Dziś pożegnaliśmy moją Najukochańszą małżonkę - Lidię Marks - Boki, nauczycielkę wielu pokoleń dzieci i młodzieży ze Szkoły nr. 25 w Elblągu, przy ulicy Wyżynnej, a także działaczkę Kresową, od lat z wielką odwagą i determinacją walczącą o godne upamiętnienie setek tysięcy polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa dokonanego na Wołyniu, Małopolsce Wschodniej i obecnych ziemiach południowo - wschodniej Polski, w latach 1939 - 1949. Msza Święta żałobna, za spokój duszy, mojego Prześlicznego Skowroneczka, odbyła się w Kościele Garnizonowym w Elblągu, przy ulicy Beniowskiego 32. Po czym trumna z ciałem mojego Ukochanego Kwiatuszka została złożona w grobie rodzinnym na Cmentarzu Komunalnym Elbląg - Dębica. W pogrzebie mojej małżonki, obok najbliższej rodziny, uczestniczyło i oddało hołd mojemu Prześlicznemu Skowroneczkowi, grono pedagogiczne szkoły, w której przepracowała 38 lat swego życia, a także uczniowie i absolwenci tej placówki, których uczyła i wychowywała, jak również wielu naszych przyjaciół, kolegów, sąsiadów i znajomych, a także kierownictwo i koledzy z mojego Zakładu Pracy, czyli Urzędu Pocztowego Elbląg 2, oraz działacze kresowi ze Stowarzyszenia Toruńskiej Pamięci Kresowej.
Poniżej zamieszczam przemówienia pożegnalne, ukazujące nie tylko dorobek zawodowy i społeczny mojej śp. małżonki, jak też jej umiłowanie dzieci, którym poświęciła całe swoje życie i wszystkie talenty, obdarzając je całą pełnią swojej bezwarunkowej i bezinteresownej miłości. W imieniu jej byłych uczniów głos zabrała jako pierwsza Pani Jolanta Pękała, mama uczennicy mojej śp. małżonki, Magdy Pękały.
Po niej głos zabrała, koleżanka z pracy i przyjaciółka mojej Lideczki, w jednej osobie, z którą razem zakładały w Szkole Podstawowej nr.25 w Elblągu pierwszą klasę nauczania integracyjnego i czemu obie poświęciły ponad 20 lat swego zawodowego życia, Pani Ewa Cichońska. A w imieniu własnym i całego grona pedagogicznego Szkoły nr.25, odczytano list byłego dyrektora tej placówki, który zlecił mojej małżonce w 1998 roku, zorganizowanie i poprowadzenie, pierwszej w naszym mieście klasy nauczania integracyjnego, Pana Włodzimierza Mielnickiego. Najlepszego dyrektora tej szkolnej placówki, szkoły tysiąclecia państwa polskiego, w całej jej historii.
Sobota 4 Marzec 2023 r.
***
Śmierć jest zawsze nie na miejscu, i zawsze przychodzi nie w porę. Za szybko, za rano, dopada zbyt nagle. Przychodzi zawsze niespodziewanie, nigdy o nic, nikogo nie pytając. Nikogo nie uprzedza o swojej wizycie i z nikim, o niczym nie dyskutuje. Nie prowadzi też żadnych negocjacji. Po prostu przychodzi, zadając ból i cierpienie, po których to ciosach, wszystkim co nieraz pozostaje, to tylko spustoszenie. I które to zadane nam rany, mogą z czasem nie tyle się zagoić, bo one nigdy się nie zasklepiają, ale co najwyżej tylko zabliźniają. A ból, który w sobie nosimy, jako skutek jej wizyty, czasem nawet długimi latami, ukoić mogą i podnieść tym samym, każdego z nas, z upadku, jedynie wspomnienia, oraz wiara, nadzieja i miłość, która nigdy nie ustaje.
„Odeszłaś moja ukochana Lideczko, tak cichutko, bez słów pożegnania. Tak jakbyś nie chciała, swym odejściem nikogo dziś smucić… tak jakbyś wierzyła w tej godzinie naszego rozstania, że masz niebawem z dobrą wieścią wrócić.”
Bo zawsze byłaś taka cichutka, jakby wycofana. Nigdy nie pragnęłaś zbytnio rzucać się nikomu w oczy i nie zabiegałaś o tani poklask, i uznanie tego świata.
Nade wszystko bowiem, choć niedostrzegalnie dla tych, którzy Cię nie znali, kochałaś ludzi, jak nikt inny, nie potrafił tego czynić. Miałaś szacunek dla wszystkich, choć czasem z pozoru, wielu wydawało się, że jest inaczej. Ale ty nigdy, nie rozróżniałaś ludzi, na tych lepszych, czy też gorszych, bo czy to człowieka zamożnego, czy też bezdomnego, traktowałaś z tą samą należną mu atencją. Bo jak mówiłaś wszyscy oni są sobie równi w obliczu Stwórcy. Sam byłem kiedyś świadkiem, jak z człowiekiem bezdomnym, rozmawiałaś tak, jakbyś konwersowała z księciem, dając mu do zrozumienia, wypowiadanymi przez siebie słowy, że jest człowiekiem tak samo wartościowym, jak wszyscy inni, i że nikt nie ma prawa go deprecjonować.
Tym jednak co ukochałaś najbardziej, była Twoja praca nauczycielki małych dzieci, których wychowałaś tak wiele pokoleń. Traktowałaś też zawsze swoją pracę, nie jako jakiś przymus, ale jako powołanie, do którego podchodziłaś z najwyższą powagą, a nie czymś, czym tam w życiu musiałabyś się przecież zająć, z braku czegoś lepszego, jak czyni tak właśnie większość. Gdy codziennie wyruszałaś do pracy, szłaś do niej, nie pod pręgierzem przymusu, ale niesiona, jak na skrzydłach orłów. To Ty z Panią Ewą Cichońską, jako pierwsza powołałaś do życia w Elblągu, klasę nauczania integracyjnego, która nie cieszyła się sympatią ówczesnej władzy, ale za to stworzyła po raz pierwszy szansę na zwyczajne, normalne, a nie specjalne, doświadczenia edukacyjne, najpierw dla trójki dzieci z Zespołem Downa, a potem kolejnych. Wszystkie te dzieci, których wychowałaś tak wiele przez te wszystkie lata, kochałaś miłością bezwarunkową, jak swoje własne, nie rozróżniając żadnego z nich, skąd pochodzi i jaki jest jego społeczny status. Tym co wpajałaś im wszystkim zawsze, od samego początku, był szacunek do siebie nawzajem i do wszystkich innych ludzi wokół, bez względu na to kim są. A także zasady moralne, które są najważniejszym fundamentem, reflektorem i drogowskazem życia każdego człowieka, że jeśli będzie się ich niezachwianie trzymać, jego życie nie tylko rozkwitnie jak najpiękniejszy kwiat, ale stanie się jeszcze błogosławieństwem dla innych. Szkoła, w której uczyłaś, stanowiła jeden z najważniejszych rozdziałów w Twoim życiu, posiadałaś ogromną wiedzę i doświadczenie, darzyłaś zawsze najwyższym szacunkiem wszystkich swoich uczniów bez wyjątku, jak też ich rodziców, o których mówiłaś mi w domu, że mając takie pociechy, są największymi szczęściarzami na świecie, których Bóg obdarzył najcenniejszym skarbem, jakim są ich cudowne maleństwa.
Zawsze też troszczyłaś się o swoich uczniów, zabiegałaś z całych sił o ich dobro, radując się ich osiągnięciami, a ich porażki i kłopoty, a nawet problemy ich rodziców, przeżywałaś jak swoje własne, okupując to czasem nawet zdrowotnym niedomaganiem. Zawsze również z uwagą, śledziłaś dalsze losy absolwentów, którzy wyszli spod Twoich skrzydeł, i zawsze, ale to zawsze wypowiadałaś się o nich i ich osiągnięciach z wielką radością i dumą. Szczerość Twoich intencji, postawa i zaangażowanie w pracę i wychowanie, oraz wszystkie siły i talenty, jakimi obdarzył Cię Bóg, i które wkładałaś przez całe swoje, piękne życie w kształtowanie postaw i charakterów, oraz poszerzanie wiedzy i horyzontów Twoich wychowanków, przyczyniły się do zwiększenia etosu i prestiżu Szkoły nr. 25, której bez reszty, z radością i pełnym oddaniem, poświęciłaś ogromną większość swojego zbyt krótkiego życia.
Obraz Matki Boskiej Buszczeckiej - Buszcze, powiat Brzeżany, województwo Tarnopolskie. Ród mojej Najukochańszej Lideczki, wywodził swoje korzenie od pokoleń, z polskich Kresów, i mieszkał tam, aż do czasu, gdy zmuszeni zostali do opuszczenia tych odwiecznych polskich ziem, przez ludobójczy terror OUN - UPA, SS Galizien i innych ukraińskich formacji zagłady w służbie III Rzeszy.
W hołdzie mojemu Prześlicznemu Skowroneczkowi, za to czego dokonała w swoim Pięknym, choć bardzo krótkim życiu na rzecz upamiętnienia ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Kresach Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, ktoś złożył wiązankę kwiatów z napisem...
,,Cześć i Chwała Bohaterom''.
Tym co także wpajałaś swoim małym, pięknym wychowankom i co również było dla Ciebie rzeczą niezmiernie ważną, był patriotyzm i umiłowanie Ojczyzny, który wyniosłaś z rodzinnego domu, będąc sama dzieckiem niezwykle doświadczonej przez drugą wojnę światową Kresowianki, która wraz ze swoimi siostrami i rodzicami, dwukrotnie cudem ocalała z ludobójstwa dokonanego na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej przez OUN – UPA i SS Galizien. Tylko kilka osób przez ostatnich dziesięć lat, wiedziało o Twoim niezłomnym i bezkompromisowym zaangażowaniu i determinacji na rzecz godnego upamiętnienia, polskich ofiar banderowskiego ludobójstwa, których efektem było doprowadzenie w 2018 roku, do nadania jednemu z rond w Elblągu, imienia Obrońców Birczy. Ostatnim aktem Twoich heroicznych zmagań, o zachowanie pamięci setek tysięcy polskich ofiar Wołynia i Małopolski Wschodniej, którzy do dziś nie mają nawet swoich grobów, był napisany przez Ciebie mój Najukochańszy Kwiatuszku, trzy tygodnie temu, ostatkiem sił, Apel o Ich godne upamiętnienie w naszym mieście.
Praca, w którą wkładałaś zawsze, przez całe swoje życie tyle poświęcenia i wszystkie siły jakie tylko miałaś, jak również w działalność społeczną, w którą byłaś zaangażowana całym swoim sercem przez dziesięć lat z wielką pasją, nadwyrężyły i w końcu osłabiły Twoje zdrowie i siły, które u tak maleńkiej osóbki jak Ty, choć wielkiej duchem, którym mogłabyś obdzielić wielu innych, przyniosły w końcu ciężką chorobę, z którą zmagałaś się prawie przez rok, z tą samą odwagą i determinacją, z jaką podchodziłaś do wszystkich innych problemów, jakie stawały na Twej życiowej drodze. Jednak po prawie rocznej walce, straszliwa choroba, jaka Cię dotknęła Lideczko, zaczęła Cię przemagać i zadawać coraz większy ból i cierpienie.
Pamiętam, jak jeszcze trzy tygodnie temu, modląc się razem w domu, pokazałem Ci mój Skowroneczku fragment nowego filmu Mela Gibsona - ,,Powtórne Przyjście’’. Jak sama to wtedy powiedziałaś, wywarł on na Tobie ogromne wrażenie, szczególnie zaś jego końcowa scena, powracającego wraz z całą armią niebios, aniołami swej potęgi, Naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Powiedziałaś mi wtedy również, że bardzo chciałabyś zobaczyć ten obraz, ale jeśli nie będzie ci już to dane, to jedyne czego już tylko pragniesz, to znaleźć się w tym wielkim gronie Jego wybranych i ujrzeć powracającego Zbawiciela i Jego Aniołów, w Dniu Jego Wielkiego, Chwalebnego Zwycięstwa. Gdy wypowiadałaś wtedy te słowa, cały zalewałem się łzami. Powiedziałaś mi wówczas z delikatnym, pięknym uśmiechem, jaki pojawił się na Twojej przepięknej buzi, żebym nie płakał, bo jak stwierdziłaś, jednym dane jest żyć dłużej, innym krócej, więc jeśli Bóg tak postanowił, że mam odejść teraz, to nie będę się sprzeciwiać Jego woli. Mój Najukochańszy Kwiatuszku zawsze, odkąd pamiętam, byłaś przykładem niezwykłej pokory, którą potrafiłaś zachować nawet w takiej chwili. A także wielkiej ufności i prostej dziecinnej wiary, bez fałszu, udawania i hipokryzji, o jakiej Pan Jezus powiedział kiedyś, że tylko ludzie, posiadający taką wiarę, jaką mają małe dzieci, czystą i nieskalaną kłamstwem, ujrzą Jego Zbawienie.
I Pan Bóg mi Cię odebrał w poniedziałkowy poranek 27 lutego. Gdy jadąc do Ciebie, do Hospicjum otrzymałem telefon, że mój Największy i Najpiękniejszy Skarb na świecie, jakim osiemnaście lat temu, obdarował mnie Bóg, odszedł do wieczności, myślałem że oszaleję. Strasznie mi Ciebie brak mój Prześliczny Skowroneczku i nadal nie mogę się z tym pogodzić i zrozumieć dlaczego tak się stało? Dom bez Ciebie zionie straszliwą pustką. Tęsknota rozrywa mi serce. Pogrążyłaś w niewysłowionym smutku i żałobie także Twojego Ukochanego siostrzeńca Leszka, którego kochałaś nad życie, jak własnego syna.
Nie tracimy jednak nadziei, że kiedyś znów się spotkamy i wszyscy wpadniemy sobie w ramiona. Dlatego zawsze będziesz w moim sercu, moja Najukochańsza Lideczko, bo nie ma i nigdy już nie będzie w nim miejsca dla nikogo innego poza Tobą! Dlatego również, nigdy nie będę mógł powiedzieć żegnaj mój Prześliczny Skowroneczku, ale do zobaczenia wkrótce.
Jacek Boki
***
My uczniowie klasy B, spędziliśmy z Panią Lidią 6 lat edukacji tej początkowej, najtrudniejszej, a zarazem najpiękniejszej. W tym roku skończymy 23 lata, ale nadal pamiętamy włożony czas i trud w nasz rozwój, poświęcenie, edukację oraz akceptację. Nauczyliśmy się nie tylko czytać, pisać i liczyć, ale także jak okazywać uczucia, jak akceptować i kochać drugiego człowieka, jak dbać o zwierzęta, oraz otaczający nas świat.
Teraz każdy z nas idzie już własną drogą, dokonaliśmy różnych wyborów. Łączy nas jednak wspólna przeszłość – razem dorastaliśmy pod skrzydłami Pani Lidii, za co jesteśmy ogromnie wdzięczni.
Dzisiaj wspominamy lekcje, na których otrzymywaliśmy wysokie stopnie, 7 i 8 nie były nam obce, zbieraliśmy medale w dzienniczkach i pieczątki w zeszytach. Graliśmy w myszkę ciszkę, sprawdziany z mnożenia rozwiązywaliśmy w minutę. Nazywano nas pracowitymi mrówkami, które w pewnym momencie, zamieniły ołówek na pióro.
Nasza kochana Pani Lidka, była nauczycielem z pasją, zawsze chciała dla nas jak najlepiej. Jej zaangażowanie, nigdy nie ograniczało się tylko do murów szkoły. Nasza wychowawczyni, po ukończeniu przez nas szkoły podstawowej, pilnie śledziła nasze losy i była dumna z osiągnięć.
Dziękujemy za to, że była, jest i będzie Pani na zawsze w naszych sercach i umysłach. Wiemy, że Najcenniejszym i Najtrwalszym podarunkiem, jaki można dać dziecku, jest Wykształcenie. Dziękujemy również naszym rodzicom, którzy mogą dziś być tutaj w naszym imieniu i Całej rodzinie składamy najszczersze kondolencje.
Droga Pani Lidko, wierzymy. że jeszcze rozkwitną Chabry z poligonu.
Z wyrazami szacunku, wdzięczności i wiecznej pamięci uczniowie -
Oskar Abrusiewicz
Karolina Borkowska
Alicja Chojnowska
Maria Florczyk
Klaudia Gross
Wiktoria Kadłubowska
Jakub Kwolik
Karol Mielniczuk
Magdalena Pękala
Kinga Rogińska
Wiktoria Rusoń
Wojciech Rząca
Karolina Skórowska
Marcin Spole
Kacper Traks
Jolanta Pękała, mam uczennicy Magdy Pekały
***
Lideczko, zawsze będę o Tobie pamiętać. Serce mi pękło.
OdpowiedzUsuńSzczerze współczuję.
OdpowiedzUsuń