sobota, 16 września 2023

Książki, które polecam - Marek Koprowski i inni autorzy


To czwarta część cyklu tekstów dotyczących książek o tematyce ukraińskiego ludobójstwa na narodzie polskim, który zacząłem publikować 4 września, przedstawiając dorobek pisarski na ten temat prof dr hab. Edwarda Prusa, Pani profesor Lucyny Kulińskiej, jak również kilku innych autorów w drugim odcinku mojego opracowania. Dziś przedstawiam książki Pana Marka Koprowskiego i kilku dawnych autorów, którzy byli bezpośrednimi uczestnikami i naocznymi świadkami tamtych wydarzeń z lat 1939 - 1949. 

 

 
 

W 1943 roku ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli działania mające na celu opanowanie części terytorium Polski, chcieli także pozbawić życia tysiące Polaków na Wołyniu. Operacja "Wisła" (zwana również jako Akcja "Wisła") skierowana przeciwko OUN i UPA, rozpoczęła się w roku 1947.


Książka została podzielona na trzy części. W części pierwszej główny fundament stanowią analizy prof. dr hab. Władysława Filara - znawcę i eksperta ds. stosunków polsko-ukraińskich. Część druga to zapis wydarzeń opowiedzianych przez żołnierzy, którzy osobiście przeżyli ten niezwykle ciężki okres w swoim życiu. Część trzecia przedstawia niektórych dowódców UPA oraz działaczy OUN.


Akcja "Wisła" autorstwa Marka A. Koprowskiego to pozycja zawierająca liczne fotografie pochodzące z prywatnej kolekcji prof. dr hab. Władysława Filara, a także zbiorów Muzeum Historycznego w Sanoku. Tytuł w solidnej, miękkiej okładce został wydany nakładem wydawnictwa "Replika". 

 

 


Operacja „Wisła” w ogniu polemik i kontrowersji
Na przełomie lat 1946–1947 sytuacja w południowo-wschodniej Polsce daleka była od stabilizacji. Wsie ukraińskie w dalszym ciągu stanowiły zaplecze UPA. Najgorzej było w Bieszczadach i na Pogórzu Przemyskim. Ocena Sztabu Generalnego WP była jednoznaczna: „[…] Na terenie powiatów przemyskiego, sanockiego i leskiego większość ludności ukraińskiej i mieszanej współpracuje z bandami UPA”. Ukraińcy stanowili na tych obszarach 85 proc. mieszkańców.


Działaniom OUN-UPA sprzyjał górzysty, silnie zalesiony teren, słabo rozwinięte sieci dróg, a w zasadzie ich brak, a także mała liczba ośrodków miejskich i garnizonów wojskowych. UPA zbudowała tam sieć bunkrów, kryjówek, w których rozlokowano składy materiałowe oraz szpitale. Sotnie „Chrina”, „Bira” i „Stacha” czuły się tu jak prawowici gospodarze, nie bardzo przejmując się istnieniem państwa polskiego.


Doraźne działania, podjęte przez grupę operacyjną oddziałów WP i KBW, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. By skończyć z OUN-UPA, postanowiono połączyć zmasowaną operację przeciwko oddziałom UPA z przesiedleniem ludności ukraińskiej na Ziemie Zachodnie i Północne. W tym celu powołano Grupę Operacyjną „Wisła”.


Historycy ukraińscy chcą wyizolować akcję „Wisła” z całego procesu dziejowego lat czterdziestych i stosunków polsko-ukraińskich. Nazywają ją „zbrodnią komunistyczną”, „czystką etniczną”, a nawet ludobójstwem. Twierdzą, jak pisze Roman Drozd, że „Ukraińców ukarano dlatego, że byli i chcieli być Ukraińcami”. Nie chcą za to przyznać, że ich pobratymcy wymordowali Polaków na Wołyniu tylko dlatego, że byli Polakami.


Gen. Stefan Mossor, wybitny teoretyk sztuki wojennej, opracowując koncepcję operacji „Wisła”, brał pod uwagę doświadczenia II Rzeczypospolitej i praktykę Korpusu Obrony Pogranicza. Obowiązujące wtedy prawo zezwalało na wysiedlenie ze strefy przygranicznej każdego obywatela, którego władze uznały za „niepożądanego ze względu na bezpieczeństwo granic państwa”. Akcja „Wisła” miała zatem przedwojenną podstawę prawną. Z komunizmem nie miała ona nic wspólnego.


Nie jest prawdą, że Polska, dokonując przesiedlenia Ukraińców, złamała prawo międzynarodowe. Mitem jest, że podczas akcji „Wisła” Wojsko Polskie zabiło kilka tysięcy osób. Mitologizacji uległ również obóz filtracyjny w Jaworznie, do którego kierowano Ukraińców i Łemków podejrzewanych o przynależność do OUN-UPA.
Oceniając operację „Wisła”, zgodzić się trzeba natomiast, że w jednym przypadku popełniono błąd. Łemków Rusinów ze środkowej i zachodniej Łemkowszczyzny nie należało przesiedlać, ale otoczyć opieką.


O tych wszystkich ważnych, a często pomijanych i kontrowersyjnych sprawach pisze w swej najnowszej książce Marek Koprowski. Szeroko ujęte konteksty i polemiki wzbogaca omówieniem praktycznie zapomnianej akcji „H-T” oraz biogramami największych ukraińskich zbrodniarzy.
 




W 1943 r. rozpoczęły się czystki etniczne na Wołyniu. Niniejsza książka dowodzi, że stojąca za nimi Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, podobnie jak tamtejsi komuniści, również po wojnie dążyła do opanowania części wschodnich ziem Polski, stanowiąc realne zagrożenie dla integralności kraju.

 

W efekcie, na przełomie lat 1946–47, sytuacja w południowo-wschodniej Polsce daleka była od stabilizacji. Wsie ukraińskie w dalszym ciągu stanowiły zaplecze UPA. Najgorzej było w Bieszczadach i na Pogórzu Przemyskim, gdzie działaniom OUN-UPA sprzyjał górzysty, silnie zalesiony teren, słabo rozwinięte sieci dróg, a także mała liczba ośrodków miejskich i garnizonów wojskowych.

 

Doraźne działania Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie przyniosły oczekiwanych efektów. Zdecydowano więc o połączeniu zmasowanej operacji przeciwko oddziałom UPA z przesiedleniem ludności ukraińskiej na Ziemie Zachodnie i Północne. W tym celu powołano Grupę Operacyjną „Wisła”.

 

 


 

 Mało znane wątki walki z nacjonalizmem ukraińskim na dawnej Chełmszczyźnie i Podlasiu w szerokiej perspektywie i bardzo przystępnym ujęciu
Łuny na Wschodzie to pozycja wyjątkowa. Ukazuje skomplikowaną historię Lubelszczyzny w kontekście różnic religijnych, etnicznych i społecznych, przenikając do ich korzeni.
Wkroczenie Sowietów po II wojnie światowej nie zakończyło trwającej tam cały czas wojny z OUN-UPA. Organizacje te ostro sprzeciwiły się przesiedleniu Ukraińców na Ukrainę, natomiast przesiedlanie Polaków do Polski traktowały jako przejaw sprawiedliwości dziejowej. Także Chruszczow chciał przyłączenia Chełmszczyzny do sowieckiej Ukrainy.
OUN-UPA prowadząc na Lubelszczyźnie bezwzględną walkę z państwem polskim, usiłowało nawiązać współpracę z polskim podziemiem niepodległościowym. Z jego pomocą chciało zalegalizować swoje istnienie i uzyskać akceptację rządu londyńskiego. Miał się on stać ich adwokatem na arenie międzynarodowej, który zdjąłby z niej odium ludobójczej formacji, która dopuściła się zbrodni wołyńskiej i współpracowała z Niemcami.
Działalność UPA doprowadziła do tego, że na wschodniej Lubelszczyźnie udało się pozostać sporej ilości ukraińskiej ludności, stanowiącej wciąż zaplecze dla jej funkcjonowania. Oficjalnie przesiedlenie ludności ukraińskiej na Ukrainę już się zakończyło i Chruszczow nie był skory do przyjmowania kolejnego kontyngentu. Najprawdopodobniej, co potwierdzają jego dalsze kroki, myślał o innym wariancie przyłączenia Chełmszczyzny, opartej na tzw. wymianie terytoriów.
W takiej sytuacji, by zakończyć krwawe zmagania z OUN-UPA, władze polskie podjęły decyzję o przesiedleniu ludności ukraińskiej na Ziemie Odzyskane. Pozbawiły podziemie ukraińskie zaplecza i bardzo szybko jego resztki zostały wytropione i rozbite. Do historii działania te weszły pod nazwą Operacji „Wisła”. Autor opisuje szczegółowo jej przebieg na Lubelszczyźnie. OUN-UPA w czasie jej trwania stawiała tutaj szczególnie zażarty opór w walkach, w których zginęło wielu żołnierzy. Jej ostateczne rozgromienie nastąpiło już po formalnym zakończeniu Operacji „Wisła”, jesienią 1947 r.

 

 


Małopolska Wschodnia i Lubelszczyzna stanowiły kolebkę ukraińskich nacjonalistów. Stąd pochodziło najwięcej morderców, którzy z ogromnym sadyzmem dawali upust swym zbrodniczym instynktom, uczestnicząc w rzeziach Polaków, Żydów i Ormian.


Oto członkowie OUN-UPA, którzy wydawali rozkazy mordowania Polaków, jak i ci, którzy z azjatyckim okrucieństwem je wykonywali. Ich nazwiska nie powinny ulec zapomnieniu. W świetle prawa międzynarodowego są zbrodniarzami winnymi ludobójstwa ludności cywilnej.


Niniejsze opracowanie bazuje na bogatym materiale źródłowym. Przytacza dokumenty OUN-UPA, zeznania ukraińskich morderców ujętych przez sowieckie organy bezpieczeństwa, a także ich wspomnienia i zapiski dostępne w innych źródłach. Przeplata się z nimi treść dokumentów sporządzonych przez polskich świadków ich zbrodni, zwłaszcza sprawozdań lokalnych Polskich Komitetów Opieki, wysyłanych do Rady Głównej Opiekuńczej.


Książka Bestie Bandery zadaje kłam oficjalnej propagandzie ukraińskiej, kreującej ukazanych tu osobników na bohaterów narodowych. Jej lektura pozwoli czytelnikowi zrozumieć, kim oni byli naprawdę.

 

 


 

Polacy mają prawo wiedzieć, kto stał za terrorem i bestialską rzezią, której w barbarzyński sposób dokonano na Wołyniu. Kto zaplanował tamtejsze pogromy i czystki etniczne, wydawał rozkazy i likwidował polskie skupiska, mordując ich mieszkańców. W powszechnej świadomości Polaków oprawcy z Wołynia nie posiadają twarzy.

Sytuację tę może zmienić książka Marka A. Koprowskiego, którą trzymają Państwo w rękach. Jej autor – znany popularyzator historii – udowadnia, że za ludobójstwem Polaków na Wołyniu stali konkretni ludzie. Znani z imienia i nazwiska działacze OUN i dowódcy sotni UPA. To oni zaplanowali, a następnie zrealizowali metodyczną operację wymierzoną w polskich cywilów. (…)

Zarąbywanie siekierą, rżnięcie piłą, rozbijanie czaszki młotem, palenie żywcem, podrzynanie gardła nożem, topienie w studni, szlachtowanie kosą, wycinanie płodów z brzuchów konających matek, ćwiartowanie, patroszenie, dekapitacja – to nie jest zestawienie makabrycznych średniowiecznych tortur ani wyliczenie metod stosowanych przez czerń kozacką w trakcie powstania chmielnickiego w połowie XVII wieku. W ten sposób członkowie Ukraińskiej Powstańczej Armii mordowali polskich cywilów w 1943 roku na Wołyniu. W ten sposób zadawano śmierć ludziom w Europie w połowie XX wieku.

Ludobójstwo dokonane przez ukraińskich szowinistów na polskiej ludności Wołynia przeraża nie tylko swoją skalą, ale również okrucieństwem oprawców. (…)

Największym atutem książki Marka A. Koprowskiego jest obfite wykorzystanie źródeł banderowskich. Przede wszystkich wspomnień i meldunków działaczy i żołnierzy tej formacji. Dzięki temu możemy spojrzeć na ludobójstwo Polaków z nowej perspektywy. Nie z perspektywy ofiar, ale z perspektywy katów. Banderowcy wcale bowiem nie ukrywali, że konflikt z Polakami rozwiązali „ogniem i mieczem”. Bez litości i bez pardonu.

 

 


Czy metropolita Andrzej Szeptycki ponosi współodpowiedzialność za powstanie ukraińskiego nacjonalizmu, zbrodniczego ruchu rozpowszechnionego przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu? Czy gdyby metropolita ekskomunikował OUN, zdołałaby ona zdobyć takie poparcie na Zachodniej Ukrainie?

Autor szuka odpowiedzi na te fundamentalne pytania. Przedstawia historię ukraińskiego terroryzmu, który pojawił się za sprawą Ukraińskiej Wojskowej Organizacji. Opisuje jej ofensywę przeciwko państwu polskiemu, m.in. zamachy na Józefa Piłsudskiego i prezydenta Stanisława Wojciechowskiego oraz innych polskich dostojników państwowych. Prezentuje szczegóły rzadko przez historyków wspomniane, choćby dwie ofensywy UWO, w trakcie których łuny pożarów rozświetlały niebo Małopolski Wschodniej od Zbrucza do Sanu.

Lektura książki pozwala poznać korzenie i rozwój zbrodniczej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Pogłębia wiedzę o roli, jaką w jej rozwoju odegrali księża greckokatoliccy, w rodzinach których wychowała się większość przywódców ze Stepanem Banderą na czele. Czytelnik dowie się, kto i jak zamordował Tadeusza Hołówkę, którego śmierć oznaczała fiasko filoukraińskiej polityki Józefa Piłsudskiego, realizowanej przez jego ekipę. Pozna dzieje krwawego napadu bojówki OUN na pocztę w Gródku Jagiellońskim i inne popełnione przez nie morderstwa. Przypomni zabójstwo ministra Bronisława Pierackiego, kolejnego ukrainofila zamordowanego z rozkazu Bandery. To od tego morderstwa zbrodniarz ten rozpoczął swą wielką karierę.

Państwo polskie zamiast powiesić – darowało mu życie. Krótka odsiadka w ciężkich więzieniach na Świętym Krzyżu, we Wronkach i Brześciu, zamiast skruchy, dała Banderze legitymację do przeprowadzenia rozłamu w OUN. Powołał jej zbrodniczą frakcję, która w myśl wskazań swego przywódcy dokonała ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej...


 

 

Czy na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej musiało dojść do ukraińskiego ludobójstwa ludności polskiej?


Pytanie to wciąż pasjonuje historyków, którzy nadal nie potrafią lub nie chcą udzielić na nie jednoznacznej odpowiedzi. Wśród ukraińskich badaczy są też i tacy, którzy twierdzą, że żadnego ludobójstwa Polaków nie było. Co najwyżej, to Polacy mordowali Ukraińców, a nie na odwrót!
Poszukując tejże odpowiedzi, autor prezentuje działania Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz losy i poglądy Stepana Bandery, jak również metropolity Andreja Szeptyckiego. W okresie sowieckiej i niemieckiej okupacji stali się oni głównymi aktorami ukraińskiej sceny politycznej. OUN zaś była jedyną organizacją mającą realny wpływ na społeczeństwo, zdradzając ambicje wpływania na wszystkie dziedziny życia Ukraińców w okupowanym kraju.
I choć Bandera i Szeptycki stali na przeciwstawnych biegunach, a zestawienie ich razem wydaje się omalże niestosowne, to jednak łączył ich cel – obaj dążyli do zbudowania niepodległego państwa ukraińskiego. Dla jego realizacji byli w stanie poświęcić wiele. Nawet sprzymierzyć się z Hitlerem.
Niniejsza książka ukazuje wiele mało znanych mechanizmów ukraińskiego ludobójstwa, pozostających w cieniu zbrodni i stosów ich ofiar.

 

 


Bezwzględne działania ukraińskich nacjonalistów, noszące częstokroć znamiona ludobójstwa, wymierzone w polską ludność cywilną w czasie drugiej wojny światowej to do dnia dzisiejszego jeden z najtrudniejszych tematów, stojący na drodze do zbliżenia polsko-ukraińskiego. Czy jednak musiało do nich dojść?

Na tak postawione pytanie próbuje odpowiedzieć Marek A. Koprowski, autor książki "Zbrodnie ukraińskiego nacjonalizmu. Bandera, Szeptycki, OUN-UPA". Na kartach swojej pracy odsłania zarys dziejów i działania Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, życiorys oraz poglądy Stepana Bandery i grekokatolickiego metropolity lwowskiego i halickiego Andreja Szeptyckiego. Wszystko po to, aby ukazać czytelnikowi dotychczas mało znane mechanizmy ukraińskich zbrodni z lat 1943-1944, na skutek których straszliwą śmierć poniosło kilkadziesiąt tysięcy Polaków.

 

 

 

Ukazuje zbrodnie ukraińskie w świetle zachowanych dokumentów, pamiętników, relacji i świadectw. Nie tylko polskich, ale także ukraińskich i rosyjskich. Cytuje je bardzo obficie, co pozwala samodzielnie wyrobić sobie pogląd na rozwój wydarzeń, które rozegrały się na Wołyniu w czasie II wojny światowej. Materiału jest bardzo wiele. Wśród ośrodków samoobrony najbardziej eksponowane są Zbaraż i Zasmyki, podczas gdy mało mówi się o Zasłuczu, który odegrał równie ważną rolę w ratowaniu ludności polskiej przed nożami i siekierami Ukraińców.

Na wschodzie Wołynia działało też wiele mało znanych ośrodków samoobrony. Niektóre powstawały ad hoc. W kolejnych rozdziałach autor dowodzi jednoznacznie, iż ludobójstwo dokonane przez Ukraińców na Wołyniu wynikało z ideologii, wytworzonej przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów. Ukazuje kulisy bezpośredniej współpracy OUN z Abwehrą w czasie agresji Niemiec na ZSRR oraz późniejszej, kiedy to Niemcy oparli swą władzę na Wołyniu na Ukraińcach, z których sformowali administrację i policję ? głównych sprawców holocaustu na Wołyniu. Koprowski przedstawia także proces powstawania na Wołyniu partyzantki sowieckiej i polskiej oraz jej stosunek do OUN-UPA.

 
 
 


Pełna historia tragedii wołyńskiej ? kolejna odsłona
Niniejsza książka opowiada o ostojach polskości podczas rzezi wołyńskiej ? największych ośrodkach samoobrony. Tworzone ad hoc stały się azylem dla Polaków starających się uchronić przed wyrżnięciem. Ukraińscy nacjonaliści skazali ich bowiem na eksterminację. Na dowód autor przytacza opisy ukraińskich zbrodni, które rozszalały się na Wołyniu i które zmusiły Polaków do utworzenia samoobrony w miastach.


Nie wszyscy zdołali się w nich schronić. Ci, którym się to udało, stali się świadkami zwyrodniałych mordów. Ukraińcy nie chcieli pozostawiać świadków, dlatego też z zaciekłością atakowali miasta. Nie zrezygnowali nawet wówczas, gdy ziemia drżała już od wystrzałów armat, zwiastując nadejście Sowietów.


Książka omawia działalność samoobrony w Pańskiej Dolinie, zorganizowanej przez działaczy ruchu ludowego, która odpierała ataki sił ukraińskich aż do nadejścia Sowietów. Nie miał tego szczęścia Mizocz. Jego mieszkańcy, po zaciekłej obronie, musieli pod eskortą wycofać się do Dubna.


Ataki odparła samoobrona w Dederkałach i Ostrogu. Obroniła się pobliska Witoldówka. Nie dali się wyrżnąć mieszkańcy Rybcza. Banderowcy, nie chcąc podejmować walki z dobrze uzbrojoną załogą, udali się do Wiśniowca, gdzie w klasztorze Karmelitów wyrżnęli kilkuset Polaków.


Częściowo wypełniła zadanie samoobrona w Hucie Stepańskiej. Poniosła ciężkie straty i z braku amunicji musiała – wraz z ochranianą ludnością – wycofać się. Duży sukces, porównywalny ze Zbarażem, osiągnęła samoobrona polska w rejonie Zasłucza.


Na północno-wschodnim Wołyniu sytuacja była jeszcze bardziej skomplikowana. Tutaj Polacy, broniąc się przed Ukraińcami, musieli balansować między Niemcami a silnymi zgrupowaniami partyzantki sowieckiej. Ich dowódcy nie ukrywali, że traktują Wołyń jako część Związku Radzieckiego. Jakikolwiek sojusz i współpraca mogły mieć tylko charakter czasowy i taktyczny.


Autor poświęca tej sprawie dużo uwagi, cytując sowieckie dokumenty, szyfrówki i rozkazy. Podobnie jak w pierwszym tomie, przywołuje unikatowe dokumenty ukraińskie oraz relacje, wspomnienia i pamiętniki świadków, którzy na własne oczy widzieli tamte wydarzenia.




Książka "Mord na Wołyniu. Przemilczane ludobójstwo na Polakach" jest wyjątkowa wśród innych publikacji poruszających tytułowy temat. Wreszcie na rynku można znaleźć książkę, która całościowo opisuje kontekst i przebieg bestialskiej rzezi. Marek Koprowski dowodzi, że zbrodnie dokonane na Polakach przez Ukraińców były skutkiem wpływu ideologii stworzonej przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów. W książce "Mord na Wołyniu. Przemilczane ludobójstwo na Polakach" przeczytamy o kulisach współpracy OUN z Abwehrą w czasie niemieckiej agresji na ZSRR oraz poźniejszej, kiedy Niemcy zdecydowali się oprzeć swą władzę właśnie na Ukraińcach. To z Ukraińców sformowali administrację i policję głównych sprawców mordu na Wołyniu. Autor w swojej książce opisuje również ośrodki polskiej obrony - ostatnią nadzieję na ocalenie mordowanych mieszkańców miasteczek i wsi. Podczas lektury tej publikacji poznamy także złożoność sytuacji Polaków, którzy musieli dzielnie balansować miedzy Niemcami a sowiecką partyzantką. Jej dowódcy wprost uznawali Wołyń za część Związku Radzieckiego.


Ogrom zbrodni ukraińskich został tutaj ukazany w świetle zachowanych, nierzadko wyjatkowych, unikatowych pamiętników, dokumentów, relacji świadków ówczesnych wydarzeń. Nie tylko polskich, ale także ukraińskich i rosyjskich. Zebrane materiały świadczą o niezwykłej pracy autora publikacji "Mord na Wołyniu. Przemilczane ludobójstwo na Polakach".

 

 


 

Członkowie polskiej konspiracji na Wołyniu występowali w obronie zagrożonej ludności, przeciwko mordom i masowej eksterminacji. O polską rację walczyło wielu bohaterów. Nie wolno pozwolić, aby ich imiona zatarły się w pamięci.
Zorganizowany opór wobec okupanta pojawił się na Wołyniu już w kilka tygodni po zajęciu tego terenu przez Sowietów. Samodzielne grupy konspiracyjne składały się najczęściej z młodych, niedoświadczonych zapaleńców, dlatego Sowieci rozbijali je bez trudu. Kierownictwo polskiego podziemia nie pozostawiło biegu spraw samemu sobie. Związek Walki Zbrojnej skierował na Wołyń oficera mającego zmontować tam siatkę organizacyjną. Ją również rozbito bardzo szybko, a Sowieci dokonali masowych aresztowań, zatrzymując ponad dwa tysiące osób. Utrudniło to niezmiernie zbudowanie struktur konspiracyjnych po wkroczeniu Niemców. Brakowało zwłaszcza osób mających jakiekolwiek doświadczenie wojskowe.
Co prawda Komenda Główna ZWZ-AK powołała tam do istnienia struktury Wachlarza, miał też powstać Okręg AK, ale wszystko skończyło się gigantyczną wsypą i aresztowaniem kolejnych dwustu członków konspiracji, co ponownie ogromnie ją osłabiło. Funkcjonująca na tych terenach administracja cywilna pozbawiona była zaplecza wojskowego. W efekcie, wobec narastającej agresji ze strony Ukraińców, niektórzy Wołyniacy zaczęli tworzyć samorzutne oddziały samoobrony. Były one zalążkiem legendarnej 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK formacji stanowiącej absolutny fenomen nawet w skali Polskiego Państwa Podziemnego.


Pamiętając, że historia poznawana przez pryzmat indywidualnych ludzkich losów jest ciekawsza od narracji ogólnej, niniejsza książka przybliża kilkunastu bohaterów, którzy trwale zapisali się w dziejach Wołynia. Praca ta oparta jest na ich osobistych wspomnieniach i relacjach, a także na dokumentach i innych opracowaniach. Są to zarazem dzieje polskiego oporu wobec trzech wrogów: Sowietów, Niemców i Ukraińców.

 

 


 

Jednak II wojna światowa wymazała ten obszar z mapy Polski. Przedtem jednak jego mieszkańcy przeszli katorgę okupacji sowieckiej i niemieckiej oraz piekło ukraińskich rzezi. Ale przecież życie na Wołyniu to nie tylko lata okupacji i bestialskie ludobójstwo, świadomie zaplanowane i przeprowadzone przez Ukraińców w 1943 roku.


Zgromadzone w niniejszym tomie relacje mówią także wiele o życiu na Wołyniu przed II wojną światową, o świecie, który przestał istnieć. Dopowiadają również dalsze, powojenne losy ich bohaterów. To unikatowe, bezpośrednie wspomnienia Polaków, którzy osobiście doświadczyli na Wołyniu gehenny ze strony trzech wrogów. Niektórzy podjęli z nimi walkę. Niemniej jednak po wygranej ponoć wojnie musieli opuścić swoje domy i na nowo zapuścić brutalnie wyrwane korzenie w nowych granicach Polski. Z trudem znosili swój los i spadające na nich prześladowania ze strony niechętnej im władzy ludowej.

 

 


Wspomnienia ludzi, którzy przeszli przez piekło

Utworzone w 1921 roku województwo wołyńskie miało stać się Ziemią Obiecaną dla osiedlających się tam Polaków. Wielu spośród nich było legionistami Józefa Piłsudskiego i bohaterami wojny polsko-bolszewickiej.

Jednak II wojna światowa wymazała ten obszar z mapy Polski. Przedtem jednak jego mieszkańcy przeszli katorgę okupacji sowieckiej i niemieckiej oraz piekło ukraińskich rzezi.

Ale przecież życie na Wołyniu to nie tylko lata okupacji i bestialskie ludobójstwo, świadomie zaplanowane i przeprowadzone przez Ukraińców w 1943 roku. Zgromadzone w niniejszym tomie relacje mówią także wiele o życiu na Wołyniu przed II wojną światową, o świecie, który przestał istnieć. Dopowiadają również dalsze, powojenne losy ich bohaterów. Relacje ostatnich świadków straszliwej historii

Oto przełomowy okres w dziejach Polski kresowej, w miejscu bardzo szczególnym – na Wołyniu. Opowieść o tym, jak Polska przestała tam istnieć i o niezwykle dramatycznych okolicznościach, które się do tego przyczyniły.

Przeżycia ostatnich żyjących Wołyniaków są obecne w codziennej egzystencji – ich samych oraz ich potomnych. Nie żywią nienawiści do oprawców z UPA i OUN, nie dążą do rozliczeń. Zależy im wyłącznie na pamięci o dziesiątkach tysięcy osób, które zginęły z rąk siepaczy, a także na prawdzie o tamtych wydarzeniach.

Ostatni już świadkowie relacjonują okrutne zbrodnie, ale też cały kontekst wojennej rzeczywistości Wołynia, pełnej paradoksów, niespodziewanych ocaleń, różnych form konspiracji i walki zbrojnej, w której sojusze bywały zaskakujące.


 



Są to wspomnienia komendanta najbardziej znanego ośrodka samoobrony polskiej we wsi Przebraże na Wołyniu z okresu walk z nacjonalistycznymi bandami UPA w okresie okupacji hitlerowskiej. Relacja Henryka Cybulskiego obfituje w nieznane, a nieraz rewelacyjne szczegóły i gdyby nie autentyzm faktów, można by ją uznać za książkę sensacyjną. Organizacja tej swoistej "mikrorepubliki", jej obrona, życie wewnątrz warownego obozu, walka z głodem, chorobami, szpiegostwem, spekulacją, spotkanie z asem wywiadu radzieckiego, Kuźniecowem, legendarnym Siebertem - oto niektóre tylko wątki tego niezwykłego pamiętnika.     

 

 


 
20 000 polskich cywilów, 10 000 banderowców, 10 miesięcy oblężenia – jedna niepokonana polska twierdza... Prawda o wołyńskiej masakrze w relacji naocznego świadka. Wspomnienia komendanta nieujarzmionego Przebraża to świadectwo przejmujące i niezwykłe, uciekające od czarno-białej wizji historii i świata.

Wiosna 1943, dawne województwo wołyńskie. Banderowcy wyrzynają polskie wioski, jedna po drugiej. Dla niektórych początkiem bezprzykładnego bestialstwa było wymordowanie własnych żon – Polek. Wobec obojętności, a często przyzwolenia niemieckich władz okupacyjnych polska ludność cywilna staje na krawędzi całkowitej zagłady.


W niewielkiej wiosce leśnik i uciekinier z Syberii, Henryk „Harry” Cybulski, organizuje lokalną samoobronę. Do Przebraża ściągają polscy uciekinierzy z całego Wołynia. Powstaje samorządna republika z własną armią, policją, sądami, siecią zaopatrzenia i fabrykami broni. Przez wiele miesięcy nieustraszeni obrońcy będą desperacko odpierać ataki tysięcy banderowców, zadając im ciężkie straty. Wszystko po to, aby rok później z ich własnej ziemi, której tak zaciekle bronili, wysiedlili ich Sowieci…


Wspomnienia komendanta Przebraża to świadectwo przejmujące i niezwykłe, uciekające od czarno-białej wizji historii i świata. Harry ratuje życie żydowskiej dziewczynie, a wielu Polaków zawdzięcza przetrwanie swoim ukraińskim sąsiadom. Wielkim wsparciem dla obrońców staje się sowiecka partyzantka, a broń dostarczają im za łapówki Węgrzy i Niemcy.

 

 


 

 

 

Książka opowiadająca o udziale w legendarnej Operacji Wisła, 1 Dywizji KBW, która zakończyła ukraińskie ludobójstwo narodu polskiego, przeprowadzona w dniach 27 kwietnia - 31 lipca 1947 roku, definitywnie złamała kręgosłup ukraińskim bandom UPA i ukraińskiemu, nazistowskiemu podziemiu na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie, przywracając w końcu pokój na tych jakże umęczonych przez ukraińskich nazistów ziemiach południowo - wschodniej Polski. Książka omawiająca szczegółowo strukturę ukraińskiego podziemia na Podkarpaciu i Pogórzu Przemyskim, oraz relacjonująca zmagania z banderowskim, ludobójczym podziemiem, żołnierzy 1 Dywizji Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, w obronie polskiej ludności tych ziem i zachowania integralności terytorialnej odradzającego się po sześciu latach straszliwej wojny państwa polskiego.

 

 


 

Nie byłoby Operacji Wisła, gdyby nie było ukraińskiego ludobójstwa Polaków na Wołyniu i jego kontynuacji w Małopolsce Wschodniej, a potem na Podkarpaciu i Lubelszczyźnie, o czym nie chcą pamiętać dzisiaj ukraińskie, banderowskie pomioty, mieszkające dziś w Polsce i ich polskojęzyczne kundle. Żadne normalne, poważne i szanujące się państwo na świecie, nigdy nie pozwoliłoby sobie na trwanie w nieskończoność tego rodzaju ludobójczej irredenty na swoim terytorium, na którym z rąk jednej renegackiej mniejszości, ginęłyby w nieskończoność tysiące niewinnych ludzi, którzy mieliby odmienne zdanie na temat ich nazistowskiego widzenia świata i ich urojonego, zbrodniczego państwa.




Jacek Boki - 16 Wrzesień 2023 r.



Koniec części 4 i ostatniej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.