wtorek, 26 stycznia 2021

Refleksje nad polityką Drugiej Rzeczpospolitej wobec mniejszości ukraińskiej.


dr Lucyna Kulińska

adiunkt

WH AGH

 

 

 

 

 

Ocenianiem działań politycznych II Rzeczypospolitej wobec mniejszości ukraińskiej zajmowało się w przeszłości wielu badaczy. Część książek nie wytrzymała próby czasu, ale wiele uznać należy nadal za istotne. Na uwagę zasługują szczególnie prace J. Borkowskiego[1] Romana Wapińskiego[2] Ryszarda Torzeckiego[3], J. Tomaszewskiego[4], P. Wandycza [5], Cz. Brzozy[6], B. Budurowycza [7],czy A. Chojnowskiego[8]. Z badaczy młodszego pokolenia wyróżnić należy Roberta Potockiego, autora szczególnie istotnej książki zatytułowanej Polityka państwa polskiego wobec zagadnienia ukraińskiego w latach 1930 - 1939[9], prace Barbary Stoczewskiej, w tym „Litwa, Białoruś, Ukraina w myśli politycznej Leona Wasilewskiego[10], prace Piotra Okulewicza, szczególnie istotna dla tematu pt. Koncepcja „międzymorza” w myśli politycznej obozu Józefa Piłsudskiego w latach 1918- 1926. Należy podkreślić, że te trzy ostatnie prace zawierają bardzo obfitą i szczegółową bibliografię. Warto wymienić też pracę zbiorową historyków polskich i ukraińskich pt. Historycy polscy i ukraińscy wobec problemów XX wieku[11], teksty Jerzego Holzera „Upadek komunizmu i historiografia” czy Włodzimierz Mędrzeckiego „Druga Rzeczpospolita w historiografii polskiej po 1989 roku(obie zawierają  bogate przypisy bibliograficzne, wartościowe refleksje i przemyślenia). Do analizy tematu cenna okazała się też praca Jerzego Ogonowskiego, Uprawnienia językowe mniejszości narodowych w Rzeczypospolitej Polskiej 1918-1939[12], oraz zawierająca wiele nowych nieznanych informacji pracy księdza Adama Kubasika[13]

          Warto podkreślić, że oceny naszej przedwojennej polityki narodowościowej są w większości tych prac krytyczne. W starszych dominowała pełna negacja osiągnięć II RP, gdyż ich podstawę stanowiło komunistyczne „klasowe ujmowanie dziejów”. Nowsze, choć już nie tak jednostronne, też chętnie powielają stare tezy lub zgodnie z nową już wykładnią polityczną przyjmują, nierzadko bez należnej refleksji, zarzuty i argumenty stawiane przez stronę ukraińską. Jeśli do tego dodać czarny i uproszczony obraz międzywojnia występujący w pracach większości ukraińskich historyków[14], okazuje się, że nasz ogląd tego okresu daleki jest od obiektywizmu. Nieco zamieszania w ten ustalony obraz wniosły prace amerykańskiego historyka Tymothy Snydera, który w swych książkach ukazuje liczne i nieudane próby ekipy Piłsudskiego pozyskiwania Ukraińców i skłonienia ich do wspólnego przeciwstawiania się Rosji[15]. Okazały się one silny ciosem w obowiązującą tezę o silnym antykomunizmie ukraińskich elit i ich zdolności do dotrzymywania umów i ugód zawieranych ze stroną polską. Przed polskimi badaczami pragnącymi rozszerzyć wiedzę na temat stosunków polsko-ukraińskich piętrzą się jednak problemy.

Pierwszym z nich jest to celowe wyniszczenie po wojnie literatury i źródeł przydatnych do odtworzenia dziejów polskich kresów. Lektura takich prac takich jak: Cenzura PRL. Wykaz książek podlegających niezwłocznemu wycofaniu 1 X 1951[16] pozwala zrozumieć z jak wyselekcjonowanym materiałem na temat przeszłości mieli do czynienia szczególnie młodzi polscy historycy. Większość zniszczonych prac nie została odzyskana, wznowiona, nie wróciły do bibliotek. Nie sposób nie wspomnieć o niszczeniu lub ukrywaniu dowodów zbrodni nacjonalistycznych organizacji ukraińskich skierowanych przeciwko narodowi polskiemu z powodu ich kryminalnego charakteru, bo z takimi faktami mieliśmy i mamy do czynienia do dziś.

Poważnym problemem jest też pozostawienie poza granicami materiałów wytworzoną przez polską państwowość II RP na kresach. Po podstawowe źródła do badań (np. dokumenty samorządowe i administracyjne, wojskowe i policyjne), teczki osobowe, lokalną prasę międzywojenną trzeba do  Lwowa, Stanisławowa, Łucka, a nawet Kijowa i Moskwy? Wiąże się to niestety z dużymi kosztami. Tymczasem żyjemy w dobie skanerów, kserokopiarek, Internetu, dzięki tym udogodnieniom i współpracy między archiwami najważniejsze materiały powinny już dawno trafić do Polski. Tak jednak się nie dzieje. Warto też wspomnieć o przeszkodach związanych z wyraźną niechęcią części historyków, nie wspominając już o politykach do weryfikowania wcześniejszych ustaleń i też ze względu na „poprawność polityczną”. W wypadku tego tematu jest to nagminne, a ofiarą pada oczywiście wiedza historyczna.

Nadal w wielu nawet polskich pracach dotyczących dziejów województw kresowych II RP określa się je mianem ziem „rdzennie ukraińskich”. Wydaje się to niesłuszne wobec trwającego przez 600 lat związku tych terenów z Rzeczypospolitą, jej wkładu cywilizacyjnego (materialnego, duchowego, kulturowego) i obecności na tych ziemiach najpierw plemion zachodnio- słowiańskich, a później Polaków. Podobnie rzecz się ma z unikaniem określenia „Małopolska Wschodnia” w odniesieniu do województw oficjalnie i urzędowo nazywanych tak przez polskie władze od roku 1922. Nagminnie używa się terminu Galicja Wschodnia, a nawet Ukraina Zachodnia. Takie postępowanie, podobnie jak używanie tych określeń w odniesieniu do okupacji sowiecko- niemieckiej (co neguje prawomocność istniejących na tych terenach przez cały czas struktur Polskiego Państwa Podziemnego i jego okręgów)[17] wskazuje na negowanie a’priori władztwa Polski nad tymi terenami. Tymczasem były one integralną częścią Polski, nie jego „protektoratem”. Jedną z przyczyn może być fakt, że znacząca część podejmujących problematykę stosunków polsko-ukraińskich autorów jest narodowości ukraińskiej i udało im się skutecznie narzucić pozostałym historykom swój punkt widzenia.

Autorka tekstu zdaję sobie sprawę, że podjęcie się weryfikacji lub obrony polityki mniejszościowej polskiej dwudziestolecia międzywojennego jest  zadaniem dość karkołomnym. Nie oznacza to oczywiście, że politykę II RP uznać można za trafną. Jednak z perspektywy czasu i po analizie źródeł podstawowy zarzut stawiany przez Ukraińców polskim władzom przedwojennym, dotyczący niechęci czy wrogości w stosunku do Ukraińców wydaje się nieuzasadniony. Zachowane materiały wskazują na coś innego – na podejmowanie przez kolejne rządy systematycznych prób ułożenia jakiegoś modus vivendi z Ukraińcami. Ujawniają też wyraźną chęć władz do stosowania wobec mniejszości ukraińskiej procedur demokratycznych. Do zmiany tego stanowiska dochodziło tylko w warunkach wyjątkowych, anormalnych, kiedy łamanie prawa i agresja mniejszości osiągała swoje apogeum. Takie postępowanie było zawsze wtórne wobec ewidentnych aktów wrogości i nielojalności ukraińskich obywateli wobec państwa i Polaków. Nie ulega wątpliwości, że zagadnienie mniejszości w przedwojennej Polsce szybko przeszło ze sfery polityki, do podstawowych zagadnień bezpieczeństwa państwa.

Przy prowadzonych badaniach z reguły nie akcentuje się też krótkości trwania II RP. W tym czasie problem ukraiński był poważnym, ale na pewno nie jedynym z jakim musiała uporać się Polska.

 Nierzadko pomijana jest też kwestię spuścizny ekonomicznej i kulturowej okresu zaborów, co na ziemiach wschodnich oznaczała skrajną nędzę, zacofanie, analfabetyzm, brak przemysłu itd. Trudno owe niedostatki przypisywać działaniu państwa polskiego, które i tak co mogło to robiło podnosząc się ze zniszczeń wojennych, wojny bolszewickiej, które rychło zamieniły się w katastrofę wielkiego kryzysu ekonomicznego i rosnące zagrożenie hitleryzmem. Nie należy zapominać, że w owym dźwiganiu się z upadku działania nastawionych wrogo mniejszości nie tylko nie pomagały, ale stanowiły realne utrudnienie. Nie bez znaczenia jest też fakt dramatycznie słabej znajomości problematyki kresowej w Polsce  zachodniej, ale i części centralnej. Mieszkańcy dawnego zaboru pruskiego wykazywali się w tej mierze największą ignorancją. Brak bezpośrednich związków z tą kwestią eliminował tamtejszą inteligencję z rzeczowej dyskusji nad  tym trudnym zagadnieniem. Poglądy mieszkańców dawnej Kongresówki były zdecydowanie proukraińskie, bo po pierwsze nie miała z tą mniejszością  bezpośredniego kontaktu, poza tym poczuwano się do solidarności z Rusinami i Ukraińcami w ich walce z „jarzmem carskim”, ale równocześnie patrzono na sprawy te z rosyjskiego punktu widzenia. Zupełnie inaczej patrzono na ten problem w Galicji. To w tej dzielnicy zdawano sobie sprawę z ogromu niebezpieczeństwa i silnie antypolskiego oblicza ukraińskiej akcji. To tutaj trwała stała walka o dusze i ziemię – niestety w okresie międzywojennym był to głos słabo słyszalny i pokrywany nawet w świetle racjonalnych dowodów niebezpieczeństwa czysto ideologicznymi frazesami i ugodową polityka, nawet tam gdzie państwo nasze winno okazywać siłę i atrybuty suwerena. Wejście w skład naszego organizmu państwowego przyniosło naszym niepolskim obywatelom wiele praw, ale za prawami idą też obowiązki i tego nie chcą uwzględniać w dzisiejszych ocenach badacze, zwłaszcza ukraińscy.

W ocenach krytykujących działania II RP nie zauważa się, że państwo bezskutecznie próbowało robić to, co było możliwe, ale nie było przecież w stanie zaspokoić maksymalistycznych oczekiwań ukraińskich elit żyjących w Polsce. Faktem jest bowiem, że żądania te sprowadzały się do oddania Ukraińcom województw kresowych (zagospodarowanego terytorium, jego infrastruktury itp.) i usunięcia z tych terenów Polaków.

Można też skonstatować, że o niepowodzeniach polskich władz zadecydowała narastająca lawinowo z upływem lat niechęć strony ukraińskiej do jakiejkolwiek współpracy z władzami, poza faktycznie nie liczącymi się i śladowymi ugrupowaniami propolskimi. Rujnujący wpływ na wszelką konstruktywną politykę miały akcje ukraińskich szowinistów. Przejawiała się ona w sabotażach, terrorze wobec instytucji państwowych, mordowaniu i zastraszaniu Rusinów, którzy nie widzieli problemu w życiu pod wspólnym dachem z Polakami. Działania takie stwarzały klimat, w którym władze polskie, nawet najbardziej życzliwe wobec dążeń ukraińskich, stopniowo traciły poczucie sensowności stałych ustępstw.

Koncentrując się na działalności nośnych propagandowo i głośnych dzięki spektakularnym terrorystycznym metodom UWO i OUN, nie można jednak zapominać, że na terenie II RP działały też ugrupowania  (przede wszystkim „rusińskie”) Polsce przychylne, nawiązujące do wspólnej wielonarodowej przeszłości kresów. Należy jednak ubolewać, że polskie władze, po krótkim okresie ich kokietowania, pozwoliły im więdnąć, a wspierano i liczono się jedynie z ugrupowaniami polskiej państwowości wrogimi, które oscylowały w kierunku realizowania założeń maksymalistycznych. Jednym z wyników takiego postępowania było zwycięstwo nurtów najbardziej skrajnych[18].

 Na uparte dążenie Ukraińców do swej niezawisłości, za wszelką cenę, bez uwzględnienia ewentualnych kosztów dla obu stron i to w specyficznej sytuacji geopolitycznej (grożącej wchłonięciem przez Rosję radziecką i przy pomocy finansowej Niemiec) nie należy patrzeć z pobłażliwością. Także nośny w Polsce argument konieczności „wybijania się Ukraińców na niepodległość”, nie może być przyjmowany bezkrytycznie w konfrontacji z drastycznością stosowanych przez nacjonalistów ukraińskich metod. Nie można też usprawiedliwiać przestępstw kryminalnych i zabójstw wobec obywateli, czy przedstawicieli administracji państwa.

Może warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że na taki, a nie inny, rozwój wydarzeń i sposób postępowania wobec naszych mniejszości etnicznych wpływ miały określone cechy polskiego charakteru narodowego. Ciekawe materiały na ten temat znalazła autorka kilka lat temu w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie[19]. Autor ich zwraca uwagę, że od lat prowadzą „...humanitarną, wspaniałomyślną, jak niektórzy mówią mądrą politykę będącą właściwie polityką narodu leniwego, biernego, który nie umie zdobywać, ale nawet mocno trzymać w garści tego, co posiada[20]”... Ze względu na brak miejsca nie można przytoczyć obszerniejszych fragmentów tekstu, ale zaręczam, że lektura tego opracowania z przed ponad 70 lat jest ze względu aktualność niektórych wątków, jest poruszająca[21]. 

Autorka pisze te słowa wyjaśnienia, bo, żyjemy w świecie doświadczającym na nowo bolesnych wojen lokalnych i konfliktów etnicznych.  Na nowo trzeba rozpoznawać mechanizmy, które prowadzą do masowych zbrodni na terytoriach mieszanych etnicznie. Tolerowanie radykalizmu mniejszości narodowych i ich prawo do separatyzmu, było przez wiele lat w Europie zachodniej uznawane za miernik działania demokracji i jej skuteczności. Tymczasem tragiczne doświadczenia bałkańskie, czeczeńskie, ale i np. korsykańskie, holenderskie, każą na nowo stawiać pytania o granice tolerancji wobec aspiracji mniejszości. Do jakich metod wolno sięgać separatystom, a do jakich nie, w walce politycznej, czy zbrojnej o swoją  niezawisłość? Czy cena jaką każą płacić lokalnej ludności owi bojownicy nie jest zbyt wygórowana? Czy nagminnie stosowany terroryzm, może być w świetle tylu złych doświadczeń nadal interpretowany jako „akt desperacji biednych i uciśnionych” czy jest wyrachowanym, cynicznym, postępowaniem politycznym grupy ludzi sięgających po władzę, bronią polityczną nastawioną  na skruszenie zaufania do  państwa i jego instytucji. Przecież dla terrorystów indywidualne dobro ludzi, w tym i prawo do życia się nie liczy, mają oni jedynie realizować swoje oparte na ideologii, a często i demagogii wizje. Te wizje ubierają  często w patriotyczne szaty walki narodowo- wyzwoleńczej, tak jakby  mogła być ona wartością absolutną, niezależną od woli innych ludzi zamieszkujących to samo terytorium, jego  położenia  międzynarodowego, czy  układu sił politycznych.

 Do tego dochodzą pytania o zbrodnicze nacjonalistyczne ideologie na których opierają się te ruchy. Mimo, że często bezprawnie odwołują się do religii, patriotyzmu, po analizie ich założenia okazują się jawnie areligijne, ksenofobiczne, rasistowskie czy totalitarne. Zawarty w ideach ukraińskiego nacjonalizmu kult przemocy i rasizmu wpisał się doskonale obowiązujące od lat 30-stych w Europie trendy. Ruch ten miał jednak i inna cechę - posiadał silne zabarwienie radykalno- komunistyczne.  To, co dane było obejrzeć i zaznać mieszkańcom kresów w czasie rządów komunistycznych- ta wszechogarniająca pogarda dla ludzkiego życia, a zarazem radykalizacja i chęć układania stosunków społecznych i własnościowych na nowo nie mogła pozostać bez wpływu na ukraińskie społeczeństwo. W ciągu dwóch lat szkoły bolszewickiej nacjonaliści ukraińscy ukształtowali swą administrację na wzorach sowieckich, co dużej części małorolnego, niewykształconego i zobojętniałego religijnie społeczeństwa ukraińskiego odpowiadało. Radykalne idee przemówiły szczególnie silnie do młodzieży, która gremialnie przystąpiła do ich realizacji. Należy podkreślić, że w działaniach większości ukraińskich organizacji zarówno komunistycznych jak i szowinistycznych – jak UWO czy OUN wątek „rewolucyjno- radykalny” był bardzo silny.

To, że w wizjach nacjonalizmu ukraińskiego koncepcja państwa demokratycznego, wielonarodowego, tolerancyjnego, obywatelskiego była nie tylko nie do przyjęcia, ale nawet w głębokiej pogardzie, świadczą artykuły z oficjalnych ukraińskich organów prasowych na samym początku okupacji niemieckiej[22]. W „Ukraińskim Słowie” z 10 sierpnia 1941 można było przeczytać: „...Międzynarodowa zgraja  jaką tworzył naród polski składający się ze zdrajców innych narodów... Duchowo ograniczone jednostki bez charakteru..., które odpadają przy zdrowej selekcji z poszczególnych narodów i kończą pożałowania godny swój żywot za kratami czy innym śmietniku... w Polsce kończyli inaczej, stawali się Polakami, którym powierzano bardzo często ster życia publicznego... Wszyscy Żydzi zbratali się z Polakami, aby zniszczyć wszystko co ukraińskie...” [23].

Traktujmy więc przypadek Polski, nie jako wyjątek, ale jeden z wielu dramatów, którego przebieg wskazuje jak duże prawdopodobieństwo dojścia do  krwawej rozprawy ze słabnącym politycznie i gospodarczo państwem wielonarodowym ze strony mniejszości etnicznych. Mogą one tego dokonać  jeśli są  wystarczająco liczne, korzystają z pomocy finansowej wrogich sąsiadów i wreszcie zdobędą się  w dążeniu do swego celu na odrzucenie wszelkich nie tylko demokratycznych, ale i określanych przez kulturę zachodu jako „cywilizowane” metod. Jeśli do tego pod wpływem demagogii, mniejszość ta pozbędzie się oporów moralnych wynikających z religii i ogólnoludzkiej tradycji dojść może, jak na Wołyniu jak i w Małopolsce wschodniej do ludobójstwa. Prawdopodobieństwo takich wystąpień rośnie, gdy mniejszość narodowa oparcie znajduje w innej religii niż wyznawana przez członków państwa-gospodarza. Niestety choroba nienawiści, jest stałą plagą  ludzkości. Warto analizując to zagadnienie zapoznać się także  z pracą zbiorową pt. Człowiek i agresja. Głosy o nienawiści i przemocy[24], a szczególnie zawartym w niej artykułem Aleksandry Jasińskiej –Kani pt. Agresja i przemoc w konfliktach narodowych i etnicznych[25], który sugeruje narastanie takich zjawisk we współczesnym świecie.

Urs Altermatt, szwajcarski politolog w pracy pt. Sarajewo przestrzega. Etnonacjonalizm w Europie[26]zwraca uwagę, że prawo narodów do samostanowienia nie oznacza automatycznie ich prawa do secesji. Secesja rywalizuje bowiem z uznaną przez prawo międzynarodowe zasadą suwerenności terytorialnej państwa[27]. Procesy wyodrębniania powinny zawsze odbywać się w warunkach sprzyjających politycznie, kiedy nowe państwo jest już w stanie dźwignąć ciężar odpowiedzialności za wszystkie zamieszkujące je nacje, a także mieć zdolność do samodzielnego administrowania krajem i na zasadach porozumienia się ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. Kto rozumie bowiem naród jedynie jako ściśle etniczną wspólnotę staje się wyznawcą ahistorycznej i stricte biologicznej wizji świata. 

XXX

W wyniku pierwszej wojny światowej nastąpiło odrodzenie Polski. Nie była ona krajem jednorodnym etnicznie. Mniejszości narodowe sięgały 30%. Co istotniejsze, nie były one rozproszone, ale poza mniejszością żydowską i cygańską- stanowiły zwarte, liczne grupy zamieszkujące tereny przylegające do granic, za którymi żyli ich rodacy, stanowiący naturalną bazę do rodzącej się irredenty. Najbardziej poważne, ze względu na zaszłości historyczne i wrogość do Polaków, były konflikty z mniejszością niemiecką i ukraińską. Z tym ostatnim separatyzmem rodząca się Polska weszła konflikt w pierwszej kolejności. W sposób brutalny zderzyły się na jednym terytorium dwie wizje: polska- nawiązująca po okresie 150 letniej niewoli do nieco okrojonego terytorialnie kształtu dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów i ukraińska- budowy nowej, samodzielnej „wielkiej Ukrainy” na „wszystkich etnicznych ziemiach ukraińskich”, które obejmować miały teren na zachodzie sięgający po Lublin i Kraków, a na wschodzie po Kubań i Kaukaz.

 Dziś, z perspektywy lat wydaje się, że znalezienie sprawiedliwego, satysfakcjonującego obie strony kompromisu, i to tuż po zakończeniu I wojny światowej, było nierealne. Rozwiązanie zbrojne- do którego doszło w latach 1918-1919, przyniosło zwycięstwo Polsce i spowodowało powrót w obręb naszego państwa terenów Galicji i części Wołynia. Była to niestety zwycięstwo pyrrusowe. Cena jaką trzeba było wkrótce zapłacić, za utrzymanie kresów wschodnich przy Rzeczpospolitej była duża i z latami coraz wyższa, a płacili ją przede wszystkim żyjący tam Polacy. Mimo wysiłków, z upływem lat słabnące państwo coraz gorzej chroniło ich przed narastającym naciskiem i terrorem ze strony nacjonalistycznych ugrupowań ukraińskich. Wydaje się, że strona polska nie doceniała przeciwnika, ufna w możliwość zaskarbienia sobie  lojalności Ukraińców drogą ustępstw i porozumień.

Od lat szukamy odpowiedzi, dlaczego udało się skrajnym ukraińskim nacjonalistom, wywodzącym się z warstw inteligencji i kleru greckokatolickiego i porwać swymi ideami ukraińskich chłopów i przy ich pomocy zrealizować wobec zamieszkujących kresy Polaków najokrutniejszy, eksterminacyjny scenariusz. Czy rzeczywiście państwo polskie było w tym krótkim, dwudziestoletnim okresie, aż tak złym suwerenem i gospodarzem, że jego obywateli spotkała taka odpłata jak narastające zamachy i sabotaż realizowany niemal od początku naszej odrodzonej państwowości i masowy mord na w czasie II wojny światowej?

Należy przyznać, że wszystkie szanse stworzone dla obywateli  przez odrodzone państwo polskie wykorzystali tak naprawdę Ukraińcy. Wystarczy przyjrzeć się jak wiele udało im się osiągnąć w okresie nazywanym przez nich „niewolą”, „okresem prześladowań i ucisku” czy „okupacją polską”:

 

1.                          Stworzyli ze swojego społeczeństwa karną i zdyscyplinowaną zbiorowość pomimo wszystkich dzielących poglądów politycznych i światopoglądowych,

2.                           Pozyskali dla idei ukraińskiej całkowicie ludność Małopolski Wschodniej, opanowali Huculszczyznę, dużą część ludności Wołynia i Łemkowszczyznę wiążąc te terytoria z ruchem ukraińskim,

3.                          W dziedzinie społeczno-gospodarczej rozbudowali potężny ruch spółdzielczy i skupili wokół niego szerokie masy swojego społeczeństwa, dając mu silne podstawy finansowe, założyli własne banki, ubezpieczalnie, przedsiębiorstwa, radykalnie wzmocnili swój stan posiadania w miastach i uświadomili narodowo swój dotychczas nieliczny miejski proletariat,

4.                          W dziedzinie kultury rozbudowali sieć prywatnego szkolnictwa, wykształcili w polskich szkołach średnich i uczelniach silne kadry własnej inteligencji, prowadzili ożywione życie naukowe, teatralne, muzyczne i kulturalno-oświatowe, zwiększyli kilkakrotnie nakłady swojej prasy i podnieśli jej jakość, pokryli siecią swoich organizacji społecznych wszystkie miasta, miasteczka i wsie i skupili w nich o wiele większy procent swojego społeczeństwa (9%) aniżeli Polacy(tylko 2%),

5.                          Cerkiew unicką, jeszcze w XIX wieku niemal polską uczynili narodową i wprzęgli w antypolską działalność polityczną i propagandową,

6.                          Mieli swoja reprezentacje parlamentarną i kształcili swoje kadry w pracy państwowej,

7.                          Rozwinęli bardzo liczne własne organizacje, towarzystwa, związki,

8.                          Wykorzystali dla swoich celów wszelkie koncesje ze strony władz  (szczególnie na Wołyniu),

9.                          Przejęli dzięki parcelacjom prowadzonym przez państwo ogromne areały  własności ziemskich, które wcześniej były w rękach polskich,

10.                       Występowali bez przeszkód na forach międzynarodowych i to często przeciw państwu polskiemu,

11.                       Nawiązali kontakty i korzystali z pomocy finansowej i szkoleniowej-wojskowej Niemiec i Rosji w celu unicestwienia państwa polskiego i przejęcia jego ziem wschodnich.

Widać z tego jak głoszone przez nacjonalistów ukraińskich hasło „wielkiej krzywdy” doznawanej  od polskiego państwa nijak miało się do stanu faktycznego. Tym samym nie było realnych podstaw do prowadzenia przeciwko Rzeczpospolitej swoistej wojny podjazdowej przez organizacje  terrorystyczne.

Politykę narodowościową prowadziły w naszym kraju dwa ośrodki - sejm i Oddział II Ministerstwa Spraw Wojskowych. Wyższe sfery wojskowe, które grupowały się przy osobie Józefa Piłsudskiego były zwolennikami jego koncepcji federacyjnej i prometejskiej. Od początku ustosunkowane były do sprawy ukraińskiej bardzo przychylnie. Liczono, że współpraca wojskowa i agenturalna z Ukraińcami zapewni Polsce skuteczne szachowanie sowieckiej Rosji. Gdy tylko umilkł zgiełk wojenny, nasze władze przystąpiły do formułowania różnych kolejnych teorii, które miały skutecznie rozwiązać problem mniejszości ukraińskiej, który mimo dobrych chęci objawiły się z całą mocą. Cały katalog polskich błędów w polityce mniejszościowej znajdziemy też w opracowaniu Józefa Zielińskiego[28]. Autor opracowania wymienia cały szereg błędnych posunięć kolejnych polskich rządów okresu międzywojennego i mitów pokutujących w tej kwestii.

Jedna z teorii głosiła, że całe zło zawarte w ukraińskiej ideologii leżało w działaniach buntowniczej inteligencji ukraińskiej, a że z ludem ukraińskim można się łatwo dogadać, jeśli tylko inteligenci by nie przeszkadzali. Ta teoria głęboko zapadła w polskie umysły. W myśl też tej teorii gabinet premiera Juliana Ignacego Nowaka, liberała i demokraty popierał w sejmie w 1922 r. ukraińską grupę „Chliborobów” pod przewodnictwem ks. Ilkowa i Krawczyszyna oraz finansował czasopismo „Selanyn”[29].

 Warto też wspomnieć o teorii dwu ministrów z pierwszego gabinetu Józefa Piłsudskiego, Aleksandra Mesztowicza i Karola Niezabytowskiego, że Ukraińców i Białorusinów w Polsce w ogóle nie ma, a są tylko Rusini. 

 Z kolei Tadeusz Hołówko[30], poseł i naczelnik Wydziału Wschodniego w MSZ, zwolennik koncepcji federacyjnej, autor teorii, że autonomia w Galicji będzie pomostem pomiędzy Polską i Ukrainą, głosił, że powstanie samodzielnej Ukrainy nad Dnieprem powinno być przez Polskę popierane z całej siły, bo wówczas tam skieruje się w celu budowy ukraińskiego państwa energia mas ukraińskiej inteligencji z Małopolski, Polesia i Wołynia, sprawiające aktualnie Polakom tyle kłopotu. Teza ta była abstrakcyjna, krótkowzroczna i szalenie szkodliwa. Miała za to duże poparcie w Polsce, co gorsza bardzo poważne konsekwencje. Między innymi teza ta leżała u podstaw decyzji państwowych dotyczących masowego szkolenia wojskowego tysięcy ukraińskiej młodzieży w organizacjach wojskowych i paramilitarnych do walki z Rosją o Zadnieprze[31]. Jakiż to był błąd! Owe szkolenia przydały się jedynie nacjonalistom z UWO, OUN, a w czasie wojny UPA w wyniszczaniu Polaków na terenach, przed Zbruczem przed i w czasie II wojny światowej.

Kolejną tezę głosił z trybuny sejmowej minister Bronisław Pieracki, zresztą też przyjaciel Ukraińców zamordowany przez nacjonalistów ukraińskich. Twierdził on, że zagadnienie mniejszościowe w Polsce nie jest sprawą polityki, ale bezpieczeństwa i że zapewnienie bezpieczeństwa w państwie problem ten rozwiąże automatycznie.

Była też „propaństwowa” teoria Walerego Sławka i Felicjana Sławoja-Składkowskiego propagująca absolutną równość wszystkich obywateli, bez jakichkolwiek specjalnych przywilejów dla mniejszości. Ukraińcy przyjęli ją niechętnie, bo nie przewidywała dla nich większych  przywilejów niż dla Polaków. Z kolei Marian Zyndram Kościałkowski wszystkie żądania ukraińskie sformułowane  wiosną 1935 zawarte w kilkunastu memoriałach uznał za słuszne. On też stał się  promotorem  polsko- ukraińskiego zbliżenia.

 Jednym z pomysłów władz na rozwiązanie narastającego problemu ukraińskiego było zastosowanie starej zasady „divide et impera”, czyli próba rozczłonkowania tego narodu na mniejsze grupy: Rusinów, Łemków, Hucułów, tworzenia jak najliczniejszej liczby „tutejszych”, podtrzymywanie stronników moskalofilów, czy wreszcie zakładanie kół szlachty zagrodowej. I te próby władz idące w kierunku dezintegracji regionalnej ludności rusko-ukraińskiej okazały się jednak bezskuteczne, bo towarzyszyła im już silna kontrakcja i  konsolidacja ze strony ukraińskich ugrupowań nacjonalistycznych. Akcje „Proświty”, „Ridnej Chaty”, „Ridnej Szkoły” zrobiły wszystko by te przedsięwzięcia władz sparaliżować, nawet stosując metody zastraszania opornych. Decyzje dotyczące prowadzenia akcji uświadamiania narodowego na tych terenach uchwalono na walnym zjeździe „Ridnej Szkoły” 25 grudnia 1936 roku we Lwowie. Na tereny określone jako „zagrożone” wysyłano studentów i działaczy, organizowano akcje zakładania bibliotek i wysyłania do nich na masową skalę ukraińskich książek uświadamiających narodowo, podjęto szkolenia Ukraińców z władz lokalnych i kościelnych.

Wszystkie te przedsięwzięcia strony polskiej okazały się niepowodzeniem. Ukraińcy nie chcieli porzucać drogi antypaństwowej i ich ostateczną odpowiedzią stało się masowe zaangażowanie w realizację programu OUN. 

Nie wolno zapominać, że Polska w stosunku do swoich mniejszości, a szczególnie ukraińskiej nie miała wolnej ręki. Poczyniła zobowiązania mniejszościowe wobec państw Ententy 28 VI 1919 r., bo od tego zależała w wielkiej mierze sprawa wskrzeszenia niepodległej Polski. Kiedy ważyły się losy Polski w wojnie bolszewickiej, ówczesny premier polski Władysław Grabski zgodził się również 10 VII 1920 na arbitraż Rady Ambasadorów w sprawach w sprawach mniejszości narodowych w Polsce. Było to ustępstwo wymuszone. Potwierdzone przy zawieraniu traktatu w Rydze 18 marca 1921 roku. Dalej wiązała nam ręce ustawa o wojewódzkiej autonomii trzech wschodnio- małopolskich województw z dnia 26 IX 1922 przyjęta była dla ułatwienia polskiej polityce zagranicznych starań o załatwienie wschodnich granic Polski. Należy jednak pamiętać, że postanowienia Rady Ambasadorów z 15 marca 1923 roku nic nie mówiły o autonomii terytorialnej na ziemiach Galicji wschodniej. Wszystkie te zagraniczne nadzory i kontrole ustały dopiero w roku 1934 kiedy (13 IX) minister J. Beck na forum Ligi Narodów wypowiedział traktat o mniejszościach.

Wspomniane ograniczenia były drastyczne, suwerenność Polski bardzo uszczuplona, a narzucony traktat miał charakter jednostronnego zobowiązania tj. w zamian nie zabezpieczał w jakikolwiek sposób prawa mniejszości polskiej poza granicami kraju. Zobowiązywał za to Polskę w stosunku do mniejszości do całkowitej ochrony życia, wolności, tolerancji, religijnej, prawa do obywatelstwa, zapewnienia praw cywilnych i politycznych, własnego szkolnictwa, zakładów religijnych, dobroczynnych i społecznych, używania języka ukraińskiego, praw do udziału w funduszach publicznych itd.. Strony ukraińskiej nie zobowiązywano do niczego- nawet do najelementarniejszej lojalności- mieli być tylko biorcami. Ponadto nasza polityka mniejszościowa miała być poddana „gwarancjom” Ligi Narodów.

W takiej sytuacji naprawdę trudno było mówić o jakiejkolwiek skutecznej unifikacji państwa, nie mówiąc już o asymilacji mniejszości czy osób narodowościowo  niezdecydowanych. Wiele wskazuje na to, że koncertowi zwycięskich mocarstw chodziło o celowe osłabianie pozycji  naszego państwa. Mimo ograniczeń i okoliczności wynikających z ostatecznego wypowiedzenia traktatu mniejszościowego przez polskie władze,  przepisy mniejszościowe w Polsce należały do  wybuchu wojny do najliberalniejszych w Europie[32].

Obok ustaw zasadniczych negocjacje ze stroną ukraińską władze polskie prowadziły, lub starały się prowadzić cały czas[33].

Pierwsze kontakty nawiązał w roku 1921 r. z polecenia ówczesnego ministra spraw zagranicznych Skirmunta, urzędnik MSZ Stanisław Łoś[34]. Zwrócił się on do ukraińskich czynników oficjalnych o umożliwienie mu rozmów z reprezentantami przebywającego na emigracji w Wiedniu rządu byłej Zachodniej Ukraińskiej Republiki. Strona polska oczekiwała od Ukraińców rezygnacji z ich pozwu złożonego przeciw Polsce na forum Ligi  Narodów i uznania polskiej państwowości. Miał to być warunek przystąpienia  do negocjacji w sprawie  autonomii  Małopolski wschodniej. Ukraińcy uznali te propozycje za upokorzenie i do rozmów nie przystąpili. Niedługo potem w roku 1922 premier  Władysław Sikorski  nawiązał kontakt z Ukraińcami za pośrednictwem ukraińskiego działacza z Chełmszczyzny Antoniego Wasylczuka[35]. Ukraińcy wywodzący się z Małopolski Wschodniej, którzy w swej walce na forum międzynarodowym opierali się na 91 artykule układu w St. Germain (o przekazaniu suwerennych praw do krajów b. Austrii państwom Ententy) zbojkotowali wybory w r. 1922, uważając je za bezprawne. Wzięła w nich udział jedynie grupa „Chliborobów”, która osiągnęła pięć mandatów.

Przy prezydium Rady Ministrów istniał Komitet Trzech dla Spraw Mniejszości Narodowych. Jego skład często się zmieniał, a sami członkowie mieli jedynie głos doradczy. Były to jednak nazwiska wielkie i dotyczyły znanych  „ukrainofilów” jak: Leon Wasilewski , Stanisław Tugutt, Stanisław Grabski , Aleksander Zwierzyński, czy Tadeusz Hołówko. Po przewrocie majowym komitet rozwiązano, a sprawy mniejszościowe przeniesiono do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie stworzono odrębny wydział dla spraw mniejszości narodowych w departamencie politycznym. Pierwszy minister spraw wewnętrznych po przewrocie majowym, gen. Kazimierz Młodzianowski powołał kolejny komitet, który miał zająć się rozwiązywaniem problemów mniejszościowych, ale jego następca gen. Felicjan Sławoj- Składkowski nie przejawiał zainteresowania polityką wobec mniejszości, więc sprawa znowu utknęła. Z czasem sprawami mniejszościowymi zajął się Wydziału ds. Mniejszości MSW, na którego czele stał Henryk Sucharek wywodzący się z  Oddziału II Sztabu Głównego MSWojsk. Jego następca Henryk Kawecki nie interesował się specjalnie sprawami narodowościowymi, a tuż przed wybuchem wojny dyrektorem politycznym departamentu został Wacław Żykowski.

Kolejne rządy starały się negocjować z przedstawicielami ukraińskimi. Np. w roku 1927  prowadził rozmowy Włodzimierz Saczyński, w 1930 roku Michał Haruszczyński. Na próżno - w roku 1930 antypolska ukraińska akcja terrorystycznej w Małopolsce wschodniej przybrała  takie rozmiary, że po raz pierwszy rząd Walerego Sławka ze Sławojem- Składkowskim jako Ministrem Spraw Wojskowych,  zmuszony był sięgnąć do ostrych środków represyjnych względem ludności ukraińskiej. Doszło do aresztowań, represji, chłosty  dokonywanej przez oddziały wojskowe, uwięzienia 30 dawnych parlamentarzystów ukraińskich. Mimo, że za akcją stało terrorystyczne UWO-OUN niepokojące było to, że prawie wszyscy Ukraińcy sympatyzowali z terrorystami, ukrywali zamachowców i podpalaczy. Całość polskiej akcji, niestety w istniejącej sytuacji koniecznej, każde posunięcie i błąd były śledzone przez polityków ukraińskich i hałaśliwie eksponowanie na forach międzynarodowych- szczególnie na forum Ligi Narodów. Szczególną aktywność wykazywała ukraińska posłanka Milena Rudnicka- Łysiakowa, która ściągała do Polski, kontrolne delegacje i oszkalowała Polskę w całej Europie, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Mimo tych propagandowych wysiłków, strona Polska w arbitrażu wygrała przedstawiając odpowiednie dowody. Najpoważniejszym osiągnięciem na polu porozumienia polsko- ukraińskiego było przystąpienie do akcji „normalizacji”. Ojcem tego pomysłu był Bronisław Pieracki ,przyjaciel Ukraińców- który wkrótce został zabity przez OUN. Do rozmów doszło po zabójstwie Pierackiego, kiedy po kilkudniowym urzędowaniu prof. Leona Kozłowskiego ministrem spraw wewnętrznych został Marian Zyndram- Kościałkowski. Poprzedziła je zaś ze strony ukraińskiej przemowa prezesa ukraińskiej reprezentacji parlamentarnej dra Dymytra Lewickiego w lutym 1935 r., w której wskazał on na możliwości załagodzenia historycznego konfliktu między obu narodami. Niewątpliwie ustępliwość ukraińska była wynikiem obaw o konsekwencje zamachu dla tej mniejszości. Ukraińcy określili swe oczekiwania wobec Polaków na piśmie, w 18 memoriałach. Wtedy jednak rozpisano były nowe wybory i stopniowo normalizacja stawała się historią.

Niewątpliwie jedna z głównych przyczyn negatywnego ustosunkowania się zarówno szowinistów ukraińskich, jak i umiarkowanych i liberalnie usposobionych do państwa polskiego Rusinów- Ukraińców była wiara w jego nietrwałość, podsycana z zewnątrz - z Niemiec i Kanady. Wrogowie Polski nie skąpili pieniędzy na działalność antypolską, stale płacili i szkolili setki  wywiadowców, dywersantów...

W pierwszych latach Rzeczypospolitej starano się adaptować do nowych warunków stan z okresu zaborów. Pod naciskiem umów międzynarodowych Polska musiała wydać ustawę regulującą samorząd terytorialny, dającą dużą przewagę żywiołowi ukraińskiemu, za to zarządzenia wzmacniające polski stan posiadania na tych terenach szły opornie i były nieskoordynowane. Powodzenie osiągnięto głównie w miastach w których zresztą Polacy byli z reguły w większości. Za to akcja osadnicza i parcelacja majątków ziemskich prowadzona była niestarannie i bez wyobraźni. Właśnie ta kwestia zaważyła wyjątkowo fatalnie na przyszłości. Próba wprowadzania jakichkolwiek reform w tej mierze kończyła się z reguły protestami i szantażowaniem Polski przez Ukraińców na forum Ligi Narodów.

Niekonsekwentna okazała się też reforma szkolnictwa na kresach. Po stronie zysków zaliczyć można jedynie uchwalenie po roku 1923, kiedy gremia międzynarodowe uznały przynależności Galicji do Polski ustawy językowej. Ale nawet ona w konfrontacji z rzeczywistością życia w województwach kresowych często okazywała się fikcją.

Wybitnie niekorzystny dla strony polskiej okazał się też konkordat z Rzymem z roku 1925, który regulował stosunek cerkwi grecko-katolickiej do państwa. Konkordat ten  dał cerkwi grecko-katolickiej, ukraińskiemu kościołowi narodowemu pełna niezależność i finanse, które skutecznie wykorzystywał w walce z państwem polskim i rozbudzaniem nacjonalizmu.

Duże zmiany przechodziło też polskie społeczeństwo. Bardziej aktywne jednostki migrowały na zachód – głównie do Warszawy w poszukiwaniu lepszej pracy i awansów. Zmalała aktywność społeczna Polaków, kiedy strona ukraińska po ciosach i zawodach, które dotknęły je w latach 1918-23 rzuciła się  do odbudowy swojego życia narodowego.

Pierwsze lata po odzyskaniu niepodległości nie zostały należycie wykorzystane przez Polskę na uregulowanie swego władztwa na kresami.

Znacząca część społeczeństwa polskiego pokładała nadzieje na skuteczne rozwiązanie problemów narodowościowych przez ekipę, która doszła do władzy w wyniku przewrotu majowego w roku 1926. Liczono, że obóz sanacyjny udźwignie to zagadnienie. Stało się jednak inaczej.

Czas pokazał, że podstawowym zadaniem jakie starał się realizować obóz sanacyjny było samo utrzymanie się przy władzy i silna walka z opozycją. Prowadzono ją także na terenach narodowościowo mieszanych, gdzie jedność Polaków była rzeczą najbardziej pożądaną. Z hasła wzmacniania polskiego stanu posiadania przez lata pokpiwano sobie i lekceważono je jako objaw tzw. „endeckiego” szowinizmu. Polski nacjonalizm przedstawiciele władz tępili na równi z ukraińskim, z tym wyjątkiem, że z nacjonalistami ukraińskim robiono od czasu do czasu ugody. Dochodziło  więc do takich paradoksów, że posłowie endeccy, czy ludowi trafiali do obozu w Berezie, czy innych więzień na równi z nacjonalistami ukraińskimi występującymi z bronią w ręku przeciw polskiej władzy i administracji. Kresowa wieś polska, zagrożona wynarodowieniem, pozostawała bez dostatecznej opieki ze strony państwa, a na dodatek była terroryzowana przez ukraiński podziemny ruch nacjonalistyczny. Ziemia będąca wcześniej w polskim posiadaniu w drodze tzw. dzikiej parcelacji przechodziła coraz częściej w ukraińskie ręce. Równocześnie ogromne sumy kierowano na „eksperyment wołyński czy „akcję huculską”. Dopiero przed samym wybuchem wojny przyszło i to głownie ze sfer wojskowych pewne otrzeźwienie. Zaczęto liczyć się z opinią kresowych Polaków, podjęto nieśmiałe próby pomocy dla osadników, przypomniano sobie, że nie tylko „narodne domy”, ale i polskie „domy ludowe” powinny powstawać na kresach. Podobnie jak polskie kościoły i szkoły- bo wiele polskich dzieci polskich szkół, gdzie mogły uczyć się ojczystego języka nie miało. Zaczęto wspierać więdnącą polską spółdzielczość i rzemiosło. Generalnie jednak politykę narodowościową ekipy pomajowej charakteryzowała chwiejność i brak konsekwencji. Władze na kresach balansowały między koncesjami i represjami. Co gorsza, od tego kto był wojewodą, lub starostą  zależało, jaką politykę realizowano na jego terenie.  Jedni chcieli pozyskiwać sobie Ukraińców koncesjami i subwencjami, inni  realizowali politykę „silnej ręki”. Przykładowo starosta w Nadwórnej  angażował się  w kreowanie „narodu hucułów” i sam paradował w stroju huculskim, starosta w Horodence  starając się przypodobać Ukraińcom okazywał żywiołową niechęć do polskich organizacji oświatowych, z kolei starosta w Tarnopolu uznawany był przez Ukraińców za „ukrainożera”. Całkiem specyficzna była za to polityka ekipy sanacyjnej prowadzona na Wołyniu. Tam wojewoda Henryk Józewski postanowił wyhodować ugodowych Ukraińców… Kolejnym grzechem naszej polityki narodowościowej rażąca była dysproporcja pomiędzy obowiązującymi prawami a ich praktycznym zastosowaniem przez lokalne władze. Dlatego władze polskie notowały tak wiele niepowodzeń w polityce narodowościowej. Na ukraińską nienawiść i terror odpowiadano typowo szlachecką pogardą a ukraiński maksymalizm narodowo-państwowy usprawiedliwiano częstym obrażaniem godności i dumy narodowej Ukraińców przez Polaków. Ignorowano symptomy, a gdy dochodziło do ekscesów i aktów terroru proszono o interwencje władze, policję czy wojsko. Tymczasem represje stosowane wobec Ukraińców dopuszczających się przestępstw napędzały jedynie nacjonalistyczną propagandę, która żywiła się „ukraińską krzywdą i męczeństwem”. Nacjonalistom ukraińskim udało się przy tym skutecznie narzucić Europie obraz polskiego ucisku, co skutecznie odwracało jej uwagę od biologicznej eksterminacji ludności dokonywanej przez komunistów na Sowieckiej Ukrainie.

Nadzieje, że w takiej sytuacji  polskość na terenach mieszanych wzrośnie okazała się utopią. Polacy na wsi, pozbawieni wsparcia ze strony państwa silnie się ukrainizowali. W miastach polonizacja postępowała bardzo słabo, a towarzyszył  temu tłumnie kupcy i rzemieślnicy ukraińscy, którym udało się wygrać (głównie dzięki sprawnie działającej i wspomaganej przez nasze państwo spółdzielczości) rywalizację z ludnością żydowską. Ukraińcy rozpoczęli też swoją ekspansję w dziedzinie wolnych zawodów.

Warto zacytować tu fragment artykułu Stanisława Łosia z roku 1938, czyli stanowiącego pewna klamrę dorobku wzajemnych stosunków w międzywojniu, ale i zawierającego postulaty na przyszłość, której już na kresach nie było:

 „...Nie głosiłem też nigdy i nie głoszę, że obowiązkiem naszym polskim jest z góry i bezwarunkowo obiecywać, a nawet narzucać narodowi ukraińskiemu naszą pomoc przy budowaniu państwa. Narody w swoich stosunkach między sobą mogą się kierować jedynie swym własnym interesem, a przyjaźnie ich mogą i powinny polegać na wymianie namacalnych usług. Kładę nacisk na słowo wymiana. Rzeczą Ukraińców będzie tedy - gdy dojdą do przekonania, że zaistniały warunki sprzyjające budowie państwa ukraińskiego-zastanowić się nad tym, czy i w jakich rozmiarach potrzebna im jest przy tym pomoc polska. Polski zaś rzeczą będzie wtedy zastanowić się nad zagadnieniem, czy interesy polskie i ukraińskie są na tyle zbieżne, a przynajmniej równolegle, by usprawiedliwiały udzielenie pomocy. Stawianie zagadnienia na innej płaszczyźnie, to obiecywanie Ukraińcom gruszek na wierzbie, która to obietnica rzadko kiedy wywołuje wybuchy wdzięczności....Wierzę mocno, że nie ma problemu, którego by w końcu nie rozwiązała polityka twórcza, umiejąca wyzyskać czynnik czasu i oparta o odpowiednią znajomość ludzkiej natury. Ukraińcy haliccy nie są ani supernarodem, ani subnarodem. Są po prostu narodem, a jako taki podlegają wszystkim prawom dziejowym....Zajmując się od kilkunastu lat  teoretycznie, a czasem praktycznie, polityką tzw. mniejszościową doszedłem do przekonania, że jednym w najważniejszych czynników mogących Polsce w chwili próby, która kiedyś przyjść musi, zapewnić należytą zwartość oraz możność przejścia od postawy czysto defensywnej, prowadzącej zawsze w ostatecznym wyniku do klęski, do postawy ofensywnej, oddającej w polskie ręce inicjatywę w kształtowaniu Europy Południowo -Wsch., to nie co innego, tylko właściwa polityka narodowościowa.Za właściwą politykę narodowościową zaś uważam taką, która u niepolskich narodów Rzeczypospolitej umożliwi wytworzenie się przekonania, że przynależność do Polski i oparcie się o nią- jest jeżeli nie najlepszą ze wszystkich dostępnych możliwości, to przynajmniej najmniej złą…

1. Państwo w którym żyje w zwartej masie więcej niż jedna narodowość, musi wyciągnąć praktyczne, polityczne konsekwencje ze swej narodowościowej struktury.

2. O ile zatem żyjące w jego obrębie narodowości nie dążą do szybkiego zlania się w jeden naród nadrzędny, musi państwo wielonarodowe- we własnym interesie- dążąc do zorganizowania w określonych przez siebie ramach życia każdej z poszczególnych narodowości tak by a) płaszczyzna tarcia między nimi była jak najmniejsza b) by jak najmniejszy zasób sił i państwa i przodującego w państwie narodu marnował się na neutralizowanie dążeń innych żyjących na terenie państwa narodowości oraz c) by związek tych narodowości z państwem miał możliwie najbardziej charakter organiczny, nie zaś czysto mechaniczny. Nie należy, jednym słowem, stwarzać podłoża korzystnego dla powstawania dążności odśrodkowych.

2.    Państwo wielonarodowe musi u wszystkich narodowości żyjących w jego granicach budzić świadomość interesów, jakie je z państwem łączą, a to przez umożliwienie im rozwoju i stworzenie stanu posiadania, za którym byłyby odpowiedzialne i którego utraty lub zmniejszenia musiałyby się we własnym interesie lękać...

3.    Państwo, które by przeszkadzało w gospodarczej  pracy znacznemu odłamowi własnych obywateli, popełniałoby bardzo poważny błąd. Ubożenie bowiem powyższego odłamu mieszkańców państwa uboży pośrednio całą ludzkość, która przecież stanowi jeden organizm gospodarczy.

Odnosi się to również, a może przede wszystkim do gospodarczego życia społeczności ukraińskiej. Gospodarcza walka polsko-ukraińska na południowym wschodzie polega bowiem na szkodliwym nieporozumieniu. Ani Polacy, ani Ukraińcy nie są w dziedzinie ekonomicznej gospodarzami tej krainy. Łączny udział- powtarzam łączny- obu słowiańskich narodowości w obrocie gospodarczym dzielnicy zaledwie osiąga 23%, z czego na Ukraińców przypada ok.8%, na Polaków ok. 15%. Reszta tj. 80%, to udział żydowski. Gospodarcza walka polsko-ukraińska, to walka dwu społeczności żebraczych szkodliwa podwójnie:

1)    dlatego, że społeczności których uwaga jest to walka o miedziaki,

2)    dlatego, że społeczności których uwaga jest zwrócona nie na wytwarzanie dóbr, lecz jedynie na wzajemne wyszarpywanie sobie tzw. stanu posiadania, będą zawsze społecznościami nędzarzy...Do bogacenia jest jeszcze Polakom i Ukraińcom bardzo daleko. Na razie można mówić w najlepszym wypadku o wysiłkach zmierzających do deproletaryzacji słowiańskiego żywiołu na południowym wschodzie...

Rzeczypospolita jako taka, z narodowościowej waśni szkodę tylko ponieść może. Bo ojczyzna nasza- wspólna od wieków wszystkim ludziom żyjącym między wschodnią granicą etnograficzną niemiecką, a zachodnią granicą etnograficzną rosyjską i niegdyś wspólnym ich wysiłkiem zbudowana, może stać się wielką i ostać się pomiędzy dwoma kolosami, jeżeli w wieku XX-tym uczyni to samo, czego umiała raz- niestety przez dwa stulecia tylko dokonać... tj. znaleźć politykę umożliwiającą zgodne współżycie i współpracę samodzielnych, autonomicznych narodów, wyznań i obrządków, świadomych wprawdzie swej wzajemnej względem siebie odrębności, ale świadomych także, że puszczone samopas i zdane na własne siły zginą marnie zmielone na proszek pod ciężarem sąsiednich kolosów. Nauka historii od czasów Chmielnicczyzny po traktat ryski jest chyba dość wymownym i broń nas Boże od jej powtórzenia[36].

Faktyczny udział Ukraińców w życiu społecznym Polski.

Ataki historyków ukraińskich na polską politykę narodowościową dotyczą przede wszystkim lat 30- tych. Jest to o tyle zastanawiające, że właśnie od zamachu stanu Piłsudskiego nastąpił dość  gwałtowny zwrot urzędowej polityki polskiej w kierunku liberalizacji podejścia do „ukrainizmu”. Przystąpiono do realizacji polityki „ugodowej”. Rząd nasz wyraził zgodę na powrót z zagranicy do kraju ideowych przywódców i  „bojowców” ukraińskich. Wrócili oni niestety wzmocnieni nowymi członkami, wyszkolonym w Pradze i  przez Niemców w Berlinie, i to  wtedy, kiedy trwała bezpardonowa niemiecko- polska wojna gospodarcza. Miało to swoje poważne negatywne konsekwencje. Na tym jednak nie koniec. Dopuszczono nowo przybyłych Ukraińców do pracy na  polskich uniwersytetach, do gimnazjów, urzędów państwowych, samorządowych. Nawet dawni komendanci obozów koncentracyjnych dla Polaków (Kołomyja, Stanisławów), otrzymywali stanowiska starostów, inspektorów szkolnych, urzędników wojewódzkich. Zajęli oni miejsca ludowców (np. z grupy Piasta, czy narodowców. Jednym ze sposobów „zjednywania” ich (a w zasadzie premiowania),  rząd przystąpił do wypłacania inwalidzkich pensji inwalidom z walk przeciw Polsce w r. 1918-1919. Warto też przypomnieć, że straszne zbrodnie dokonane na Polskich mieszkańcach Galicji u schyłku I wojny światowej nigdy nie zostały rozliczone, a zbrodnie ukarane[37]. Na konsekwencje tak liberalnej polityki nie trzeba było długo czekać. Wstrząsający dokument na ten temat odnalazła autorka w zbiorach archiwum Straży Granicznej w Szczecinie[38]. Wśród Meldunków Sytuacyjnych Małopolskiego Inspektoratu Okręgowego Straży Granicznej za rok 1932 znajduje się obszerny  dokument wywiadowczy zatytułowany Osoby narodowości ukraińskiej zamieszkałe na terenie Małopolskiego Inspektoratu Okręgowego których działalność nosi cechy akcji antypaństwowej [39],. We wstępie czytamy : „Działalność tych osób jest tem szkodliwsza, dla państwa, że zajmując stanowiska w służbie państwowej, samorządowej, względnie inne samodzielne, posiadają duże wpływy na swe otoczenie i osoby stykające się z niemi i wpływy te wykorzystują dla akcji politycznej wrogiej państwu polskiemu. Stan ten zaznacza się szczególnie w szkolnictwie powszechnym. Kierownictwo tych szkół spoczywa w wielu wypadkach w rękach nauczycieli narodowości rusińskiej, który pracując w kierunku zukrainizowania młodzieży szkolnej w czem wspomagani są silnie przez wykładowców religii- księży grecko-katolickich. Jeśli się przy tem zważy, że zarówno ksiądz jak i nauczyciel są jedynymi inteligentami na wsi, oraz, że jako tacy wywierają przeważnie duży wpływ na ludność- stanie się zrozumiałym, że ukraiński ruch separatystyczny posiada możliwość swobodnego i nieskrępowanego rozwoju. Nauczycielstwo polskie podporządkowane kierownikowi narodowości ukraińskiej ma prac społeczną w duchu państwowym utrudnioną albo wręcz niemożliwą. Na podkreślenie zasługuje również działalność antypaństwowa osób pobierających emerytury i renty ze skarbu państwa. Osoby te o ile tylko potrafią się w swej działalności należycie zakonspirować i nadać jej formy legalności, mogą kontynuować wrogą państwu działalność bez przeszkód. Wywiera to demoralizujący wpływ na ludność zwłaszcza lojalną dla państwa, która nie może znaleźć odpowiedzi na pytanie- dlaczego wywrotowiec działający na szkodę państwa jest przez to państwo utrzymywany...”[40]. Dalej idą dziesiątki nazwisk – uszeregowanych powiatami. Są tam przede wszystkim księża grekokatoliccy (głównie proboszcze, nagminnie byli oficerowie ukraińskiej armii), dalej nauczyciele (często dyrektorzy szkół, pracownicy kuratoriów i to na eksponowanych stanowiskach) wójtowie, burmistrzowie, starostowie miast, urzędnicy magistratów i starostw, sędziowie, adwokaci, posłowie, urzędnicy na kolei, w nadleśnictwach, na pocztach, przodownicy policji państwowej..., co gorsza większość z nich była członkami lub czynnymi sympatykami OUN- organizacji terrorystycznej prawem zakazanej. Ich czyny i postępki są szokujące[41]. Niestety widok pobierającego w biednej Polsce 400 złotych emerytury od państwa emerytowanego inżyniera lasów z Sambora, a równocześnie byłego oficera ukr. Armii walczącego z Polakami w 1918-19 roku, który nie ukrywa nadal skrajnej wrogości do Polski i prowadzi antypolską działalność mogła szokować!

W Polsce w 20- leciu międzywojennym funkcjonowało wiele ukraińskich organizacji gospodarczych, finansowanych przez rząd,  równocześnie o wyraźnym nastawieniu antypolskim. Były to organizacje : „Masłosojuz”, „Centrosojuz”, „Narodna Torhiwla”, „Zołotyj Kołos”, „Narodna Hostynycia”. Obok tych gospodarczych działały liczne organizacje polityczne i wojskowe – legalne i nielegalne. Oto niektóre z nich:

 Legalne :

  UNDO (Ukraińskie Nacjonalne Demokratyczne Objednannja), powstała w r. 1935; organizacja ta miała swych przedstawicieli w polskim sejmie. Znana była ze swoich wystąpień na terenie sejmu o wyraźnym charakterze antypolskim, tolerancyjnie zresztą przyjmowanych przez posłów O.Z.N. W r. 1939 oficjalnie żądali w sejmie autonomii. Przewodniczącym tej organizacji był Wasyl Mudryj, któremu rządy sanacyjne ofiarowały urząd wicemarszałka sejmu polskiego.

 FNJ  (Front Nacjonałnoji Jednosty), powstały w r. 1933 założycielem jej i kierownikiem był Dmytro Palijew.

 U.K.N.P.(Ukraińska Katołyćka Narodnia Partia) od r. 1932 występuje jako (Ukraińska   Narodniu Obnowu)- U.N.O., miała charakter klerykalny, przewodził tej grupie stanisławowski ordynariusz grecko-katolicki. biskup Chomyszyn.

 USRP (Ukraińska Socijal - Radykalna Partia) powstała w r. 1890 w Galicji, przewodniczącym był Dr. Iwan Makuch.

 USDP (Ukraińska Socijal- Demokratyczna Partia)

 UWO  (Ukraińskie Wołyńskie Objednannja), organizacja założona w r. 1927 przez Józewskiego wojewodę wołyńskiego, mającą na celu zaskarbienie sobie przychylności ludności Wołynia i cerkwi prawosławnej, a tak  naprawdę ich ukrainizację.

 UNKR (Ukraiński Narodowy Kozacki Ruch), powstały w r. 1933 również pod patronem Józewskiego; Organizacja ta prowadziła politykę wybitnie antypolską i akcje zastraszania ludności polskiej na Wołyniu w czasie urzędowania tego wojewody.

 DKO (Drużyna Kniahini Olhy) organizacja polityczna kobiet ukraińskich. Założycielkami były     Milena Rudnyćka i Ołena Szeparowicz.

 „Łuh”  - Organizacja legalna sportowo -pożarnicza w rzeczywistości , służyła dla szkolenia młodych ludzi przeznaczonych do szeregów nielegalnego OUN.

  „Sokił” - Młodzieżowa organizacja sportowa szybko opanowana przez bojówki UWO-OUN.                         

 Nielegalne :

  KPZU  (Komunistyczna Partia Zachidnoi Ukrainy) tajna organizacja- agentura sowiecka  mająca za cel doprowadzenie do oderwania Kresów Wschodnich od Polski i wcielenie ich do Rosji sowieckiej[42].

 OUN  (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów) nielegalna rewolucyjna i terrorystyczna organizacja. Powstała w r. 1929. z reorganizacji U.W.O. (Ukraińskiej Wojskowej Organizacji). Pierwszym jej kierownikiem był Konowalec, który w r. 1938 został zamordowany w Rotterdamie. Jego następcom został Melnyk. Obok działalności terrorystyczno-sabotażowej OUN narzędziem polityki berlińskiej w Polsce i prowadziła akcje szpiegowskie na rzecz Niemiec.

Warto parę słów poświęcić działalności organizacji Łuh”, ze względu na wyjątkową podstępność jej działania i  równie wyjątkową naiwność w jej tolerowaniu przez stronę polską! Było to teoretycznie Ukraińskie Towarzystwo Gimnastyczno - Pożarnicze. Organizacja bardzo popularna wśród młodzieży ukraińskiej, zwłaszcza wśród ludności wiejskiej. Posiadała własny organ prasowy pod nazwą „Wisty z Łuhu”. Na jej czele stał dr Roman Daszkiewicz, były oficer Siczowych Strzelców. Organizowała przedstawienia teatralne, zabawy - festyny, imprezy sportowe. Większość z nich odbywała się w czasie „święta łuhowego”. Członkowie „Łuhu” byli umundurowani, prowadzili ćwiczenia o charakterze wojskowym (musztra, marsze). Niektórzy członkowie zachowywali się demonstracyjnie wobec polskiej administracji. Zabiegała ona o podporządkowanie „Łuha” władzom Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego, ale do wojny się to nie udało. Z organizacją tą nie poradzono sobie. Szybko stała się ona kuźnią „bojowców” OUN i UWO i tam wyszkoliły się kadry ,dokonujące pacyfikacji ludności polskiej w czasie wojny (szerzej na ten temat w podrozdziale 6).

Równie szeroka jak polityczna była ukraińska działalność wydawnicza .

Ukraińcy dysponowali 83 tytułami czasopism i dzienników o łącznym nakładzie 267.575 egzemplarzy.[43] Na wymienioną liczbę 83 tytuły ukraińskich czasopism było: 21 czasopism politycznych  o nakładzie 88.850 egzemplarzy, 10 gospodarczych - 40.500, 14 kulturalno - oświatowych i literackich - 39.300, 5 naukowych - 3.050, 5 zawodowych - 10.500, 13 religijnych - 48.425, 3 młodzieżowe - 17.800, 4 sportowe - 6000, 8 różne -13.150.[44] Czasopisma polityczne były organami stronnictw politycznych. I tak Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo - Demokratyczne (UNDO), wydawała dziennik „Diło”, tygodnik „Swoboda” pod redakcją Włodzimierza Celewycza (sekretarza gen. UNDO), „Nedila”, „Wołyńska Nedila”, dwutygodniki: „Zoria”, „Szlach Nagi” o łącznym nakładzie 13.400 egzemplarzy.       Ukraiński Związek Katolicki (UKS) posiadał tygodnik „Meta” o nakładzie 1900 egzemplarzy. Ukraińska Odnowa Ludowa (UNO) posiadała dwutygodnik „Nowa Zoria” o nakładzie 1800 egzemplarzy oraz tygodnik „Prawda” o nakładzie 2500 egzemplarzy. Czasopisma te reprezentowały kierunek monarchistyczno - hetmański i klerykalny. Ukraińska Partia Socjalistyczno - Radykalna (USRP) posiadała tygodnik „Hromadskij Hołos” o nakładzie 4500 egzemplarzy oraz dwutygodnik „Ukraińskie Słowo” o nakładzie 700 egz..Ukraińska Partia Włościańska (USP) wydawała tygodnik „Nowe Seło” o nakładzie 2500 egzemplarzy, o kierunku narodowo - chłopskim. Front Jedności Narodowej (FNJ) posiadał tygodnik „Batkiwszczyzna” (Ojczyzna) redagowany przez Dmytra Palijewa o nakładzie 5500 egz. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) opanowała tygodnik „Ridnyj Kraj” (Kraj Ojczysty) o nakładzie 4000 egz. oraz posiadała nieoficjalny organ „Wisti” o nakładzie 3000 egz. Czasopisma te propagowały ukraiński nacjonalizm. Ukraińska Partia Socjal - Demokratyczna (USDP) posiadała pismo „Wpered” pod redakcją Iwana Kwasnyci o nakładzie 1000 egz.          Bezpartyjne czasopisma były reprezentowane przez tygodniki: „Nowyj Czas” pod redakcją Łewa Czubatyja o nakładzie 4300 egz.          Czasopismem prorządowym był tygodnik „Selanin” (Wieśniak) o nakładzie 2100 egz. Celem tego organu było zbliżenie narodu polskiego i ukraińskiego. Rosyjskie Zjednoczenie Narodowe posiadało tygodnik „Russkij Hołos” o nakładzie 1500 egz. Ruska Włościańska Organizacja (RSO) miała tygodnik „Zemla i Wola”. Z kolei czasopisma młodzieżowe cechowała treść ideowo - wychowawcza o charakterze narodowo - religijnym. Z grupy czasopism oświatowych popularny był dwutygodnik „Ridna Szkoła” (Szkoła Ojczysta) organ Ukraińskiego Towarzystwa Pedagogicznego „Ridna Szkoła” we Lwowie (nakład 2500 egz.).          Miesięcznik „Ukraińska Szkoła”, organ Związku Nauczycielskiego, redagowany był przez Jarosława Bileńskiego, wydawany w nakładzie 600 egz. Poświęcony był sprawom szkolnictwa średniego i pedagogice. Miesięcznik „Szlach (Droga) Nauczania i Wychowania” pod redakcją D. Juszczyszyna o nakładzie 2300 egz., poświęcony był sprawom szkolnictwa i metod nauczania.

Jeśli chodzi o gospodarkę  podstawach wzniesionych przez Ukraińców jeszcze za czasów austriackich wyrósł gmach zorganizowanej spółdzielczości i przetwórstwa rolnego. Ukraińskie  i związki gospodarcze były popierane przez polskie władze, ukrainizowały zresztą nie tylko Rusinów, ale i mniej narodowo uświadomionych Polaków, szczególnie żyjących w otoczeniu silniejszych skupisk ukraińskich. Inteligencja ukraińska oplotła wieś siecią placówek gospodarczych, oświatowych i innych, które były ogniskami promieniowania separatyzmu. Wyobrażenie o gęstości tej sieci daje pewne dane dotyczące ilości parafii, stowarzyszeń oświatowych i gospodarczych, obsadzonych przez siły inteligenckie lub półinteligenckie. Parafii było około 2000, towarzystw oświatowych „Proświty” ok. 3000, z 220 tys. czytelnikami (1937), spółdzielni 3100. Za pomocą tych stowarzyszeń będących płaszczyzną bezpośredniego zetknięcia ludu z inteligencją separatystyczną, dochodziło do uświadamiania wsi  w duchu ideologii „ukraińskiej”.

Ciekawe dane dotyczące ukraińskich organizacji i szkolnictwa w przedwojennej Polsce znalazłam w jednym z opracowań wojennych z AK Obszar Lwów pt. Problem ukraiński znajdujących się dziś w IPN[45]. Swoje refleksje dotyczące nielojalności naszych ukraińskich współobywateli rozpoczyna od  duchowieństwa greckokatolickiego, które w kościele Św. Jura we Lwowie umiejscowiła placówkę szpiegowską, odkrytą przez Policję Państwową w lipcu 1939 roku. Był tam magazyn broni, radio nadawcze, tajne drukarnie[46]. Autor podaje następującą statystykę pism w języku ukraińskim ukazujących się w kraju:1932-64; 1934-72;1939-81( w tym 2 jednodnówki).

Wspomina, że w konspiracyjnej, antypolskiej pracy UWO i OUN pomagały materialnie ukraińskie spółdzielnie, które swoim zasięgiem objęły cały kraj[47].Podaje dane na rok 1936- ogółem 3377. W tym: Spółdzielni spożywców-133, rolniczo-spożywczych-2495, mleczarni-135, kredytowe-535, rolno-kredytowe-387, inne-79. Spółdzielnie spożywcze miały wielomilionowe zyski, a na dodatek od państwa dostały 9.8 milionów pożyczki!

Czy  Rusini i Ukraińcy byli faktycznie  krzywdzeni w dziedzinie  oświaty i szkolnictwa?

Po lekturze ukraińskich i wielu polskich prac odpowiedź nie powinna budzić wątpliwości. Czy jednak jest zgodne z prawdą, że Ukraińcy, obywatele polscy byli w naszym kraju szykanowani w tej dziedzinie w stosunku do ludności polskiej? Jak dotąd najbardziej wyczerpującą pracę na ten temat jest do dziś książka pt. Oświata i szkolnictwo ukraińskie w Polsce w latach 1918-1939[48], która mimo upływu lat (1975) i wielu wynikających z tego kontrowersyjnych tez[49], obroniła się dzięki szerokiej i wartościowej bazie źródłowej. Nie bez powodu książka ta była trudno dostępna, a egzemplarz trafił do archiwum MSW, a aktualnie IPN. Wynika z niej dość jednoznacznie, że trudno mówić o specjalnym szykanowaniu Ukraińców w tej dziedzinie. Większość danych pochodzi właśnie z tego opracowania. Uzupełnieniem są ustalenia zawarte w pracy Jerzego  Ogonowskiego, Uprawnienia językowe mniejszości narodowych w Rzeczypospolitej Polskiej 1918-1939[50]

Rozpocznijmy od wymienienia ukraińskiej działalności kulturalno-oświatowej w Polsce.

Ukraińskie Towarzystwo Kulturalno-Oświatowe „Proświta”. Jej organ prasowy to „Narodna Proświta”. Założone w roku 1868. W okresie 20-lecia obserwujemy jej wzrost. I tak w 1913 roku organizacja liczyła 4.227 członków, zaś w 1925- 6.159. Liczba czytelń w 1924 1337, a rok później 2.020- wzrosła więc o 60%. W Małopolsce wschodniej funkcjonowaly one w 54% gmin. Począwszy od roku 1926 władze polskie udzielały subwencje „Proświcie”. W ciągu 13 lat „Proświta” rozszerzyła zakres działalności i zintensyfikowała ją 4-5 krotnie- szkoda tylko, że w duch antypolskim. Zresztą odkryty przez władze związek z komunizmem na Wołyniu i pomocy przy organizowaniu antypolskiej akcji w Małopolsce wsch. w latach 1930-31, władze ograniczyły nieco jej działalność. Dotyczyło to szczególnie czytelni „Proświty” zaangażowanych w działalność antypaństwową[51].Mimo przejściowych trudności aż do wybuchu wojny organizacja bujnie się rozwijała. I tak w roku 1936 posiadała 275.324 członków zrzeszonych w 3071 czytelniach i 82 filiach. Ich sieć pokrywała Przy zarządzi głównym powołano też sekcję „obrony narodowej” do obrony terenów „zagrożonych polskością”. W roku 1937 prowadziła intensywna pracę uświadamiającą wśród chłopców ukraińskich, by przeciwdziałać polskim działaniom na rzecz organizacji szlachty zagrodowej. Konkurencja dla „Proświty” była organizacja ukraińska Skała prowadzona przez biskupa Chomyszyna ze Stanisławowa.

Ukraińskie Towarzystwo Pedagogiczne „Ridna Szkoła”

Protoplasta towarzystwa to założone w roku 1881 we Lwowie Ruskie towarzystwo Pedagogiczne. Nazwę „Ridna Szkoła” przyjęło dopiero w roku 1926.Posiadała pismo „Ridna Szkoła”. Organizacja ta prowadziła ostrą walkę o ukraińską szkołę i język. Prowadziła szkoły i bursy, miała koła w kilkunastu miejscowościach, prowadziła 255 „ogródków dziecięcych” i ochronek. W wielu miejscowościach wznoszono Domy Narodowe (Ludowe), lub świetlice do których z zasady nie wpuszczano Polaków. Utrzymywało się z dotacji emigracji ukraińskiej i dobrowolnych datków. „Ridna Szkoła” była silnie inwigilowana przez OUN. Nastawiona do polskości negatywnie- szczególnie do polskiej polityki oświatowej. Wedle sprawozdania z 1939 roku ta rzekomo prześladowana przez Polaków organizacja rozrosła się niesłychanie-kół z 50 do 2064, członków z 5676 do 103 838. W szkolnictwie powszechnym liczba klas wzrosła z 6 do 178, uczniów z 534 do 6088, liczba nauczycieli z 13 do 189.W szkolnictwie średnim liczba oddziałów wzrosła z 6 do 85, a uczniów ze 137 do 2499. Ilość ogródków dziecięcych wzrosła z 163 do 605, a ilość dzieci w nich z 7791 do 22094. Tak więc na wszystkich polach widać jednoznacznie  ekspansję i dynamikę możliwą jedynie przy sprzyjających warunkach funkcjonowania stworzonych przez nasze  państwo.

 Razem z „Proświtą” organizacje te stanowiły ogromną siłę liczyły - 4550 placówek kulturalno- oświatowych w terenie.

Ukraińskie Towarzystwo Kulturalno-Oświatowe „Ridna Chata”.

Powstało w Chełmie w roku 1919. wydawało tygodnik „Nasze Żyttia”. Przez około rok było nielegalne. Współpracowała z KPZU w dziele zapobiegania polonizacji ludności ukraińskiej na Lubelszczyźnie poprzez kultywowanie odrębności etnograficznej. Na skutek komunizowania w 1930 r. Rozwiązana.

 Poza tym funkcjonowały następujące organizacje oświatowe :

Silśkyj Hospodar”- rolnicze dokształcanie młodzieży przez  „Chliborobskyj Wyszkił Mołodi”.

Towarzystwo „Prychilnykiw Oświty”- zbierało fundusze na kształcenie młodzieży.

Proświtańskie Chaty”- północno-wschodnia część kraju- zadanie  upolitycznienie młodzieży, przekazywanie wiedzy o Ukrainie.

„Sojuz Ukrainok posiadał 74 filie,714 kół wiejskich i miejskich, zrzeszał 50 tys. członkiń. Organ prasowy „Żinka”. Prowadził 35 rodzajów kursów, sekcja młodzieżowa instruktorskie dla aktywu. Z czasem bardzo upolitycznił się i podejmował przedsięwzięcia antypolskie. Działał we Lwowie, Tarnopolu, Stanisławowie, Sokalu, Przemyślu, Stryju, Czortkowie, Kołomyi i Żółkwi. Rywalizował z Zinoczą Hromadą”. Przewodniczyła organizacji Milena Rudnicka, posłanka na Sejm. W 1939 roku za działalność polityczną sprzeczną ze statutem rozwiązana. W jej miejsce natychmiast została powołana nowa organizacja-  Drużyna  Księżnej Olgi”. Po pół roku organizację S.U. reaktywowano.

Ukraińskie Towarzystwo „Zachoronka”. Utrzymywało 7 przedszkoli i 4 ochronki, z których korzystało 388 dzieci. Prowadziło jadłodajnie, dozywiało dzieci, organizowało półkolonie.

Uczytelska Hromada”- przygotowywała programy historii i geografii ukraińskiej

Wzajemna Pomoc Nauczycieli Ukraińskich- w 1934 liczyło - 2013 członków.

Ukraińskie Towarzystwo Naukowe im. Tarasa Szewczenki we Lwowie istniało od 1899 r. Głównym celem Towarzystwa było popieranie pracy naukowej i troska o rozwój nauki. W 1938 - 71 członków, w tym 48 Ukraińców i 23 innych narodowości. Praca naukowo badawcza prowadzona była w trzech sekcjach: matematycznej, przyrodniczo - lekarskiej i historyczno - filozoficznej oraz w sześciu komisjach. Zajmowano się również kształceniem młodych kadr naukowych.

Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Narodowego im. Tarasa Szewczenki we Lwowie. Liczyło 440 członków. Towarzystwo organizowało wystawy etnograficzne poświęcone Polesiu i Łemkom, prowadziło wykopaliska w ruinach zamków w Kryłowie i Bełzie.

Organizacja studentów ukraiński Politechniki Lwowskiej „Osnowa” Zrzeszała 263 studentów tej uczelni. Prowadziło pracę w kołach branżowych, kursy z mechaniki , jazdy samochodowej i radiotechniki. Organizacja pośredniczyła w zdobywaniu pracy zarobkowej, a także prowadziła ożywiona działalność kulturalną wśród studentów. Niestety organizacja ta prowadziła działalność antypolską w tym szpiegowską na rzecz Niemiec. Nasz wywiad posiadał na ten temat obfite informacje[52].

 Towarzystwo Literatów i Dziennikarzy im. Iwana Franki liczyło 84 członków. Głosiło tolerancję i szacunek dla przeciwników. Wypowiadało się w sprawie etyki dziennikarskiej. Postulowało opracowanie historii prasy ukraińskiej.

Ukraińskie Stowarzyszenie „Kamieniarii Kamieniarzy. Prowadziło działalność kulturalno - oświatową wśród młodzieży ukraińskiej, organizowało zjazdy powiatowe, święta lokalne, przedstawienia amatorskie, akademie, odczyty. Posiadało 240 kół w 26 powiatach.

Związek Ukraińskich Adwokatów i Aplikantów zrzeszał 336 ukraińskich adwokatów. Udzielał porad prawnych, wydawał kwartalnik „Żytia i Prawo”.

Związek Urzędników Ukraińskich /SUPRUHA/ zrzeszał 1187 członków w 13 filiach. Opiekował się członkami nie objętymi umowami zbiorowymi, prowadził działalność zmierzającą do rozwoju społeczeństwa ukraińskiego.

Ukraińskie Towarzystwo Techniczne z siedzibą we Lwowie liczyło 542 członków. Troszczyło się o rozbudowę przemysłu ukraińskiego. Organizowało kursy przygotowujące młodzież do zawodu, rzemiosła. Organizowało odczyty i wykłady specjalistyczne dla członków oraz popularne dla publiczności. Wydawało miesięcznik „Techniczne Wisti”.

Ukraińskie Towarzystwo Lekarskie we Lwowie, posiadało filie w Tarnopolu, Kołomyi, Stanisławowie i Przemyślu oraz spółdzielnie zdrowia w Remenowie, Bodnarowie i Cebłowie. Zrzeszało 382 lekarzy medycyny i 17 lekarzy weterynarii. Organizowało ono otwarte wykłady z zakresu medycyny.

 Ukraińskie Towarzystwo Higieniczne zrzeszało 1000 członków w 10 filiach. Zorganizowało 10 wystaw z zakresu higieny, połączonych z krótkimi kursami, na których prelegentami byli w zasadzie lekarze. Wydało 21 broszur popularno - naukowych. Prowadziło we Lwowie 2 poradnie: społeczno - lekarską i przeciwgruźliczą oraz ambulatorium lekarskie w Kołomyi. Wspólnie z Towarzystwem Lekarskim wydawało czasopismo „Narodne Zdorowla”.

Drugie Towarzystwo Higieniczne pod nazwą „Widrodzennja(Odrodzenie) prowadziło akcję antyalkoholową i antynikotynową. Zrzeszało 2140 członków, posiadało 15 filii i 121 kół. Urządzało wystawy antyalkoholowe oraz uroczystości (święta, wesela) bez alkoholu. Wydawało czasopismo „Widrdzennja”.

Ukraińskie Towarzystwo „Medyczna Hromada” było stowarzyszeniem ukraińskich studentów - medyków; 91 członków w 1938. Prowadziło działalność samopomocową i oświatową wśród członków w ukraińskich instytucjach wiejskich.

Towarzystwo „Młoda Hromada” zrzeszało byłych oficerów z armii halickiej (UHA). Gromadziło pamiątki wojenno - historyczne oraz prowadziło pracę kulturalno - oświatową wśród członków.

Ukraińskie Towarzystwo Pomocy Inwalidom (UKTODO). W roku 1938 zarejestrowano 2007 inwalidów. Towarzystwo posiadało10 filii, zrzeszało 5957 członków zwykłych oraz 345 wspierających. Wypłacało renty i zapomogi i stypendia z ofiar gromadzonych w kraju oraz napływających od emigracji, głównie z Kanady i Stanów Zjednoczonych.

Towarzystwo Ukraińskich Wdów i Sierot Wojennych we Lwowie roztaczało opiekę nad rodzinami poległych żołnierzyFundusze czerpano ze składek członków oraz od ukraińskich towarzystw i instytucji, jednak zapomogi były niskie i niestałe.

„Dola” - towarzystwo ukraińskie wdowami i sierotami po księżach grecko - katolickich. Organizowało zbiórki pieniężne i dochodowe koncerty, a dla podopiecznych - wieczorki.

Towarzystwo „Skała” posiadało w 1937 r. 328 czytelni i 17470 członków. Towarzystwo prowadziło także akcję charytatywną i zorganizowało kuchnię dla biednych dzieci.

Ukraińskie Towarzystwo Dozorców „Wola” prowadziło działalność kulturalno - oświatową wśród członków. Organizowało zbiórki obuwia dla biednych dzieci oraz urządzało dla nich choinki.

Ukraiński Komitet Pomocy Bezrobotnym  przy Towarzystwie „Syła” dzięki zbiórkom pieniędzy i darów udzielał zapomóg pieniężnych i w naturze bezrobotnym. a także organizował pomoc lekarską.

Towarzystwo Ukraińskie „Orły pozostawało pod patronatem duchowieństwa ukraińskiego. Powstało  w 1937 roku, skupiwszy 4979 członków w 189 kołach. Celem towarzystwa było prowadzenie pracy wśród młodzieży ukraińskiej w duchu narodowym i religijnym. Organizowano obozy letnie, wypoczynkowe i instruktażowe dla młodzieży rzemieślniczej.

Ukraińskie Towarzystwo Turystyczno - Krajoznawcze „Płaj posiadało filie w Przemyślu, Stryju, Samborze, Lwowie i Tarnopolu. Organizowało wycieczki turystyczne i inne imprezy. Zimą prowadziło cykle wykładów o tematyce turystyczno - krajoznawczej. Wydawało czasopismo „Nasza Batkiwszczyzna” (Ojczyzna) oraz przewodniki turystyczne.

Towarzystwo Opieki nad Ukraińskim Emigrantem. Propagowało emigrację wśród Ukraińców. Utrzymywało łączność z zagranicą głównie Ameryką.

Ukraińskie Towarzystwo Ochrony Mogił Wojennych. Posiadało 29 filii i 1403 członków. Organizowało „panachidy”, zbierało fundusze.

Ukraiński Sportowy Sojuz. Liczył 128 stowarzyszeń i 96 klubów sportowych, 2500 członków. Nie podporządkował się kontroli państwa, nie wyraził zgody na zmianę statutu. Prowadził pracę o charakterze sportowo-wojskowym śród młodzieży ukraińskiej.

Sokił „Batko” to ukraińska organizacja sportowo-gimnastyczna. Zrzeszała w  267 gniazdach 23.632 członków. W ciągu jednego roku zdołała zorganizować 300 imprez o charakterze kulturalno- oświatowym, kilka kursów, 284 pokazy gimnastyczne,317 zawodów sportowych i 480 wycieczek. W imprezach tych bieła udział prawie połowa członków.

„Ukraińskie Towarzystwo Gimnastyczno pożarnicze „Łuh”. Organ prasowy „Wisty z Łuhu”. Młodzież jej była umundurowana, zachowywała się demonstracyjnie wobec władz i polskiej administracji

Podstawowe pretensje ukraińskie do Polaków dotyczące szkolnictwa koncentrowały się wokół ustawy z 31.VII.1924 roku zwanej lex Grabski, wprowadzającą  szkolnictwo utrakwistyczne[53]. Ukraińcy tworzenie szkół utrakwistycznych uważali za niszczenie ich szkolnictwa, ostro je też zwalczali i uważali je za szkoły polskie argumentując, że w nich większość przedmiotów uczyli po polsku nauczyciele Polacy, jakoby sprowadzani z zachodniej Polski, aby nie znali ukraińskiego języka. W praktyce wprowadzenie tych szkół było ono uciążliwe także dla polskiej młodzieży, ale dawało nieodzowna możliwość nauczenia się przez Ukraińców literackiego języka polskiego, choć za cenę przymusowego nauczania polskich dzieci ukraińskiego. Ukraińcy rzucili hasło bojkotu szkół utrakwistycznych, organizowali protesty i wiece. W końcu nacjonaliści zamordowali z zemsty 18 X 1928 roku Kuratora Stanisława Sobińskiego[54]. Na skutek uchwalonych przez sejm w 1924 r. ustaw językowych zastosowano też niestety praktykę Bobrzyńskiego, pozbawiającą setki drobniejszych środowisk ruskich nauki początkowej w języku polskim. Na Wołyniu skarżono się na wyjątkowe zróżnicowanie szkół, bo istniały tam szkoły: 1/ czysto polskie, 2/ polskie z językiem ukraińskim jako jednym z przedmiotów, 3/ utrakwistyczne, 4/ ukraińskie z językiem polskim, jako przedmiotem. Na obszarze kuratorium lwowskiego wprowadzono szkoły utrakwistyczne z językiem wykładowym polskim i ruskim. Zamieniano na nie nawet takie, które przed I wojną wznieśli swym wysiłkiem Polacy. W ciągu czterech lat 1924- 8 liczba szkół polskich na obszarze 3 województw Małopolski wschodniej spadła z 2598 do 2261, szkół ruskich i rusko- polskich wzrosła z 2176 na 2488. Uzasadniając swoje straty w szkolnictwie Ukraińcy podawali liczby „z ukraińskich czasów” czyli paromiesięcznego epizodu ich rządów, a nie okresu poprzedzającego by wykazać jak wielkie straty ponieśli w szkolnictwie. Podawano 2964 szkół ukraińskich „dzierżawoju utrzymywanych” do chwili przejścia kresów wschodnich do Polski, a na drugim: 134 szkół ukraińskich utrzymywanych przez suwerenną Polskę. Wedle zaś tejże statystyki ukraińskiej z 1.590 szkół polskich z r. 1912 zrobiło się 2.307 szkół polskich i 2.378 utrakwistycznych na życiowym obszarze ukraińskim w obrębie państwowości polskiej. Ukraińcy w wydanych dla okupantów Niemieckich informacjach podawali, że ani na Wołyniu, na Podlasiu i na Chełmszczyźnie nie mieli żadnych ludowych szkół ukraińskich, a na Łemkowszczyźnie celowo wypaczano młodzież nauką z łemkowskich „brukowców”[55] i czytanek. Warto przypomnieć, liczbę szkół z pełnymi prawami polskiego języka wykładowego z roku 1930/31 w porównaniu z stojącymi w nawiasie cyframi nawiasie cyframi dotyczącymi takich szkół w roku 1911/12:

W powiecie borzęckim 3 /19/, w dobromilskim 14 /23/, w drohobyckim 1 /18/, w jaworowskim 3 /15/... We Lwowie przed wojną było 58 polskich szkół powszechnych, w tym 20 prywatnych, szkół ruskich 7, w tym 6 prywatnych, szkół polskich utrakwistycznych z różnymi językami, także żydowskim lub hebrajskim 36, w tym 20 prywatnych, szkół polsko- ruskich 35, w czym 4 prywatne, więc razem szkół 84.

Z równą zaciekłością jak reforma Grabskiego zwalczana była przez Ukraińców reforma Jędrzejewiczowska[56]. Postulowane w niej „wychowanie propaństwowe”, obywatelskie było dla nacjonalistów nie do przyjęcia. Szczególną determinacja wykazywała się w tym względzie posłanka Milena Rudnicka, argumentując, że młodzież ukraińska „nie może być wtłaczana w ramy obcego systemu wychowawczego”. 

Młodzież ukraińska nie była w żaden sposób szykanowana, nie stawiano jej przeszkód w czasie zdawania egzaminów dojrzałości, traktowano ją po prostu na równi z młodzieżą polską. Walka o ukraińską szkołę przybierała często formy drastyczne- szczególnie w lecie 1932. Wtedy to miały miejsce liczne antyszkolne akcje sabotażowe. Akcje te zaczęły się na początku sierpnia 1932 roku. Ich miejscem były szkoły państwowe, gdzie rozrzucano ulotki, niszczono polskie napisy, obrażano polskich nauczycieli. Szczególnie dużo było takich przypadków w powiatach: Bóbrka, Dobromil, Lwów, Rawa Ruska, Sambor, Sokal, Rudki, Żółkiew. Nasilenie nastąpiło we wrześniu i październiku. W tych miesiącach dokonano 312 aktów sabotażowych, w tym 118 sabotaży szkolnych,176 propagandowo-agitacyjnych przy pomocy ulotek i napisów oraz 14 demonstracji, strajków i niesubordynacji wobec nauczycieli[57]. Ich sprawcy byli najczęściej wykrywani, ale kary były wręcz symboliczne, co niestety nie służyło zahamowaniu ekscesów. W szkołach wystawiano warty, podobnie przy mieszkaniach terroryzowanych nauczycieli. Mimo to zanotowano 16 napadów na mieszkania nauczycieli, 60 we wrześniu i 48 w październiku[58]. Najczęściej wybijano szyby w oknach i wrzucano nacjonalistyczne ulotki ukraińskie. Zrywano tablice z polskimi napisami z budynków szkolnych, smarowano smołą ściany budynków, do studni wlewano naftę. Napady na polskich nauczycieli zdarzały się także w biały dzień. W powiecie samborskim dwaj sprawcy pobili ciężko laskami nauczycielkę Sołtysikównę, żądając równocześnie opuszczenia przez nią szkoły. Jej koleżance grożono śmiercią, jeśli nie zaprzestanie pracy w polskiej szkole. Ofiarą podobnego zajścia padła nauczycielka Drzewicka w pow. sokalskim. Akcja terrorystyczna objęła początkowo województwo lwowskie, potem tarnopolskie, stanisławowskie, a w końcu wołyńskie. W powiecie Rawa Ruska zdarzały się przypadki niedopuszczania dzieci do szkoły w celu sztucznego podtrzymywania strajku. Usiłowano paraliżować pracę przez zastraszanie i sabotaże. Ukraińcy starali się wygrywać konflikt propagandowo. Kolportowali odezwy i listy do rodziców i dzieci ukraińskich wzywające do oporu wobec polskiej szkoły. Ulotki OUN wzywały do niszczenia w bibliotekach polskich książek, niszczenia polskich portretów, rzucania w nauczycieli polskich książkami, zalecała też dzieciom maszerowanie przez wieś i śpiewanie ukraińskich pieśni ze wznoszeniem okrzyków „Precz z polskimi szkołami[59]. Ulotki miały charakter antypaństwowy, wymierzony już jawnie przeciw polskości. Żadne praworządne państwo na coś takiego pozwolić sobie nie mogło. Z kolei działania władz znowu były przez Ukraińców wykorzystywane do głośnego użalania się na ucisk i prześladowanie. Wbrew pozorom była to taktyka skuteczna, bo wywoływała u części niezorientowanego w tej grze obywateli polskich odruchy współczucia i chęci ustępstw.

Osobny problem stanowił spór wokół powołania uniwersytetu ukraińskiego. Jest to zagadnienie wymagające szerokiego omówienia[60]. Nie jest tak, że sprawą tą Polacy się nie zajmowali i nie chcieli jej rozwiązać. Można powiedzieć, że gdyby nie opór strony ukraińskiej uniwersytet Ukraińcy by mieli. Strona polska nie życzyła sobie jedynie, by uczelnia ta nie funkcjonowała we Lwowie. Wroga publicystyka ukraińska rozpatrująca problem uniwersytetu ukraińskiego orzekła, że polski sprzeciw wypływał z kompleksu mniejszej wartości i z polskiego poczucia słabości i obawy, że Lwów jest polskim miastem, które nie może być narażone na niebezpieczeństwo ukrainizacji. W kwietniu 1923 roku władze polskie przygotowały przez swoje ministerstwa projekt zorganizowania Uniwersytetu Ukraińskiego- Ruskiego w Warszawie. Strona ukraińska odmówiła wysuwając nowe żądania. W lipcu 1924 strona polska zaproponowała Ukraińcom powołanie Instytutu Ruskiego przy Uniwersytecie Jagiellońskim na prawach autonomicznego wydziału. Powołano nawet mieszaną polsko- ukraińską profesorską komisję. Odpowiedzią nieprzejednanych był bojkot towarzyski ukraińskich profesorów zaangażowanych w komisję, a na zwołane w tej sprawie posiedzenie, ze strony ukraińskiej nie przybył nikt. Utworzono jednak katedrę filologii ruskiej na Uniwersytecie krakowskim, a część ukraińskich profesorów zatrudniono na Wydziale humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Wtedy strona polska na pewien czas zaniechała działań na rzecz powołania ukraińskiej uczelni. W roku 1930 powstał jednak w Warszawie Ukraiński Instytut Naukowy. W roku 1936 powołano katedrę języka ukraińskiego na Uniwersytecie lwowskim. Nadal na Uniwersytecie Warszawskim prowadzono wykłady z ukrainistyki.

Rządy pomajowe wyraźnie wspomagały szkolnictwo ukraińskie. Seminaria grecko-katolickie otrzymywały od rządu polskiego dwukrotnie większe dotacje, niż seminaria łacińskie. Rosła też ilość ukraińskich szkół kosztem polskich. Oto liczby wskazujące na ten proces:

 

województwo :                                                 liczba szkół polskich

 

                                              w latach : 1924/25              1925/26             1926/27             1927/28

Lwowskie                                              1417                   1357                  1340                  1327

Tarnopolskie                                            813                     754                    618                    664

Stanisławowskie                                      368                     341                    277                    270

 

Ogólna liczba szkół polskich spadła w Małopolsce wschodniej w ciągu czterech lat z 2598 do 2261, szkół ruskich (ukraińskich) i rusko-polskich wzrosła z 2176 do 2488. W roku 1937 wszystkie szkoły powszechne z liczbą uczniów poniżej 40 zostały pozbawione etatu państwowego[61]. Nawet Niemcy podczas okupacji naszych terenów nie dali Ukraińcom takiej ilości szkół, co rządy pomajowe w Polsce. Starały się one zresztą usuwać z życia publicznego to wszystko, co mogłoby drażnić  Ukraińców lub im się nie podobać. Dlatego zniesiono nawet uroczystości z okazji obrony Lwowa i Kresów wschodnich. Z polskich podręczników historycznych usuwano ustępy dotyczące wojny polsko-ukraińskiej w r. 1918. Tradycję Orląt lwowskich podtrzymywały w Polsce jedynie ugrupowania narodowe. Mimo tych wszystkich wysiłków, a może właśnie dzięki nim szkoły – szczególnie średnie i wyznaniowe stały się wylęgarnią wrogości do Polski i Polaków, co dało o sobie znać zarówno poprzez masowe zaangażowanie w działalność terrorystyczno-sabotażową UWO-OUN , jak i  w wystąpieniach antypolskich w roku 1939- 1945[62]

Dane statystyczne dotyczące ukraińskiego  szkolnictwa w przedwojennej Polsce znalazłam we wcześniej cytowanym opracowaniu Problem ukraiński. Autor podaje dane dotyczące ukraińskiego szkolnictwa za rok 1936.

Ukr. przedszkoli                        11      uczniów          400

Ukr. szkół powszechnych         30      uczniów        4  400

Ukr. szkół średnich                   22      uczniów       1  500

Ukr. szkół nauczycielskich        2        uczniów         100

Ukr. szkół zawodowych            1         uczniów         200

Szkoły te były prywatne pod firmą „Ridna Szkoła”

 

 Wykaz szkół państwowych z językiem nauczania ukraińskim za rok 1938[63] :

przedszkoli                33            uczniów         1300

Szk. powszechnych  457           uczniów        57.900

Szk. średnich             26            uczniów          4 300

Szk. naucz.                  7            uczniów             300

Szk. zawodowych       4            uczniów             300       

 

Jak z tego wynika mieliśmy w Polsce 573 placówek z językiem wykładowym ukraińskim z 70.000 uczniów, których kształciliśmy. Do tego dochodzą absolwenci seminarium duchownego 661 ( w roku 1936) a 1452 w roku 1939. To też dowód na to, że nie było w tej dziedzinie tak źle jak przedstawiają  to oskarżyciele.  

Podsumowując Polska w okresie międzywojennym utrzymywała szkolnictwo mniejszościowe, respektując prawo do nauczania w języku ojczystym. Program nauczania tych szkół był programem szkół polskich, przy czym uwzględniano wyłączenie tych haseł, które godziły by w uczucia narodowe uczniów danej narodowości. Z czasem ilość szkół z ukraińskim językiem nauczania malała na rzecz szkół utrakwistycznych, co było świadomą ( choć niezbyt udaną) polską polityką zbliżania obu nacji. Tak jednak musi postępować kraj, by nie ulec rozpadowi.

Czy i jak broniono polskiego stanu posiadania (ziemi) na kresach?

Problem to poważny, bo ziemia stanowiła  najbardziej newralgiczny punkt w polsko- ukraińskiej rywalizacji na kresach, a równocześnie bardzo słabo co mało zbadany.

Po roku 1919 i zakończeniu zwycięskiej kampanii przeciw ukraińskim aspiracjom państwowym wielu ukraińskich przywódców czasowo znalazło się poza krajem: w Niemczech (głównie w Berlinie) i Czechach. Polska wykorzystując tą sytuację, rozpoczęła politykę kolonizacyjną (akcja Związku Ludowo-Narodowego i Piasta), która choć dość powierzchowna, mogła wzmocnić żywioł polski na kresach. Koniec tej polityki nastąpił w maju 1926 roku. Od tego czasu ziemia polska zaczyna systematycznie przechodzić w ręce ukraińskie do tego stopnia, że polskość traci tu więcej ziemi, niż w czasie 30 lat działalności pruskiej komisji kolonizacyjnej. Jak do tego doszło? Chciałabym zilustrować ten proces dokumentem odnalezionym w Archiwum Straży Granicznej. Nosi on tytuł Odpis projektu parcelacji na kresach wschodnich[64]. Projekt ten opracowany został przez starostę zbaraskiego Ringa i złożony w ramach normalnej drogi służbowej. Został jednak zatrzymany przez wojewodę Witold Gintowt- Dziewałtowskiego z powodu jego osobistej animozji do starosty Ringa. Pismo w tej sprawie skierował dnia 3 lipca 1936 roku szef wywiadu KOP mjr. dypl. Tadeusz Skinder do szefa Ministra Spraw Wojskowych (Wydział Bezpieczeństwa)[65]. Oto główne tezy memoriału Ringa: do dnia dzisiejszego brak sensownego wieloletniego planu parcelacji uchylającego przymus wywłaszczeniowy. Prolongaty te powinny być specjalnie stosowane na kresach, aby dać możliwość właścicielowi polskiemu dóbr zostawić swe dziedzictwo choć w części polskiemu chłopu.. Ring pisze, że atakuje się kresowych obszarników oskarżając ich o brak patriotyzmu, zapominając o tym, ze art.19 wręcz uniemożliwia kolonizację polską na kresach. Osobny problem stanowi jego zdaniem brak narodowego katastru ziemi. Kataster taki byłby nieodzownym aparatem do prowadzenia racjonalnej polityki agrarnej. Na kresach kataster narodowy ziemi umożliwiłby orientację w stosunkach posiadania szczególnie na terenach zamieszkałych  przez ludność pod względem narodowym mieszaną. Pisał w swoim dokumencie:„... Socjolodzy twierdzą, że ten ma władzę kto ma ziemię i że własność ziemska jest archimedesowym punktem z którego poruszać się może świat w teorii i praktyce. Niestety na kresach, szczególnie w woj. południowych rozporządzamy już dzisiaj tylko ostatnimi rezerwami ziemi. Pozostałą resztę ziemi naszej, która jeszcze ocalała przed roztrwonieniem przez naszą bezmyślną politykę na kresach musimy przy wytężeniu wszystkich sił i przy wydobyciu największej energii uratować dla ludności polskiej...” Ring dowodził, że jeżeli Polska miałaby stracić ziemię dotychczas jeszcze polską na rzecz ludności niepolskiej, to jej rola ograniczy się do nadzoru administracyjnego w jakby w zajętej „kolonii”, a byle wiatr wyruguje Polaków z kresów na zawsze. Zarzuca władzom, że dotychczasową uległość, bierność i ciągłą skłonność do ustępstw, gdy chodzi o władztwo ziemi. Takie postępowanie musi wreszcie jego zdaniem ustać. Nie należy w kwestiach utrwalenia polskiego stanu posiadania na wschodzie kraju nie można liczyć na cuda, na wyjątkową koniunkturę. Trzeba całkiem realnie i trzeźwo podejść do rozwiązania tego problemu. Powiększenie polskiego żywiołu na kresach umożliwiał art.51 i 91 ustawy agrarnej. Dlatego autor postulował by w związku z postanowieniami ust.2 art.51 należałoby ułożyć plan osadniczy dla każdego powiatu z osobna z przeznaczeniem obszarów na parcelację z pośród powiatów zachodnich przeludnionych a wskazanych przez Ministra Rolnictwa i Reformy Rolnej. Dalej jest duża ilość majątków deficytowych, należących do fundacji i instytucji naukowych nie przedstawiających większej wartości pod względem kultury rolnej. Na tych majątkach możemy zgodnie z brzmieniem art.91 ustawy osiedlić na kresach tysiące rodzin polskich na warunkach dzierżawnych na lat 36 z prawem pobudowania się i przedłużania kontraktu z pierwszeństwem do nabycia w przyszłości dzierżawionych działek. Jednak wszelkie eksperymenty osadnicze okażą się zawodne jeżeli równocześnie prowadzić się będzie parcelację w centrum i  na zachodzie państwa. Dlatego należy na okres lat 10 zawiesić parcelację w centrum i na zachodzie, za wyjątkiem parcelacji adjakcyjnej. W ten sposób fala osadnicza skieruje się na  wschód.

 Jak widać nie brak pomysłów, ale brak wyobraźni i małostkowość sanacyjnych wojewodów okazywał się największą przeszkodą dla powiększania polskiego stanu posiadania na kresach....Aby dokument ten ujrzał światło dzienne musiał interweniować wywiad wojskowy – a i tak nie miało to absolutnie żadnego wpływu na jego realizację.    

Koncepcja prometejska polskich władz i jej skutki. 

Kwestia ta związana jest z nieudanymi próbami dalszej realizacji przez obóz rządowy koncepcji wschodnich nakreślonych przez marszałka Józefa Piłsudskiego u progu naszej państwowości, mimo ewidentnego ich niepowodzenia. Chodzi głównie o koncepcję federacyjną i koncepcję „międzymorza”. Do tego dodać należy fiasko jeszcze jednej idei. Którą starano się przenieść po raz kolejny z teorii w praktykę- idei prometejskiej[66].

Zagadnienia związane z federacyjną wizją marszałka   Piłsudskiego były omawiane w literaturze naukowej stosunkowo często[67]. Na pewnym etapie naszego dochodzenia do wolności wydawała się stosunkowo sensowną odpowiedzią na moskiewski ekspansjonizm. Zastąpienie nośnej idei komunistycznej nacjonalistyczną, to burzenie szyków naszemu odwiecznemu ciemiężycielowi. Jednak dobra chwila na realizację tej koncepcji minęła- komunizm stracił na swej uwodzicielskiej mocy, kiedy Europa uświadomiła sobie, że zabija się tam ludzi na skalę masową, niszczy się kulturę i cywilizację. Od początku la 30-stych nastąpiła jednak  zupełna zmiana trendów w polityce międzynarodowej. Dojście do władzy faszystów w Niemczech i innych krajach stworzył nową sytuację. W kraju doszło do gwałtownego radykalizowania się postaw ukraińskich czerpiących pomoc i wsparcie od krajów gdzie faszyzm święcił triumfy z Niemcami na czele. Czy i jak zmiana ta została uwzględniona w polskiej polityce lat trzydziestych? Wydaje się ,że niewystarczająco.

 Obawiający się siły Rosji Piłsudski  realizował koncepcje federalistyczne mające na celu odsuniecie jej od granic naszego państwa i ewentualne rozczłonkowanie przez stworzenie nowej organizacji politycznej obszaru tzw. „międzymorza” ciągnącego się od północy aż po Morze Czarne. Koncepcję ta realizował konsekwentnie od roku 1919, a za jej początek wielu autorów przyjmuje wyprawę wileńska podjętą w kwietniu 1919 roku. Po zażegnaniu zagrożenia wynikającego z niebezpieczeństwem wybuchu wojny polsko- niemieckiej Naczelnik Państwa poprowadził ofensywę w Galicji Wschodniej doprowadzając do uzyskania wspólnej granicy z Rumunią. W maju i czerwcu prowadził rozmowy z niepodległościowymi działaczami białoruskimi, w lipcu wysłał na Łotwę swego emisariusza Władysława Sołtana. Niestety istnienie dwóch państw ukraińskich oraz toczące się od listopada 1918 roku walki o Lwów poważnie skomplikowały plany Piłsudskiego, co do wciągnięcia Ukrainy do planowanego przedsięwzięcia[68]. Sytuacja, która wkrótce wytworzyła się na Litwie ( niechęć do jakichkolwiek form współpracy), Łotwie i Ukrainie zmusiła jednak do korekty założeń. We wrześniu 1919 roku podpisano pierwsze porozumienie polsko-ukraińskie uznające granicę między obu państwami na rzece Zbrucz. W ten sposób porozumienie z Ukraińską Republiką Ludową reprezentowaną przez Semena Petlurę stało się faktem. Rozpoczęta w3 kwietniu 1920 roku ofensywa kijowska była zdaniem wielu kolejnym etapem realizacji szerokich wizji Naczelnika. Wydarzenia następne- czyli ofensywa Armii Czerwonej aż po Warszawę i konieczność podpisania traktatu ryskiego rozwiała jednak złudzenia co do możliwości uniknięcia wspólnej granicy z Rosją Radziecką. W polityce próbowano wprawdzie w miejsce Ukrainy  Rumunię, ale niepowodzenia w kontaktach z państwami bałtyckimi i wydarzenia roku 1925 ostatecznie pogrzebały szanse na realizację koncepcji „międzymorza”. Było to tym bardziej dotkliwe, że od tegoż roku i Francja zaczęła rozluźniać kontakty z Polską i wycofywać się z zaciągniętych wobec Polski zobowiązań sojuszniczych. Wydawać by się mogło, że wraz z upadkiem tej koncepcji w szerszej polityce zagranicznej pójdzie pewna refleksja dotycząca sensownego zagospodarowania tego, co udało się uzyskać, czyli uporządkowania spraw wewnętrznych, co jak wiemy było przedsięwzięciem szalenie trudnym w państwie w którym 30% mieszkańców stanowiły mniejszości narodowe, z reguły wrogie nowo powstałemu państwu polskiemu. Zostaje tylko otwartym pytanie  czy unicestwienie halickiej państwowości dokonało się dlatego, że takie były plany zwycięskiej w wyborach endecji, czy, że taka była wola większości polskiego społeczeństwa przeczuwającego nie bez kozery, że powstrzymanie na dwa tygodnie ofensywy polskiej przed dotarciem do Zbrucza czy pomoc udzielona Kijowianom w rejonie Kamieńca Podolskiego, a wreszcie sama wyprawa kijowska i po jej klęsce internowanie wojsk ukraińskich w konsekwencji zaszkodzi, a nie pomoże integracji ukraińskiej mniejszości z  naszą ojczyzną[69]. Dzięki wnikliwej pracy Roberta Potockiego pt. Idea restytucji Ukraińskiej Republiki Ludowej (1920-1939) uzyskujemy wiedzę o tym, że z ideami odbudowy państwa za Zbruczem obóz Piłsudskiego się nie rozstawał. Równocześnie nie przewidziano jakże prostego faktu, że wzmacniając  siły, które w konfrontacji ze stalinowskim aparatem przemocy nie miały żadnych szans, wzmacnia się jedynie (choćby przez przewerbowywanie szpiegów i dywersantów, szkolenie elit zdolnych do walki w konspiracji) siły, które przyczyniły się później nie tylko do unicestwienia władztwa państwa polskiego nad kresami, jak i w ogóle fizycznego wyniszczenia ludności polskiej na tym terenie. Wśród dowódców oddziałów prowadzących czystki ludności polskiej w czasie II wojny światowej, aż się roiło od owych wyszkolonych przez Polaków oficerów i podoficerów. Według ustaleń Potockiego istnieje domniemanie, że w okresie lat 1923-1926 w ramach „ścisłego sztabu” Marszałka powołano do życia nieformalny zespół d/s ukraińskich. W jego skład weszli zaufani ludzie jak: gen. Juliusz Stachiewicz, płk. Walery Sławek czy Henryk Józewski. Podstawę działalności tego „ukraińskiego sztabu” stanowił memoriał mjr. I Matuszewskiego. Po maju 1926  nawiązano współpracę Centrum Państwowego UNR ze Sztabem Głównym (sprawy te prowadził szef Oddziału II- płk. T. Schaetzel), MSZ (- naczelnik Wydziału Wschodniego- Tadeusz Hołówko i MSW- naczelnik Wydziału Narodowościowego Henryk Suchanek. Do działań włączona także liczne instytucje państwowe jak  Instytut Wschodni w Warszawie, instytucje narodowościowe jak (UIN), czy grupy emigracyjne jak „Prometeusz”. Na rzecz tej akcji pracowały propagandowo i badawczo Instytut Badań Spraw Narodowościowych, Instytut Naukowo-Badawczy Europy Wschodniej z którymi współdziałały pisma : „Wschód-Orient” (1930-1939); „Biuletyn Polsko-Ukraiński”(1932-1938); „Problemy Europy Wschodniej”(1939) czy „Myśl Polska”(1936-1939). Prowadzono tajne kursy wojskowe dla Ukraińców w Polsce, ułatwiano pracę w obcych armiach ( jako oficerowie kontaktowi lub najemnicy), pisano dla nich podręczniki wojskowe, regulaminy, instrukcje. Osobną działkę stanowiło szkolenie młodzieży w organizacjach paramilitarnych jak np. masowa ( przeszkolono w niej wojskowo co najmniej 50 tysięcy młodych Ukraińców ( może nawet do 100 tysięcy) Organizacja „Łuh”. Działająca od roku 1926 organizacja –oficjalnie Towarzystwo Gimnastyczno –Pożarnicze, pracująca na dodatek na terenach Polski południowo -wschodniej liczyła już w roku 1927- 627 oddziałów terenowych. Wywiad polski nie tylko tolerował ,ale wręcz popierał jej działania, mimo, że jej celem było wręcz jawne przygotowywanie akcji narodowo- wyzwoleńczej, a jej szeregi od początku były infiltrowane przez UWO i OUN. Stała się wkrótce kuźnią  oddziaływań antypolskich, a liczne przykłady mało chwalebnych działań owej organizacji otaczanej tajnym  parasolem ochronnym strony polskiej budzi u dzisiejszych pomnych dalszego rozwoju wypadków zgrozę. To już nie był błąd to była zbrodnia. Odnalezione przeze mnie w Archiwum Służby Granicznej w Szczecinie dokumenty i raporty KOP dla władz zwierzchnich, dotyczące prawdziwego oblicza działalności organizacji „Łuh” i „Sokił”, nie pozostawiają złudzeń co do charakteru tych przypominam popieranych przez państwo polskie organizacji. Przykładem mogą być  w układzie chronologicznym: Komunikaty Informacyjne Okresowe kierowane do Szefa Oddziału II Sztabu Głównego (Wydział III w Warszawie za 4 kwartały roku 1928[70]. W Komunikacie Informacyjnym Okresowym Dowódcy 4 Brygady KOP za czas 1 I-31 III KOP z Czortkowa ( 10V 1928)[71] znajdujemy informacje, że na ich terenie funkcjonuje szereg legalnych organizacji w tym „Łuh” i „Sokił” w rzeczywistości stanowi kadry UWO i prowadzi się w nich werbowanie i wyszkolenie wojskowe członków UWO. Członkowie tej organizacji publicznie przerabiają musztrę formalna i bojową, a przewodnicy tych organizacji prenumerują nielegalna „Surmę” i przekazują tą lekturę członkom. Raportującego porażał fakt, że władze o tym wiedzą i nie podejmują żadnych działań. Z kolejnego komunikatu, za II kwartał autor pisze, że nie tylko organa wywiadowcze, Policja Państwowa, lecz niemal wszyscy mają świadomość, że przez te organizacje UWO przygotowuje kadry do rozprawy z Polską. Dowiadujemy się ,że nie tyko prowadza jawnie musztrę, ale prowadzą szkoły walki i władania bronią, organizują rejestrację członków, składają raporty, rozsyłają „Surmę”, organizują zbiórki pieniężne na fundusz rewolucyjny. Instruktorami organizacji tych są zaprzysiężeni na śmierć członkowie UWO. Szkolenia odbywają się przy drzwiach zamkniętych. Występują w zwartych szeregach, często umundurowani na narodowych obchodach. Członkowie „Sokiła” noszą na kołnierzach mundurów znak SS- co ma oznaczać Strzelców Siczowych. Wnioski o likwidację tych organizacji idą opornie, mimo wystąpień do samego wojewody. W komunikacie za kwartał znajdujemy dowód na bezskuteczność działań Dowódcy KOP. Szeregi omawianych organizacji rosną, garnie się do nich na przeszkolenie wojskowe cała ruska młodzież- stały się modne. Organizacje liczą już po kilkuset członków, prawie wszyscy są już umundurowani, bo po wsiach ruszyły specjalne warsztaty, które za minimalna opłatą ( dopłaca za usługi UWO) szyją uniformy. Na obchodach odziały występują już w szyku, pieszo i konno, ze specjalnymi toporkami- laskami z kokardkami w barwach narodowych. Po obchodach odbywają się defilady na które ściąga okoliczna ludność. W jednej z wsi poproszono Łuhowców o podpisanie deklaracji, że jako organizacje pożarnicze będą  udzielać pomocy ratunkowej przy pożarach – władze zostały wydrwione, deklaracji nie podpisał nikt. Członkowie Łuhu namawiali też kolegów do dezercji i szpiegowania. Jedna z takich spraw wyszła na światło dzienne[72]. Organizacje zamieniły się w masowe bojówki i mimo wniosków PP nikt ich nie rozwiązuje. W sprawozdaniu z ostatniego kwartału sprawa staje się jasna, organizacje te rozkwitły bez przeszkód ze strony władz. Nawet rozwiązanie dopuszczających się najbardziej antypaństwowych ekscesów organizacji nie przynosiło skutku, bo zakazy nie były respektowane, podważając powagę władz. Zresztą likwidacja jednej na 50 czy 100 organizacji nie odnosiła żadnego skutku. Wystąpienie Starosty czortkowskiego do Wojewody Tarnopolskiego o delegalizację tych organizacji nie przyniosło rezultatu. Na skutki nie trzeba było długo czekać- agitacje, podpalenia polskich majątków i stert zboża i to w okresie obchodów 10- lecia Państwa Polskiego. O faktach też pisała często lokalna prasa, ale jej głos też nie był w ogóle brany pod uwagę. Tak więc „Łuhy” działały dalej i prowadziły swoją antypolską działalność co potwierdzają np. Raport Informacyjny z powiatu Skałackiego [73]. Kilka lat antypolskiej działalności  „Łuhu” dzieli nas od pisma szefa wywiadu KOP mjr. Tadeusza Skindera do Ministra Spraw Wojskowych[74]. Dowiadujemy się z niego do jakich efektów doprowadziło tolerowanie narastającego szowinizmu ukraińskiego.  We wsi Horoszowa pow. Borszczów zostało ciężko pobitych 3 polskich parobków za to, że wracając do domu na kolonię śpiewali polski hymn. Argumentem było : „że śmią na ich ruskiej ziemi śpiewać po polsku”. Za napastnikami ruszył zaagitowany tłum z okrzykiem „bij i rżnij kolonistów - Lachów”. Ofiary skatowano bestialska prawie na śmierć, drągami, widłami, kamieniami[75]. 15 marca w miejscowości Barysz pow. Buczacz członkowie „Łuhu” koło świetlicy tej organizacji napadli żołnierza polskiego, zadając mu ciężkie ciosy kołem w głowę.. Dnia 25 marca w miejscowości Ossowce pow. Buczacz członkowie „Łuhu” zmasakrowali do nieprzytomności dwóch żołnierzy polskich. Posterunkowy PP tuszował i utrudniał dochodzenie i radził wypisać sprawców z „Łuhu” by władze go nie rozwiązały. Dnia 13 kwietnia pobito kolejnego strzelca z 48 p.p. przebywającego na urlopie.- za to że przyznawał się do polskości. W dokumentach znajdują się zdjęcia obrażeń tej ofiary napaści. W dokumencie znajdziemy też liczne przykłady wandalizmu i dywersji ( niszczenie słupów telefonicznych KOP), pogróżki pod adresem przedstawicieli władz polskich itp. Wniosek majora Tadeusza Skindera jest jeden- szerokie rzesze ludności ukraińskiej nie chcą, żadnej ugody i postępują coraz agresywniej, a policja każdy przykład terroryzmu usilnie tuszuje w imię pacyfikacji terenu. Jednak wydaje się, że rozbestwienie i poczucie bezkarności przebrały pewną miarę. Dowodem na to jest pismo Dowódcy Korpusu, gen. Jana Kruszewskiego do Ministra Spraw Wojskowych z 3 lipca 1936 roku[76]. Pismo jest alarmistyczne, gdyż nawet w pasie granicznym „Łuh” uprawiał działalność wroga w stosunku do państwowości polskiej. Odpowiedzią było przesłanie dowódcom brygad „Tez w sprawie Łuhu”, które składały się z części jawnej i tajnej z 12 kwietnia 1937[77]. Zakazywano działania tej organizacji w pasie granicznym i ograniczano jej pole manewru, ale w uzasadnieniach powraca ta sama nie mająca nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem teza że : „Rozbudzenie dążności do odrębności politycznej może być tolerowane wówczas tylko, gdy jest pewność, że będzie ono skierowane wyłącznie ku Ukrainie sowieckiej z lojalnym i całkowitym odwróceniem się ambicji od Małopolski Wschodniej”[78]. Nic dodać nic ująć.

Tak więc wyszkolono i to za polskie pieniądze armię partyzancką zdolną do przekształcenia się w armię regularną i złożoną zarówno z emigrantów jak i młodzieży ukraińskiej w Małopolsce, która nie Rosjan z dalekiej Kijowszczyzny, ale Polaków z lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego chciała przepędzić. Zamiast oczekiwanych sojuszników przygotowano i wyćwiczono śmiertelnych wrogów. Porównanie z niezbyt dalekowzrocznymi działaniami USA w Afganistanie nasuwają się same.

Tymczasem ukraińscy emigranci nie asymilowali się i nie włączali w nurt życia społecznego. Nie uczyli dzieci po polsku- chodziły do szkół ukraińskich i uczono je według programów ukraińskich, pracowali w instytucjach ukraińskich w zupełnym oderwaniu od spraw naszej ojczyzny, Taki stan przetrwał do roku 1939, a wraz z nim wiara, umacniana przez Polaków przez lata, że jedyne możliwe rozwiązanie dla Ukraińców jest konflikt zbrojny –  totalny i prowadzony do końca. Znów spotykamy koncepcje ukraińskiej „rewolucji narodowej”- tak jak u UWO- OUN, która miała być skierowana przeciw Rosji, a została skierowana przeciw Polsce. Prace o których mówimy były ściśle tajne i wiedza o nich jest niewielka. Wszelkie posunięcia antyrosyjskie, szczególnie po roku 1933( kiedy w Europie nastał przychylny klimat dla ZSRS) uznać należy za wysoce ryzykowne i noszące wiele cech „donkiszoterii” . Tak jest zresztą do dziś i powtarzamy na swój sposób dawne nieprzynoszące Polsce korzyści schematy. Niewątpliwie śmierć Marszałka spowodowała ograniczenie planów polsko-ukraińskich i pewne otrzeźwienie, ale było już za późno. Niestety było też szkodliwą utopią założenie, że dzięki polskim działaniom emigracja ukraińska zrezygnuje ze swych antypolskich  dążeń w odniesieniu do województw południowo- wschodnich, a koncentrować się będzie jedynie na planach odbudowy państwa naddnieprzańskiego. Wojna pokazała to dobitnie. 

W świetle przebadanych przeze mnie (acz jeszcze niewątpliwie niekompletnych materiałów archiwalnych) należy stwierdzić, że żadnej sensownej i zwartej koncepcji poradzenia sobie z narastającym od początku lat 30-stych wpływom faszystowskiego OUN nie było. Aczkolwiek pojedyncze struktury resortów bezpieczeństwa starały się problem ten badać- choć z dokumentów wiemy, że większość ujawnionych dokumentów znalazła się w rękach MSW przypadkiem lub przez błędy popełniane przez samych „bojowców” i skłócenie wewnętrzne organizacji ukraińskich.

          Poza eksperymentem wołyńskim realizowanym z namaszczenia Piłsudskiego przez Henryka Józefskiego, który, przy założeniu dobrej woli wobec Polski, byłby skutecznym programem na „dobre czasy”, ale okazał się błędnym, osłabiającym i tak słabą pozycję ludności polskiej na Wołyniu w przededniu konfrontacji, brak było zdecydowania którą drogą podążać. Z jednej strony kolejne nieudane próby zjednywania sobie ludności ukraińskiej kolejnymi koncesjami, często nawet kosztem polskiego stanu posiadania (reformy rolne, spółdzielczość, szkolnictwo itp.), z drugiej represyjność wywołana coraz bardziej pogarszającym się stanem bezpieczeństwa na kresach. Niemal do końca strona rządząca odnosiła się ze skrajną wrogością wobec idących w innym kierunku- asymilacyjnym- koncepcji opozycji, głównie endeckiej[79], która jak się zdaje lepiej odczytywała „znaki czasu”, mimo, że „po cichu” w ostatnich 2-3 latach usiłowała ją realizować. Ukryty pod działaniami kolejnych polskich rządów pomysł na leczenie „dżumy-cholerą”- czyli wielkomocarstwowych idei rosyjskich ukraińskim nacjonalizmem i wielkomocarstwowym separatyzmem, okazał się w praktyce samobójczy. Ale niestety właśnie ta idea okazuje się w Polsce „wiecznie żywa” i „niezatapialna”.

 

Rządy Henryka Józewskiego na Wołyniu. Wielki człowiek czy zdrajca?

Mało jest zagadnień tak kontrowersyjnych jak ocena  rządów wojewody Henryka Józewskiego na Wołyniu. To co robił wojewoda wołyński, były członek rządu Petlury, jako urzędnik państwa polskiego jedni nazywają mądrą polityką pojednania inni jawną zdradą. Z braku miejsca nie wchodząc w głębie polemik które przetoczyły się w polskiej prasie i Parlamencie odwołam się do dokumentów odnalezionych w Centralnym Archiwum Wojskowym[80]wynika, ze bliższa prawdy jest teza, że Józewski był grabarzem sprawy polskiej na Wołyniu. Wśród licznych dokumentów znajduje się opracowanie pt. Uwagi dotyczące polityki narodowościowej na Wołyniu. Wewnątrz tego opracowania znajduje się streszczenie sprawozdania z Sądu Okręgowego Apelacyjnego w Lublinie wygłoszonego ustnie w dniu 9 czerwca 1936  na konferencji w Warszawie. W nim informacje o fatalnym administrowaniu – zarówno ze względu na nadużycia kryminalne jak i na nasilenie ruchu wywrotowego- nacjonalistycznego i komunistycznego. W wyniku działań wojewody wzrosło zdaniem autorów zagrożenie dywersją na wypadek wojny[81]. Autorzy opracowania podnoszą, że tylko dzięki zmianie koniunktury międzynarodowej i zastosowanie energicznych represji planowane na II połowę ukraińskie powstanie zbrojne nie doszło do skutku[82]. Opisywane w dokumencie wypadki mogły się wydarzyć, bo administracja polityczna, skarbowa i samorządowa funkcjonowała wadliwie. Rażącym przykładem przytaczanym w dokumencie była sytuacja w powiecie dubieńskim. Ludność tego powiatu- jednego z najbogatszych w Polsce (czarnoziemy), opowiedziała się za komunistami. Skąd takie zachowanie i wrogość do polskiej państwowości? Otóż okazało się w wyniku dochodzeń, że sprowadzeni tam przez starostę wójtowie- kryminaliści dopuszczali się wobec ludności strasznych nadużyć finansowych – tolerowanych przez administracje powiatową[83]. Co gorsza nieuczciwi administratorzy w celu ukrycia przestępstw szykanowali ludność, terroryzowali całe gminy. Afery dotykały  też spraw przemytu ludzi do Sowietów[84]. Zamieszany w aferę Stefan Wasilewski, broniony do końca przez Józewskiego po zwolnieniu ze służby mianowany przez niego v-ce starostą miasta Łucka. Najbardziej dramatyczne były jednak nadużycia w urzędzie ziemskim i administracji skarbowej. I tu fałszerzy akt bronił Józewski. W województwie szalała korupcja, samowola nadużycia [85]. Praktykowano politykę przymusowego robienia z ludności miejscowej - Ukraińców. Przyśpieszało to jedynie ich dążenia do separatyzmu lub komunizmu. Działania te pokrywano ostentacyjną „lojalnością” kilkunastu działaczy, którzy na tym procederze jedynie się dorabiają. Jako koronny przykład takie „lojalności” przytacza przykład biskupa Polikarpa wielkiego przyjaciela Józewskiego, który przy wizytacji kanonicznej powitany z honorami oburzył się na polską komendę i polskie przemówienie, a o godle państwowym- Orle wyraził się, że „ten „piweń”( kogut) tu całkiem niepotrzebny”!  

W administracji było dużo ruso i ukrainofilów z pochodzenia rdzennych Rosjan, o których lojalności państwowej należało wątpić. Byli to naczelnicy wydziałów, referenci bezpieczeństwa, prezes urzędu ziemskiego. Jak się okazało prawie wszyscy byli podejrzewani o szpiegostwo! Opracowanie kończyło się apelem o natychmiastowe wymienienie osób w administracji. Kolejny dokument pochodzi z Szefostwa Wywiadu KOP[86]. Przynosi informacje o tym, że zamiast „asymilacji” następuje jedynie dramatyczne ukrainizacja Wołynia. Informuje o tym, że większość znaczących towarzystw ukraińskich i cerkiew dostała się już pod wpływy antypaństwowe, głównie OUN. Tworzone za polskie pieniądze Wołyńskie Ukraińskie Objednanje i jego rozliczne przybudówki Proświtańskie Chaty, Ridne Chaty, chóry, teatry- wszystkie zostały opanowane przez OUN. W dziedzinie szkolnictwa i chowania młodzieży też nastąpiło dramatyczne pogorszenie. Powołano 3 gimnazja ukraińskie w Krzemieńcu, Łucku i Równem. W gimnazjach tych młodzież chowana jest w duchu nacjonalistycznym, „asymiluje się”, ale w junactwie OUN. Dalej kształci się we Lwowie, a wracając do domu jest już przygotowana- zakłada komórki OUN. Wniosek autora jest jasny. Józewski kształcił za państwowe pieniądze nacjonalistów ukraińskich. Podnoszone są także sprawy nadużyć. W tym samym czasie społeczeństwo polskie w tym najbardziej propaństwowy element- osadnicy wojskowi- pozostawieni zostali samym sobie- ba demoralizowani dodatkowo „ukrainizacją”.

Kolejnym ważnym dokumentem ze zbioru Wydziału II jest materiał pt. „Uwagi Prokuratora Sądu Apelacyjnego w Lublinie” autorstwa dr. Markowskiego[87]. Poza powtórzeniem tez poprzedników i podkreśleniu „znęcania się” w terenie nad  osobami lojalnymi wobec państwa polskiego, dużo miejsca poświęcono drastycznemu uszczupleniu polskiego stanu posiadania  przez rządy  Józewskiego. Autor pisze :  „polityka wołyńska robiła wszystko z wyjątkiem utrwalania siły polskości.”. W dziedzinie wzbogacania wsi miał tylko jeden pomysł- uszczuplanie polskiej wielkiej własności przez parcelację. Wszelkich innych metod- komasacji, melioracji czy intensyfikacji upraw zaniechano, mimo, że symulacje wykazały, że przyrost produkcji dzięki parcelacji to jedynie 20% , kiedy potrzeby sięgają przyrostu rzędu 100-150%, który jest możliwy do wykonania  tylko przy zastosowaniu pozostałych metod. Właśnie taką intensyfikacją produkcji i wysoką kulturą rolną osiągnęli swój sukces na Wołyniu Czesi. Tymczasem popierane przez państwo ukraińskie kooperatywy przyczyniały się jedynie do rozpolitykowania ukraińskich chłopów. Największe słowa krytyki skierowane jednak były  na prowadzenie polityki szkolnej. Były bowiem przypadki, gdy ludność miejscowa bezskutecznie prosiła o polską szkołę ( do szkół „Macierzy Polskiej” uczęszczało wiele ukraińskich dzieci mimo istnienia w tych miejscowościach szkół ukraińskich czy utrakwistycznych. Brak wystarczającej ilości nauczycieli ukraińskich na Wołyniu spowodował, że lekkomyślnie przyjmowano do pracy nauczycieli ukraińskich z Małopolski- który szybko swe szkoły zamienili w kuźnie antypolskiej agitacji, przy zupełnej bierności polskich nauczycieli, obawiających się „nielojalnych” posunięć w stosunku do przyjętego kursu. Wynikiem takiego rozwoju sytuacji były procesy o działalność antypaństwową w szkole- sprawy „Płasta”, „Junactwa” itp. Dochodziło do tego, że uczniom kazano pisać wypracowania na temat konieczności dywersji ukraińskiej przeciwko Polsce na wypadek wojny z Niemcami. Jakim duchem przesiąknięte była szkoła ukraińska na Wołyniu dowodził przytaczany fakt, że wszyscy działacze nielegalnych UWO i OUN rekrutowali się z  wychowanków tej szkoły. Dzieci ukraińskie w szkołach utrakwistycznych były uprzywilejowane dzięki hojnym podarunkom społeczeństwa (książki, broszury,pomoce). Ponadto młodzież ukraińska chętnie brała udział w pracach organizacji sportowych i p. pożarowych, aby uzyskać  przeszkolenie wojskowe zalecane im przez komórki OUN. Według danych pochodzących z Samodzielnych Referatów Informacyjnych[88] wynikało, że ukraińscy poborowi służyli w naszej armii jedynie aby szkolić się w celu oderwania terytoriów kresowych od Polski. I w tym opracowaniu jest mowa o traktowaniu ludności polskiej w dziedzinie szkolnictwa po macoszemu a spełnianiu 100% oczekiwań ukraińskich[89]. Zawiodły oczekiwania pokładane w szkołach utrakwistycznych. Polskie dzieci są jedynie ruszczone, szczególnie dzieci osadników pozbawiane własnej polskiej szkoły, muszą przymusowo uczestniczyć w lekcjach religii prawosławnej, bo ich godziny ustala się w środku lekcji. Osobną antypolską działalność prowadziły Ridne i Proświtańskie Chaty mające w zarządach działaczy OUN ( Zdołbunów, Korszów). Znane były fakty niszczenia w takich „Chatach”  portretów przedstawicieli władz (np. Gródek pow. rówieński) czy organizowania prowokacyjnych, obraźliwych dla Polaków przedstawień[90]. Wedlug wywiadu i prokuratur wołyński Ridne i Proświtańskie Chaty opanowane zostały w 70% przez OUN i KPZU, a czerpią one obfite subwencje i zakłada się je za pieniądze polskich podatników. Na imprezy i zabawy w tych organizacjach zaproszenia dla władz drukuje się jedynie po ukraińsku. Obserwując takie rzeczy lojalna Polsce  ludność. Dochodzi do takich paradoksów jak to, że do starosty łuckiego zgłosił się sołtys gminy Polkowa z prośbą, by nie wydawać zgody na założenie w jego wsi „Proświtańskiej chaty” bo dotychczas był spokój, a zacznie się politykowanie. W podsumowaniu autor podkreśla, że polskość jest bezapelacyjnie grzebana na Wołyniu, nie zyskując zupełnie nic. Zostały tam jedynie stworzone optymalne warunki dla rozwoju ukraińskiego nacjonalizmu i komunizmu. Jacy ludzie realizowali taką politykę? Z materiałów wywiadu wynikało, że Józewski otoczył się ludźmi spoza Wołynia, podejrzanej conduity. Byli między nimi Iljuk- karany za działalność w OUN (posada w magistracie w Równem); Tymoszenko ( był na emigracji w Czechosłowacji „Podjebrady”- gdzie prowadził szkołę ukraińską); Skrypnik (utrzymywał kontakty z OUN, był parlamentariuszem Armii Czerwonej w wojnie polsko- bolszewickiej); Własowski Iwan- b. współpracownik rusyfikatora –biskupa chełmskiego Eulogiusza[91]; Biskup  łucki  Polikarp Sikorski( wcześniej cytowany. Tacy to ludzie mieli rozwiązywać problemy świadomości i narodowej i lojalności wobec państwa polskiego. Aby ukryć prawdziwą działalność Ukrainizacyjną ludzie Józewskiego urządzali na pokaz  szumne obchody świąt i polskich  rocznic narodowych. Samodzielny Referat Informacyjny zbadał tą sprawę i okazało się, że były to manifestacje reżyserowane, a ich uczestnicy brali diety, opłaty za uczestnictwo, wydawali na nie  tzw. „fundusze dyspozycyjne” itp. Wśród dokumentów znajduje się też pismo Inspektora Armii gen. Burhard-Bukackiego do Szefa Biura Inspekcji GISZ  na temat  spraw bezpieczeństwa na terenie województwa wołyńskiego[92]. Generał wyciąga konkretne wnioski z  efektów pracy Józewskiego. Po pierwsze prawie cała miejscowa ludność Wołynia zapisana w roku 1921 jako Rusini figuruje jako Ukraińcy, zmalała ilość ludności polskiej w gminach wiejskich[93] mimo, że na spisach pojawiło się wiele nowych miejscowości, a wielu z nich ludność polska wynosi prawie 100% (osadnicy)[94]. Podkreśla niepokojący wzrost organizacji nielegalnych- o 49 %, a ilość ich członków i sympatyków (znanych) o 177,2%, oraz ilości wystąpień antypolskich OUN i KPZU i ich przybudówek. W administracji skandale i nadużycia[95], malejąca ilość polskich szkół, przeciwpolska praca w ukraińskich. Liczne przykłady świadczą o  tępieniu polskości na Wołyniu. Oto kilka przykładów :  z 4 tysięcy złotych na zapomogi dla organizacji społecznych 3.700 szło na wrogie polskości organizacje ukraińskie, a tylko 300zł. na polskie, w 1935 roku wojewoda 500zł przeznaczone dla polskiego Związku Rezerwistów przeznaczył na inne cele, na akademii urządzonej na święto niepodległości w 1934 roku drobny epizod recytowany przez 11 letniego chłopca o obronie Lwowa został przez „polskiego” wojewodę uznany za ciężki wybryk i urósł do rangi groźnego dla państwa faktu politycznego, za co spotkała vice-wojewodę i starostę powiatowego nagana. Tymczasem wojewoda nie reagował na deklamowane na akademiach ukraińskich wierszy Szewczenki pt. „Wrażym Lacham”. W Starostwach wmawiano każdemu petentowi, że jest Ukraińcem, nawet wtedy gdy tłumaczy, że jest „tutejszy”. W starostwie do osadnika – Polaka urzędnicy zwracają się po ukraińsku, wojewoda zabrania przejścia przez miasto pogrzebowi policjantów, którzy zginęli w obronie praworządności- „żeby nie drażnić Ukraińców”!

Zbór referowanych dokumentów kończy lista posłów i senatorów z Wołynia z omówieniem sporządzona  przez szefostwo wywiadu KOP[96]

 Podsumowując należy stwierdzić, że wojewoda Józewski zasłużył sobie w całej rozciągłości na określenie – „grabarz polskości Wołynia” za: zniszczenie polskiego stanu posiadania, a wzmocnienie ukrainizmu przez likwidowanie polskiej własności drogą rozdziału ziemi polskiej wyłącznie między miejscową ludność ukraińską, przez terroryzowanie polskiego społeczeństwa, rozbijanie wśród niego jedności, sprowadzanie z zagranicy (Niemiec, Czech) Ukraińców i obsadzanie nimi administracji przy równoczesnym usuwaniu ze stanowisk Polaków, zukrainizowanie cerkwi prawosławnej przez wprowadzenie języka ukraińskiego do liturgii w miejsce starosłowiańskiego, zakładanie ukraińskich szkół, założenie ukraińskiej. partii politycznej „Wołyńskie Ukraińskie Objednanie” oraz całego szeregu innych organizacji z oddaniem steru w ręce sprowadzonych z Kijowszczyzny Ukraińców[97] Taką działalność prowadził Józefski przez lat 11 lat ! To  co wydarzyło się na Wołyniu w 1943 roku było niestety jedną z konsekwencji tej bezrozumnej polityki Przykład Wołynia pokazał też jak bezcelowe okazały się ugody z Ukraińcami. 

Odpowiedź na postawione w tytule pytanie pozostawiam czytelnikom, aczkolwiek co do tego czy działanie Józewskiego było intencjonalne, związane ze złą wolą wobec Polaków, czy też wynikało z dramatycznego braku wyobraźni i naiwności nie jestem w stanie osądzić.

 „Rewolucja narodowa” jako radykalny sposób na pozbycie się Polaków z kresów  - przygotowanie do ludobójstwa.

Zagadnienie to bardzo niechętnie podejmowane jest w piśmiennictwie historycznym zarówno polskim jak i ukraińskim, chociaż stanowi najważniejszy element dla zrozumienia czy jakiekolwiek wysiłki polskie na rzecz porozumienia i współpracy z mniejszością ukraińska były w okresie międzywojennym możliwe, czy nie. Podejmujący ten temat badacze należą do grupy „inkryminowanych”. Dzieje się tak dlatego, bo udowadniają tezy niewygodne, świadczące o bardzo złych intencjach nacjonalistycznych działaczy ukraińskich. Warto odwołać się do tych prac, bo ich autorzy  pokusili się o dokonanie analizy zawartości  prasy i piśmiennictwa ukraińskich nacjonalistycznych  ideologów i publicystów. Są to prace pionierskie, ponieważ  z powodu bariery językowej i słabej dostępności tego typu źródeł w Polsce, historycy polscy sięgają po nie rzadko lub wcale.

Zagadnienie przygotowywania zbrojnej irredenty ukraińskiej i planów usunięcia siłą ze spornego terytorium wszystkich innych mniejszości poświęcona jest m.in. praca Wiktora Poliszczuka pt. Gorzka Prawda. Zbrodniczość OUN- UPA (Spowiedź Ukraińca)[98] i wiele jego kolejnych źródłowych publikacji na temat nacjonalizmu ukraińskiego[99], a także ciekawe opracowanie Krzysztofa Łady pt. Pomiędzy wypędzeniem a eksterminacją. Nacjonaliści ukraińscy wobec Polaków na Kresach [100].  Autorzy ci starają się znaleźć odpowiedź na pytanie czy OUN w okresie międzywojennym wypracowując swoją koncepcję „rewolucji narodowej” przesądziła już wtedy o losie zamieszkujących Kresy pozostałych mniejszości narodowych w czasie wojny. Czy dramatyczna ludobójcza akcja z jaką mieliśmy wówczas do czynienia była bezpośrednim skutkiem ich wcześniejszej działalności, czy dopiero wojennej demoralizacji i rozprężenia?.

Krzysztof Łada po dokładnym przeanalizowaniu piśmiennictwa głównych działaczy OUN  dowodzi, że idea eksterminacji  Polaków oraz wyrzucenia pozostałej przy życiu ludności z reszty ziem „Wielkiej Ukrainy” była popularna wśród ukraińskich elit politycznych już w  pierwszej połowie XIX wieku. Po raz pierwszy pojawiła się w publicystyce politycznej działacza nacjonalistycznego Mykoły Michnowśkiego. W roku 1902 Michnowśkij założył własną partię - Ukraińska Partię Narodową. Początkowo program partii rozpowszechniany był wśród mas w postaci broszur. Dość dobitnie został on przedstawiony w tak zwanych 10 Przykazaniach. Warto tutaj zaznaczyć, że z wielkim prawdopodobieństwem to one posłużyły jako wzór dla przyszłych ideologów OUN, do napisania własnych „10 Przykazań”, wykorzystywanych do indoktrynacji członków. Analiza 10 punktów napisanych przez Michnowśkiego nie pozostawia wątpliwości co do typowo nacjonalistycznego charakteru partii. Wyjaśnia ona, co kryło się za znanym nam już hasłem „Ukraina dla Ukraińców!”:

1. „Jedna, jedyna, niepodzielna, niepodległa, wolna, demokratyczna Ukraina- republika ludzi pracujących. Oto narodowy ogólnoukraiński ideał. Niech każde ukraińskie dziecko pamięta, że narodziło się ono na ten świat, by spełnić ten ideał.

2. Wszyscy ludzie są twoimi braćmi, ale Moskale, Lachy, Węgrzy, Rumuni i Żydzi- to wrogowie naszego narodu, dopóki oni panują nad nami i wyzyskują nas.

3. Ukraina dla Ukraińców! Wygoń więc zewsząd z Ukrainy obcych- gnębicieli

4. Zawsze i wszędzie używaj ukraińskiego języka. Niech ani twoja żona, ani twoje dzieci nie kalają twojego domu mową obcych- gnębicieli

5. Szanuj działaczy rodzinnego kraju, nienawidź jego wrogów, znieważaj przechrztów- odstępców, a będzie dobrze całemu twojemu narodowi i tobie.

6. Nie zabijaj Ukrainy swoją obojętnością dla ogólnonarodowych interesów.

7. Nie stań się renegatem- odstępcą.

8. Nie okradaj własnego narodu pracując dla wrogów Ukrainy.

9. Pomagaj swojemu rodakowi przed innymi. Trzymaj się kupy.

10. Nie bierz sobie żony z obcych, gdyż twoje dzieci będą twoimi wrogami; nie przyjaźń się z wrogami naszego narodu, bo tym dodajesz im siły i odwagi; nie zadawaj się z gnębicielami naszymi, bo zostaniesz zdrajcą”[101].

 Porażające to credo  miało za zadanie wzniecanie nienawiści jako narzędzia w walce o niepodległość. Potwierdzenie takie interpretacji znajdziemy także w innych dokumentach UNP. Ubolewano w nich, że w wielu ukraińskich miastach element ukraiński jest już w mniejszości i, jak to podkreślano, zdany jest na łaskę „zajd”- przybłędów. Kolejne punkty programu nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że walka miała być totalna i wymierzona przeciwko wszystkim nie-Ukraińcom, niezależnie od pozycji społecznej. Mimo, że atak skierowany był głównie w stronę Rosjan analiza piśmiennictwa Michnowśkiego, że postulował on  „gonić zewsząd z Ukrainy” całej ludności nieukraińskiej. w myśl  zasady: „Ukraina i jej dobra tylko dla Ukraińców, a nie dla obcych[102]. Późniejsze nielegalne ukraińskie organizacje terrorystyczne, w szczególności UWO (Ukraińska Organizacja Wojskowa) i ZUNRO (Zachodnio Ukraińska Narodowo- Rewolucyjna Organizacja), też podjęły dyskusję wewnętrzną w sprawie eliminacji mniejszości narodowych z Kresów. Organizacje te przyjęły terrorystyczne formy walki z państwem polskim. Jednym z jej teoretyków UWO był znany działacz nacjonalistyczny Wołodymyr Martynieć. Łada  w swoim artykule ustalił, że w referacie Martyńciez 1921 r. przeznaczonym prawdopodobnie dla Komendy UWO- zwracano uwagę, że tylko masowa walka całego narodu może doprowadzić do zwycięstwa. Tak więc dalekosiężnym celem tej organizacji miało być przygotowanie całego społeczeństwa ukraińskiego do masowej walki. Dziś można stwierdzić, że do 1929 r. organizacja UWO miała w swoim dorobku kilka wypracowanych metod i form przyszłej walki. Lektura „Surmy” oraz innych wydawnictw nie pozostawia żadnych wątpliwości, że kierownictwo UWO pojmowało konflikt ukraińsko- polski wyłącznie w kategoriach totalnych, kontynuując tradycję walki wbrew ogólnie przyjętym zasadom moralnym. W logice totalnej wojny wrogiem była nie tylko polska władza, ale stał się nim mityczny „Lach”.   W walce tej nienawiść zaczęła być postrzegana jako skuteczne narzędzie propagandowe. Niepoślednią rolę w propagowaniu tej nienawiści odegrał ideolog nacjonalizmu ukraińskiego Dmytro Doncow. Umieszczał on swoje artykuły zarówno w pismach legalnych, jak i nielegalnych pod własnym nazwiskiem lub pseudonimami. Powstała w 1929 r. OUN postrzegała mniejszości narodowe  żyjące na terytorium uważanym za etnicznie ukraińskie jako zagrożenie na drodze ku niepodległości oraz przeszkodę utrudniającą rozwój jednoplemiennego narodu. Ten punkt widzenia stał się składową częścią ideologii ukraińskiego integralnego nacjonalizmu. Co więcej, w swoim darwiniźmie narodowościowym działacze OUN najwyższego szczebla już w okrasie przedwojennym rozważali w sposób najbardziej poważny problem zniszczenia ludności polskiej na ziemiach uznawanych przez nich za ukraińskie. Studiując dyskusję dotyczącą eksterminacji prowadzoną na łamach pism ounowskich, publikacji czołowych działaczy OUN oraz analizując programowe postanowienia OUN, trudno nie dojść do konkluzji, że idea brutalnej czystki etnicznej na tych ziemiach stanowiła istotę nacjonalizmu ukraińskiego[103]. Konkludując: działacze nacjonalistyczni brali pod uwagę wszelkie możliwe środki: od masowej eksterminacji części ludności po brutalne wyrzucenie i częściową asymilację pozostałych. Zebrany przez K. Ładę  materiał źródłowy potwierdza tezę postawioną po raz pierwszy przez Wiktora Poliszczuka w jego pionierskiej pracy pt. Gorzka Prawda. Zbrodniczość OUN- UPA (Spowiedź Ukraińca). Powołując się na odezwę Pierwszego Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów z 1929 r., w której zapowiadano „całkowite usunięcie okupantów z ukraińskich ziem” w toku „Rewolucji Narodowej”, autor wspomnianej pracy wysunął tezę, że wydarzenia z okresu drugiej wojny światowej, a w szczególności „rzeź Polaków, pomoc hitlerowcom w eksterminacji Żydów z zimną krwią zaplanowała „stara gwardia” OUN- Jewhen Konowalec i jego kompani”[104]. Amoralną, okrutną ideą utorowano więc drogę do zbrodni....

Rusinów protestujących przeciw brutalnym metodom skrajnych ukraińskich ugrupowań, lub szukających porozumienia z Polską, nazywano pogardliwie „chruniami”; zastraszano, szantażowano, bito, a nierzadko nawet mordowano. Wątek eksterminacyjny, który pojawił się w ideologii ukraińskich ugrupowań nacjonalistycznych, znalazł pełną realizację w założeniach i praktyce działań organizacji UWO (Ukraińskiej Organizacji Wojskowej), a potem OUN (Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów)  i odróżniał je w sposób szczególny od innych ugrupowań ukraińskich działających na terenie II RP. Głoszone hasła nie tylko wypędzenia „zajmańców” (Polaków, Żydów, Ormian, Rosjan), ale też fizycznego pozbycia się ich z terytorium „Wielkiej Ukrainy”, przesądzają o dzisiejszej jednoznacznie negatywnej ocenie tego ruchu. O jakiejkolwiek weryfikacji tych ocen mowy być nie może- szczególnie w Polsce. Byłaby to bowiem gloryfikacja nazizmu.

ZAKOŃCZENIE  

W większości publikacji historycznych mamy do czynienia z dość zgodnym chórem potępienia  polityki przedwojennych władz polskich wobec ukraińskiej mniejszości narodowej. Jeśli jednak założymy, że realizować można tylko to co jest w danej sytuacji możliwe, to sprawa przedstawia się nieco inaczej. W polityce nie wystarczą bowiem „dobre chęci”- choć takich w świetle badań stronie polskiej nie brakowało. Dowodem na to jest fakt realizowania przez prawie cały okres dwudziestolecia idei porozumienia z mniejszościami niemal za każdą cenę.

Program „wspólnego domu” dla wszystkich mniejszości  starano się realizować w jakże ciężkich warunkach:  po strasznych zniszczeniach wojennych, w czasie nieustannych walk o granice, a potem w szalejącym kryzysie światowym. Udało się zrobić naprawdę wiele. Scalono państwo, dźwignęło go gospodarczo i społecznie, zbudowano administrację, dyplomację, szkolnictwo, wojsko, policję, służby graniczne, infrastrukturę... To że nie zdążono z rozwiązaniem wszystkich postulatów mniejszości w takiej sytuacji wcale nie dziwi. Problem jednak leżał gdzie indziej – mniejszość ukraińska z nami pod wspólnym dachem żyć nie chciała, a na „odchodnym” postanowiła zabrać ziemię i najchętniej pozbyć się mieszkających tam setek tysięcy Polaków. Tego państwo nasze niestety ofiarować nie było skłonne.

Polakom trudno było pogodzić się z faktem jawnej irredenty, gdyż  Rusinów- Ukraińców przywykli traktować niemal jak inne grupy regionalne- jak np. Mazurów czy Ślązaków. Polacy nie poradzili sobie z tym problemem, ani przez I wojną światową, ani w okresie 20 lat samodzielnego bytu państwowego. Nie uważano bowiem problemu mniejszościowego za sprawę polityki, ale w zasadzie- bezpieczeństwa, licząc naiwnie, że zabezpieczenie spokoju w państwie problem automatycznie rozwiąże. Skutkiem tego politykę mniejszościową tak naprawdę prowadzili policjanci, władze lokalne, a większość społeczeństwa o złożoności problemu nie miała w ogóle pojęcia. Informacji dostarczała co najwyżej prasa codzienna, a dla urzędników organ  Instytutu Badań Spraw Narodowościowych „Sprawy Narodowościowe”. Niekompetentnie i jednostronnie informowała opinię polska o zagadnieniach ukraińskich grupa ukrainofilów skupiona wokół „Biuletynu Polsko- Ukraińskiego”, być może dlatego że zapatrzona jedynie na wschód Rzeczypospolitej, nie zauważała rosnącej generacji hołdującej idei „miecza Chrobrego”, zwracającej się ku kresom zachodnim. Kiedy kolejnych 35 polskich rządów bezskutecznie głowiło się nad rozwiązaniem tej „kwadratury koła” młodzież ukraińska ulegała gremialnie agitacyjnej akcji i romantycznemu urokowi antypolskiej konspiracji kierowanej zza granicy. Ruch rewolucyjny młodzieży ukraińskiej stał się nową i nieprzewidzianą koncepcją polityczną narzuconą przez ukraińską rzeczywistość w Polsce. Nie ustawała więc akcja podziemno - spiskowa, rewolucyjna, na przemian wybuchająca i przygasająca, ale ciągle istniejąca. Stały niepokój, sabotaże, terroryzm, zabójstwa osób szukających prób porozumienia z państwem, to stan panujący w naszym kraju. Starsze pokolenie pozostało w tyle, ich opinie przestały się w ogóle liczyć- urok faszyzmu zatriumfował. Tymczasem państwo nasze, posługujące się procedurami demokratycznymi, skrępowane tysiącem praw, przepisów, umów i ustaleń wewnętrznych i międzynarodowych w konfrontacji z faszyzmem- w którym liczy się tylko cel i siła musiało  przegrać.

Czym były wymuszone tragicznym stanem bezpieczeństwa w kraju „straszliwe” polskie  pacyfikacje w Małopolsce wschodnie w których nikt nie stracił życia - w zestawieniu z tym co działo się w tym samym czasie pod rządami stalinowskiej Rosji Sowieckiej za Zbruczem. Mimo, że ginęły zamorzone głodem miliony Ukraińców, że na porządku dziennym były zsyłki na katorgę do łagrów, okrutne więzienia, masowe stracenia, niemal do końca istnienia  II RP obserwujemy sympatię  naszej mniejszości do ZSRR, ba, manifestowana chęć przyłączenia się do Rosji sowieckiej.

Smutnym przykładem bezradności sądowych i administracyjnych władz polskich okazała się sprawa rozliczenia mordu dokonanego na ministrze Bronisławie Pierackim (1934). Pieracki, dobrze i życzliwie myślący o Ukraińcach Polak, opracował niedługo przed zamachem akt normalizacyjny, miedzy naszymi nacjami, który przewidywał dla takich jak jego mordercy  zbrodniarzy - ułaskawienie. Może właśnie niechęć do unormowania stosunków wydawała się głównym celem zamachu. Polskie sądy uwikłały się w proces morderców, który stał się jak na ironię forum agitacji antypolskiej, a w końcu, nie doprowadził do skazania na karę śmierci sprawców  (w tym Stepana Bandery). Zamachowcy takich wahań nie mieli. Konsekwencje były poważne: ścisła współpraca z wrogimi sąsiadami w dziele unicestwienia naszej państwowości, a potem, w czasie okupacji, masowe mordowanie ludności polskiej i pożoga[105].

Tak, polscy politycy niemal do końca snuli dość egzotyczne koncepcje federacyjne dotyczące Wschodu. Tworzyli, jak zresztą i dziś szerokie wizje rozwiązania problemów Europy Środkowo-Wschodniej, jakże odmienne od narastających w latach 30-tych tendencji totalitarnych. Były to wizje niewątpliwie szlachetne i godne pochwały, ale niewiele mające wspólnego z brutalną rzeczywistością. Były bez szans na realizację w owych czasach. Chyba także  w żadnych czasach, bo pewnych procesów cywilizacyjnych nie da się przyśpieszyć, kodów kulturowych zmienić- szczególnie u naszych wschodnich sąsiadów. Ślady po polskich próbach zmiany tych kodów, zostały krwawo starte w czasie II wojny światowej. Niektórzy twierdzili, że polskie „prometejskie” wizje Polski jako „Chrystusa narodów”, walki za wolność „naszą i waszą” świadczą jedynie o silnych „tendencjach samobójczych narodu polskiego”. Wydaje się, że jest inaczej. Tacy po prostu jesteśmy, w polityce skrajnie „niepraktyczni”, dekadenccy, bierni, ale o wielkiej sile ducha i zdolności do  wizjonerstwa, do których wiele  ksenofobicznych społeczeństw i narodów w ogóle nie dorosło. Pragmatyzm, proste liczenie kosztów, nie jest niestety naszą mocną stroną. Mamy też pewna taką ułomność – zdolność do zbyt szybkiego zapominania przeszłych doświadczeń i krzywd.... i wybaczania – każdemu i wszystkiego i to zawsze jednostronnie. Trzeba jednak, aby Polacy o tej swojej „pięknej ułomności duszy” wiedzieli i prowadząc politykę brali na nią „poprawkę”. Inaczej znowu doznamy bolesnych rozczarowań, od narodów trzeźwych, cynicznych i umiejących liczyć pieniądze.

  Czy rzeczywiście powinniśmy uważać za słuszne skargi ukraińskich historyków i polityków na wyjątkową potworność naszych rządów przedwrześniowych? Chyba jednak nie! Na Ukraińcach ciążą poważne zarzuty. Nieustanne koncentrowanie się na oderwaniu się od Polski, oraz stałe deklarowanie chęci przyłączenia się do Sowietów gubiło ich zdrowy rozsądek. Sympatie proniemieckie i współpraca szpiegowska i militarna z hitlerowcami, stała dywersja terroryzm, zabójstwa na Polakach, Żydach, ale jeszcze częściej na Rusinach organizowane przez nacjonalistów za pieniądze śmiertelnych wrogów Polski, wrogość kleru grecko-katolickiego i jego zgoła niechrześcijańskie nieprzejednanie to wszystko paraliżowało niewątpliwe dobre chęci Polaków do cywilizowanego układania stosunków ze swoją kłopotliwą mniejszością narodową. Nie wolno nam też zgodzić się z jakże wygodną dla  Ukraińców tezą, że  zbrodnie ludobójstwa dokonane na Polakach na kresach w czasie II wojny światowej przez sfanatyzowanych nacjonalistów były „odpłatą” za ciężkie grzechy naszych dziadów.  




Bibliografia

[1] Piłsudczykowska koncepcja państwa, Dzieje Najnowsze 1982, nr1-4.

[2] Endecka koncepcja polityki wschodniej w latach Drugiej Rzeczypospolitej, Studia z dziejów ZSRR i Europy Środkowej 1969,t.V.

[3] M.in. Kwestia ukraińska w Polsce w latach 1923-1929, Kraków 1989; Na temat historiografii stosunków polsko-ukraińskich w latach 1923-1956, Dzieje Najnowsze 1998,t.XXX, nr.3;Przyczyny i skutki konfliktu polsko-ukraińskiego w czasie II wojny światowej, Dzieje Najnowsze 1993,nr.3.

[4] Mniejszości narodowe w prawie polskim1918-1939, Więź 1997 nr.2;Ojczyzna nie tylko Polaków. Mniejszości narodowe w Polsce w latach 1918-1939,Warszawa 1985;Rzeczypospolita wielu narodów, Warszawa 1985.

[5] Np. Odrodzenie narodowe i nacjonalizm [w:] Historia Europy Środkowo-Wschodniej, t.2,Lublin 2000.

[6] Ukraińska reprezentacja polityczna w II Rzeczypospolitej, Krakowskie Zeszyty Ukrainoznawcze 1992-1993, t.I-II.

[7] Polska i problem ukraiński w latach 1921-1939 Zeszyty Historyczne 1983, z.66.

[8] Koncepcje polityki narodowościowej rządów polskich w latach 1921-1939, Wrocław 1979.

[9] Lublin 2003.

[10] Kraków, 1998.

[11] Kraków 2000.

[12] Wydawnictwo Sejmowe , Warszawa 2000.

[13] Arcybikupa Andrzeja Szeptyckiego wizja ukraińskiego narodu, państwa i cerkwi, Lwów –Kraków 1999.

[14] Np. artykuł Mykoły Kuczerepy „Stosunki ukraińsko-polskie w II Rzeczypospolitej we współczesnej historiografii ukraińskiej” [w:] Historycy polscy i ukraińscy wobec problemów XX wieku, red. P. Kosiewski, G. Motyka, Kraków 2000 czy Polityka narodowościowa Drugiej Rzeczypospolitej wobec Ukraińców w latach 1919-1939, [w:] Polska-Ukraina. Trudne pytania, Warszawa 1998, t. 1-2;  prace Jarosława Hrycaka Historia Ukrainy 1772-1999. Narodziny nowoczesnego narodu. Lublin 2000, Tarasa Hunczaka Ukrajina: pewsza połowyna XX stolittia. Narys politycznoji istoriji, Kijów 1993, Oresta Subtelnego Ukrajina. Istorija., Kijów 1993. Pomijam prace nurtu nacjonalistycznego ponieważ z reguły nie kierują się żadnymi analizami źródeł, a jedynie propagandowym rewizjonizmem.

[15] T. Snyder , Rekonstrukcja narodów, Polska, Ukraina, Litwa, Białoruś 1569-1999, Sejny 2007 Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę, przekład Pietrzyk Bartłmiej, Kraków 2008.

[16] Wydawnictwo Nortom, Wrocław 2002.

[17] Nasz legalny, uznawany przez świat rząd funkcjonował, aż do 1945 w Londynie, a państwo upadło na skutek zdradzieckiego napadu totalitarnych sąsiadów. To są sprawy oczywiste!

[18] Lektura ostatniej pracy Tymothy Snydera (Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę,, tłum. Bartłomiej Pietrzyk, Kraków 2008), pozwala zrozumieć, że realizatorzy idei prometejskich Piłsudskiego, a szczególnie Henryk Józewski wcale nie chcieli by Wołyń stał się polski- wręcz przeciwnie. Patrz s. 97.

[19] Jednym z nich było opracowanie pt. „O polskim charakterze narodowym” Kazimierza Wybranowskiego, Warszawa 1932.  Kserokopia w posiadaniu autorki.

[20] ibidem,s.29.

[21] Aby zachęcić do lektury, tego opracowania, warto przytoczyć kilka spostrzeżeń autora  „...ustaliło się przekonanie, iż oświecony ogół polski w Królestwie wyżej stoi pod względem inteligencji od galicyjskiego i  poznańskiego...to trzeba stwierdzić, iż pochodzi głównie stąd, że gdy inteligencja przeciętnego Poznaniaka lub Galicjanina zwraca się ku praktycznym zagadnieniom życia...., przeciętny inteligent Królestwa okazuje przede wszystkim skłonność do kontemplacji...będąc do śmieszności naiwnym w traktowaniu praktycznych zagadnień współczesnego życia...zwłaszcza społeczno-politycznego...”, „...Jest u nas, zwłaszcza w Warszawie, ogromnie liczna sfera ludzi których nie można nazwać socjalistami, bo ani nie zajmuje ich szczególnie kwestia proletariatu robotniczego, ani nie przyswoili sobie doktryny kolektywistycznej. Pod każdym jednak innym względem, zwłaszcza w pojmowaniu kwestii narodowych, ludzie ci idą za socjalistami, widząc w starciach narodowych....dowody jedynie reakcyjności, zdziczenia, zboczeń moralnych itp... ale pogląd powyższy przyjmują dlatego, że dogadza ich bierności, że pozwala im bezczynnie, z boku patrzeć na walkę z punktu widzenia ich etyki wstrętną i czekać, aż się ludzie umoralnią i pozwolą zapanować „sprawiedliwości”.

[22] Był to okres gdy Ukraińcy posiadali jeszcze zupełnie wolna rękę w dziedzinie publikacji, a decyzja o nie tworzeniu samodzielnego państwa ukraińskiego jeszcze nie zapadła.

[23]  „Ukraińskie Słowo” nr.9 z 10 VIII 1941.

[24] Warszawa 2002.

[25] Tamże s. 115-135.

[26] Wyd. Znak, Kraków 1998.

[27] ibidem, s.107.

[28] Obszerne opracowanie Problem ukraiński na ziemiach polskich (liczące ok. 200 stron, zależnie od wersji) pióra Józefa Zielińskiego, napisane w czasie okupacji (1942-44), odnalezione przez autorkę w „Tekach Zielińskiego”, Biblioteka PAN, Kraków Sygn. 7798, a fragmenty pochodzące z akt procesowych KZW nr akt, SR 1702/48 odnaleźć można [w:] CA MSWiA, zespół SN t. 503 (dziś w IPN).

[29] Wiele na ten temat w tekście Iwana Kedryna „Ewolucja stosunków polsko- ukraińskich” cz. I-III Biul. pol. -ukr. nr 25 (21 VI 1936), nr.26  (28 VI 1936) nr 27 (5 VII 1936).

[30] Jak na ironię ten wielki przyjaciel Ukraińców został  zamordowany w 1931 roku w Truskawcu  przez nacjonalistów ukraińskich,

[31] Jeszcze przed wybuchem wojny wyszkoleni w „Łuhach” i „Sokiłach” młodzi Ukraińcy przystąpili do akcji antypolskich (m.in. bicia polskich pograniczników, wójtów, nauczycieli)- w raportach i meldunkach służb wojskowych i cywilnych ( zgromadzonych głównie w Centralnym Archiwum Wojskowym w Rembertowie i Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie i IPN), nie mówiąc już o ówczesnej  lokalnej prasie małopolskiej.

[32] Warto wspomnieć, że Konstytucja Marcowa szła nawet dalej niż narzucone Polsce traktaty mniejszościowe – bo poza prawem wszystkich obywateli do sprawowania władzy publicznej, zapowiadał możliwość tworzenia związków autonomicznych o charakterze publiczno- prawnym w obrębie samorządu terytorialnego.

[33] Szerzej na ten temat w pracy S. Stepnia pt. Wysiłki Polaków i Ukraińców na rzecz wzajemnego porozumienia się w latach 1918-1939, „Warszawskie Zeszyty Ukrainoznawcze” 1994,z.1.

[34] Znany ukrainofil, autor pracy pt. O konstruktywną politykę na Rusi Czerwonej, Warszawa 1932.

[35] Działacz ten z trybuny sejmowej wypowiedział się na rzecz uznania państwowości polskiej, wysuwając w zamian żądania autonomi, ale dzięki niemu cała pierwsza ukraińska reprezentacja parlamentarna głosowała za budżetem państwowym. Niespełnienie jednak obietnic dotyczących autonomii zachwiało pozycją posła Wasylczuka i doprowadziło go do rezygnacji z kariery politycznej.

[36]Łoś Stanisław, „O kwestii ukraińskiej” BPU 27 marca 1938 nr13.

[37] Wiemy, że to co działo się na terenach przed i zadnieprzańskiej Ukrainy u schyłku I wojny światowej  była to pierwsza wielka fala ludobójstwa, która dotknęła przede wszystkim polskich mieszkańców kresów. Wojna przeciw Polakom z roku 1918-19 była wojną brudną i okrutną. Udział w niej przez polską w żadnym wypadku nie powinien być nagradzany. Literatura na ten temat została z wiadomych względów w Polsce komunistycznej niemal zupełnie wyniszczona. Przykładem niech będzie wyniszczenie wszystkich książek Zofii Kossak- Szuckiej, a wśród nich najbardziej znanej pt. „Pożoga”.

[38]  Archiwum Straży Granicznej , teczki  różne w zespole Małopolski Inspektorat Okręgowej Straży Granicznej 1928-1939, min, sygn. MIOSG 400; 1044 i inne.

[39] Dokument datowany Przemyśl 31 listopad 1932, L. Dz.894/Inf/32, adnotacja tajne. Dokument przygotowany prawdopodobnie dla  MSW. ASG Szczecin, zesp. MIOSG sygn. 1044/10.

[40] Ibidem.

[41] Oto kilka przykładów. Księża grekokatoliccy m.in.: w Krępnej (były oficer ukraiński) nie pozwalali wiernym śpiewać hymnu polskiego w święta narodowe, w Świątkowej były oficer ukr. nie używał języka polskiego nawet wobec władz, nauczał jedynie historii Ukrainy, w Myscowej obchodził ukraińskie święta narodowe, obwieszając kościół ukraińskimi barwami, w Załużu do księdza rzymsko-katolickiego który zwrócił się do niego po polsku odpowiedział „ u mnie w domu mówią do psa po polsku”; w Olchowcach – ksiądz greckokatolicki  zwalczał polskiego nauczyciela usiłującego podtrzymać ducha polskości wśród dzieci, ksiądz greckokatolicki w miejscowości Okno zabronił witać dzieciom nauczycielkę – Polkę.

 Nauczyciele i kierownicy szkół m.in.: nauczycielka w Tyliczu (córka miejscowego popa) , ukrainizowała wraz z ojcem miejscową ludność- zdjęła polskie godło ze szkoły i w to miejsce powiesiła godło ukraińskie; kierowniczka szkoły w Świątkowej Wielkiej- szerzyła nienawiść do Polski, kierowniczka szkoły w Wisłoku Górnym. – dzieliła dzieci na ukraińskie i polskie i mówiące po polsku kazała nazywać „lachami”, zamiast polskich wkładała dzieciom do rąk chorągiewki ukraińskie, w Radoszycach (córka popa) razem z drugą (żoną popa) powadziły stałą agitację seperatystyczną, pierwsza z nich w czasie lekcji podarła zeszyt uczniowi za to, że był podpisany po polsku, nauczyciel z Zernicy Wyżnej członek OUN w czasie lekcji polskiego uczył ukraińskiego, nauczyciel w Ustrzykach Górnych grozi ludności, która ośmieliła by się nie głosować na listy ukraińskie (należy zwrócić uwagę, że w powiatach Sanok, Lesko, Gorlice wystąpienia antypolskie były szczególnie częste i ostre, przynależność do OUN nagminna, co kładzie kłam tezom większości dzisiejszych badaczy o „pokojowym” i propolskim nastawieniu tej ludności przed wojną!), nauczycielka w Skolem zabraniała dzieciom mówienia po polsku, nauczyciel w Różance Wyżnej odnosi się z nienawiścią  do polskości, kierownik szkoły i nauczyciele w Stecowej podejrzewani o przynależność do OUN agitowali antypolsko młodzież, nauczycielka w Rudnikach  wykpiwała wszystkie polskie obchody narodowe, zakazywała dzieciom śpiewać polskich pieśni (bo jej sprawiają przykrość), podburzała ludność miejscową przeciw kierownikowi szkoły- Polakowi, kierownik szkoły i nauczyciel w Kosowie Starym- wychowywali młodzież w duchu antypolskim, tak samo kierowniczka szkoły w Zebranówce, kierownik szkoły w Wierzbowcu, nauczyciele w Sokołówce, Kutach Starych, Perechrestnem, Żabiem i wielu wielu innych....Sędziowie ukraińscy w Lutowiskach, w Kołomyi, Kosowie- forowali wyroki antypolskie, mieli nastawienie wybitnie separatystyczne, niektórych wprost podejrzewano o przynależność do OUN. Także zastępca naczelnika gminy w Worochcie wraz z sekretarzem gminy terroryzowali ludność lojalną do państwa polskiego. Bardzo nielojalnie postępowali biorący renty inwalidzi wojenni w Lubukowcach, Oleszkowie, Ilińczy.

[42] Działalność KPZU uwydatniła się z całą nocą we wrześniu 1939 r. aż nadto w dobitny sposób, jak również podczas okupacji wschodnich  obszarów przez bolszewików /1939-1941/. Na jej czele ,ale i w składzie było dużo przedstawicieli mniejszości żydowskiej.

[43] Marian Feliński, Ukraińcy w Polsce, Warszawa 1931, s. 122.

[44] ibidem... s. 123.

[45] Zespół AK. Obszar Lwów, sygn. AK 602. Adnotacja: Władyka Michalski Jan. Komendant Obszaru Lwowskiego „Nie”, sierpień 1943.

[46] Gdy armia polska cofająca się przed Niemcami okopała się na ulicach Grodeckiej, Okrężnej, Janowskiej ...by stawić zbrojny opór posypały się strzały z dachów, okien, w plecy walczących, zagrały karabiny maszynowe z lasów bruchowickich.Tak odwdzięczyli się Ukraińcy za polska lojalność...ibidem.

[47] Autor opracowania pisał bez ogródek, że Polacy kupując masło, jaja, mleko, nie mieli pojęcia, że dozbrajają wrogów Polski.

[48] Siedlce 1975. Patrz też : Syrnyk M. Ukraińcy w Polsce. Oświata i szkolnictwo, Wrocław 1996.

[49] Oceniamy je wszak z perspektywy 30 lat i zmiany ustroju.

[50] Wydawnictwo Sejmowe , Warszawa 2000.

[51] W tym czasie np. w Mościskach „Proświta” zorganizowała festyn, z pokazem musztry wojskowej i użyciem drewnianych makiet broni (karabinów, szabel, dzid). 60 osobowa kolumna przemaszerowała ze śpiewem wojskowych pieśni ukraińskich, a cała ludność wsi towarzyszyła tej imprezie. Także w innych miejscowościach dochodziło do formowania chłopskich banderii na koniach z tryzubami i sztandarami. Niestety także więle sztuk teatralnych granych w placówkach „Proświty” zawierało silne akcenty antypolskie”.

[52] CAW .Materiały wydziału wywiadowczego Oddziału II Sztabu Generalnego. Obszerna dokumentacja na temat Osnowy Gdańsk- Lwów sygn.I 303.4.2700

[53] Co ciekawe ów typ szkolnictwa przyjęty był równie niechętnie przez  Polaków zmuszanych w tych szkołach do nauki języka ruskiego- ukraińskiego. Szerzej na ten temat w pracy Jerzego Ogonowskiego, Uprawnienia językowe mniejszości narodowych w Rzeczypospolitej Polskiej 1918-1939, s.58-77,81-130,163-168 i inne.

[54] Z dumą pisała o tym ‘Surma”.

[55] Elementarzy.

[56] Szerzej na ten temat  w pracy Jerzego Ogonowskiego, Uprawnienia językowe mniejszości narodowych w Rzeczypospolitej Polskiej 1918-1939, s. 87-130.

[57] Oświata i szkolnictwo ukraińskie...s.156-157.

[58] Dokumenty na ten temat przechowywane były w CA MSWiA pod sygnaturami 227/353. Aktualnie w IPN.

[59] Ibidem.

[60] Poczynając od tajnego Uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie, szykany Ukraińców wobec pobratymców podejmujących studia na uczelniach polskich, antypolskie ji szpiegowskiej działalności studentów ukraińskich studiujących w Gdańsku

[61] E. Romer: Polski stan posiadania na południowym wschodzie Rzeczypospolitej,  Lwów 1937.

[62] Szczególnie drastycznym przykładem jest tu zachowanie młodzieży ukraińskiej w Krzemieńcu czy Lwowie.

[63] Ibidem.

[64] Akta KOP sygn. 541/514.

[65] L.dz.3038/wyw. KOP/5/36, adnotacja tajne.

[66] Kwestie te wyjątkowo ciekawie, acz kontrowersyjnie  nąświetlił w swej pracy pt.  Tajna wojna. Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę, Tymothy Snyder, a także Robert Potocki w pracy Idea restytucji Ukraińskiej Republiki Ludowej (1920-1939), Lublin 1999.

[67] Patrz np. K. Grunberg Polskie koncepcje federalistyczne, Warszawa 1971; Federacyjne plany Piłsudskiego na Wschodzie, cz. II. – Ukraina, W. Modliński „Nowy Świat” nr.126 z 6 maja 1941;  A. Nowak, Polityka wschodnia Józefa Piłsudskiego(1918-1921). Koncepcja i realizacja”, ”Zeszyty historyczne (Paryż) 1994,nr.107; J.Łojek, Idea federacyjna Piłsudskiego, „Przegląd Powszechny”1988, nr.11; J. Cisak, Kilka uwag o myśli federacyjnej Józefa Piłsudskiego [w:] Międzymorze.Polska i kraje Europy Środkowo-Wschodniej XIX-XX wiek, praca zbiorowa Instytutu Historii PAN, Warszawa 1995.

[68] Mówienie o utracie niepodległości przez państwa ukraińskie w 1918 r. jest niestety także nadużyciem. Sugeruje stawianie w jednym szeregu owego efemerycznego tworu z rozbiorami Polski, czy z wielowiekową utratą bytu państwowego przez Serbię, czy Grecję. Należy przypomnieć, że owe „państwa” zaistniały z nadania niemieckiego przy pomocy Austro-Węgier, i trwały jedynie przez kilkanaście miesięcy. Zostały stworzone głównie po to, aby skutecznie osłabić Polskę. Warto w tym miejscu przytoczyć komentarz Romana Dmowskiego : „(...) państwo ukraińskie było Niemcom dla ich planów potrzebne, i to natychmiast, zanim wojna się skończy (..). Zdecydowano się tedy zrobić państwo ukraińskie pospiesznie, tandetnie, byle je zrobić, byle stworzyć fakt dokonany. Powstania państwa w taki sposób, jak to się stało w początku roku 1918 z Ukrainą, historia jeszcze nie widziała. (...) Delegaci ukraińscy dostali (w wyniku pokoju brzeskiego 9.02.1918 r. –przyp. aut.) prawdopodobnie więcej niż chcieli. (...) Od początku historii dyplomatycznej świata nikomu tak łatwo nie przyszło zrobienie nabytków terytorialnych przy pertraktacjach pokojowych. Łatwość ta wynikała stąd, że ci, których ziemie tak darowywano, Polacy, byli nieobecni. – zob. R. Dmowski, Polityka polska i odbudowanie państwa, Warszawa 1926 t. II str. 58”.

[69] Smutnym pokłosiem rezygnacji z toczonym przeciw  wielu ukraińskim żołnierzom i oficerom śledztw o zbrodnie na cywilnej ludności polskiej i nieustających nadziei na skuteczne wykorzystywanie Ukraińców do pracy ( głownie wywiadowczej) przeciw Rosji były dramatycznie liczne dezercje, a w końcu fakt, że jedynie nieliczni okazali się lojalni wobec Polski we wrześniu 1939, za to wielu brało czynny udział – najczęściej jako dowódcy oddziałów  w prowadzących ludobójstwo Polaków na Wołyniu, Polesiu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1939, 1942-1945.

[70] ASG, zespół KOP ,sygn.541/105.

[71] ibidem.

[72] ibidem.

[73] ASG, zespół KOP 541/164.

[74] Pismo z 17 czerwca 1936 roku Agresja ukraińska na terenie Małopolski wschodniej.  ASG, zespół KOP, sygn.541/495..

[75] ibidem.

[76] Pismo Dowódcy Korpusu, gen. Jana Kruszewskiego do Ministra Spraw Wojskowych ASG, zespół KOP sygn.541/495.

[77]„Tezy w sprawie Łuhu”, ASG, zespół KOP sygn.541/590.

[78] ibidem.

[79] Doprowadzało to do takich paradoksów, ze posłowie endeccy, czy ludowi trafiali do Berezy, czy innych więzień na równi z nacjonalistami ukraińskimi występującymi z bronią w ręku przeciw polskiej administracji!

[80] Dokumenty Oddziału II Sztabu Generalnego, CAW sygn. I. 303.4.5666.

[81] Odwołanie do sprawozdania do Ministra Spraw Wewnętrznych z 16 czerwca 1935.

[82] Opracowanie to oparł autor na następujących materiałach : Sprawozdanie miesięczne Wołyńskiego urzędu Wojewódzkiego (Wydział Społeczno – Polityczny); urzędowe publikacje tegoż urzędu (stosunki wyznaniowe za miesiąc czerwiec 1936 i polski stan posiadania w rolnictwie za maj 1936); Sprawozdanie z życia mniejszości narodowych w Polsce (wydawnictwo MSW 1930 - 1936); Jedliński, Ukraińcy w Polsce Odrodzonej, Warszawa 1930; Informacje i sprawozdania z prasy lokalnej; Komunikat o działalności ukraińskich nacjonalistów za listopad 1936 (wyd. MSW); Sprawozdania i informacje prokuratury wołyńskiej; Informacje Samodzielnego Referatu Informacyjnego przy DOK II i placówek KOP; Sprawy sądowe Wołynia; Anonimowa broszura pt. „Wojewoda Józewski”; Relacje urzędników śledczych i prokuratorów. Opracowanie zawiera informację o działalności tzw. „podpolnych”- czyli „podziemnych” tj. zarówno działaczy miejscowych jak i emisariuszy, tworzących jakby zakonne sprzysiężenie, uzbrojonym w broń palną i otrzymujący od ludzi wydatną pomoc zarówno w wyżywieniu jak w tzw. „domówkach”. „Podpolni” wędrują z miejsca  na miejsce prowadząc akcję bezwzględną zarówno agitacyjno-propagandową jak i organizacyjną- posługując się najdalej idącym terrorem, zarówno w stosunku do funkcjonariuszy PP jak i lojalnej części ludności oraz tych wszystkich, którzy są podejrzewani o bliższy kontakt z władzami polskimi. Doszło do tego ,że odbywano jawne rozprawy nade winnymi i wykonywano jawne wyroki śmierci. Z drugiej strony wytworzyła się groteskowa sytuacja, że nie policja ścigała zbrodniarzy, ale odwrotnie. Bandyci organizowali zamachy nie tyko na pojedynczych policjantów, ale nawet na zwarte oddziały, na które rzucały się całe wsie odbijając aresztowanych i paraliżując wszelką akcję służb bezpieczeństwa. Te i inne przykłady zostały przedłożone ministrowi w memoriale z 16 czerwca 1935 roku. Spowodował on ostra reakcję i akcje represyjna w wyniku której wielu „podpolnych aresztowano”, a 60 zastrzelono w czasie walki czy przy próbach ucieczki. Jednak referujący podkreślają, że jądro oporu nie zostało naruszone. Akcja jak twierdzono przywróciła nadszarpnięty autorytet władzy na Wołyniu- ale pozostawiła osad nienawiści u ludności i wpłynęła tez demoralizująco na policję, której kazano wykonywać zadania nie porządkowe, a wojskowe.

[83] Malwersacje dotyczyły przede wszystkim budowy szkół czy akcji zbożowej.

[84] Była to sprawa dość tajemnicza. Całemu przedsięwzięciu patronował bowiem Wydział Bezpieczeństwa (z-ca nacz. Wydziału Stefan Wasilewski) i Placówki Wywiadowczej Medyńskiego. Ludzi, którzy pod pozorem organizowania wywiadu uciekali do Sowietów eskortowała do granicy Policja Państwowa!

[85] W dokumentach podawane są przykłady nadużyć- (szpital Sejmiku Włodzimierskiego- kilkaset tysięcy strat; Łuck, Rawa, Kowel). Podkreśla się, że starostowie kupują luksusowe samochody, pomagają przy tuszowaniu nadużyć, zapominają o zasadach praworządności.

[86]  Do Dowódcy Korpusu Ochrony Pogranicza, Warszawa 10 IX 1935. Podpisany szef wywiadu KOP mjr. dypl. Skinder

[87] Materiał ten zawiera następujące załączniki świadczące o szerokiej bazie informacyjnej na której powstał : Wyciąg z referatu w sprawie bezpieczeństwa na terenie województwa wołyńskiego; Notatka w sprawie stosunków narodowościowych na Wołyniu; Odpis pisma szefa wywiadu KOP L.dz.4654/ wyw. KOP/5/30;Odpis meldunku szefa wywiadu KOP L.dz.3680 wyw. KOP/5/36;Odpis meldunku szefa wywiadu KOP L.dz.8677/wyw.KOP/35;Odpis pisma szefa wywiadu KOP L.dz.3785/wyw.KOP/5/36;Wyciąg ze sprawozdania z przebiegu wyborów do Sejmu i Senatu w 1935 roku; Pismo szefa wywiadu KOP/5/36;Przedstawienie uwag o sytuacji na Wołyniu L.dz.203/tj./bezp./DOK.nr.II.

[88] Wyspecjalizowane komórki wywiadu polskiego.

[89] Podany jest przykład wsi Maniewicze w pow. kowelskim, gdzie osadnicy polscy nie mogli uzyskać zgody na polską szkołę, gdy we wsi sąsiedniej wybudowano bez problemów szkołę ukraińską. Dopiero gdy zdesperowani na własny koszt wystawili budynek uzyskali z trudem przydzieleni polskiego nauczyciela.  

[90] Na takie „przedstawienie” w Żytyniu zaproszono polskich żołnierzy- w sztuce zohydzano  Polaków i Polskę.

[91] O jego prawdziwym obliczu tego rzekomego „propaństwowca” świadczy przytaczany w dokumencie fakt prześladowania przez niego i w końcu usunięcia z parafii księdza Lewickiego, bo „źle wychował syna”( syn ośmielił się zeznawać przeciw OUN w sądzie).

[92] Warszawa dn.13 XII 1937 L.dz. 54499.

[93] Z 16.8 do 16.2%

[94] Na ta sprawę zwracał tez uwagę dr. Markowski. Otóż w broszurze apologetycznej o wojewodzie Józewskim  podane są cyfry 77% Ukraińców i 14 % Polaków. Jest to przekłamanie. Na dodatek nie podano w niej w ogóle liczby Polaków w miastach – jedynie na wsi. Wiadomo zaś, że było tam 795 miejscowości czysto polskich lub o przygniatającej polskiej większości (208-30% znajdowało się na terenie pow. łuckiego).

[95] Dalej zamieszczone są przykłady jak dokumentacja Prokuratury w Równem z 6 maja 1936 o nadużyciach w powiecie Dubieńskim.

[96] L.dz.1313/wyw. KOP/5/36 z 2 sierpnia 1936.

[97] Warto zapoznać się z pracą Stanisława Krasickiego pt. Polityka wojewody Józewskiego na Wołyniu w świetle cyfr i faktów, Stratyn 1939. 

[98] Toronto 1994.

[99] M.in. Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu, Toronto 1998, Dowody zbrodni OUN-UPA, Toronto 2000, Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego, Toronto 1997, pięć tomów zawierających dokumenty pt. Nacjonalizm ukraiński w dokumentach wydanych w Toronto w latach 2002-2004 i wiele innych.

[100] Fragment z książki Polska wobec ukraińskich dążeń niepodległościowych w czasie II wojny światowej, autorzy :Czesław Partacz, Krzysztof Łada, Centrum Edukacji Europejskiej, Toruń 2003.

[101] Centralnyj Derżawnyj Istorycznyj Archiw Ukrajiny, Desiat` zapowidej Ukrajinśkoji Narodnoji Partiji, sygn. 304/1/58a.  Autentyczny tekst Dziesięciu Przykazań Nacjonalisty Ukraińskiego, w tłumaczeniu pracowników Oddziału II. Teks ten ze względu na drastyczność sformułowań, był później w wielu ukraińskich publikacjach zmieniany.

[102] Robitnyćka sprawa w prohrami UNP, [w:] T. Hunczak, R. Solczanyk, Ukrajinśka suspilno- polityczna dumka w 20 stolitti. Dokumenty i materiały, „Suczastnist`” 1983, s. 113. Znajduje się tam niepełny tekst tej broszury.

[103] Autorka zgadza się tutaj z niezwykle trafną uwagą Tadeusza Piotrowskiego, który stwierdza, że czystka etniczna była integralnym komponentem przygotowywanej przez OUN rewolucji. Autor, używając gry słów, trafnie ocenił intencje i charakter ideologii OUN: „Tak jak Sowieci mobilizowali oni chłopów ukraińskich w celu „rewolucji socjalnej” z jej integralnym komponentem: czystką etniczną. (Być może na tym polega prawdziwe znaczenie pojęcia „nacjonalizm integralny”)”. Patrz: Tadeusz Piotrowski,  Poland`s Holocaust. Ethnic Strife, Collaboration with Occupying Forces and Genocide in the Second Republic, 1918- 1947, Jefferson, NC: McFarland 1998, s. 204.

[104] W. Poliszczuk, Gorzka prawda. s. 95- 97. Autor oparł się na odezwie zamieszczonej w organie Prowidu OUN „Rozbudowa Naciji”, nr 1- 2 (13- 14) ze stycznia- lutego 1929r., s. 1- 2, postanowieniach konferencji zamieszczonych  w nr3- 4 i 5 za marzec- kwiecień i maj z tego samego roku oraz fragmencie postanowień zamieszczonych w pracy nacjonalistycznego historyka Petro Mirczuka, Narys istoriji OUN 1920- 1939, Monachium 1968, s. 98.

[105] Niemcy (podobnie jak Rosjanie) cały naród polski uważali za przeszkodę w realizacji swoich  planów wschodnich. Dlatego pragnęli go w ten czy inny sposób zlikwidować Na Kresach płd. wsch. nie potrzebowali zużywać całej tak im potrzebnej gdzie indziej energii, gdyż wyręczyli ich Ukraińcy, których faszystowskim duchem przeniknięte organizacje jak OUN i UPA lub wprost hitlerowskie formacje jak SS Hałyczyna, wywiązały się z zadania summa cum laude, gdyż wysługując się naszym wrogom szły jednocześnie po linii swych przekonań i skłonności ( patrz : Dość eksperymentów z krwią polską. Materiały i informacje w sprawie położenia Polaków na Ziemiach Południowo – Wschodnich, Warszawa 1944. Opracowanie  odnalezione w CA MSWiA , zespół  SN, t. 503. Dziś w IPN. Adnotacje ręczne: 1702/27  Now. S; Poufne,  (Egz. num. 2-gi). Powstały w 1944 roku referat stanowi podstawowy materiał programowy opracowany przez członków Komitetu Ziem Wschodnich dla potrzeb Zarządu Głównego Stronnictwa Narodowego i Delegatury Rządu na Kraj.

 

 

 

1 komentarz:

  1. „obecności na tych ziemiach najpierw plemion zachodnio- słowiańskich, a później Polaków.”
    Przyjmując takie kryterium należałoby przyznać rację również niektórym niemieckim historykom, wywodzącym prawa Niemiec do Śląska i Pomorza od germańskich plemion Gotów, Burgundów i Wandalów, jakie żyły na tych ziemiach zanim przybyli tam Słowianie. Jednak historia naszej części Europy jest tak zagmatwana jak żadna inna...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.