzy rozumieją konieczność upamiętnienia polskich ofiar
OUN-UPA. Presję tę wywierają na nich nie tylko rządzący dziś na Ukrainie
neobanderowcy, ale także ich sojusznicy w Polsce, czyli tutejsze lobby
ukraińskie. Jego wpływowymi postaciami są m.in. posłanka PiS Małgorzata
Gosiewska, nowy ambasador Polski na Ukrainie Jan Piekło, doradca
prezydenta Przemysław Żurawski vel Grajewski, były doradca Bronisława
Komorowskiego Henryk Wujec, polityk PO Marcin Święcicki, były polityk UW
Andrzej Wielowieyski, czy działacze mniejszości ukraińskiej Mirosław
Czech i Petro Tyma. Do tego lobby należy też zaliczyć w całości redakcje
„Gazety Polskiej” i „Gazety Wyborczej”.
Lobby ukraińskie nie ma nic przeciwko
przyjęciu banderowskiej narracji w kwestii historii stosunków
polsko-ukraińskich i oceny UPA. Od dawana zresztą tę narrację otwarcie
wspiera. Jego obecne działania idą dwutorowo: w kierunku zakrzyczenia i
zastraszenia środowisk sprzeciwiających się narracji banderowskiej i
dążących do upamiętnienia ofiar OUN-UPA oraz w kierunku oswojenia
polskiej opinii publicznej z narracją banderowską i wybielaniem UPA na
Ukrainie.
Najnowszym przykładem na oswajanie Polaków z ukraińskim kultem OUN-UPA są brak reakcji „elit” politycznych na kolejną skandaliczną wypowiedź ze strony ukraińskiego IPN[5] oraz publikacja przez „Rzeczpospolitą” wywiadu z wicepremier Ukrainy – Iwanną Kłympusz-Cyncadze – pt. „Roman Szuchewycz to bohater Ukrainy”[6].
Zarówno wywiad dla ukraińskiego radia
Hromadske Ołeksandra Zinczenki – zastępcy szefa ukraińskiego IPN,
negacjonisty wołyńskiego Wołodymyra Wiatrowycza – jak i wywiad pani
Kłympusz-Cyncadze są jednym wielkim skandalem i polityczną prowokacją.
Obie te wypowiedzi są bardzo ważne, ponieważ są to oficjalne wystąpienia
wysokich urzędników pomajdanowej Ukrainy. Z obu tych wystąpień wręcz
bije w oczy umiłowanie dla legendy i ideologii banderowskiej. Jest to
tym bardziej znamienne, że polskiej opinii publicznej stale wmawia się,
iż na Ukrainie banderowcy stanowią pozaparlamentarny margines, a
rządzący Blok Petro Poroszenki jest partią „europejską, demokratyczną i liberalną”. Pani Kłympusz-Cyncadze, wynosząca pod niebiosa ludobójczego twórcę i dowódcę UPA, jest właśnie prominentną działaczką tego „europejskiego” Bloku Poroszenki i wicepremierem ds. integracji z UE i NATO w „europejskim” rządzie W. Hrojsmana.
Dla Zinczenki żadnego „ludobójstwa” oczywiście nie było. Były jedynie „wydarzenia wołyńskie”,
a ich uznanie przez Polskę za ludobójstwo pogorszy wzajemne stosunki –
grozi zastępca Wiatrowycza. Najbardziej wymowne jest jednak to, że
Zinczenko odniósł się pozytywnie do listu polskich biskupów, w tym
arcybiskupa-metropolity lubelskiego Stanisława Budzika, którzy wezwali
do przyjęcia listu Juszczenki i Krawczuka „z otwartym sercem” oraz wspierania Ukrainy, „która nam nigdy tego nie zapomni”[7].
Należy tym samym odnotować, że czołowi hierarchowie Kościoła
katolickiego w Polsce stanęli po stronie lobby ukraińskiego, przechodząc
do porządku dziennego nie tylko nad państwowym kultem OUN-UPA na
Ukrainie, ale także nad dyskryminacją polskojęzycznych katolików przez
władze ukraińskie (sprawa zwrotu kościoła św. Marii Magdaleny we Lwowie i
inne).
Nie inaczej niż Zinczenko postrzega
historię wicepremier Ukrainy, która jest wnuczką Dmytro Kłympusza
(1897-1959) – dowódcy Siczy Karpackiej i bliskiego współpracownika
dowódcy UPA Romana Szuchewycza, córką Oresta Kłympusza (ur. 1941) –
współpracownika postkomunistycznych prezydentów Krawczuka i Kuczmy oraz
żoną Arcziła Cyncadze – gruzińskiego wojskowego, dowodzącego w
konflikcie gruzińsko-abchaskim (1992-1993), a potem attaché wojskowego w
USA i na Ukrainie.
Pani Kłympusz-Cyncadze neguje wprost
fakty historyczne dotyczące ludobójczej działalności OUN-UPA i powtarza
stare banderowskie komunały. Dowiadujemy się zatem, że „prawda historyczna powinna zostać ustalona przez historyków”, bo rzekomo jeszcze nie została ustalona. „Bardzo wiele zostało sfałszowane, w szczególności przez sowiecką propagandę, sowieckich historyków”
– wywodzi Kłympusz-Cyncadze. W tym miejscu przeprowadzający wywiad
Jędrzej Bielecki powinien przerwać swojej rozmówczyni i zwrócić jej
uwagę, że Wiktor Poliszczuk, Ewa Siemaszko, Lucyna Kulińska, Per A.
Rudling, John-Paul Himka i Grzegorz Rossoliński-Liebe to nie są „sowieccy historycy”
i że fakty historyczne dotyczące ludobójczej działalności OUN i UPA
oraz faszystowskiego i kolaboracyjnego wobec III Rzeszy Niemieckiej
charakteru tych organizacji już dawno zostały ustalone. Pan Bielecki nie
zrobił tego jednak, ponieważ celem jego wywiadu było właśnie oswojenie
polskiej opinii publicznej z taką narracją, jaką zaprezentowała pani
Kłympusz-Cyncadze.
Pozwala zatem swojej rozmówczyni na dalsze wywody w stylu, że „historycy
muszą teraz zbadać, czy rzeczywiście Szuchewycz był odpowiedzialny za
te straszne rzeczy, czy może ktoś inny nakładał mundur UPA i zabijał w
imieniu UPA”. Także tutaj pan Bielecki nie oponuje i nie zwraca
uwagi rozmówczyni, że osobista odpowiedzialność Bandery i Szuchewycza za
działania UPA została również ustalona i to nie przez historyków „sowieckich”, ale niemieckich[8] i amerykańskich[9]. Najprawdopodobniej celowo dopuszcza też do wypowiedzi o tym że „ktoś inny” nakładał „mundur UPA” (notabene UPA nie używała własnych mundurów) i mordował w jej imieniu. Ten „ktoś inny”
to oczywiście Rosjanie. Jest to perfidne kłamstwo, propagowane od wielu
lat przez neobanderowców i coraz otwarciej przyjmowane przez ich
polskich przyjaciół, w tym m.in. przez środowisko „Gazety Polskiej” oraz
byłego prezydenta Komorowskiego, który w 2008 roku ogłosił, że
ludobójstwa na Wołyniu dokonali „Sowieci”.
Czy celem pana Bieleckiego nie było także
oswojenie polskich czytelników z tym kłamstwem? Nie można wykluczyć, że
tak, bo w konsekwencji pozwala on swojej rozmówczyni na następujące
wynurzenia odnośnie Szuchewycza: „Jest bohaterem Ukrainy, takie otrzymał odznaczenie! To osoba, która zrobiła bardzo dużo dla budowania ukraińskiego państwa”.
Znowu brak uwagi prowadzącego wywiad, że było wręcz przeciwnie, że
odzyskanie przez Ukrainę niepodległości w 1991 roku odbyło się bez
jakiegokolwiek wkładu i udziału nacjonalistów – ideowych spadkobierców
Bandery i Szuchewycza. Zamiast tego mamy dalszy monolog pani
Kłympusz-Cyncadze, z którego dowiadujemy się m.in., że „historycy
muszą dopiero ustalić, czy Szuchewycz zrobił coś złego innym narodom
(…). Powinniśmy więc powołać komisję niezależnych historyków, aby
rozstrzygnąć prawdę”.
Nietrudno się domyśleć, iż ta „niezależna”
komisja pod przewodnictwem negacjonistów wołyńskich Wiatrowycza i
Zinczenki ogłosi, że ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej
dokonało NKWD przebrane za UPA, a lobby ukraińskie w Polsce – od dawna
akceptujące po cichu taką tezę – radośnie temu przyklaśnie.
Oswajanie opinii publicznej w Polsce z
wybielającą OUN i UPA narracją neobanderowską jest nieuniknione w
sytuacji coraz dalej idącej współpracy politycznej Warszawy z rządzącymi
pomajdanową Ukrainą neobanderowcami, którzy przywdziali „europejskie”, „demokratyczne” i „liberalne”
szaty, ale bynajmniej nie odrzucili swojej ideologii i wynikających z
niej celów. Kiedy Jarosław Kaczyński w grudniu 2013 roku wykrzyczał na
kijowskim Majdanie banderowskie pozdrowienie „Sława Ukrainie!”,
nie miałem najmniejszej wątpliwości w jakim kierunku spychana jest
przez niego i innych proamerykańskich jastrzębi polityka polska.
Niemiecki publicysta Helmut Michelis
stwierdził na łamach „Rheinische Post”, że do udziału w zakończonych
niedawno NATO-owskich ćwiczeniach „Anakonda-16” Warszawa zaprosiła „oddziały z Gruzji i Ukrainy”[10]. Tajemnicą poliszynela jest, że zaproszone „oddziały” z Ukrainy to neobanderowskie formacje „Ajdar”, Azow”, „Donbas” i OUN[11]. Tak daleko zatem poszła już współpraca polityczna polskich „elit”
ze spadkobiercami Bandery i Szuchewycza. W tej sytuacji oczywiste jest,
że prawda historyczna o zbrodniach OUN-UPA i pamięć o ich ofiarach
muszą zostać poświęcone na ołtarzu tej współpracy. Takie przecież
żądania formułuje otwarcie strona ukraińska.
W kontekście przerzucania
odpowiedzialności za zbrodnie OUN-UPA z nacjonalistów ukraińskich na
sowieckich komunistów (w domyśle Rosjan) Konrad Rekas zauważył, że „może
na płaszczyźnie tak skonstruowanego mega-łgarstwa – da się wypracować
porozumienie jego nosicieli z obecnym rządem RP. Na pewno jednak nie z
narodem polskim, którego od Ukraińców oddzieli w efekcie jeszcze większa
niż dotąd i trudniejsza do pokonania bariera wielkiego, dziejowego
Kłamstwa. Kłamstwa wołyńskiego…”[12]
Niestety, ale muszę się z nim nie zgodzić. Obawiam się , że ten „naród polski”,
który ma na myśli kolega Rękas jest coraz bardziej topniejącą
mniejszością, tym bardziej im coraz więcej świadków historii i
bojowników o prawdę historyczną odchodzi na wieczną wartę. Dla
elektoratu „500 plus” napiętnowanie i upamiętnienie przez
państwo zbrodni OUN-UPA nie ma większego znaczenia. Po 1989 roku w dużej
mierze przekształcono „naród polski” w zatomizowaną masę o
coraz bardziej zanikającej więzi społecznej. Skoro udało się tę masę
oswoić z likwidacją suwerenności gospodarczej i ogromnej części majątku
narodowego, strukturalnym bezrobociem, eksmisjami na bruk, lichwiarskimi
kredytami, „wyścigiem szczurów” i wieloma innymi rzeczami,
skoro udało się ją oswoić z tendencyjnym przepisaniem na nowo historii
po 1945 roku, to uda się ją też oswoić z Ukraińską Powstańczą Armią.
Zwłaszcza gdy nad tym oswajaniem będą pracować nie tylko wybitne „autorytety”
moralne i polityczne, ale także hierarchowie Kościoła katolickiego. A
kiedy rosnąca w siłę ukraińska emigracja zarobkowa do Polski wyda owoce w
postaci własnych stowarzyszeń i ukraińskiej partii politycznej, to
nikogo nie trzeba będzie oswajać, ponieważ przypominanie o zbrodniach
OUN-UPA zostanie po prostu zakazane. Jako mowa nienawiści.
[1] Skandaliczny list ukraińskich prezydentów z prośbą o zapomnienie zbrodni UPA na Polakach, http://www.kresy.pl, 3.06.2016.
[2] Drodzy ukraińscy Przyjaciele! – Parlamentarzyści odpowiadają na list ukraińskich prezydentów, http://www.kresy.pl, 20.06.2016.
[3] T. Isakowicz-Zaleski, PiS odpowiada Ukraińcom. Naciski będą jednak nadal, http://www.wiadomosci.onet.pl, 20.06.2016.
[4] A. Szycht, Szef Ukraińców w Polsce grozi poparciem opozycji, http://www.prawy.pl, 20.06.2016.
[5] Ukraiński IPN: uznanie „wydarzeń wołyńskich” ludobójstwem pogorszy relacje Polski i Ukrainy, http://www.kresy.pl, 16.06.2016.
[6] Roman Szuchewycz to bohater Ukrainy, „Rzeczpospolita”, http://www.rp.pl, 15.06.2016; Wicepremier Ukrainy uznała ludobójcę za bohatera Ukrainy kwestionując samo ludobójstwo, http://www.kresy.pl, 15.06.2016.
[7] Biskupi odpowiadają na list ukraińskich autorytetów, http://www.deon.pl, 8.06.2016.
[8] Por. np. G. Rossliński-Liebe, Stepan Bandera. The Life and Afterlife of a Ukrainian Nationalist. Fascism, Genocide, and Cult, Stuttgart 2014.
[9] Np. Timothy Snyder stwierdził, że „taktyki
masowych mordów Ukraińcy nauczyli się od Niemców. To dlatego czystki
etniczne UPA zaskakiwały swą skutecznością i dlatego wołyńscy Polacy w
1943 r. byli niemal tak samo bezradni jak Żydzi na Wołyniu w 1942 r.
Kampania przeciwko Polakom zaczęła się na Wołyniu, a nie w Galicji,
prawdopodobnie właśnie dlatego, że tutaj policja ukraińska odegrała
większą rolę w wydarzeniach Holokaustu. Łączy to zagładę Żydów z rzezią
Polaków i wyjaśnia obecność na Wołyniu tysięcy doświadczonych w
ludobójstwie Ukraińców”; cyt. za: T. Snyder, Rekonstrukcja narodów. Polska, Ukraina, Litwa i Białoruś 1569-1999, Sejny 2009, s. 183.
[10] Prasa niemiecka: manewry w Polsce – igranie z ogniem?, http://www.wiadomosci.onet.pl, 9.06.2016.
[11] D. Jakubczyk, Warszawa zaprosiła do udziału w Anakondzie-16 oddziały ochotnicze Azow i OUN, http://www.dziennik-polityczny.com.salon24.pl, 9.06.2016.
[12] K. Rękas, Kłamstwo Wołyńskie, http://www.konserwtyzm.pl, 18.06.2016.
http://www.mysl-polska.pl/923Bohdan Piętka
Oświęcim, 21 czerwca 2016 r.
Źródło:
https://bohdanpietka.wordpress.com/2016/06/21/oswajanie-z-upa/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.